Tajne służby Tudorów
Miliony ludzi z zapartym tchem oglądają zmagania Jamesa Bonda agenta 007, który posiadając prawo zabijania w imieniu brytyjskiej Korony sprawnie i z werwą likwiduje „czarne charaktery” lub sowiecką agenturę. Podobnie w IX wieku, na dworach Sasów, Dunów i Normanów słuchano w napięciu wędrownych bardów, gdy śpiewali sagi o Alfredzie Wielkim królu Wessex, snuli opowieść jak to pewnego dnia, przebrany za rybałta, z harfą w ręku, wśliznął się do obozu duńskich wikingów pod wodzą Guthruma, który ze swoją drużyną najechał i pustoszył południową i wschodnią Anglię. Śpiewając saksońskie pieśni Alfred włóczył się po obozie. Wkradł się nawet w łaski wodza, a potem nocą zbiegł. Po tygodniu, na czele swoich wojowników zaatakował Dunów i znając słabe miejsca obozowiska, w bitwie trwającej „cały dzień i długo w noc” pobił wikingów. Guthrum dostał się do niewoli, ale miłosierny Alfred darował mu – oraz jego wikingom – życie, pod warunkiem, że porzucą pogańskich bożków i przejdą na chrześcijaństwo. Guthrum wraz z resztkami drużyny przyjął chrzest. Już jako chrześcijańscy wodzowie, Alfred i Guthrun ustalili linię graniczną wzdłuż rzymskiej drogi biegnącej przez Anglię i zawarto pokój. Tak przynajmniej głoszą stare pieśni.
Króla Alfreda można więc uznać za dziadka brytyjskiej Secret Intelligence Service, ale na kontynuację tak chwalebnie rozpoczętego dzieła szpiegowskiego trzeba było czekać pięć stuleci. Dopiero w XIV wieku król Edward II powołał pierwszą instytucję wywiadowczą. Królewskim nakazem datowanym 18 grudnia 1324 roku polecił przejmować zamorskie listy przychodzące oraz listy „wysyłane za morza”. Przypomniał także administratorom portów, że mają „pilnie sprawdzać” zamorskich przybyszów oraz zatrzymywać podejrzaną korespondencję.[1]
Później zainteresowanie cudzą korespondencją spadło, aż do przejęcia władzy przez dynastię Tudorów. Wówczas to wpływowy doradca Henryka VIII, kardynał Wolsey, wznowił zapewne perlustrację zagranicznej korespondencji, bowiem wenecki ambasador w Londynie Signor Giustiniani skarżył się doży, iż „listy od Waszej Wzniosłości zostały w Canterbury odebrane kurierowi przez urzędników królewskich, otwarte i przeczytane”.[2] Wenecki dyplomata zwracał przy tym uwagę, że w podobny sposób potraktowano korespondencję ambasadora Francji oraz innych osób.
Za panowania Henryka VIII utworzono też skromne zalążki obserwacji działalności kościoła katolickiego, co można uznać za początek służby bezpieczeństwa. Amatorskie tworzenie siatek wywiadowczych miało jednak tę wadę, że nawet sprawna siatka rozpadała się po naturalnej śmierci lub egzekucji jej twórcy. Instytucjonalne i prężne służby: wywiadu, kontrwywiadu oraz bezpieczeństwa powstały dopiero w latach panowania Elżbiety I. Czasy były wówczas burzliwe. Protestanci, hugenoci, katolicy. Protestancka królowa zagrożona była stale przez katolicką opozycję grupującą się wokół przebywającej w areszcie domowym Marii królowej Szkotów. Angielskich i szkockich „papistów” wspierał potajemnie dwór w Paryżu, natomiast Elżbieta I wspierała hugenotów we Francji. Mimo tych spisków i kontr-spisków, Elżbieta I panowała długo (ścinając po drodze głowę Marii) i zmarła spokojnie w późnym wieku. Chroniła ją bowiem służba bezpieczeństwa założona przez pierwszego ministra Williama Cecila. Wywiad zagraniczny tej służby stworzył ambasador w Paryżu sir Nicholas Throgmorton, a całość przekształcił w sprawną i bezwzględną machinę wywiadowczą super-lojalny wobec królowej sekretarz stanu Francis Walsingham uważany za ojca brytyjskich tajnych służb.
