UWAGA na nowe akumulatory!
Pogadajmy sobie ponownie o motoryzacji.
Nie tak dawno ostrzegałem przed bezsensownym zakupem auta hybrydowego. Oczywiście natychmiast zwolennicy postępu za każdą cenę, nie zostawili na mnie suchej nitki. Powtórzę tylko – wolna wola. Każdy może być nierozsądny. Po to jest demokracja.
Dzisiaj piszę nie o samochodzie, czy nawet generacji samochodów, tylko o ważnym elemencie każdego auta, który właśnie w tych nowoczesnych, może nam sprawiać pewien kłopot. I jeśli kiedyś był stosunkowo tani, to obecnie jest dość drogi.
To akumulator, powszechnie poza Polską nazywany baterią.
Jestem już tak stary, że z wczesnego dzieciństwa pamiętam samochody, które akumulatorów w ogóle nie miały. Miały, za to korbę, którą się wkładało do takiej specjalnej dziurki z przodu pod chłodnicą i energicznie obracało się nią do momentu, aż silnik się uruchomił, na co mówiło się – zaskoczył. Trzeba było uważać na palce, konkretnie na kciuk, bo jak zaskoczył, to korba potrafiła potężnie walnąć i źle złapana, kciuk wybić.
Czasami, głównie zimą, to kręcenie korbą, to była długa katorga.
No i potem już wszędzie nastały akumulatory. Jak wiemy, ich głównym zadaniem jest uruchomienie silnika. Robi się to poprzez dostarczenie dużego prądu z naszego 12 woltowego akumulatora do niewielkiego silniczka elektrycznego, który zębatką obraca nasz silnik spalinowy, aż ten zaskoczy.
Oczywiście, akumulator dostarcza prąd też do innych urządzeń. Na początku były to tylko światła, potem też radio, a obecnie jest mnóstwo tak zwanych odbiorników.
Kilkadziesiąt lat mieliśmy spokój z tym elementem. Zawsze, do dzisiaj, jest to akumulator kwasowy. Jeszcze nie tak dawno trzeba było skrupulatnie o niego dbać: sprawdzać poziom elektrolitu, dolewać wodę destylowaną i od czasu do czasu ładować w warsztacie. Tym właśnie skomplikowanym zadaniem zajmował się w stoczni nasz noblista Lech Wałęsa.
Od kilkunastu lat akumulatory stały się bezobsługowe i jedyne, co nam pozostało, to co 3 – 4 lata wymieniać je na nowe. Cena była i nadal jest przyzwoita, w okolicach 200 – 300 złotych.
Taki postęp w tej dziedzinie nieco nas rozleniwił.
Gdy miałeś względnie porządny samochód, to rutynowa obsługa sprowadzała się do rokrocznych wymian oleju smarownego, filtrów i rzadziej klocków hamulcowych i opon. To wszystko. Czyli niewiele.
Czas idzie na przód i do motoryzacji wkroczyła elektronika i komputery. Już tylko w najtańszych i wybitnie prymitywnych autach nie ma tego morza elektrycznych i elektronicznych gadźetów.
I co umyka często naszej uwadze – nasz samochód nawet, jak sobie spokojnie stoi w garażu, to cały czas zużywa prąd. Różne alarmy i jego czujniki ciągle pracują. Zasilany też być musi komputer pokładowy – dziś nieodzowna część naszego auta.
Zmusiło to producentów samochodów do opracowania całkiem nowych akumulatorów. Takich, które zdołają podołać trudom skomputeryzowanej współczesności.
Może tego nie wiesz, bo sprzedawca nie powiedział, ale nie masz już klasycznego, bezobsługowego akumulatora kwasowego 12V i odpowiedniej, co do wielkości pojemności w Ah (ampero-godzinach).
W przeważającej liczbie aut masz teraz znacznie nowocześniejszy akumulator AGM. Nadal kwasowy, lecz zmodernizowany, o lepszych znacznie parametrach.
Literki AGM oznaczają – Absorbent Glass Mat, czyli akumulatory z absorbującymi włóknami szklanej maty.
Co na tym zyskamy?
Generalnie, akumulatory AGM są znacznie lżejsze, więc możemy mieć w standardowych rozmiarach baterię o większej pojemności. Ponad to, ładują się pięć razy szybciej od klasycznych.
Mają też inne zalety, które tutaj są nieistotne.
Jeżeli jest tak dobrze, to po co ja tutaj przed nimi ostrzegam?
Ano dlatego, że najprawdopodobniej twoje auto jest wykorzystywane jako auto miejskie, czyli poruszasz się na stosunkowo krótkich dystansach i to raczej nie na wysokich obrotach.
Także, najprawdopodobniej jest ono wyposażone w modną obecnie funkcję Start – Stop. Czyli podjeżdżasz pod czerwone światła, wrzucasz luz, puszczasz sprzęgło i silnik staje. A jak światła zmieniają się na zielone, to wystarczy tylko nacisnąć sprzęgło i silnik ponownie, automatyczne ruszy.
Czyli na stosunkowo krótkiej trasie możesz mieć nawet kilkanaście wyłączeń i rozruchów silnika. To na prawdę żre dużo prądu.
A na dodatek słuchasz głośno radia, działa GPS, działa klimatyzacja, podgrzewasz fotele, bo jesień zimna, więc i wycieraczki pracują nieustannie. A setka czujników współpracująca z komputerem nieustannie sprawdza sytuację na drodze, parametry silnika i układów pomocniczych, a nawet ciśnienie w oponach. No i oczywiście, cały czas, jak jedziesz, masz włączone światła, choćby to były tylko LEDowe, dzienne.
W rezultacie to spowoduje, że gdzieś po dwóch latach eksploatacji twojego nowego auta, jak to się popularnie mówi – elektronika zacznie szwankować.
Nagle system Start – Stop przestaje działać, a ty masz na komputerze komunikat, że jest on niedostępny. A to nagle twój piękny, siedmio, albo dziewięcio-calowy ekran, jak to się brzydko określa – zdechnie. Nie masz już radia, łączności z telefonem i GPSu. I tak dalej.
