Kiedyś donosiłem... będę premierem!

Obrazek użytkownika krzysztofjaw
Kraj

 

Wśród rzeszy urzędników państwowych, biznesmenów, polityków, dziennikarzy, artystów i ... wielu innych i też opłacanych z naszych ciężko zarobionych pieniędzy krążyli i krążą nadal różni pożyteczni idioci, KO i TW, czyli tajni współpracownicy komunistycznych służb specjalnych.

 

Przemykają po sejmowych korytarzach, zostają radnymi, prezesami spółek Skarbu Państwa, kandydują na najwyższe urzędy państwowe, zostają nawet ministrami, premierami, prezydentami... i czymś tam jeszcze...

 

No cóż... a, że świat mamy teraz zwirtualizowany to nagle spotkałem wczoraj wirtualnego, nierzeczywistego mojego dawnego "znajomego" ze studiów. Chłop się trzyma. Elegancko ubrany, dobry samochód i oczywiście dobre państwowe stanowisko, dające możliwość nieograniczonej niczym kariery... aż do premiera a może i prezydenta...

 

Na mój widok morda mu się uśmiechnęła i zaprosił mnie na zakrapiany obiad do, a jakże, jednej z najdroższych restauracji w moim mieście.

 

Zawsze jest przyjemnie pogadać o swojej młodości, szalonych czasach studenckich, imprezach, egzaminach. Z chęcią więc przystałem na propozycję, pamiętając jednak żeby nie zadać mu jednego wszakże pytania: jak on w ogóle skończył te studia, skoro się nie uczył a jego wiedza, też ta ogólna, zawsze wprawiała mnie w dobry humor .

 

Nie rozpisując się zanadto: po zjedzeniu pysznego obiadku i wypiwszy kilka głębszych oraz po dłuższych wspominkach nagle wypalił.... wiesz już od studiów pracowałem dla komuny jako najpierw KO a później TW!.

 

Przyparło mnie do krzesła, ale widząc, że prawdopodobnie chłop ma potrzebę wygadania się i to spotęgowaną rauszem, pozwoliłem mu dalej mówić. Oto co usłyszałem o tej jego współpracy....

 

-----

 

Musiałem jakoś skończyć te cholerne studia, więc się zgodziłem. Miałem obserwować członków NZS, ale uwierz nic w sumie na nikogo nie doniosłem... no może raz cholera.... na takiego jednego, co mi odbił dziewczynę, zanim poznałem no tą swoją... wywalili go, ze studiów... należało mu się, skurczybyk rogacza ze mnie zrobił...

 

A co? Przecież nie tylko ja... gdybyś ty wiedział ilu takich było i kto... to byś nie uwierzył... też tych naszych koleżków i dziewczyny też były... trzymamy się razem... no żeby coś wtedy zrobić to trzeba było jakoś się uwikłać, jakoś się z nimi dogadać,

 

Pamiętasz przecież później... było dziecko i żona na studiach i prawie zero kasy... no to jakoś coś tam zawsze skapnęło... i było na przeżycie i na studia... i na rodzinę... i na wyjazdy zagraniczne...

 

A dalej? Wiesz jak to jest... musiałem później dalej kapować i coś tam pisywać do tych swoich oficerków prowadzących. Jak już raz wdepniesz w to gówno to niestety już do końca życia.... musiałem... wiesz... ale zawsze starałem się, żeby nikomu nie zrobić krzywdy. Nie zawsze się to udawało, czego żałuję... Ale coś tam musiałem im powiedzieć... Teraz to mają łatwiej... i zapłatkę można dostać i prowizję wziąć w kasynie, czy jakoś tam inaczej a ja... tam kombinowałem... jakiś totolotek czy jakaś lewa, no wiesz... fucha... wiesz człowiek się przyzwyczaja do dobrego, do kaski...

 

Ku...wa... ja tak w sumie to z nimi pogrywałem, ale jakieś prawdziwe rzeczy im tam pisałem... a co miałem zrobić? Następne dzieciaki, małe mieszkanie, niska pensja a z wiedzą było u mnie jak wiesz krucho. Coś tam nieraz później chcieli... a to jakiś stołek dla kogoś... bo wiesz dali mi dobrą fuchę, dużo mogłem... no i tam jakiś przetarg miał wygrać ktoś tam, i tam wiele jeszcze... ale wtedy już na nikogo nie pisałem... po prostu załatwiałem nieraz co tam chcieli...