Walsingham był z wykształcenia prawnikiem. Poważny, inteligentny, zdyscyplinowany był protestantem gotowym za wszelką cenę bronić Anglii przed katolickim zagrożeniem. Nie znosił „papistów”. Kiedy na tronie zasiadała królowa Maria I wyemigrował nie mogąc znieść katolickiego dworu. Wrócił do Londynu dopiero po objęciu rządów przez protestantkę Elżbietę I. Mianowany przez nią w 1568 roku sekretarzem stanu przejął kontrolę nad raczkującymi służbami wywiadowczymi.
Walsingham posiadał umiejętność szczególnie cenną w czasach Reformacji. Potrafił „wywęszyć” protestanta lub sympatyka protestantyzmu w najmniej spodziewanych miejscach. Był też pozbawiony ambicji politycznych. Cały wysiłek, a nawet prywatną szkatułę, oddał na usługi skąpej królowej, byle tylko uchronić Elżbietę I i kraj od spisków i wrogów. W jednym z prywatnych listów wyznał: „urodziłem się poddanym, a nie księciem”.[3]
W początkowym okresie kariery Walsingham skupił się na działaniach kontrwywiadowczych. Wspólnie z burmistrzem Londynu sporządzał tygodniowe raporty o cudzoziemcach przebywających w mieście tropiąc w ten sposób emisariuszy katolickich spiskowców przebywających na kontynencie. Zbudowana przez niego sieć informatorów musiała być skuteczna, gdyż w Londynie szeptano iż „żadna mysz nie może się wyśliznąć z ambasadorskiej sypialni, aby sekretarz stanu nie dostał jednego z jej wąsów”.[4]
Skrupulatność i systematyczność w zbieraniu informacji pomogły Walsinghamowi wykryć kilka dużych spisków i szereg mniejszych. Tajnych sprzysiężeń nie brakowało, a więc koszty rosły i żeby wydusić coś ze skąpej królowej musiał wzorem wielu późniejszych szefów kontrwywiadu wymyślać spiski i pozorować knowania.
W 1570 roku Elżbieta I mianowała Walsinghama ambasadorem w Paryżu i wówczas zajął się na serio wywiadem. Stopniowo stworzył siatkę, która oplatała wszystkie znaczące dwory w Europie od Irlandii po Kraków, który uważał za najdogodniejsze miejsce do zbierania poufnych informacji o tajnych zamiarach Watykanu. Do polskiej stolicy wysłał najlepszego współpracownika, Johna Dee, nadwornego astrologa i słynnego w całej Europie okultystę i alchemika.
Po trzech latach pobytu w Paryżu Walsingham powrócił do Londynu, gdzie objął obowiązki głównego sekretarza królowej i członka Tajnej Rady Jej Kólewskiej Wysokości. Tajna Rada Elżbiety I składała się z najtęższych umysłów epoki. Na jednym z pierwszych posiedzeń królowa rozkazała „Milordowie, żadnych wojen”, bowiem pierwszy minister William Cecil wyliczył, że pokojowy handel jest bardziej opłacalny od wojennych grabieży, a główny ideolog Francis Bacon przekonywał, że „przyszłość Anglii leży w zamorskim handlu, ekspansji i wynalazczości”. Członkowie Tajnej Rady uznali też, że największym zagrożeniem dla królestwa jest fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Walsingham pisał: „nie ma nic bardziej groźnego jak poczucie, że jest się bezpiecznym”.[5] Doktryna ta obowiązuje w brytyjskich służbach do dzisiaj.
