Społeczne napięcie na maksymalnym poziomie

Obrazek użytkownika Romek M
Kraj

Wydaje mi się, że nie tylko ja, ale chyba większość z nas, intuicyjnie odczuwa, iż napięcie w Polsce cały czas narasta. Czy jest to tylko wrażenie czy raczej zjawisko, które da się jakoś zmierzyć? A jeśli da się go wyliczyć, to jaki może być jego poziom krytyczny - pułap powyżej którego grozić może, na przykład, wybuch społeczny? Zastanawiam się też nad tym - skąd się to napięcie w ogóle wzięło – jakie było jego źródło? O ile jakieś źródło w ogóle było.

Tropiąc odpowiedzi na te pytania, dotarłem do miejsc, w których musiałem zastanowić się nad swymi reakcjami, oraz dokładnie przeanalizować swoje emocje. Ponieważ konflikt polega głównie na niezgodzie, to chciałbym również Ciebie Czytelniku prosić, abyś czytając ten tekst, zaznaczył te fragmenty mojego komentarza, z którymi się nie zgadzasz.

Poszukiwania rozpocząłem od ostatniego z pytań – od próby zlokalizowania źródła społecznego napięcia. Postawiłem sobie taką roboczą tezę, że ma ono swój początek w wydarzeniach 10 kwietnia 2010. Ta hipoteza zaczęła się lęgnąć w mej głowie, gdy przeczytałem pewien artykuł z 2013 roku, zamieszczony w „Polityce” pióra Pawła Artymowicza (gorącego zwolennika tezy „katastroficznej” wydarzenia), który napisał tak: Jednak zamiast maleć, wokół katastrofy smoleńskiej narastają wątpliwości. (…) Ponad połowa zapytanych jest zdania, że katastrofa nie została należycie wyjaśniona (…). W społeczeństwie postępuje z wolna toksyczny podział, zatruwający życie publiczne i osobiste - podział, który wielu określa jako głębszy niż w czasie stanu wojennego w latach osiemdziesiątych. Wydaje się, że podział ten utrzyma się bardzo długo. („]]>Analiza dźwiękowa smoleńskiej katastrofy]]>” 03.04.2013 i )

Byłem zdumiony, jak to jego przeczucie jest zbliżone do tego co sam myślę w tej kwestii. W Dzienniku Bałtyckim natrafiłem zaś na pochodzący z tego samego 2013 roku artykuł, noszący tytuł: ]]>Konflikty społeczne w Polsce. Czy jest aż tak źle]]>? Stamtąd wynotowałem taki fragment: Jeszcze w połowie lat 90. XX wieku co drugi rodak, ankietowany przez CBOS twierdził, że w Polsce nie ma konfliktów społecznych. Dziś odsetek "optymistów" zmalał do 17 proc. Większość - niezależnie od poglądów politycznych i zainteresowania sprawami publicznymi - jest przekonana, że krajem targają społeczne konflikty. To najwyższy wynik w historii badań, przeprowadzanych przez CBOS. Co się z nami przez dwie dekady . Co się z nami stało? ii

W artykule tym, przywołany jest też przykład „Smoleńska”.

- Od kilku lat nie mogę równocześnie zapraszać na rodzinne uroczystości cioci Ewy i kuzyna Pawła - mówi gdańska lekarka - Koszmarnie się kłócą na tematy polityczne, Ewa wyzwała Pawła od idiotów, a on oskarżył ją, że wspiera morderców. Z nostalgią wspominam czasy, gdy dyskutowaliśmy o dzieciach, chorobach. Może to małe pocieszenie, ale inni mają jeszcze gorzej - przyjaciółka przestała chodzić na Wigilię do rodziców, by nie spotkać tam brata. Poszło o Smoleńsk. 

W swojej naiwności i trochę zarozumialstwie, wydawało mi się, że nie tylko znalazłem dowód na istnienie trendu (pogłębiania się w społeczeństwie konfliktu), ale i potwierdzenie jego przyczyny. Zaciekawiony jednak informacją o badaniach CBOS, postanowiłem odszukać sondaże traktujące o tym jak Polacy oceniają poziom własnego skonfliktowania, w dłuższej przestrzeni czasowej.

Nie było to wcale proste, bo raporty Centrum są odpłatne i często mają mylące tytuły. W końcu jednak udało mi się ustalić, że w latach 1987-1988 (a więc jeszcze przed okrągłym stołem) na istnienie konfliktów społecznych wskazywało 48 proc. ankietowanych. W 1994 r. było to 54 procent badanej populacji, a zaledwie dwa lata później – bo w 1996 r oceniało tak już 66 procent respondentów. Następne dane mam właśnie za rok 2013. Tu aż 73 procent badanych wyraża swoje przekonanie, że w Polsce występują konflikty społeczne, a tylko 17 procent twierdzi, że takowych nie ma. To są właśnie te badania, o których pisze „Dziennik Bałtycki” nazywając je „najwyższym wynikiem”. Tyle, że nie jest on najwyższy. Był. Jest bowiem jeszcze  ]]>badanie, z 2017]]> (160/2017) roku. Daje się z niego jednak ustalić, że aż 90 procent badanych uważa że targają nami konflikty, ale już tylko 2 procent sądzi, że nie jesteśmy podzieleni i skonfliktowani. Mielibyśmy więc tutaj jednak trwały, wzrostowy trend w odczuwaniu napięcia, postępujący z 48 do aż 90 procent, w ciągu ostatnich 30 lat. Jednym słowem – podwojenie. Podwojenie odczuwania, a więc i rzeczywistego doznawania konfliktów społecznych.

Chociaż okazało się więc, że moja intuicja, co do wznoszącego się trendu skonfliktowania naszego społeczeństwa mnie nie oszukała, to jednak wszystko wskazuje na to, że wcale nie Smoleńsk był jego zarzewiem. Trend wznoszący trwa cały czas, od 1989. A wcześniej? Nie wiem, ale wydaje mi się, że wtedy dominował inny antagonizm społeczeństwo – władza. Rządzący próbowali go wprawdzie wówczas przekierowywać, a to na „badylarzy”, „prywaciarzy”,  a to na „ekstremę” czy górników; albo też konfliktować robotników z inteligencją, ale nie bardzo im się to udawało. Czy rok 1989 stał się zatem pierwszym rokiem, w którym władzy udało się przenieść ten konflikt ze skierowanego ostrzem w nią, na skierowany do środka?  

Od ostatniego znanego mi sondażu dotyczącego społecznego skonfliktowania minęło półtora roku, ale jestem gotów dać konia z rzędem temu, kto udowodni, że poziom napięcia od tego czasu się nie podniósł. Przypomnę tylko ostatni strajk nauczycieli i falę negatywnych emocji, jaką wywołał i wciąż jeszcze wywołuje. I choć nie znalazłem, na temat poziomu odczuwania napięcia społecznego nic, co nosiłoby datę kończącą się cyfrą 2019, to przecież temu problemowi poświęca uwagę cała tegoroczna, marcowa ]]>Konferencja Episkopatu Polski]]>.