Jeździsz więc po warsztatach, autoryzowanych oczywiście i zgłaszasz po kolei awarie poszczególnych systemów.
W dziewięćdziesięciu procentach przypadków, wspaniali majstrowie podłączą twoje auto do komputera, zdiagnozują, a komputer nie wykryje żadnyc usterek. Zadowolony odbierzesz samochód, a on nadal zachowuje się niewłaściwie.
Bywa tak, że gdy drążysz temat i stajesz się dla twojego samochodowego dilera upierdliwy, to w końcu zbada ci akumulator, Możesz się wówczas spodziewać informacji, ze twoja bateria jest niedoładowana i generalnie już kiepska i proponują ci jej wymianę.
Tak było ze mną w pewnej stacji z moim małym, miejskim samochodzikiem.
Pan fachowiec autorytatywnie stwierdził, że akumulator nie daje się ładować, jest do wymiany. Zaproponował mi nowy, producenta, za 1140 złotych.
Gdybym nie był elektronikiem i elektrykiem, lecz np. historykiem, lub socjologiem, jak większość ludzi we władzach, czy mediach, lub gdybym nawet był moją żoną, to pewnie bym dokonał bezsensownej wymiany akumulatora.
Lecz znam temat, więc wiem, że prawda jest taka:
- Dokładnie identyczny akumulator (w tym wypadku bardzo dobry, firmy Varta), kosztuje w sklepie tylko 640 zł. To też drogo, choć połowa tego, co w serwisie;
- Kupując w sklepie otrzymujesz 3 lata gwarancji na akumulator, a w serwisie, nie wiadomo dlaczego, jest tylko jeden rok gwarancji na to;
- A po trzecie i najważniejsze, co to znaczy, że nie przyjmuje ładowania? Właśnie akumulatory AGM mają taką zaletę, że świetnie się ładują, nawet głęboko rozładowane.
Wniosek – czy to z niewiedzy, czy to z pazerności chcieli mnie w serwisie perfidnie orżnąć i wpędzić w niepotrzebne koszta.
Cóż więc należy robić z samochodem, gdy zaczynają się kłopoty z akumulatorem AGM (zalecam to nawet zanim zaczną się kłopoty)?
Jeżeli masz autentycznie zaufany warsztat samochodowy, a w nim fachowców, którzy dokładnie znają różnicę w ładowaniu klasycznych akumulatorów i tych AGM, to odstawiaj samochód dwa, trzy razy do roku by ci go podładowali. Proces zazwyczaj trwa około ośmiu godzin.
Jednakże ja zalecam, zamiast pozostawiać auto na pół dnia w warsztacie, kupić sobie, a w internecie jest tego mnóstwo, specjalną ładowarkę do twojego akumulatora. Pamiętaj, że ma być to dla AGM (często są wielofunkcyjne, co jest OK) i z prądem ładowania odpowiednim dla wielkości (Ah).
To obecnie koszt 100 – 200 złotych i masz to na lata.
Wieczorem, w garażu otwierasz maskę twego auta, albo miejsce, gdzie jest akumulator, podłączasz dwa kabelki ładowarki i idziesz spać. Nowoczesne urządzenie w automatycznym cyklu wykona swoje zadanie bezobsługowo.
Takie ładowanie możesz przeprowadzić tyle razy ile chcesz, lecz nie będzie potrzeby ładowania więcej, niż parę razy do roku.
Pamiętaj – akumulator AGM ma zazwyczaj żywotność pięć lat. A i siedem pociągnie. Nie daj sobie w warsztacie wcisnąć wcześniejszej wymiany. Jeżeli nie miałeś katastrofy, to akumulator jest zazwyczaj dobry.
Na koniec, jako poradę dobrego wujka podam, że jeżeli macie wspólnotę, lub grupę fajnych sąsiadów, to taką ładowarkę można kupić na spółkę. A i tak większość czasu przeleży ona na półce. Razem z naszą wiertarką, śrubokrętami i kluczami i setką narzędzi, które nieopatrznie zakupiliśmy i używamy może raz do roku.
UWAGA! Akumulator AGM to nie to samo, co akumulator żelowy. Inne parametry i inna obsługa. Lecz tu nie ma potrzeby omawiać.
.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 13639 odsłon
Komentarze
To powinien przeczytać mąż,
21 Października, 2016 - 08:48
To powinien przeczytać mąż, nie ja. :)
@ jazgdyni
21 Października, 2016 - 08:53
Czyli wracamy do starych podręczników dla kierowców.
Minimum raz na trzy miesiące, przeprowadzamy spokojne, głębokie ładowanie regeneracyjne.
Kiedyś nie było automatów, więc zalecano prąd C/24 lub nawet C/48. Dlatego kupując akumulator (w dobrym sklepie firmowym Centry) odbierałeś go dopiero dnia następnego.
:)))stare podręczniki
Ukryty komentarz
Komentarz użytkownika trybeus został oceniony przez społeczność negatywnie. Jeśli chcesz go na chwilę odkryć kliknij mały przycisk z cyferką 2. Odkrywając komentarz działasz na własną odpowiedzialność. Pamiętaj że nie chcieliśmy Ci pokazywać tego komentarza..
21 Października, 2016 - 09:04
a co chcesz kwas wymieniać w aku?:))he he Nie te czasy...
http://trybeus.blogspot.com/
@cyborg
21 Października, 2016 - 11:02
Ano powracamy do starych praktyk. Trzeba je tylko nieco zmodyfikować, bo krzywa ładowania AGM jest nieco odmienna.
Ale metoda float nie za wielkim prądem jest OK.
Wiesz, ja sądzę, że te pudełka, to także element przejściowy. Ceny litowo - jonowych spadają i robią je już nawet Chińczycy, a i u nas będzie fabryka.
No i jeszcze kondensatory dołożą, by pobierać hamowanie.
Pozdrawiam
JK
Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.