Z królewskiego mianowania i z ramienia Tajnej Rady Walsingham kierował wywiadem, kontrwywiadem, a także kryptowywiadem, gdyż w czasach elżbietańskich używano w korespondencji co najmniej 200 szyfrów i kodów. We własnym domu wygospodarował miejsce dla zaufanych kryptologów, takich jak astrolog John Dee oraz Thomas Phellippes, którego umiejętności doprowadziły Marię Królowę Szkotów na szafot. Dekryptaż musiał być sprawny skoro hiszpański gubernator Holandii skarżył się, że teksty zakodowanych przez niego listów znane są w Londynie zanim jeszcze dotrą do Madrytu.[6]
Nowinką wprowadzoną przez Walsinghama była też analiza dostępnych jawnych źródeł zwana dzisiaj „białem wywiadem”. Z Wenecji, Paryża, Holandii przywożono mu raczkujące wówczas „gazzety”, „monitory”, „porady tygodniowe” i „kalendarze”, które jego pisarze pilnie wertowali wybierając użyteczne wiadomości. Personel londyńskiej kancelarii był niewielki. Korespondencję, archiwum i agentów prowadziło zaledwie kilka osób.
Innowacją szefa wywiadu było też promowanie podróży młodych ludzi z dobrych rodzin na kontynent, przy czym Walsingham własnoręcznie pisał dla nich instrukcje jak się mają zachowywać i jakie obserwacje mają czynić z podziałem na trzy zagadnienia: kraj, ludzie, system władzy. Wytyczne te miały pomóc w zdobyciu wiadomości, politologicznej wiedzy i nabyciu podstawowego doświadczenia w pracy wywiadowczej, słowem w tworzeniu klimatu zrozumienia, że ten rodzaj patriotycznej działalności dla ojczyzny daje wysoki status społeczny, rozwija intelektualnie, stanowi wyzwanie i daje sporo uciechy.[7] Prawie 300 lat później to samo przesłanie można znaleźć w książkach piewcy Imperium Rudyarda Kiplinga i twórcy scoutingu Roberta Baden-Powella .
Jedną z reguł Walsinghama było nie ufać nikomu i sprawdzać wszystkich. Nawet ambasadorowie Jej Królewskiej Mości byli przez niego traktowani podejrzliwie zanim nie przekonał się, że są rzeczywiście lojalni wobec Elżbiety I. Swojemu następcy na ambasadorskiej placówce w Paryżu podesłał kapusia o nazwisku Rogers i dzięki temu ustalił, że Sir Edward Stafford, krewny królowej, jest pierwszym w historii Anglii podwójnym agentem. Hiszpanie wykryli, że Stafford cierpi na brak gotówki i go podkupili. W 1585 roku hiszpański minister pełnomocny w Paryżu, Bernardino de Mendoza, poinformował dwór w Madrycie, że „temu ambasadorowi bardzo brakuje pieniędzy”. W odpowiedzi król Filip zadecydował: „dać mu 2000 koron[8] lub tak jak proponujecie klejnot”.[9]
Walsingham nie zrobił skandalu. Nie wiadomo, czy wykorzystywał Stafforda do dezinformowania Hiszpanów, ale zachowały się dowody, że odciął ambasadora od wszelkich informacji o swojej agenturze i służbie wywiadowczej oraz o osobistościach europejskich sprzyjających Anglii. Takie odcinanie od informacji i otarbianie rozpoznanego agenta, zamiast aresztowania go, weszło do charakterystycznych dla brytyjskich służb metod pracy kontrwywiadowczej.