Rywalizacja polityczna dawno przekroczyła granice demokratycznych polemik pomiędzy zwolennikami różnych wizji rozwoju ojczyzny (…) O ile na scenie politycznej traktowana jest ona – przynajmniej przez część aktorów – jako specyficzny polityczny spektakl, o tyle trafiając za pośrednictwem mediów do rodzinnych domów, miejsc pracy czy sąsiedzkich wspólnot, wywołuje autentyczny niepokój i często trwałe, bolesne podziały (...) Rodzi konflikty, które (…) mogą prowadzić do deprecjonowania podzielanych autorytetów, doświadczeń historycznych czy dorobku kulturowego – tworzących fundament narodowej wspólnoty. (List przyjęty na 382. Zebraniu Plenarnym Konferencji Episkopatu Polski ,Warszawa, 14 marca 2019. 

Ten fragment listu skierował moją uwagę na pewne zjawisko: lekkość i prędkość z jaką przenoszą się spory polityczne z obozu władzy na dół, do społeczeństwa. Jak gdyby działo się to za sprawą niewidzialnej przekładni. A właściwie całkowicie widzialnej, bo są nią przecież media. Ciekawe jest natomiast to, że tak łatwo i bez oporu przyjmujemy za własne te problemy, które się nam przedstawia jako istotne dla nas. Nasze niegdysiejsze dyskusje o „dzieciach i o chorobach” dziś o wiele szybciej i bardziej płynnie niż kiedyś, zastępujemy przez tematy nagłaśniane (w tym bardzo często tylko wykreowane) przez media. Żyjemy w o wiele większym niż kiedyś stopniu sprawami społecznymi (a właściwie medialnymi), a w coraz mniejszym prywatnymi. Czy to dobrze, czy źle? To zależy od tego w jaki sposób to robimy. Trzeba bowiem pamiętać o tym, że podejmowane w naszych rodzinnych domach tematy „społeczne” niosą też ze sobą towarzyszące im „medialne” emocje, które nie zawsze przecież są prawdziwe (mówię tu o tym „specyficznym politycznym spektaklu”o którym pisze KEP), a u nas wywołują jednak zwykle intensywne i rzeczywiste uczucia. Ale znam i takich, którzy nie potrafią i nie chcą rozmawiać już o niczym innym, jak tylko o polityce. Są na jej punkcie zupełnie zafiksowani, zachowując się tak jak gdyby politycy – których zwykle osobiście nie znają - byli ważnymi członkami ich rodzin, a tematy medialne – na które nie mają wpływu - istotą ich życia. To na pewno nie jest dobre zjawisko. Stajemy się przez to po trosze jak zombie, a po części jak żołnierze konkretnej partii, czy ideologii. Przyjmujemy tylko te argumenty, które dyktują dowódcy i trybuni, pochodzący z naszego obozu, nabijamy sobie te ich hasła na drzewca i pod tymi sztandarami szturmujemy okopy wroga. Dziś znajdujemy się na tym etapie bitwy, gdy każda ze stron wypuszcza harcowników, aby osłabić morale przeciwnika, a strona druga podejmuje rękawicę.

Za moment powstania dwóch wyraźnych, a zwalczających się obozów (czyli momentu, w którym zaczęły się nie tylko na wielką skalę, ale i dużo szybciej przenosić emocje na społeczeństwo), wskazałbym tu (a jednak) 10.04.10. Uważam, że było to powszechnie i bardzo mocno przez większość z nas przeżyte zdarzenie. I nie mówię tu tylko o samej tragedii, ale również o tym, co działo się bezpośrednio po niej. Odczuliśmy ją bardzo osobiście, mimo, (a może właśnie dlatego) że śledziliśmy ją głównie za pośrednictwem mediów. Poczuliśmy się wówczas przez chwilę, bliskimi ofiar. Prawie wszyscy staliśmy się, choćby na krótką chwilę, rodziną pasażerów tragicznego lotu do Smoleńska. A potem albo już nią pozostaliśmy, albo stanęliśmy „w obronie” tych, którzy przerazili się, że spadnie na nich odpowiedzialność za to zdarzenie. W wielkim uproszczeniu - część z nas stanęła za ofiarami i ich bliskimi, a pozostali za tymi - których ich zdaniem - niesłusznie oskarżano o współsprawstwo. I jedną i drugą częścią społeczeństwa powodowały, w przeważającej części, szlachetne intencje, które jednak ostatecznie stały się zarzewiem podziału. Co zostało przez polityków obu stron skwapliwie wykorzystane i wzmocnione.
A ponieważ - zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku - to klasa polityczna stała się, lub mogła stać się (według ich sympatyków) ofiarami, dlatego połączyła nas wówczas z politykami mocniejsza więź emocjonalna. Zaczęliśmy bardziej emocjonalnie postrzegać rzeczywistość polityczną. Mieć do niej mniejszy dystans. I tym samym staliśmy się w większym niż wcześniej stopniu homo politicus. I nie są to wcale jakieś moje imaginacje. Tak się bowiem przypadkiem zdarzyło, że badania opinii na temat „w jakim kierunku zmierzają sprawy w Polsce” (zrobione przez TNS-OBOP, teraz robi je KANTAR) rozpoczęto 8 i zakończono 14 kwietnia 2010. Otóż „przed Smoleńskiem” (8-9 IV) opinie na temat biegu spraw w Polsce były na podobnym poziomie co w marcu 2010, kiedy to 60 procent respondentów uważało, że sprawy idą w złym, a 27 procent, że w dobrym kierunku. Sobota i niedziela (10-11 IV) nie przyniosły zmian (59 proc w złym, 26 w dobrym). Natomiast niezwykle dużą różnicę w ocenach badanych odnotowano już po tragicznym zdarzeniu (12-14 IV). W porównaniu do wyników z weekendu – aż o 16 punktów procentowych wzrósł udział ankietowanych, zdaniem których sprawy w Polsce zmierzają w dobrym kierunku (do 42 procent), a jednocześnie o 23 punkty (do 36 %) zmalał odsetek respondentów, którzy krytycznie wypowiadali się o kierunku zmian w kraju. Wskazuje to, że nastąpiła w tych dniach bardzo mocna konsolidacja społeczeństwa – zwiększyła się empatia, umocniło współczucie, mieliśmy w tym okresie większe poczucie wspólnoty. Wszystko to potem, między innymi za sprawą braku przełomu w wyjaśnieniu sprawy właśnie, tak istotnej dla samoświadomości narodu, okazać się miało ostrzem, które mocno nas podzieliło (miejmy nadzieję, że nie ostatecznie). Piszę „między innymi”, gdyż jak wspomniałem ten podział (jeśli nawet go nie sprowokowali, to na pewno) wzmocnili i wykorzystali nasi politycy.
W maju 2010 nadzieja na nową „Solidarność” (powstała nawet „Solidarność 2010”) utrzymała się jeszcze na względnie wysokim poziomie. 43% Polaków uważało, że będzie gorzej, ale aż 35%, że idzie ku lepszemu. Jednak w ciągu roku optymistów ubywało, za to przybywało pesymistów. I już po roku, w kwietniu 2011, aż 70% twierdziło, że będzie tylko gorzej, a że będzie lepiej wierzyło zaledwie 20% (a były przecież po drodze wybory prezydenckie, a wybory zwykle budzą większą nadzieję). Moim zdaniem był to głównie rezultat tego „toksycznego narastania wątpliwości wokół” kwestii smoleńskiej.