@ jazgdyni
21 Października, 2016 - 11:26
Czytałem o amortyzatorach z odzyskiem elektromagnetycznym. Magnesy neodymowe dają takie możliwości. Pamiętam, że Kanadyjec nie wiedział z czego rechoczę na forum. On pisał, że musiał by wyjechać w teren by zaczęły działać efektywnie. No i weź mu wyjaśnij jak wyglądały masze drogi.
Komentarz niedostępny
Komentarz użytkownika trybeus został oceniony przez społeczność bardzo negatywnie i jest niedostępny. Nie można go już odkryć. Bardzo nam przykro.. :(
21 Października, 2016 - 09:04
http://trybeus.blogspot.com/
&
21 Października, 2016 - 10:49
Nawet w takim temacie wykazujesz się indolencją i chamstwem.
I gadasz idiotyzmy. Bowiem ja mam takie właśnie baterie AGM w Lexusie, Mazdzie CX5 i w Renault Clio 4 Grandtourer.
I mają je Mercedesy i BMW.
I jak się kompletnie nie znasz, to po co się wpieprzasz?
JK
Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.
@ jazgdyni
21 Października, 2016 - 11:17
Czasami myślę sobie, że na "@elektrodzie" to sprzedawcy podsyłają "ekspertów copy/paste" . Ile taki szkody potrafi narobić, ile sprzedawcom nagonić kupujących.
W pewnym momencie trafił tam nawet słynny Waldemar.M !
poważnie:))?
Komentarz ukryty i zaszyfrowany
Komentarz użytkownika trybeus został oceniony przez społeczność dość negatywnie. Został ukryty i zaszyfrowany poprzez usunięcie samogłosek. Jeśli chcesz go na chwilę odkryć kliknij mały przycisk z cyferką 3. Odkrywając komentarz działasz na własną odpowiedzialność jakkolwiek ciężko Ci będzie go odczytać. Pamiętaj, że nie chcieliśmy Ci pokazywać tego komentarza..
21 Października, 2016 - 13:56
łdjsz GM-y w grż:))???h h h... łdjsz czytlnków w bmbs:)))
n włśn dłś sę wyrypć trz żl płcz...njprw trzb sprwdzć d czg ptrzbny jst kmltr...k GM dsknl sę sprwdz w kmprng, wm, b stsję...jst t sbstytt żlwych (hrndln cn), l w dsyć przyzwtj cn ...GM- np w frm Jnx mżn kpć w tj smj cn, c klsyczny...
pz tym psz n kżdym &qt;bzbsłgwy&qt;, węc mnęły jż czsy kdy wymnł sę lktrlt tg typ pdbng dzdwn (jk t wyżj zsgrwł cybrg C-3P)...czyl wkłdsz d t jźdzsz, b k jst łdwny pdczs jzdy...n sr:))) n m ptrzby g łdwć w grż...p jkmś czs sprwnść k spd, węc lpj zmst d srws pdjchć d frmy, któr sprzdj k sprwdzć sprwnść, lb kpć sb tstr...pd lnkm
< hrf="https://www.ggl.pl/?gws_rd=ssl#q=tstr+kmltr%C3%B3w∓tbm=shp">https://www.ggl.pl/?gws_rd=ssl#q=tstr+kmltr%C3%B3w∓tbm=shp>
chćby kt łdwł tk kmltr d srnj śmrc, t mż n chwlę ptrzym, l zmśc sę w njmnj czkwnym mjsc, kdy dlkwnt stn w szczrym pl:)))
....n chyb, ż n jźdzsz tm tylk c ndzlę lcsz w pżm d grż g nwskwć, wtdy GM plcłbym jk njbrdzj:))
węc wrcjąc d smchdów d których wkłdn są różn cd...włśn p t, żby tk łś bdlł, b m cś wcśl &qt;prządng&qt; n srws:)))
http://trybeus.blogspot.com/
@trybeus
21 Października, 2016 - 15:36
A ile pali/zjada ten twój kamper na setkę
Na ale przy takim kamperowym spa to żaden akumulator nie wytrzyma zbyt długo
Dobra instrukcja
21 Października, 2016 - 10:35
Przypominam sobie zabawy z akumulatorami do malucha w latach 80-tych. Mała pojemność - chyba 24 Ah, Były w handlu takie zszyte paski, które można było założyć na skrzynkę i łatwo wyciągnąć akum i zabrać do domu, zostawiwszy auto pod chmurką w mroźną noc. Wystarczyło -10 stopni, a rano trwała samopomoc sąsiedzka w odpalaniu autek.
Albo "regeneracja" zasiarczonych akum. Parodniowa zabawa, najpierw zalanie wodą destylowana, ładowanie, potem rozładowaniepłyt (przystawiona mała żarówka spięta przewodami), potem znów ładowanie po zalaniu wodą. znów rozładowanie. Później zalanie kwasem i normalne ładowanie. "Regenerowany" akum chodził rok, czasm dwa. W handlu nowych akumulatorów nie było, Były zapisy, kolejki w których potwierdzało się co parę dni miejsce. Klops zupełny.
Dziś młodzeż nie chce wierzyć w opowieści o tych czasach, a jak mówi się o reglamentacji benzyny, to patrzą na człowieka jak na wariata. Do malucha był przydział 24 litry miesięcznie = 400 km w ruchu mieszanym. O częściach zamiennych już nie wspominam. A opony, ba, zwykły olej silnikowy - deficyt powszechny. Ale te wszystkie małe autka jakoś jeździły, paliwo było do kupienia na skorumpowanych stacjach po cenie "komercyjnej" itd. Pompiarze opływali we wszelkie dostatki. Mojego kumpla, chemika, wywalono z uczelni (Śląsk) w 1982, bo bezczelnie szczekał na władzę czyli partię i "godził w sojusze". Miał kłopot ze znalezieniem roboty, w końcu został pompiarzem na stacji. Gdzieś koło 1984 przyszli do niego z uczelni, że może wrócić, bo "partia i rząd" wybaczyły zmanipulowanym przez Solidarność zagubionym obywatelom. On się na nich wypiął, nie chciał, a po 1989 roku otworzył spory biznas.