Cierpliwość opłaciła się sowicie, kiedy w drugiej połowie lat 1580-tych narastał hiszpańsko-angielskie konflikt o dominację nad szlakami morskimi. Stafford donosił wprawdzie Hiszpanom o ruchach angielskich okrętów, ale równolegle zbierał dla Walsinghama wiadomości o hiszpańskiej flocie. W lipcu 1586 roku napisał z Paryża: „miejscowi Hiszpanie chwalą się, że w ciągu trzech miesięcy nasz Majestat zostanie napadnięty w swym królestwie i że wielka armia szykuje się do tego”.[10]
Ta jedna wiadomość warta była więcej niż wszystkie zdrady Stafforda razem wzięte, włącznie z jego sekretnym brataniem się z francuskimi katolikami i angielskimi „papistami”. Hiszpanie bardzo się starali ukryć budowę Wielkiej Armady i przygotowania do inwazji Wysp Brytyjskich. W ciągu pół roku Walsingham uzyskał jednak z różnych źródeł potwierdzenie sygnału Stafforda i wiosną 1587 roku napisał instrukcję „Tajny plan pozyskania wiadomości wywiadowczych z Hiszpanii”. Zachowany do dzisiaj ośmiopunktowy dokument jest organizacyjnym zapisem zbudowanej przez Walsighama siatki i świadectwem jego myślenia.
- Należy przejmować przynajmniej część korespondencji francuskiego ambasadora w Hiszpanii.
- Trzeba znaleźć odpowiednią osobę w Rouen, aby często otrzymywać wiadomości, tak jak będą napływać z Hiszpanii, Nantes, portów Havre i Dieppe.
- Sir Edward Stafford ma uzyskiwać informacje od ambasadora Wenecji.
- Utworzyć placówkę wywiadowczą w Krakowie dla uzyskiwania doniesień w sprawach hiszpańskich napływających z Watykanu.
- Wyszukać odpowiednie osoby (Francuzów, Flamanów lub Włochów), aby jeździli wzdłuż hiszpańskiego wybrzeża i donosili o prowadzonych w portach przygotowaniach. Dostarczyć im dla przykrycia listy kredytowe.
- Zbierać informacje wywiadowcze z hiszpańskiego dworu i z Genui.
- Zorganizować zbieranie informacji w Brukseli, Lejdzie oraz w Danii.
- Zwerbować lorda Dunasany.
Plan został zapewne zaaprobowany przez Elżbietę I, bowiem wyasygnowała na jego realizację 3.300 funtów. Była to najwyższa dotacja jaką Walsinghamowi udało się kiedykolwiek wydusić z królowej, a i tak nie wystarczyła i musiał dołożyć z własnej kieszeni.[11] Mógł się przynajmniej pocieszyć, że chociaż był to plan zaczepny i pachniał wojną, to jednak tym razem Elżbieta I nie zwymyślała go i nie rzuciła w niego butem tak jak w 1575 roku, kiedy zaproponował agresywne szerzenie protestantyzmu na kontynencie.[12]
Energiczna realizacja „Tajnego planu” szybko przyniosła rezultaty. Jeszcze inkaust dobrze nie wysechł a niejaki Richard Gibbes, Anglik, który właśnie wrócił z Hiszpanii poinformował, że na własne oczy widział w różnych portach około 150 okrętów wojennych, a „mówiono mu o 300 galeonach”. Hiszpanie pytali go również jak żeglować po Tamizie, a on udawał, że nie wie i dezinformował mówiąc, że to „zdradliwa rzeka, pełna piaszczystych mielizn, które czasem widać z brzegów, a czasem nie, słowem nie nadaje się do żeglugi okrętów wojennych”.[13]
Obok wypytywania od warunki żeglugi, Hiszpanie podjęli też operację dywersyjną. Zamierzali sparaliżować angielski program budowy okrętów niszcząc królewski las Dean w hrabstwie Gloucestershire. Zwerbowali grupę Francuzów, którzy mieli podpalić w wielu miejscach las, źródło drewna uważanego za jakościowo najlepszy surowiec do budowy statków. Wiadomość o planie zdobył wspomniany już astrolog John Dee, który ostrzegł w porę i straż lasu, gdzie polować mogli tylko monarchowie, wyłapała francuskich sabotażystów.[14]