Wracając jednak do początkowych pytań, które sobie postawiłem – mielibyśmy tu dwa ważne współczynniki – jeden dotyczący poczucia konfliktu społecznego, drugi poziomu społecznej nadziei (optymizmu/pesymizmu). Obserwując wzajemny układ obydwu z nich, na przestrzeni lat, postawiłbym tezę, że kryzysy i wybuchy społeczne da się przewidzieć. Pojawiają się one – moim zdaniem wówczas – gdy poziom doświadczania i przeżywania konfliktu jest wysoki, a równocześnie rośnie wskaźnik społecznego pesymizmu. Być może jest jeszcze jakiś trzeci, a może nawet czwarty i piąty czynnik. Trzeba pamiętać, że Polska nie jest układem zamkniętym i to co dzieje się na świecie i w Europie (np. zwiększona świadomość ruchów prawicowych przy wzmożonej aktywności prądów lewackich) też nie jest bez wpływu na to co dzieje się u nas. Wszystkimi tymi czynnikami, niemal na pewno, rządzi jakiś algorytm, określający poziom wystąpienia erupcji, która musi przecież w końcu rozładować każde, przekraczające krytyczny pułap napięcie. Napięcie, które – moim zdaniem – w bardzo dużej mierze, opisują te dwa opisane przeze mnie wskaźniki.

Ciekawe, że w miesiącu kwietniu A.D 2019 – 43 procent z nas uważało, że sprawy kraju idą w złym, a 35, że w dobrym kierunku – dokładnie jak w maju 2010. Ale to, wskazywałoby też, że żółta linia (będąca sumą negatywnych czynników) na wykresie poniżej, teraz znów (maj 2019) zapewnie zbliżyła się (jeśli nie przekroczyła!) do maksymalnego dla niej poziomu wynoszącego 150 punktów.

Czy grozi nam w związku z tym jakiś społeczny wybuch? Trudno powiedzieć. Prawdopodobnie odpowiedź na to pytanie można by udzielić mierząc dodatkowo poziom społecznej agresji i frustracji, ale takich badań nigdzie nie znalazłem (jeśli w ogóle ktoś to mierzy).
W każdym razie na pewno można (i należałoby) narastaniu konfliktu i wzrostowi pesymizmu jakoś przeciwdziałać. Jak? Zacznę może od tego co widzę przed sobą - recepty, która już powstała. Od jednego zdania z listu Konferencji Episkopatu Polski.

Warunkiem złagodzenia bolesnych nieraz podziałów i odbudowy pojednanej wspólnoty narodowej jest odkrycie na nowo doświadczenia społecznej solidarności.

Uwaga ta, na pierwszy rzut oka, wydaje się być bardzo racjonalna, ale – moim zdaniem – jest zbyt ogólna. Jak bowiem do tej „nowej Solidarności” doprowadzić? Działaniem i przykładem płynącym „z góry”? To raczej niemożliwe. Przy tak mocnej licytacji politycznych racji, jakikolwiek głos rozsądku - który się tam, na szczytach, od czasu do czasu jednak odzywa – ginie od razu w bitewnej wrzawie. W grze są coraz mocniejsze karty, coraz wyższa wydaje się być też stawka tej gry. Ci stopniowo - od 2015 - odsuwani od władzy, wymyślają coraz to ostrzejsze metody, które umożliwiły by im powrót na utracone pozycje. Rządzący nie odpuszczają także – w końcu to oni posiadają prawomocny mandat wyborców. W tej sytuacji przypomina mi się coraz częściej – wałkowana na szkoleniu wojskowym definicja Clausewitza, że „wojna jest kontynuacją polityki za pomocą innych środków”. Mam wrażenie, że tych „innych środków” jest (i może być) w użyciu coraz więcej.
Nie byłoby więc wyjścia z tej sytuacji?

Episkopat, oprócz apelu o solidarność, zwraca też uwagę na znaczenie języka, jakiego używa się w debatach publicznych. Język ten – piszą biskupi w liście - jest zbyt mocno zabarwiony emocjonalnie i pełen uproszczeń.
Ja uważam, że jednak nie do końca tylko o sam język politycznych debat tu chodzi. Przecież prawie nie mamy na niego wpływu, bo na szczęście nie jesteśmy (w przeważającej części) ani politykami, ani publicystami.
Ale też nie musimy nimi być, aby to co się dzieje zmienić. Przecież pierwsza „Solidarność” powstała oddolnie. Chodzi mi po prostu o to, że nie sam język stanowi problem, ale o to, że niektóre z tematów, są w naszych prywatnych rozmowach, całkowicie niepotrzebnie podnoszone. Co to zmieni, gdy będziemy się w domach kłócić o gender, imigrantów, sądy, żołnierzy wyklętych, czy jakiekolwiek inne tematy „medialne”? Poruszone zostaną tylko niepotrzebne pokłady emocji, która nie znajdzie ujścia w działaniu. Będzie nas to niszczyć od środka. Krążyć we krwi, zatruwając organizm. Chyba, że potrafimy o tym rozmawiać bez emocji, z dystansem i chłodną analizą. Ale jak już wspomniałem, o takie spokojne i merytoryczne dyskusje po Smoleńsku – ciężko.

