Wydaje mi się, że nie tylko ja, ale chyba większość z nas, intuicyjnie odczuwa, iż napięcie w Polsce cały czas narasta. Czy jest to tylko wrażenie czy raczej zjawisko, które da się jakoś zmierzyć? A jeśli da się go wyliczyć, to jaki może być jego poziom krytyczny - pułap powyżej którego grozić może, na przykład, wybuch społeczny? Zastanawiam się też nad tym - skąd się to napięcie w ogóle wzięło...