 

Kiedyś wcześniej musiałem... bo tam coś oficerkom się nie spodobało, że takie tam bzdety im wypisuję... zagaworzyłem  więc na swojego kolegę...sorry aresztowali go i tak pobili, że zmarł w szpitalu, ale ja nie wiedziałem, że to się tak skończy... myślałem, że go nastraszą i tyle... to płotka była... cholera, byłem na tym jego pogrzebie... wzruszyłem się... nawet zadzwoniłem do jego żony, czy ma z czego żyć.. nic nie chciała... wiedziała?

 

Kiedyś coś nieopatrznie naopowiadałem mojemu oficerowi prowadzącemu na temat mojej koleżanki i stała się tragedia: - nie chciałem tego - ale ona nie wytrzymała przesłuchania i popełniała samobójstwo... skąd mogłem wiedzieć, ku...wa?!,

 

Innym razem znów moim oficerkom chlapnąłem coś nieopatrznie na temat innego mojego znajomego i musiał uciekać z kraju zostawiając niepracującą żonę z dwójką dzieci... no i ona musiała wszystko sprzedać żeby z czegoś żyć... oddalili się od siebie, rozwiedli się. Jemu się nie powiodło za granicą, ale nie wiem co z nim jest... A ona ciężko pracowała, nie miała czasu na wychowywanie i dostatecznie dużo pieniędzy na kształcenie synów. Nie było ojca, dorastali praktycznie sami i wyobraź sobie jaka tragedia: zostali kryminalistami, podobno zamordowali już kilka osób (są w mafii). Wiesz ja nawet chciałem jej pomóc finansowo, ale jakoś tak nie mogłem spojrzeć jej w twarz... w sumie mogłem choć wysłać jakiś przekaz anonimowo, ale jakoś tak nie pomyślałem... Ale żyje!, żyje do dzisiaj!

 

Któregoś tam roku, dawno to było, zagaworzyłem.... nie!.... chlapnąłem coś, nie na trzeźwo, mojemu oficerkowi, z którym piłem, no upił mnie cholera... no i coś tam wspomniałem o moim koledze, świetnie zapowiadającym się młodym naukowcu. Cholera to był  talent czystej wody... No i wyobraź sobie, że chłopcy bez mojej wiedzy wyrzucili go z uczelni i nie mógł kontynuować pracy naukowej ...trochę się załamał... ale teraz buduje w Niemczech domy (nawet dobrze zarabia). No, ale szkoda go... mógł być znanym naukowcem polskim. Ale żyje przecież...

 

O innych nic nie wiem, może w ogóle nie ma tych innych... przecież ja tam tylko jakieś gówna na nich pisałem...

 

Słuchaj! Przepraszam za to wszystko, głupio mi nieraz, ale przecież nie tylko ja i ważniejsi ode mnie też...! Nie chciałem!  Byłem wtedy młody i głupi miałem rodzinę i swoje ambicje, które mogłem spełniać. Nie nie chciałem tego wszystkiego, co się stało nieraz,

 

Ale... ale to było dawno. Ja się zmieniłem a po drodze zrobiłem tyle dobrego... No i mogłem robić to dobro, bo dawali mi coraz lepszą posadę, taką gdzie coś mogłem dobrego... wiesz... jakby nie oni to nic bym nie mógł tego dobrego zrobić... podobno zniszczyli moje papiery, ale ciągle coś tam chcą... no i ja muszę nieraz... a ja wiem cholera, czy nie mają dalej na mnie tych papierów?

 

Teraz też robię wszystko dla dobra ludzi i kraju... tylko nieraz... wiesz jak to jest... komuna minęła, ale chłopaki mają, chyba mają jednak na mnie te papiery i podobno jakieś filmy jak jadłem i piłem z oficerkami i te nasze rozmowy...  skur...syny jedne jedne, zabezpieczyli się... Więc od czasu do czasu coś mi każą, no i ja muszę... rozumiesz muszę... to dla nich robić, ale staram się aby to było jakoś tak gładko, choć nieraz nie jest tak gładko i trzeba ostrzej i jakieś tam im projekty prawne przez wejściem w życie, czy coś tam, ale nikogo nie zabijam ani oni dziś nie zabijają, no może nieraz... przecież tyle zrobiłem dobrego, więc jak nieraz coś tam muszę to trudno, mniejsze zło... oni też są wysoko i nieraz pomogą, nie tylko mi, ale i naszym też...