Jeśli dotarłeś Czytelniku do tego miejsca, to chciałbym Ci pogratulować. Oznacza to, że jesteś osobą, która stara się panować nad emocjami i potrafi docenić, kiedy ktoś stara się być obiektywny, nawet jeśli trochę przy tym zanudza. A to – moim zdaniem - świadczy też o Twojej samodzielności myślenia. Poza gratulacjami chciałbym Cię jednak zapytać, czy zaznaczyłeś któryś z fragmentów mojego wywodu? Z miłą chęcią przedyskutuję to z Tobą w komentarzach. Ale rzuć na niego jeszcze raz okiem. Czy mógłbyś zauważyć czego on dotyczy i jakie emocje w Tobie wywołuje? Czy jest niezgodą na moją ocenę społeczno-polityczną czegoś (na przykład na określenia typu „mandat wyborczy”; „Episkopat” lub analizę listu KEP; „ruchy lewackie” etc.), czy rzeczową. Jeśli to pierwsze, to niestety Ty, w pierwszej kolejności, musisz się zastanowić nad swymi reakcjami. Ale jeśli chodzi o sprawy merytoryczne – możesz mieć rację.
Ja obserwując siebie podczas pisania tego artykułu, dostrzegłem, że bardzo szybko i łatwo daję się ponieść emocjom. Zwłaszcza negatywnym. Przez cały czas starałem pisać tak, aby nie uprzedzać do nikogo, i napisać najbardziej obiektywny tekst na jaki mnie stać. Nie udało mi się to za pierwszym razem, dlatego musiałem poddać go kilkukrotnej korekcie. Teraz jestem z niego zadowolony. Bo czuję, że o to właśnie chodzi – nie uprzedzać się z góry do nikogo. Będę starał się to już na stałe wprowadzać w swoje życie i podczas dyskusji nie nastawiać z góry do nikogo źle, oraz nie brać pod uwagę tych jego opinii, które są zabarwione polityczne.  
Na tym jednak nie poprzestanę. Spróbuję wprowadzić zmiany u siebie w domu, poprzez walkę ze szklanym domownikiem. Tym, który przez cały dzień gada gdzieś w tle, podrzucając tematy nas bezpośrednio nie dotyczące i wtrącając się do naszego rodzinnego życia, cały czas prowokując do ripost (niekoniecznie artykułowanych), których sam przecież nie wysłucha.
W zamian może przeczytam sobie za to zapomniany już dramat Ionesco „Nosorożec”. Dla mnie to jest tekst o sile dobrowolnego zrzeczenia się własnego myślenia na rzecz myślenia zbiorowego, zawieszenie swojej indywidualności. Człowiek współczesny swój światopogląd opiera na przekazie mediów. Dodajmy, często mediów głupich, plotkarskich, opisujących świat pobieżnie. Co więcej, mechanizmy rynkowe chcą nas zmienić w niezaspokojoną masę konsumentów. Dziś to zagrożenie jest perfidne, bo nie jest związane z żadnym przymusem totalitarnym, ideologią czy filozofią. Ten proces dzieje na zasadzie łagodnej (?! -RM) perswazji, która przyjmujemy, często nieświadomie. (…) Być może lepiej jest nie myśleć, poddać się wszystkiemu? Bycie nosorożcem może być kuszące. Tak mówił Artur Tyszkiewicz, reżyser tej sztuki w Teatrze Dramatycznym, w 2013 roku.

Próbuję też, w gronie rodzinnym, sprowadzać rozmowy na tematy dotyczące tego, na co wspólnie mamy wpływ. Na przykład o„wychowaniu dzieci i o chorobach” – jeśli to właśnie nas dzisiaj będzie trapić albo cieszyć. Poruszać głównie sprawy, które są związane z naszym życiem. A jeśli już dam się ponieść politycznym emocjom – będę starał uświadomić sobie, co odczuwam. Zauważyłem bowiem, że już samo uświadomienie sobie tego co się odczuwa, daje bardzo dużo. To jest takie złapanie się za rękę, podczas rodzenia się odczucia nienawiści i agresji, na przykład. Nie mówię też wcale, że trzeba zupełnie odciąć się od polityki. Będę nadal słuchał, co w interesujących mnie sprawach (na przykład w przypadku „dzieci i chorób” - co o edukacji i służbie zdrowia) mają do powiedzenia ci, którzy chcą reprezentować mnie w Sejmie, tyle że nie będę się tym ekscytował, ani nakręcał. Obiecuję (sobie), że będę dokładnie obserwował aktorów politycznego show. Nie chcę prowadzić z nimi bezsensownej, wirtualnej wojny. Gdy próbuję to robić, ostrze zawsze odwraca się wówczas i godzi w moją pierś. Kiedy bowiem wydaje mi się, że walczę z nimi, to tak naprawdę walczę z samym sobą, biję się z myślami, albo kłócę z kimś kogo akurat mam pod ręką. Zwykle z kimś bliskim, na kim mi zależy. Najlepiej w ogóle nie nastawiać się na konflikt. Mówić do siebie: „nie walcz ze sobą” (Czy te słowa Cię drażnią Czytelniku?).
Dziś, najważniejsze dla mnie jest, starać się uświadamiać sobie, jakie emocje i kiedy odczuwam, oraz próbować zauważać te sytuacje, w których odlatuję w krainę abstrakcyjnych dyskusji. To pozwala mi szybko wracać na ziemię.
 

]]>https://10iv2010.blogspot.com/2019/05/spoeczne-napiecie-osiaga-stan-kryt...]]>

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.2 (12 głosów)

Komentarze

Szczerze? Przeczytałam ze względu na Autora.

Czyli: "Jeśli dotarłeś Czytelniku do tego miejsca..." z gratulacji się cieszę.

Nad czym się zatrzymałam:" Ten fragment listu skierował moją uwagę na pewne zjawisko: lekkość i prędkość z jaką przenoszą się spory polityczne z obozu władzy na dół, do społeczeństwa"

To diagnoza. Przyczyną chaos. Wg. mnie wywoływany celowo i niestety nie tylko przez polityków ale także, choć w sposób "subtelny" wewnątrz autorów listu, niestety. Sama diagnoza zjawiska to zbyt mało.

To trochę tak, gdy podczas spięcia, jeden mówi drugiemu: Nie denerwuj się! Wiadomo, że młócka przybierze wtedy na sile.

Tak sobie myślę; czy Stefan kard. Wyszyński pisałby w ten sposób?

Pokazałby drogę do przemyśleń, do prawdy; swoim autorytetem i płomiennym kazaniem, nie urzędowym listem do "śpiących". Umiał rozróżnić kłamstwo od prawdy, dobre intencje od propagandy i nie bał się ich wskazywać. Nawet kosztem czekającej go ostrej krytyki.

Tego nam bardzo brak!

Mój wniosek: bez prawdy (zbójstwo ks.Jerzego,Smoleńsk, układy z "przyjaciółmi" ...) chaos będzie i to sprzyja politykom po jednej i drugiej stronie (?). Człowiek "wierzący" tym niby różnym stronom będzie żył w kłócącym się domu.

Tyle ode mnie. I tak zbyt wiele....

Pozdrawiam

Viva Cristo Rey!

 

 

 

Vote up!
6
Vote down!
0

CISZA

#1588635

Bardzo słuszne i mądre uwagi. Miałem podczas pisania podobne wątpliwości. Pytałem siebie - czy nie jest to zbyt miękki tekst?

I oczywiście zgadzam się z Tobą, że tekst nie wyjaśnia wielu rzeczy i że powody antagonizmu to nie tylko te na które najbardziej zwróciłem w nim uwagę - podział posmoleński na skutek kłamstwa. Że na pewno wynik rosnącego skonfliktowania to przede wszystkim działania i celowe i chaotyczne (o których piszesz).

Szukam tym tekstem jakichś rozwiązań. Bo konflikt rodzi nienawiść. Chorą i ślepą. I ja ją czuję u ludzi i u siebie też czasem niestety. A taka nienawiść do niczego dobrego nie prowadzi. 

Masz rację że tylko prawda może nas wybawić od tego. Ale kto mówi prawdę ten jest wewnętrznie wyciszony i pełen współczucia. Jedno nie istnieje bez drugiego. Tak sądzę. 

Vote up!
4
Vote down!
0
#1588649

"Bo konflikt rodzi nienawiść. Chorą i ślepą. I ja ją czuję u ludzi i u siebie też czasem niestety."