Najlepszymi agentami Walsinghama byli jednak bracia Standen[15], katolicy, którym wiara nie przeszkadzała w szpiegowaniu poczynań Madrytu. Antony Standen pojechał do Włoch, gdzie zaprzyjaźnił sie z Giovannim Figliazzi, ambasadorem Toskanii w Madrycie i wyciągał od niego informacje na temat Hiszpanii. Od 1587 roku regularnie wysyłał do Londynu raporty wywiadowcze sygnowane pseudonimem Pompeo Pellegrini. W jednym z nich donosił, że pożyczył 100 złotych koron i podpłacił pewnego Flamanda, którego brat służył u markiza de Santa Cruz, wielkiego admirała floty hiszpańskiej. Standen uzyskiwał tą drogą szczegółowe informacje i to zapewne on przekazał spisy okrętów, ludzi i zaopatrzenia Wielkiej Armady oraz najistotniejszą wiadomość, że w 1587 roku armada nie będzie jeszcze gotowa i nie wypłynie.[16]
Mając w ręku taką informację ze sprawdzonego źródła, Walsingham mógł zagrać na zwłokę tworząc jeden z podstawowych kanonów brytyjskich służb – oddalać w czasie zagrożenie ze strony przeciwnika. Dyskretnymi kanałami wpłynął na genueńskich bankierów, aby wycofali, a przynajmniej opóźnili, wypłatę kredytów udzielonych królowi Hiszpanii. Rok później w czerwcu, kiedy w kanale La Manche rozbudowana angielska flota zagrodziła drogę przetrzebionej potężnym sztormem Wielkiej Armadzie, Hiszpanie nie mieli już szansy na zwycięstwo.
W połowie XVI wieku Anglia była europejskim królestwem drugiej kategorii, ludnościowo wyprzedzali ją znacznie główni rywale: Francja i Hiszpania. Jej rolnictwo, finanse, rzemiosło, handel, siły zbrojne, a nawet marynarka wojenna były słabsze niż sojuszniczej Holandii. Ponad 90 procent eksportu kierowane było do najbliższych krajów kontynentu.
Pokolenie później, po zwycięstwie na Wielką Armadą, angielskie faktorie handlowe były w Rosji, Chinach, Egipcie, Konstantynopolu, Polsce, na północy Europy i w Afryce równikowej. Usunięcie konkurencji na morzach owocowało rozkwitem handlu.
Kiedy w czerwcu 1588 roku hiszpańskie galeony płynęły ku Wyspom Brytyjskim, sieć wywiadowcza angielskiej królowej Elżbiety I otrzymywała raporty z 37 placówek w Europie, od 12 we Francji po 3 w imperium ottomańskim. Francis Walsingham „miał na żołdzie 53 osobistych agentów na zagranicznych dworach, a poza tym 18 szpiegów do zadań, które nie mogą być oficjalnie opisane”. Jeden z bacznych obserwatorów ówczesnych wydarzeń politycznych zanotował, że królowa angielska „wiedziała więcej o Armadzie niż król Hiszpanii”.[17]
Budżet jakim dysponował Walsingham w czasie antyhiszpańskiej kampanii był skromny. W 1582 roku miał do dyspozycji 750 funtów szterlingów, w szczycie zagrożenia 2000 funtów, rok po zwycięskiej bitwie już tylko 1200 funtów. Zwyczaj obcinania budżetu wywiadowczego natychmiast po zakończeniu wojny lub kampanii pozostał i trwa nadal. Kanclerz skarbu dba o oszczędności i zdaje się nie rozumieć, że kultywowanie agentury trwa latami zarówno w czasach wojny jak pokoju.
Inną tradycją ciągnącą się w służbach brytyjskich do dzisiaj jest spisywanie tajnych historii. W 1593 roku, po zakończeniu wojny z Hiszpanią, królowa Elżbieta I, osobiście poleciła, aby Antony Standen sporządził szczegółowy raport z 28 lat pracy wywiadowczej na kontynencie i przyznała mu dożywotnio 100 funtów rocznej renty, aby mógł spokojnie pisać. Tajne sprawozdania uczestników operacji spisane, kiedy pamięć o nich jest wciąż świeża, stają się doskonałym materiałem szkoleniowym, a ponadto pozwalają ukształtować to, co określa się czasem etosem służby.