Eh, pionierskie czasy polskiej masowej motoryzacji.
Traczew
@Traczew
21 Października, 2016 - 10:55
Witam
Takie praktyki były wówczas niestety codziennością. Mieliśmy dostęp tylko do kiepskich akumulatorów. Nie pamiętam dobrze, ale w pierwszych Maluchach to była chyba nawet instalacja 6 woltowa.
Ale wtedy akumulatory kwasowe były otwarte i do każdej celi można się było dostać.
Akumulatory AGM mają jedną wadę - nie cierpią przeładowania i nie cierpią przegrzania. Mozna je tak nawet zniszczyć.
Dlatego warto mieć właściwą ładowarkę.
Pozdrawiam
JK
Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.
@ Jazgdyni
21 Października, 2016 - 12:02
Witam Cię.
Z ładowarkami wówcza były taże problemy. Kupiłem jedną na "giełdzie samochodowej" gdzie do aut krajowych i nie tylko, można było dostać wszystko za horendalne pieniądze. Część dostaw sklepowych przelatywała przez te giełdy. Otóż, kupiłem ładowarkę i po 2 próbach "siadła". Spaliła się,nie wiem. Kolega, fizyk, kazał mi kupić 4 diody i coś tam jeszcze, zabrał to wszystko i dał technikowi w uczelnianej pracowni i po paru dniach dostałem ładowarkę skonstruowaną na układzie Gretza (?). Dawała prąd małej mocy, ale ładowała skutecznie. Nie mam pojęcia na czym polegało to urządzenia, służyło parę lat, aż wypadła mi z ręki i była po upadku do niczego. Też wywaliłem na śmietnika, zamist dać do muzeum PRLu jak to urządzenie które opisałem cyborgowi poniżej
Pozdrawiam
Traczew
@ Traczew
21 Października, 2016 - 11:12
Przy płukaniu akumulatora, wytrząsaliśmy go by usunąć pył ołowiany, mogący zwierać płyty. Reszta jak u Ciebie. Elektrolit robiony na uczelni z czystego kwasu siarkowego, a nie przemysłowego.
Cyborg
21 Października, 2016 - 11:38
Były także w handlu (oczywiście prywatnym) urządzenia do mierzenia chyba stopnia stężenia kwasu w elektrolicie. Była to szklana rurka dość dużej średnicy z "dziobem" z jednej strony, otwarta z drugiej gdzie nałożoy był gumowy balonik. Czyli była to pompka. W środku zamknięty był mały pływak wyskalowany kolorem). Wciągało się do tej rurki elektrolit z pojedyńczej celi akumulatora i odczytywało się wskazania na tym małym pływaku, który unosił się na powierzchni w rurce. Jak się zrobiło normalniej w kraju, to wywaliłem to na śmietnik, bezmyślnie, bo trzeba było to oddać do muzem PRLu.
Pozdrawiam
Traczew
@ Traczew
21 Października, 2016 - 11:54
Areometr - tak się to nazywa. Wyznacza ciężar właściwy cieczy. Taki dedykowany akumulatorom kwasowym, faktycznie, miał na skali kolorki od zielonego - naładowany, do czerwony - rozładowany. Mam taki, z gatunku tych dokładniejszych.
Były akumulatory z wbudowaną rureczką z trzema kuleczkami - też pokazywały pośrednio stopień naładowania - poprzez gęstość elektrolitu. Są też akumulatory bezobsługowe z "oczkiem" zmieniajacym kolor. Tam też jest to pływak i lusterko.
@cyborg
21 Października, 2016 - 12:19
Tak. Areometr. Jeśli chodzi o sprawy "prądowe" to jestem analfabeta funkcjonalny, więc nie znam nazw, ani przeznaczenia różnych urzadzeń. Moje "prądowe" uzdolnienia kończą się na wymianie żarówki w domu. Natomiast pijałem niekiedy herbatę "z prądem", doskonale rozumiejąc zastosowania i działanie.
Pozdrawiam
Traczew
@ Traczew
21 Października, 2016 - 11:54
Areometr - tak się to nazywa. Wyznacza ciężar właściwy cieczy. Taki dedykowany akumulatorom kwasowym, faktycznie, miał na skali kolorki od zielonego - naładowany, do czerwony - rozładowany. Mam taki, z gatunku tych dokładniejszych.
Były akumulatory z wbudowaną rureczką z trzema kuleczkami - też pokazywały pośrednio stopień naładowania - poprzez gęstość elektrolitu. Są też akumulatory bezobsługowe z "oczkiem" zmieniajacym kolor. Tam też jest to pływak i lusterko.
@@@
21 Października, 2016 - 11:04
Kiedy ludowa ojczyzna załatwiła mi dłuższy kontakt z siłami zbrojnymi, ideał żołnierza okreslano jako :posłuszny, odporny na wiedzę, trudny do zaje.....a. Ponieważ nie spełniałem tych kryteriów więc zostałem kierownikiem "sekcji", czyli warsztatów radioelektonicznych. W odróznieniu od samochodziarzy, którzy nie tylko wymieniali kwas w akumulatorach, ale musieli umieć wymienić całe jedno ogniwo w akumulatorze, odlać nowe klemy ( tak ! Trybeusie ) - my elektonicy mieliśmy do czynienia z akumulatorami o których cywilom się nie śniło.
W wojsku jest coś nazywanego "przejściem". Jest to przejście z eksploatacji letniej na zimową. "Jesień to pora akumulatora ! " wyczyść klemy sprawdź pojemność, jak trzeba - wymień.
Po wojsku, które nie chciało się odczepić do lat dziewięćdziesiątych, projektowałem i wykonywałem aparaturę naukową dla fizyków. Wtedy dotarło do mnie, że jest pewna kategoria przemądrzałych ludzików, "nowoczesnych" na siłę. Wiedzę czerpią z folderów reklamowych, im bardziej "zagramaniczne" - tym lepiej. Jak by procentem składanym, od lat siedemdziesiątych, podsumować te wszystkie : "ten akumulator ma ' do 15% większą pojemność' " - to mielibyśmy superakumulatory za złotówkę.