Czujemy ... to emocje! Złe emocje bywają niszczące ale moralnie są obojętne tak długo, dopóki są tylko emocjami i nie przeradzają się w zamysły, plany działania i czyny, jest o.k.

Politykom chodzi o dobre emocje a nawet miłość do jednych a nienawiść do przeciwników.

Wobec wszechobecnego kłamstwa złe emocje są chyba normalne. Nie jesteśmy z kamienia...

 

Vote up!
4
Vote down!
0

CISZA

#1588667

Emocje są normalne - musimy mieć ich świadomość, aby nie rządziły nami. To dokładnie to co napisałaś,I dokładnie o tym jest mój tekst, Ale to jeszcze nie koniec. Kontrolując emocje możemy spokojnie kontrolować sytuację - zaplanować działanie, czekać na sposobność. 

Vote up!
4
Vote down!
0
#1588676

...na zaangażowanie autora, choć to trochę przydługie ;-)

Właściwie Cisza napisała to co najważniejsze...dodam jednak najpierw z czym się nie zgadzam,

„Warunkiem złagodzenia bolesnych nieraz podziałów i odbudowy pojednanej wspólnoty narodowej jest odkrycie na nowo doświadczenia społecznej solidarności.”

Uwaga ta wydaje się być bardzo racjonalna, ale też – moim zdaniem – jest zbyt ogólna

Uwaga ta wydaje się być głupia ,celowo zniekształcająca rzeczywistość i przekaz, jaki teraz płynie od przedstawicieli kościoła...właściwie nic nowego od czasu prymasa Wyszyńskiego.

Drugie zdanie nieprawdziwe ,o rządzie

„w końcu to oni posiadają prawomocny mandat wyborców”...jaki to mandat?

Taki sam jak częściowo wolne wybory...żadne wolne wybory, ani wtedy ani teraz...bo taka ordynacja do d...

Niewyjaśnione zabójstwo ks.Jerzego, Smoleńsk....to tylko niektóre, bolesne, bardzo rażące oznaki niesprawiedliwości. To właśnie ta niesprawiedliwość jest powodem buntu i konfliktów w rodzinach, w społeczeństwie, często nie do końca uświadomiona, dająca się zwerbalizować.

Magdalenka,okrągły stół, menora z udziałem KORu, Kaczyńskich i doradców „Solidarności” (Geremka i Mazowieckiego), których nikt nie prosił o radę ...to następny skandal, dodatkowo uwiarygodniony przez kościół...to wszystko powoduje nieufność.

Polityczna gra obu głównych partii Smoleńskiem, wypłacanie odszkodowań rodzinom wg poziomu krzywdy ustalonej wg „skali”Macierewicza to następny skandal, miesięczniece za przyzwoleniem kościoła i asystą wojskową i Sakiewiczem...to przecież kpiny z Polaków. Po co co Transmisje TV...by uwiarygadniać polityków?

Na to wszystko ustawa , że na 447% nie będziemy nic płacić...podczas gdy długi są już i tak nie do spłacenia...to jak tu spać spokojnie?

Obie partie i kościół nie zostały zlustrowane, mają " haki "na siebie  nawzajem..i tak się szachują. My nie ruszamy waszych...itd.

Jak  Polacy będą mieli tego dość i powstanie znowu oddolny ruch społeczny...to spacyfikują stanem wojennym jak poprzednio. Mają wprawę. Nowy wspaniały świat ! Bez Chrystusa Króla ! Tylko jedna wspólna wiara !

Vote up!
5
Vote down!
-5

Verita

#1588652

"Na to wszystko ustawa , że na 447% nie będziemy nic płacić...podczas gdy długi są już i tak nie do spłacenia...to jak tu spać spokojnie?"...

Pozostaje tylko ustalić, u kogo mamy te długi, a dowiemy się, kto będzie przyszłym właścicielem Polski... W przypadku, gdy w porę nie zareagujemy...

Vote up!
3
Vote down!
-4
#1588658

Źle oceniony komentarz

Komentarz użytkownika Verita nie został doceniony przez społeczność niepoprawnych.. Odsuwamy go troszkę na dalszy plan.

...a banki należą do żydów...bankier Morawiecki wie jakie banki sprowadzać do Polski....i do jakiej szkoły posyłać dzieci.

On nie w ciemię bity...Pora reakcji już minęła....Od czasu do czasu wydaje się, że już...już mamy znowu szansę  ale niestety...znowu nic z tego ,przesypiamy.

Vote up!
4
Vote down!
-5

Verita

#1588660

Islandia zareagowała, a wydawało się, że też jest za późno...

Vote up!
3
Vote down!
-1
#1588664

Polin powstanie  z części Ukrainy i wschodniej Małopolski...tak im pasuje. Ziemie zachodnie wrócą...na zachód;-)

https://www.youtube.com/watch?v=VxIwrlT0gqU

Vote up!
4
Vote down!
-4

Verita

#1588669

Napisałaś:

"Polin powstanie  z części Ukrainy i wschodniej Małopolski...tak im pasuje."

Żebyśmy tylko tak wszystko dobrze wiedzieli :) co się wobec nas planuje

Vote up!
5
Vote down!
-1
#1588677

Co do Islandi , miałem na myśli to, jak pogonić to pejsate towarzystwo...

Vote up!
4
Vote down!
-2
#1588678

zdaję sobie sprawę, że można odrzucić wszystko.  Tylko czy to coś da? Z tego co piszesz wynika, że sama nie widzisz wyjścia. Ja szukam jakiegoś rozwiązania.

 

Vote up!
5
Vote down!
0
#1588672

O nie minusowanie pod komentarzami, Dyskutujmy otwarcie, nie zadawajmy uderzeń z ukrycia

Vote up!
6
Vote down!
0
#1588680

Źle oceniony komentarz

Komentarz użytkownika Verita nie został doceniony przez społeczność niepoprawnych.. Odsuwamy go troszkę na dalszy plan.

Pomożecie? Pomożemy!

Ale póki co przypomniał mi się wierszyk z przedszkola ;-)

Macam, macam,...niby buzia

Szukam, szukam...noska nie ma

Mama światło zaświeciła

A to mamy pupa była

Vote up!
3
Vote down!
-4

Verita

#1588681

nic nie robić. Od razu zostań nosorożcem. Pa .

Vote up!
3
Vote down!
0
#1588683

Chyba wszyscy wiemy, że bez Kościoła w Polsce nic się nie da zrobić. Najpierw więc trzeba uzdrowić Kościół ,który był gwarantem prawdziwej wolności i solidarności, przez wieki. Od tego trzeba zacząć.

Należy unikać kompromisu ze złem...do czego nasi umiłowani hierarchowie ,nie wszyscy oczywiście, przywykli.

A więc upominać z miłością...każdy w swoim domu, środowisku, parafii....wtedy i Bóg nam pomoże...ale tylko wtedy.

Takie mamy czasy.

Niech żyje Chrystus Król !