 

Nawet nieraz chciałem się przyznać... Tylko wtedy wszystko na nic, całe moje życie, życie innych, rodzina... a przecież tyle dobrego zrobiłem... no i wiesz... zagrozili mi, że ujawnią... a ja napisałem na lustracyjce, że ja nigdy, mhmmm...

 

Wkurza mnie, że cały czas jeszcze dają o sobie znać i ciągle coś chcą, ale lepsze to niż mój upadek i koszmar ludzi, którzy we mnie wierzyli i wierzą nadal i koszmar moich znajomych jakby się dowiedzieli i mój koszmar, i dzieci i.. a co ja ci będę mówił... a tyle dobrego przecież zrobiłem... po co to wszystko odgrzebywać, no po co?... było, minęło...

 

Słuchaj naprawdę... stałem się już inny, jestem nowym człowiekiem, w nowej Polsce... przecież ta komuna to przez nas padła, nie? Ta wolna Polska ku..wa to dzięki nam, no nie?... bez walki!

 

Ale ja tu ciągle o sobie... a co tam u ciebie...

 

(nagle dzwoni telefon.....mój znajomy chwilę rozmawia, kończy i rozpromieniony zwraca się do mnie)

 

Jest, jest, jest!!! Jak fajnie. Miałem przed chwilą telefon od mojego byłego oficerka. Chcą mnie zrobić premierem... Niedługo nominacja! Będę premierem dla dobra Polski i Polaków!

 

mhmmm.. a ... może załatwić ci jakiś stołek? Tyle w końcu już o mnie wiesz i tyle ci niepotrzebnie przy tej wódzi napaplałem... musimy trzymać się przecież razem... Wracam do żony z dobrą wiadomością... a wiesz, że ona teraz to ważna persona w dużej gazecie, tej naszej, jest...

 

-------------------

 

Nie zdążyłem  odpowiedzieć... Znikł jak kamfora.... zostawiając mnie w zadumie nad przesłaniem "Granicy" Z. Nałkowskiej, nad tym "wdepnięciem w gówno" na całe życie i nad starym powiedzeniem: "raz kurwa, zawsze kurwa"...

 

Pozdrawiam

 

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...

]]>http://krzysztofjaw.blogspot.com/]]> kjahog@gmail.com

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (11 głosów)

Komentarze

Dokładnie, to jest taka TW, gadka-szmatka! Oni wszyscy myślą tak samo! Widocznie taki typ człowieka  jest najbardziej podatny, na uświnienie się! Prowadzący są szkoleni, oni  wyczuwali potencjalnych donosicieli na kilometr! Prowadzący, to tacy swojscy ludzie, takie kumple, niby nic, a wszystko po kumpelsku notowali i sprawę zdawali! A jak już ktoś miał za uszami, to wiadomo, szantaż i po kłopocie! I taki szantażowany pcha się do urzędów państwowych! Po co? Wiadomo, pecunia! "Dolina nicości! Bronisława Widsteina, rozjaśniła mi więcej w głowie! Ilu ludzi złamano, w sposób uwłaczający godności? Ale Wałęsa do tych na pewno się nie zalicza! Ten ostatni to zadufany w sobie dupek, tylko many, many, a swoją próżnością tak nadymany, że łbem chmury przebija!

Vote up!
8
Vote down!
0

viki

#1507525

Pewnie, że jest wielu, którzy zostali perfidnie zlamani, ale ci ze wstydu i wyrzutów sumienia nigdy nie chcieli z tego czerpać profitów ani stanowisk. Większość jednak to szuje, których faktycznie prowadzący czuli na odległość.
Pamiętam, że kiedys przy wodzi jakieś gostek chciał mnie podpuscic. .. zaśmiałem się mu w twarz. Nigdy więcej nikt już nie próbował.
Cenckiewicz mówił, że bolek miał takie predyspozycje już od wojska.
A tak naprawdę te moje pisanie nie do końca jest fantazją.
Pozdrawiam