Pewna anglistka, po moich radach, w końcu zgasiła mądrującego się drhaba matmy ( prywatnie jej męża) : a ty w końcu wiesz co to klemy i gdzie są ?!
@cyborg
21 Października, 2016 - 11:17
Z głupimi klemami to ja często mam duży problem. Jest chyba na świecie sześć, albo i więcej położenia klem. Choćby plus z lewej, albo prawej. Albo oba na krótkim boku. I jak w łodzi SAR masz mikro pojemnik na baterie i odpowiednio krótkie kable, to musisz dokładnie takie same akumulatory włożyć.
A od praktycznych Amerykanów nauczyłem się oceniać baterię po CCA a nie Ah.
JK
Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.
@ jazgdyni
21 Października, 2016 - 12:11
To już omawialiśmy kiedyś! Zgadzam się. W pierwszej chwili jesteś fizycznym purystą - potem stwierdzasz, że dokładnie o ten parametr Ci chodzi.
Jak by ktoś pytał o akumulatory do domowego UPS'a to mów mu dokładnie to samo : na pewno nie akumulator do alarmu - 12V 7,6 Ah - tylko 12V 6Ah ! Ja mogłem pokazać niedowierkom w moim warsztacie, że ten o mniejszej pojemności daje 150 watów z UPS'a dwa razy dłużej niż ten "niby" o większej pojemności.
To "niby" wymaga wyjasnienia : jest to pojemność dla prądu rozładowania 20-sto godzinnego ! To jest uczciwie wydrukowane na obudowie. Cienkie ale o dużej powierzchni rozwinięcia elektrody, cienkie mostki - w efekcie większa oporność wewnętrzna.
Na drugiej szali grube elektrody, grube mostki. Rozbierałem, sprawdzałem. Reklamowe popierdywania sprzedawców - nie dla mnie.
bateria
21 Października, 2016 - 11:14
Uff.. ciesze sie,ze tym razem ,,czytanka'' zyciowa ! Tak,tak czytajac ,,Ty z Gdyni'' wspaniale ,,naladowywam''moja sercowa ,,baterie''i za to serdeczne dzieki wlasnie dopominam sie wiecej ,,zyciowych''felietonow o ciekawych miejscach,o ciekawostkach z przebogatego ,,morskiego'' ,,znaczy kapitan'' bo przekleta polityka i jej zaciekli trybunowie niech walcza a my z niezwykla przyjemnoscia bedziemy ,,ladowac''nasze baterie ,,opowiesciami naszego druzynowego'' o starodawnych dziejach !!
Wiec namawiam do ,,zwierzen''okraszanych humorem-moze odrobina drwiacej kpinki ku naszemu pokrzepieniu ! Zycze duzo zdrowia ,,zaladowania''swojej wewnetrznej baterii - a co do wspomnianego problemu to nie dotyczy wiekszosci tutejszych samochodow albowiem prawie wszystkie posiadaja automatyczna transmisje i kreca caly czas za wyjatkiem tych,,oszczedzaczy''hybrydowych !!
Dzieki za ,,kolejna pocztowke z Karlowic'' Panie Redaktorze z Gdyni z powazaniem .C z Montrealu
yrazec
Januszu! - W swych rozważaniach...
21 Października, 2016 - 11:25
... podjąłeś jakże ważny temat w czasie, gdy niebawem z tytułu zimy akumulator będąc narażonym na niskie temperatury - będzie miał obniżoną sprawność. Zjawisko to może sprawić, iż w czasie mrozu będziemy mieli kłopot z "odpaleniem" silnika, a w szczególności silnika wysokoprężnego Diesla. W swym felietonie wziąłeś pod uwagę sam akumulator oraz jego podładowanie za pomocą prostownika samochodowego.
Ale ja chciałem podejść do tematu akumulatora trochę "z innej beczki".
Otóż biorąc pod uwagę zarówno zwykłe "kwasiaki", jak i AGM-y - musimy pamiętać o utrzymaniu w sprawności całego zespołu, który jest odpowiedzialny za ładowanie akumulatora, tj. alternator (prądnica prądu przemiennego), plus układ Gretza (prostujący i stabilizujący prąd) oraz regulator napięcia (na zdjęciach poniżej). Nowoczesne alternatory mają te układy już wbudowane w stojan i nie stanowią odrębnych podzespołów obok alternatora.
Często się zdarza, że układ ten dostarcza za mało energii, co skutkuje niedoładowaniem akumulatora, a wówczas "pada" nam cała elektronika w aucie.
W większości marek samochodów osobowych napięcie prądu ładowania z alternatora powinno wynosić w granicach od 13,8 do 14,5 V DC. Natomiast napięcie powyżej 14,6 V DC uznaje się już za niebezpieczne, które wpływa bardzo negatywnie na żywotność akumulatora.
Ale skupię się teraz na przypadku, gdzie napięcie ładowania jest za niskie i wynosi np. 12,8 V DC. Przyczyn takiego stanu może być kilka:
1) nadmierne zużycie szczotek węglowych podających napięcie poprzez pierścienie ślizgowe do osiowego uzwojenia wirnika wzbudzającego pole magnetyczne;
2) uszkodzony kondensator ("przebity" wcześniejszym wyższym napięciem od dopuszczalnego) w stabilizatorze napięcia,
3) uszkodzony któryś z elementów regulatora napięcia.
Jednak najczęściej spotykaną przyczyną jest nadmierne zużycze szczotek węglowych (na zdjęciu obok).
Zatem jeśli ktoś na przykład po dwóch latach eksploatacji akumulatora chciałby go wymienić na nowy, to zdecydowanie radzę najpierw zmierzyć napięcie, jakim jest ładowany akumulator. Jeśli nie wynosi ono w granicach 13,8 - 14,5 V, to proponuję "wziąć pod lupę" alternator i jego newralgiczne. podzespoły - zanim wydamy pieniądze na nowy akumulator.
Pozdrawiam wszystkich kierowców i życzę bezawaryjnego auta oraz... szerokiej drogi!