Vote up!
4
Vote down!
-3

Verita

#1588686

A tutaj mądrze gadasz.

"Należy unikać kompromisu ze złem".

Myślałem nad tymi Twoimi słowami dzisiaj chwilę. Nawet dłuższą, To jest bardzo krótkie, ale bardzo pojemne stwierdzenie.

Ale to co napisałaś poniżej:

"A więc upominać z miłością...każdy w swoim domu, środowisku, parafii....wtedy i Bóg nam pomoże...ale tylko wtedy."

czy to nie jest dokładnie w duchu mojego artykułu, który skrytykowałaś?

Daję to na samą górę!

Vote up!
3
Vote down!
0
#1588792

Ukryty komentarz

Komentarz użytkownika kefas z giathalassy został oceniony przez społeczność negatywnie. Jeśli chcesz go na chwilę odkryć kliknij mały przycisk z cyferką 2. Odkrywając komentarz działasz na własną odpowiedzialność. Pamiętaj że nie chcieliśmy Ci pokazywać tego komentarza..

Chodzi o stosunek do religii katolickej, a szczególnie do SAKRAMENTU pokuty. Tylko właściwe "zrozumienie", czyli spójnia intelektualno-emocjonalna, odnośnie do tego SAKRAMENTU pozwoli zrozumieć, dlaczego i kiedy tak  naprawdę możliwe jest pojednane między np. oprawcą a ofiarą, grzeszącym a zdradzonym współmałżonkiem, między grzesznikiem a Jezusem. I spowiedź jest tylko jednym z kroków.
Bezrozumny grzesznik chce stawiać wyzwanie Panu: może przebaczę pod warunkiem - no i wychodzi na to, że winny jest Pan, że stworzył Izrael.
A instrukcja jest prosta - kwintesencja wiary:
Dlatego powiadam wam: Wszystko o co w modlitwie prosicie stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie. A kiedy stajecie do modlitwy przebaczcie, jeśli macie co przeciw komu, aby także Ojciec wasz, który jest w niebie, przebaczył wam wykroczenia wasze.
 

Vote up!
1
Vote down!
-3
#1588701

....analizę stanu nastrojów społecznych w Polsce i ustalania przyczyn tego stanu?

 

Moim zdaniem, trzeba zdiagnozować, jaki był i jest status Polski na przestrzeni XX i XXI wieku.

W 1918 roku, po 123 latach zaborów, odrodziła się Polska "jak feniks z popiołów".

Był to splot geopolitycznych wydarzeń, gdy wszyscy zaborcy przystąpili do wojny o nowe rozdanie w Europie, wojny o którą modlił się nasz wieszcz A.Mickiewicz: "O wojnę powszechną za wolność ludów – prosimy Cię Panie" oraz wysiłków Narodu Polskiego, tych dyplomatycznych, znaczonych takimi nazwiskami jak Paderewski, Dmowski i inni, ale też daniną krwi polskiego żołnierza a zwłaszcza Legionów J.Piłsudskiego.

Konflikty społeczne w II RP związane były z wpływem bolszewickiej Rosji i jej agentury na masy społeczne a także związane były z trudną sytuacją gospodarczo społeczną odbudowywanego państwa i niskim poziomem życia szerokich mas społecznych.

Negatywny wpływ agentury zewnętrznej na poziom nastrojów społecznych był niwelowany poprzez patriotyczne wychowanie w rodzinach polskich, w polskiej szkole i organizacjach społecznych oraz w polskim Kościele Katolickim.

II WŚ i jej skutki, rozpoczęła nowy etap w życiu Narodu.

Totalitaryzm niemiecki i potem sowiecki konsekwentnie realizował proces likwidacji elity państwa i Narodu Polskiego a stan ten (likwidacji) dotrwał do czasów obecnych i  jego ostatnim takim znaczącym aktem była zbrodnia z 10.04.2010 roku.

Co łączy te wszystkie akty pozbawiania Narodu Polskiego oraz jego elit politycznych, naukowych i wielu innych?

Moim zdaniem jest to działanie żydowskich środowisk bankierskich, które finansowały zarówno rewolucję bolszewicką w Rosji w 1917 roku, jak i finansowały hitlerowski reżym faszystowski w Niemczech a po II WŚ, na bazie pokonanych hitlerowskich Niemiec, rozpoczęły budowę I-szego etapu NWO jakim były wspólnoty europejskie czyli w obecnym kształcie Unia Europejska.

II-gim etapem NWO była planowana EURAZJA, czyli unia UE i Rosji, której realizacja miała być kontynuowana podczas polityki resetu USA-Rosja w latach 2009-2013.

Klęska tej polityki rozpoczęła realizację ich interesów w innej formule, których realizacją zajmuje się od 2017 roku administracja D.Trumpa, pod postacią tzw. "Planu Stulecia D.Trumpa" , w którym dla Polski wyznaczono rolę w projekcie Trójmorza, będącego jednym z elementów "Planu D.Trumpa".

Po klęsce polityki resetu, w obozie transatlantyckim nastąpiło pęknięcie, które miało swoje reperkusje w postaci wzniecenia nowego konfliktu w Polsce(podwyższenie istniejącego już konfliktu na wyższy poziom).

Stało się to za sprawą różnicy w aktualnych interesach żydobanksterskich elit (Demokratów i części Republikanow) amerykańskiego "deep state"(ekipy Bushów- Clintonów- Obamy) związanych z lewicowo liberalnymi elitami UE a elitami amerykańskimi Republikanów administracji D.Trumpa i prawicą izraelską Netanjahu.

Tak jak operacja likwidacji polskich elit przez totalitarne byty stworzone przez żydowskie bankierstwo spod znaku NWO podczas II WŚ(ZSRR i III Rzesza niemiecka) były związane z pierwszym etapem NWO, tak zbrodnia z 10.04.2010 roku, to efekt podjęcia II-go etapu NWO.

Ponieważ zgodnie ze starą i praktyczną zasadą rządzenia: "dziel i rządź"((łac. divide et impera) polegająca na wzniecaniu wewnętrznych konfliktów na podległych terenach i występowaniu jako rozjemca zwaśnionych stron, najłatwiej rządzi się skłóconymi wewnętrznie społeczeństwami, przeto zgodnie z nią nasi zewnętrzni okupanci spod znaku cywilizacji Talmudu, dbają o ich wzniecanie i ich poziom, zgodny z "mądrością etapu".

Pozdrawiam.

 

Vote up!
3
Vote down!
0
#1588728

Rzeczywiście. Od tego należałoby zacząć - od analizy historycznej. Cofnąć się do momentów przełomowych w naszej historii. Masz rację. Tylko - Stanie - co to da? 

Vote up!
5
Vote down!
0
#1588738

Witaj!

Chodzi o oddolne  organizowanie świadomości Polaków i nie mam tu na myśli powtórki z lat 70-80 XX wieku z ruchem Solidarność na czele, gdyż jak można ocenić to z historycznej już perspektywy, był to ruch inspirowany z zewnątrz, wykorzystany potem do zmanipulowania Polaków w procesie końca zimnej wojny i tzw. transformacji ustrojowej. 