Walsingham zmarł w 1590 roku. Odtrącony przez królową, ostatnie lata spędził w takim ubóstwie, że prosił, aby pochowano go bez rozgłosu i uczyniono to nocą, ale wieść rozeszła się szybko. Informator hiszpańskiego monarchy Filipa pisał z Londynu: „sekretarz Walsingham właśnie odszedł i panuje tu wielki smutek”. Król dopisał na marginesie „Tam tak! Ale tutaj to dobra wiadomość”.[18]
Premiera w "Zakazana Historia" - kwiecień 2016
[1] Smith, Michael, New Cloak, Old Dagger, Londyn, 1996, str. 165
[2] Cyt. za: Smith, Michael, The Spying Game: The Secret History of British Espionage, Londyn, 2004, str. 36
[3] Cyt. za: Deacon, Richard, A History of the British Secret Service, Londyn, Frederick Muller, 1969, str. 11
[4] Cyt. za: Smith, Michael, The Spying Game: The Secret History of British Espionage, Londyn, 2004, str. 37
[5] Cyt. za: Dedijer, Stevan, The Rainbow Scheme: British Secret Service and Pax Britannica, http://itis.volta.alessandria.it/episteme/ep2ded.htm
[6] Smith, Michael, The Spying Game: The Secret History of British Espionage, Londyn, 2004, str. 37-38
[7] Dedijer, Stevan, The Rainbow Scheme: British Secret Service and Pax Britannica, http://itis.volta.alessandria.it/episteme/ep2ded.htm
[8] Zapewne chodziło o złote monety bite przez Henryka VIII.
[9] Cyt. za: Deacon, Richard, A History of the British Secret Service, Londyn, Frederick Muller, 1969, str. 17-18
[10] Cyt. za: Deacon, Richard, A History of the British Secret Service, Londyn, Frederick Muller, 1969, str. 18
[11] Richard, Deacon, A History of the British Secret Service, Londyn, Frederick Muller, 1969, str. 20
[12] Dedijer, Stevan, The Rainbow Scheme: British Secret Service and Pax Britannica, http://itis.volta.alessandria.it/episteme/ep2ded.htm
[13] Cyt. za: Richard, Deacon, A History of the British Secret Service, Londyn, Frederick Muller, 1969, str. 20
[14] Bennett, Richard M., Espionage: An Encyclopedia of Spies and Secrets, Londyn, Virgin Books, 2002, str. 63
[15] Obaj nosili to samo imię. Jeden pisał je Anthony a drugi Antony.
[16] The National Archives, Spying on the Spanish Armada, SP 94/2 cz. 2 f82, http://www.nationalarchives.gov.uk/spies/spies/standen/st1.htm
[17] Cyt. za: Dedijer, Stevan, The Rainbow Scheme: British Secret Service and Pax Britannica, http://itis.volta.alessandria.it/episteme/ep2ded.htm
[18] Cyt za: Deacon Richard, Spyclopaedia: The Comprehensive Handbook of Espionage, Londyn, Futura, 1989, str. 154
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 4990 odsłon
Komentarze
dlatego hipoteza Coryllusa mnie nie dziwi
8 Maja, 2016 - 07:37
noc św. Bartłomieja zdaje się była zaprojektowana przez Welshinghama na katoli...katole zareagowali wcześniej... no i wypadałoby wspomnieć o losie marynarzy broniących wyspy przed Hiszpanami... wiel z nich zmarło zwyczajnie z głodu po działaniach wojennych... jej królewska wysokość Elżbieta była nader "oszczędna" marynarze floty która ją obroniła umierali z ran, choró i głodu... czekano z wypłatami...wielu się nie doczekało... ot protestancki etos pracy ?