Satyr
___________________________
"Pisz, co uważasz, ale uważaj, co piszesz".
© Satyr
@Satyr
21 Października, 2016 - 11:28
Witaj Janku
Teraz warsztaty już chyba standardowo ustawiają alternatory na 14,2V a dla AGM 13,5V. Kiedyś rzeczywiście mocno się psuły. W ostatnich latach nie zauważyłem.
A jeżeli już buerzemy cała elektrykę, to nie można zapomnieć o rozruszniku. On też wymaga dobrego oka, bo wadliwy bendix go spali, a słaby strater zeżre baterie.
Pozdrawiam
JK
Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.
@ Satyr
21 Października, 2016 - 11:35
Trzeba pamiętać o "geniuszach" stosujacych wszędzie i do wszystkiego WD-40 !!! Posikany tym aerozolem komutator, przez kilka dni działa lepiej, potem klajstruje się na dobre. Teraz można już sprzedać frajerowi nowy alternator. (stary oczywiście - do regeracji, czyszczenia i następnemu...)
@cyborg
21 Października, 2016 - 17:19
WD40 na komutator?!!! To herezja. Contact cleaner tak, ale nie wd.
Bo powiem ci tak. Na gołym morskim pokładzie pękła izolacja jednego kabla energetyczego, takiego 440V i jakieś 120A. Woda morska weszła i doziemniła żyłę do ekranu. Otworzyłem, oczyściłem i osuszyłem. Doszedłem do jednego megaoma, co jest stanowczo za mało. Używałem różnych chemikaliów. I wyobraź sobie, że po potraktowaniu wd40 stan izolacji wzrósł do 100 MOhm. Czyli wd to świetny penetrator - izolator. A nie odwrotnie.
JK
Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.
@ jazgdyni
21 Października, 2016 - 18:46
Są ludzie, co jak widzą dziurka to muszą coś wetknąć. Jak koło panewki lub łożyska - sikamy WD-40!
To jest penetrator i usuwacz wilgoci, rozluźniacz zapieczonej panewki, środek przyśpieszający usunięcie awarii, jednak natychmiast trzeba go wymyć i zastąpić właściwym smarem.
Tak samo jest z preparatem do czyszczenia styków ! Amator oszczędnie używa tylko pierwszego elementu, usuwacza tlenków. Przykładowo :kontakt 60. Zapomina, że ptaszki tych tlenków nie wyniosą, a preparat jest z lekka agresywny dla innych elementów. Trzeba iść w koszty i zastosować zmywacz a na koniec zabezpieczyć styki środkiem konserwacyjnym.
Przypomniało mi się : kiedy chodziłem do technikum, niedopuszczalna była sama wymiana szczotek bez odtłuszczenia i wypolerowania komutatora czy pierścieni kontaktowych. Komplet.
biez PÓŁ LITRA nie rozbieriosz.....i obaliło mnie PÓŁ LITRA
24 Października, 2016 - 08:53
mówili ruskie.... Przypomniałeś mi Cyborgu tym:.....Tak samo jest z preparatem do czyszczenia styków ! Tym czyszczeniem styków przypomniałeś mi moją pracę inspektora w WTW w ZP Gdynia. Byłem tam inspektorem od transportu kolejowego na terenie Portu Gdynia. Do moich obowiązków należało wszystko co związane z lokomotywami i z wagonami. Miały być na chodzie. Używane były na terenie portu lokomotywy spalinowe SM 42, SM 30 i małe, chyba SM 03. To czyszczenie styków szczególne znaczenie miało przy lokomotywach SM 42, które zaposiadały przy kabinie maszynistów jakby drugą kabinę, czyli dużą szafę pełną różnych urządzeń elektrycznych sterujących pracą całej lokomotywy, w której przecież jeden silnik spalinowy, z baterią akumulatorów oczywiście, ale i wielka prądnica i silniki trakcyjne elektryczne na każdej z osi obu wózków. Każdy wózek był chyba trzyosiowy albo cztero, nie pamiętam dokładnie, więc tych silników trakcyjnych było co najmniej 6 (albo 8), więc możecie sobie wyobrazić ile było tych styków w tej szafie sterującej.... No i teraz zmierzam do sedna, czyli do czyszczenia ich, czyli styków. Wszystkie lokomotywy miały grafik swój do remontów, przeglądów okresowych. Po iluś tam motogodzinach pracy manewrowej na terenie portu, musiały zjeżdżać na warsztat. Ja swoje biuro miałem na górze nad warsztatem i jak taka SMka już była na kanale do przeglądu, przychodził do biura któryś z mechaników do mnie, z życzeniem bym wypisał mu kwit RW, chyba się nazywał, czyli polecenie do magazynu, by wydać na warsztat pół litra, czy też litr spirytusu, właśnie do czyszczenia styków na lokomotywie. Najczęściej to były te duże lokomotywy SM (spalinowa manewrowa) 42. Pan inspektor musiał zawsze spełnić żądanie mechanika, choć widział specyficzny uśmiech na twarzy gościa no i podobne uśmiechy były na twarzach kolegów z biura WTW, czyli Jurka od samochodów, Janusza od ciągników i pani Pelagii od akumulatorów właśnie, i jeszcze jednego chłopaka, którego imienia nie pomnę. Tato jego był chyba głównym dyspozytorem portowym, albo podobną figurą. Pamięć zawodzi. Lata minęły..... No ale doskonale pamiętam te pół litry spirytusu do czyszczenia styków w szafach sterujących lokomotyw manewrowych pracujących na terenie Zarządu Portu Gdynia w Gdyni. I to byłoby na tyle w tym temacie spirytusowym, wysokoprocentowym.....Chociaż