Nie ulega wątpliwości, że i znaczna część hierarchii Polskiego Kościoła RK, która w świadomości społecznej była elitą Narodu(jedyną tradycyjną elitą, przy braku tej zlikwidowanej przez faszystow i komunistów), przyczyniła się też do zmanipulowania Narodu(Naród też już nie taki jak w IIRP z oczywistych powodów).

Zmiany w środkach masowego przekazu(ich wszechobecność i wpływ na świadomość społeczną) oraz dominacja w nich zewnętrznego kapitału będącego w dyspozycji sił stojących za manipulowaniem nastrojami i świadomością Polaków, daje efekty o których rozmawiamy. 

Dlaczego tak trudno w dzisiejszym społeczeństwie o samoorganizację środowisk patriotycznych, które mogłyby w większym stopniu zaistnieć w życiu społeczno politycznym i mieć znaczący wpływ na bieg spraw polskich?

Położenie geopolityczne Polski ma tu decydujące znaczenie.

Byłoby ono atutem, gdyby Polska była mocarstwem regionalnym, i miała status który, utraciła w XVIII wieku, za przyczyną działań innych mocarstw dbających o to, by takiego statusu nie odzyskała.

Tak jak 100 lat temu zdarzył się taki zbieg geopolitycznych sytuacji, ze mogła odrodzić się Polska jako II RP, tak i po 100 latach nadarza się okazja do odrodzenia się silnej Polski, gdyż zaistniała sytuacja, gdy dotychczasowi "okupanci" mają sprzeczne interesy i znowu tak jak przed 100 laty, USA widzi potrzebę istnienia "strefy buforowej" pomiędzy Niemcami i Rosją.

Pytanie, czy będziemy umieli i mogli ten rzadko pojawiający się splot korzystnych okoliczności geopolitycznych, wykorzystać? 

 

Vote up!
2
Vote down!
0
#1588744

@Stan @Romek

Zwykłemu Polakowi, bez geopolitycznej wiedzy, wystarczy spojrzeć na mapkę z wynikami wyborów - obojętnie których. Podobna do tej z czasów zaborów, czyż nie? To ważne ale wiemy, że ludność się wymieszała. Zbyt wiele lat upłynęło....

Dlatego patrzę na duże miasta. Skąd takie różnice między poglądami ich mieszkańców a pozostałymi? Czy to "stałe" źródło konfliktów? Wg. mnie tak. Gros "sytych" mieszka w dużych miastach.

Często człowiek syty staje się leniwy - intelektualnie i moralnie.

A gdy to już "zachodni przesyt" dóbr materialnych?

Stosunkowo łatwo osiągnięty dobrobyt i lekkość bytu (np. liczni urzędnicy, "uczeni" itp.) może doprowadzić do intelektualnego rozleniwienia. Takie rozleniwienie prowadzi prostą drogą do kulturowego infantylizmu, do ulegania taniej poprawności, niechęci do zmian... a nawet do kosmopolityzmu. Takich światowców lub ich zależną klientelę nie interesuje los Kraju, Polaków. Mają inne interesy, własne... stąd głosowanie na modnych dziś liberałów, lewaków, trendy światowe  - vide; dawna moda  na "francuzów".

Oczywiście, gdy dobrobyt zagości u ludzi mądrych ( nie mylę z inteligencją ), nic takiego się nie stanie.

Pomiędzy "kosmopolitami" a patriotami konflikt jest całkiem naturalny.

Może się ze mną nie zgodzicie ale warto się nad tym zastanowić, nieprawdaż?

 

@ 35Stan

"dotychczasowi "okupanci" mają sprzeczne interesy".

Pardon ale ja tego nie widzę. Choćby słynne medialnie Nord Streamy, wzajemna miłość władz Niemiec i Rosji; i tak od dawna (caryca Katarzyna II toNiemka itd. itd.)

Szkoda, że my nie mamy żadnych polskich, ściśle określonych interesów! Skaczemy "po klęcznikach", ufamy bezgranicznie kolejnym okupantom.

Tak! Toż to również Rosevelt również tanio Polskę sprzedał...

Jest nadzieja w sytuacji konfliktowej, po ludzku nie do przezwyciężenia:

Intronizacja Chrystusa Króla Polski:)

 

Vote up!
4
Vote down!
0

CISZA

#1588759

Źle oceniony komentarz

Komentarz użytkownika Verita nie został doceniony przez społeczność niepoprawnych.. Odsuwamy go troszkę na dalszy plan.

Tak, to prawda .Patrz  Gadaczka !

Gawrion: Jazgdyni, Roman - pierwsze ostrzeżenie. Nie idźcie tą drogą... Jest niedziela a mi się nie chce grzebać w ewidencji naruszeń...

Vote up!
2
Vote down!
-3

Verita

#1588762

bo w pierwszej chwili nie zrozumiałem o co chodziło Gawrionowi i dopiero kiedy przeczytałem: "Najlepiej zostań nosorożcem" olśniło mnie. Po pierwsze przepraszam Cię, bo zamierzałem napisać " najlepiej zostać nosorożcem" . Ale widocznie trochę byłem na Ciebie zły i popełniłem Freudowską pomyłkę :) Oczywiście chodziło o nosorożca Ionesco z mojego tekstu.

Vote up!
3
Vote down!
0
#1588790

Ja pisząc o "okupantach" miałem na myśli nie tradycyjny i ukształtowany przez całe dekady układ okupantów jako Niemcy - Rosja(a tak to odebrałaś) ale układ okupacyjny jaki powstał w wyniku końca zimnej wojny, gdy w sprawie statusu Polski po 1989 roku, dogadali się USA/Zachód/Niemcy/UE z tradycyjnym zaborcą czyli Rosją i później w różnej konfiguracji tę okupację kontynuowali i .... kontynuują.

Pozdrawiam serdecznie. 

Vote up!
2
Vote down!
0
#1588785

A zanosi się na nią Ciszo? Bo jedna już na Łagiewnikach była i nie sądzę, aby doszło do nowej. Chyba że czegoś nie wiem.

Vote up!
4
Vote down!
0
#1588787

Chrystusa Króla Wszechświata odbyła się ale... jak zwykle jest u nas "ale".

Zgodnie z opinią ks.St.Małkowskiego, którego wszyscy szanujemy był to "akt ułomny".

Rozalia Celakówna opisała, czego sobie Pan Jezus życzył, w skrócie: ogłoszenie Jego jako Króla Polski w obecności władz kościelnych i cywilnych. I wiernych oczywiście.

Pani premier nie było - była w Izraelu z misją (sic!) i gdyby nie wypadek jej auta, to nikt by o tym nie wiedział.

Był prezydent ale...jak zwykle "ale". Jego rodzice go przyprowadzili, był prywatnie.

Przedstawiciele KK byli ale nie użyli tytułu "Król Polski" jeno kluczyli.