nie, muszę jeszcze dodać jeden kwiatek z tego samego "bukietu". Otóż lokomotywy jak wiadomo przy pracy manewrowej to ciągłe ruszanie z miejsca, hamowanie itd. Czyli dotknąć muszę tematu klocków hamulcowych, które musiały być dość często wymieniane. Otóż, na terenie portu mieliśmy odlewnię. I tam właśnie musiałem się pojawiać, gdy zapas klocków się wyczerpał i należało złożyć zamówienie na nową partię. Odlewnia mieściła się na drugim końcu Portu, w pobliżu Dworca Morskiego w Gdyni. Przypominam, że zawsze składając zamówienie na ten niezbędny element wyposażenia lokomotywy, musiałem zawsze mieć z sobą "załącznik" do zamówienia. Pan odlewnik, szef odlewników, bardzo zresztą sympatyczny, zawsze z uśmiechem dyskretnie dopominał się o załącznik. Pierwszy raz byłem w niewiedzy no i w szoku. Później już szoku nie było. Pół litra zawsze jednak musiało być......Z magazynu oczywiście pobierane na RW do czyszczenia styków na lokomotywie....... No i jak jestem przy tym "rublu transferowym", to wspomnieć muszę o jeszcze jednym kwiatku z tego samego "bukietu". Tym razem rzecz miała miejsce nie na terenie ZPG, no ale gdzieś w Polsce, a dokładnie, to chyba było w ZNTK Nowy Sącz, czyli w Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego. Musiałem tam pojechać w delegację, bo jak pamiętam, urwał się od jednej z lokomotyw sprzęg, czyli takie ucho które łączy lokomotywę z wagonem. Pamiętam, że przyjechałem do tych ZNTK no i zgłosiłem się do Działu Zaopatrzenia chyba. Mówię jaki jest problem, no a pani zza biurka mówi....no problem, weźmie pan pół litra i zejdzie na warsztat, to mechanicy panu znajdą ten sprzęg, to ucho do wymiany tamtego urwanego...... A delegacja chyba na dzień, to było mniej niż dwadzieścia wtedy złotych polskich..... A Nowy Sącz na drugim końcu Polski. Przypominam, że te extra koszty musiałem pokryć z własnej kieszeni i to stało się powodem, że wygarnąłem na naradzie panu szefowi WTW w ZPG, co o tym myślę,, gdy on do mnie wystartował z jakąś pretensją, że lokomotywa stoi za długo na warsztacie....... No a później inny pan kierownik do mnie prywatnie powiedział, że szef strasznie się wściekł po moim wyjściu, i powiedział do pozostałych kierowników:
- albo on albo ja ! I tak skończyła się moja kariera portowca. Obaliło mnie pół litra......Były lata siedemdziesiąte ubiegłego wieku......
https://youtu.be/cImO57PtfH4
A teraz wykorzystując opinie jak widzę fachowców z dziedziny motoryzacji, chciałbym poprosić o ekspertyzę dotyczącą też samochodu, ale już nie akumulatorów czy też styków, ale opon.....Otóż kilka dni temu na stacji benzynowej będąc, ktoś mi zwrócił uwagę, że mało mam powietrza z tyłu z prawej.
Ujeżdżam Hondę Civic mojego syna. Trzeba było wołać service, była noc. Przyjechał człowiek, założył mi zapasowe koło. No a ta opona.... Pierwszy raz widziałem, widzę coś takiego. A jeżdżę ponad 30 lat. Zjechany bieżnik od zewnętrznej strony do środka. Nie równo jak być powinno, ale więcej dużo od wewnętrznej strony, czyli od tej pod samochodem. No i takie płaskie miejsca u góry, na obwodzie całej opony od środka. Zjechane tak, że druty na wierzchu, czyli ta druciana warstwa, podwójna poharatana. Takie elipsowate zdarcia na całej oponie i chyba jedno większe, gdzie dziura, którą powietrze uciekło. Dzień wcześniej jechałem dość daleko, no i szybko po autostradzie. Jak miałem na liczniku 70 mil i więcej na godzinę, samochód wpadał w wibrację. Jakby mi wtedy ta opona strzeliła nie byłoby pewnie ze mnie i z samochodu co zbierać. Panowie specjaliści. Jaka była, jaka jest przyczyna takiego dziwnego zużycia tej jednej opony z tyłu samochodu, z prawej ???
Honda ma oczywiście napęd na koła przednie.
Pozdrawiam Marynarza, Gdynię moją kiedyś i Wszystkich moich Niepoprawnych Przyjaciół
Poeto, - odnośnie zużycia opony w Hondzie Civic
24 Października, 2016 - 09:58
Taki rodzaj zużycia opony na tylnej osi auta, jak opisałeś - wyraźnie wskazuje, iż przejechałeś co najmniej kilkaset mil z ciśnieniem powietrza w tym kole stanowczo za wysokim. Nie podałeś pojemności silnika, więc nie odpowiem Ci, jakie powinno być właściwe ciśnienie powietrza w kołach Twojej Hondy. Tego musisz poszukać w zalinkowanej przeze mnie tabeli (tutaj: http://www.oponeo.pl/narzedzia/tabela-cisnien/dla-honda/civic).
Druga przyczyna - być może - jest taka, że ABS w układzie hamulcowym właśnie na tym kole nie działa jak powinien i być może podczas hamowania dochodzi do krótkotrwałego ale cyklicznego zblokowania koła.
Szerokiej i bezpiecznej drogi Adamie i 3-maj się,
Satyr
P.S.
Mam właśnie na ukończeniu artykuł na temat bezpieczeństwa jazdy.
Na Niepoprawnych ukaże się w ciągu najbliższych dwóch dni.
___________________________
"Pisz, co uważasz, ale uważaj, co piszesz".
© Satyr
zielono mi.... na podwórku
26 Października, 2016 - 07:39
Dzięki Satyrze za ekspertyzę. Muszę Ci powiedzieć, że kilka ich mam, i każda inna prawie. Ciekawe co rzeczywiście się zadziało. Pan mechanik, co zapas mi zakładał orzekł, że w oponie pękł jakiś pas, czyli belt. Nie znam się na konstrukcji opon. Mówił niby expert. Wczoraj inny w warsztacie samochodowym też coś podobnego powiedział. Dziś inny też mówił tak samo. No i jeszcze widziałem obrazkek pod którym pisało, że opona była przegrzana. (blisko rura wydechowa) Dziś założyli mi zimowe, no i całkiem inna jazda. A śniegiem ma podobno sypnąć już w Czwartek..... A u mnie na podwórku klon wielki i kasztanowce mają wciąż zielone liście. A po drugiej stronie ulicy też chyba klon, golusieńki. Ani listka. Czemu tak u mnie zielono ? No i białe grzyby się pojawiły. Znaczy dopiero zauważyłem wczoraj. Jakby pas otaczający dwa dęby. Na rzut oka podobne do pieczarek, ale mają blaszki w tym samym białawym kolorze. I kapelusze bardziej płaskie niż pieczarki. Ktoś się zna ? Jadalne czy trujaki ?
Pozdrawiam Cię Satyrze, Księżniczkę Twą Czeską i Wszystkich Niepoprawnych
Januszu, - mam nadzieję, że...
22 Października, 2016 - 15:10
... zareagujesz odpowiednio na zaśmiecanie Twojego bloga przez WNK (patrz kilka komentarzy niżej)
Satyr
___________________________
"Pisz, co uważasz, ale uważaj, co piszesz".
© Satyr
Moim pierwszym samochodem to byla skoda SPARTAK
Komentarz ukryty i zaszyfrowany
Komentarz użytkownika wilk na kacapy został oceniony przez społeczność dość negatywnie. Został ukryty i zaszyfrowany poprzez usunięcie samogłosek. Jeśli chcesz go na chwilę odkryć kliknij mały przycisk z cyferką 3. Odkrywając komentarz działasz na własną odpowiedzialność jakkolwiek ciężko Ci będzie go odczytać. Pamiętaj, że nie chcieliśmy Ci pokazywać tego komentarza..
22 Października, 2016 - 07:14
Komentarz niedostępny
Komentarz użytkownika Raissa został oceniony przez społeczność bardzo negatywnie i jest niedostępny. Nie można go już odkryć. Bardzo nam przykro.. :(
23 Października, 2016 - 20:10
Raissa, czy jak ci tam!
23 Października, 2016 - 21:57
Takie dydrymały wstawiaj swoim równym, a najlepiej "wilkowi na kacapy". On tak samo pisze po polsku, jak ty po rosyjsku. Nawet robicie takie same błędy! Czyżby Raissa = wnk???
A z nasz balladę o Tymitunie?...
...Ty mi tu nie... pie*dol!!!
Satyr
___________________________
"Pisz, co uważasz, ale uważaj, co piszesz".
© Satyr
@@@
21 Października, 2016 - 19:32
Z przykrością trzeba stwierdzić, że zdecydowana większość testerów na zalinkowanej przez Trybeusa stronie to zwykłe lub drogie, ale jednak gadżety ! Nie ma w tym winy Trybeusa, taki jest rynek.
Fachowiec wyciągnie właściwe wnioski nawet przy użyciu zwykłej żaróweczki. Amatorom, radził bym, nie marnować pieniędzy (nawet niewielkich) na zabawki testujące akumulator poprzez gniazdo zapalniczki.
Tylko testery obciążeniowe mają rację bytu, ale tylko te które badają akumulator dużym prądem a takie na pewno nie mają lichych kabelków, bo zapaliły by się przy 100 Amperach, ani marnych, blasznych krokodylków.
No właśnie !!! Te pożary, o których pisze Trybeus, to skutek tandetnych kabelków, krokodylków.
ale o czym piszesz?
Komentarz ukryty i zaszyfrowany
Komentarz użytkownika trybeus został oceniony przez społeczność dość negatywnie. Został ukryty i zaszyfrowany poprzez usunięcie samogłosek. Jeśli chcesz go na chwilę odkryć kliknij mały przycisk z cyferką 3. Odkrywając komentarz działasz na własną odpowiedzialność jakkolwiek ciężko Ci będzie go odczytać. Pamiętaj, że nie chcieliśmy Ci pokazywać tego komentarza..
21 Października, 2016 - 19:47
tstr pdpn s n mż mnj nż mntę, pz tym zbdn kmltr pd wzgldm sprwnśc t n jst jkś wlk hl:)) n kmplkj...
l czym w kńc pszsz, tstrch, czy łdwrkch, b łdwrk, któr plc jzgdyn 100-200 zt t fktyczn chłm z cnkm krkdylkm drckm...t wszystk s hjcj j trz tg n plcłbym bzmyśln czytlnkm...
czsy rktywwn strych k jż mnęły, jst t pltyk, by ldz kpwl częst kmltry tk jst w wszystkch dzdznch jsl chdz sprzęt lktryczny, lktrnczny, nc tg n zmn, tk czsy...węc j rdzłbym kpwć tn, klsyczn kmltry z jk njdłższą gwrncją tyl...pwtrzm jszcz rz GM-y są brdz dbr tm, gdz trzb dłg pbrć prąd, ż d skrjng wyczrpn...w smchdch n m t znczn, t ktwn klntów tyl...
http://trybeus.blogspot.com/
Komentarz niedostępny
Komentarz użytkownika Bombowy Szybowi... został oceniony przez społeczność bardzo negatywnie i jest niedostępny. Nie można go już odkryć. Bardzo nam przykro.. :(
21 Października, 2016 - 20:07
Bombowy Szybowiec Antka
Bądź zawsze lojalny wobec Ojczyzny , wobec rządu tylko wtedy , gdy na to zasługuje - Mark Twain
@ trybeus
21 Października, 2016 - 20:03
Jest szansa spotkać się z wnioskami.
Dobry tester i fachowa obsługa - w dobrym warsztacie. Kupisz dobry - do śmierci się nie zwróci.
Mikroprocesorowych ładowarek gadżetów, kilkanaście rozbierałem z czystej ciekawości. Tragedia !
Więcej potem.....
Komentarz niedostępny
Komentarz użytkownika wilk na kacapy został oceniony przez społeczność bardzo negatywnie i jest niedostępny. Nie można go już odkryć. Bardzo nam przykro.. :(
24 Października, 2016 - 02:03