Ufam, że Syn Boży zna najlepiej wieloletnie trudności w pokonaniu oporów z różnych stron. Co i jak będzie? Opór wzrósł w obydwu władzach. Rządzący nie poparli żadnych inicjatyw modlitwy za nasz Kraj; Różaniec do Granic, Wielka Pokuta etc. a 3.maja był dla nich rocznicą konstytucji, defiladą... może dobrze, że nie brylowali na Jasnej Górze.

Rocznie zabija się w 3RP w zgodzie z "prawem"ok. 1000 dzieci - tzw. późne aborcje dzieci z podejrzeniem Downa.

W 2015 obłudnie mówili do "moherów" w RM, że zlikwidują aborcję eugeniczną:(( Podpisy w koszu.

Tyle telegraficznie...

Pozdrawiam: króluj nam Chryste!

 

 

Vote up!
6
Vote down!
-1

CISZA

#1588798

razem z córką. Tak było jak mówisz. Taka Intronizacja na siłę. Nie czułem świętości i podniosłości tego zdarzenia. Ale na razie nowej i innej nie będzie. Nie zapowiada się.

Vote up!
1
Vote down!
0
#1589002

Już nie mogę słuchać o tym "zmanipulowaniu".

Tak rozdęte znaczenia słów tracą po prostu sens. Mówienie o zmanipulowaniu Solidarności jest właśnie objawem nieznajomości procesów społecznych. Solidarność była ruchem o własnej wewnętrznej dynamice, w którą nie mogła wejść żadna interwencja manipulacyjna, by go następnie jakoś zakłócić.. Żeby poważnie mówić o zdolnośći do manipulacji, trzebaby dokładnie określić kanał, przez który takie zabiegi manipulacyjne byłyby dokonywane.

Liczyć na to, że nawet posiadając jakiś kanał ingerencji, da się na komendę zmanipulować setki tysięcy aktywnych działaczy i osiągnąć jakiś założony cel,  to pomysł rodem z s-f.

Jako aktywny uczestnik owych wydarzeń mam o nich pewne pojęcie i praktyczne i teoretyczne.

Vote up!
1
Vote down!
-3
#1588891

Napięcie ?

Napięcie jest pozorne, występuje wyłącznie w środowiskach związanych z postkomuną i jest medialnie tylko podkręcane przez polskojęzyczne media. Media muszą czymś wypełnić czas antenowy, więc podkręca się bieżączkę medialno-polityczną. Ponadto zbliżają się wybory i idiotyzmy popełniane przez postkomunę są chętnie wykorzystywane przez media sprzyjające PIS.

Vote up!
1
Vote down!
-2
#1588885

Ten artykuł pisałem trzy tygodnie, zbierając do niego materiały , więc taka z lekka spisana opinia, bez zastanowienia, mnie po prostu obraża.

Vote up!
0
Vote down!
0
#1588902

Faktycznie, przeczytałem tylko pierwszą stronie o narastaniu napięcia w Polsce. I to mi całkowicie wystacza, bo mam w tej kwestii spore doświadczenie.

Opis rzeczywistych procesów wymaga spełnienia dwóch warunków: analizy socjologicznej i analizy funkcjonowania nowoczesnych mediów. Z analizy społecznej wynika, że napięcie rośnie w grupie odsuniętych od koryta, a analiza mediów pozwala na zrozumienie, jak z takiego marginalnego zjawiska można wywoływać shit-storms przy pomocy marketingu.

Do zrozumienia tych faktów wcale nie potrzebuję dodatkowych tekstów jak ten, którego fragment komentuję. Sam potrafię ocenić rzeczywistość przy zachowaniu pewnych kryteriów analitycznych.

Błędna percepcja zjawisk, w tym przecenianie skali zjawisk medialnych, może prowadzić do błędnych działań prowadzących do realizacji celów założonych przez manipulatorów medialnych, którzy chcą rozniecić pożar z rzuconego niedopałka.

 

Vote up!
2
Vote down!
-1
#1588914

i swoich racji . Napięcie wywołują obydwie strony konfliktu. Wrogość rośnie po obydwu stronach. Media jednej i drugiej strony podsycają emocje.Jeśli ktoś tego nie widzi to znaczy że jest w obozie władzy i oślepł.Albo tylko oślepł.

Nie przeceniam mediów,. Jest to środek bojowy. Główny w tej bitwie która się toczy.

Vote up!
2
Vote down!
-1
#1588954

"Napięcie wywołują obydwie strony konfliktu"

I końca nie widać, niestety.

ps.

Odpowiedziałam Tobie dot. Intronizacji, zobacz. Pozdrawiam

Vote up!
2
Vote down!
0

CISZA

#1588982

Obie strony konfliktu są winne ?  

Trochę to ryzykowne, tak jak twierdzenie, że Polska wywołała II WŚ.

Przypomina mi to dowcip o zamieszanym w kradzież zegarka.

Tego typu ahistoryczne i asocjologiczne analizy opierające się głównie na spekulacjach o tajnych spiskach skazują się na śmieszność, której objawem jest., jak wyżej, obwinianie ofiary za udział w jej pobiciu.

Nie da się w tym ujęciu racjonalnie wyjaśnić żadnych konfliktów, bo to przypomina absurdalne atakowanie siebie  prawą ręką i obronę lewą.

W celu wyjaśnienia procesów społecznych trzeba operować twardymi danymi, a ewentualnych luk nie należy uzupełniać fikcyjnymi spekulacjami, które za chwilę zostaną zdezawuowane przez kolejne wydarzenia. Lepiej poczekać i nie śpieszyć się z wnioskami. Dziura w opisie sekwencji wydarzeń ? No to  zamiast znalezienia algorytmu opisującego proces kryjący się za wydarzeniami doszywamy jakąś spekulatywną tezę, zupełnie nie powiązaną z takim procesem i mamy dwa w jednym, wash and go, procesy realne i procesy wyspekulowane. I jak do tego potem dopasować dlaszy ciąg wydarzeń, do którego procesu je przyfastrygujemy ?

Dla otrzeżwienia i powrotu do racjonalnośći polecam cegłę Iana Morrisa "Dlaczego Zachód rządzi - na razie", opartą na dostępnych samych twardych danych. Przydługie, ale dzięki temu daje czas na powrót na ziemię..

 

Vote up!
1
Vote down!
0
#1589089

Wina jest subiektywna. Ocenna. Każdy podejdzie do tego inaczej. Abstrahując od analizy historycznej, skupiłbym się raczej na dniu dzisiejszym. W momencie gdy wyłączymy emocje i sympatie. dostrzegamy że wszystkie strony konfliktu dążą do jak najmocniejszego spolaryzowania społeczeństwa. To gwarantuje wysoką frekwencję wyborczą, poprzez mobilizację zwolenników.

Nie wdaję się w dalszą dyskusję na temat artykułu. bo jeśli on kogoś nie przekonał to nic go nie przekona. Nie ma czegoś takiego w socjologii i psychologii i naukach humanistycznych - w ogóle - jak twarde dane. Ktoś kto  ileś tam lat  żyje na Ziemi powinien to wiedzieć.

Vote up!
1
Vote down!
0
#1589106