Vote up!
6
Vote down!
0

krzysztofjaw

#1507535

Czytałam Twoje wpisy już dużo wcześniej na Twoim blogu! Odbierałam te wiadomości, jak najbardziej poważnie, choć czasami włos sie jeżył i trudno było pewne rzeczy pojąć! Tyle już w życiu widziałam, a wciąż jestem zaskakiwana! Był czas, że zajmowałam się dzieckiem /bardzo późna mama/ i polityka zjechała na dalszy plan! Gdy syn już podrósł, a internet zawitał na codzień, zorientowałam się, że jestem mocno zapóźniona w bieżących, no może bardziej szczegółowych wiadomościach! Dopiero wtedy zaczęłam nadrabiać jak dzika zaległości! Masz rację, że ci perfidnie złamani, nie garnęli się do polityki! Odnośnie książki Wildsteina! Z przekazów mojego znajomego wiem, że dokładnie tak łamano więźniów politycznych w więzieniach! Pozdrawiam

Vote up!
6
Vote down!
0

viki

#1507562

Panie Krysztofie

To o czym rozmawialiśmy ostatnio:

http://bezdekretu.blogspot.com/2016/02/jak-przegrac-w-obronie-iii-rp-hipotezy.html

Pozdrawiam

Vote up!
1
Vote down!
0
#1507661

Przejazdem wstąpiła do mnie kuzynka. Emerytowana profesor matematyki. Jakoś tak zeszło na "bieżączkę". I kuzynka w pewnym momencie mówi: "wielu porządnych ludzi było członkami PZPR, ja też ale przejrzałam na oczy i przeszłam do "solidarności nauczycieli". Mąż kuzynki już w liceum był przewodniczącym ZMS. Po studiach szefował czerwonej młodzieży na szczeblu miejskim, następnie  wojewódzkim. Czy był członkiem PZPR, nie wiem, ale rekomendowano go na commercial attaché i kilka lat pracował w BRH…

Wykształcenie ekonomiczne, znajomośc języków obcych oraz praktyka sprawiają, że żyje z pracy rąk w dostatku.

Kuzynce mało, więc zawsze z prądem, ale o tym cicho sza ))

*

Kiedyś donosiłem będę premierem?

Kiedyś szpiegowałem będę generałem?

Kiedyś byłem czerwony teraz jestem prawicowy?

Zawsze z prądem bo trudniej płynąć pod prąd?

Ludzie się nie zmieniają.
Zmieniają się ich poglądy, wiara…
Ale nie oni sa­mi. Wciąż po­pełniamy po­dob­ne błędy, z różnicą w ich natężęniu i oddziaływaniu.
Aby być  in­nym człowiekiem, na­leżałoby się na no­wo narodzić

…. tylko krowa nie zmienia poglądów…

Kiedy świnia zmienia poglądy?

„Wyobraźmy sobie bardzo inteligentną świnię, co nie powinno być trudne, jako że zwierzęta te są niesłychanie zmyślne, co potwierdzają znawcy stawiający je w tej mierze tuż za człowiekiem.

Wieprzek, bo chodzi mi o świnię samca  niech będzie urzekający, pełen wdzięku, miły w obejściu, pyzaty, w  okularach, gdyż dodają intelektualizmu. Alegoryzujmy go, wyposażając w umiejętność mowy, w posiadanie porządnej polszczyzny, jaką nie tak wielu włada. Na dodatek niech posługuje się zabójczą, lecz formalnie prawidłową logiką, dzięki której potrafi dowieść wszystkiego, to znaczy każdą prawdę postawić na głowie, zręcznie przeonaczyć oczywistość, wmawiać, że widziane jest niewidzialne i odwrotnie. Słowem przekręcić kota, to znaczy świnię, ogonem do góry. Niezależnie od tych właściwości, których może wieprzkowi pozazdrościć wielu ludzi, pozostanie świnią, gdyż nią jest  przede wszystkim wewnętrznie, bowiem, jak one nieludzki, świadomie wyrzeka się człowieczeństwa.

Co za urocza, bystra świnia! - można by wykrzyknąć nie bez podziwu. A jednak w istocie świnia.

Ściślej rzec by należało: świnia w działaniu. Świńskość wieprzka przejawiałaby się w jego sądach o ludziach. Takie zwierzę stosowałoby zasadę następującą: bydlakom, w których łaski chciałoby się wkradać, a potrafiłoby to robić zręcznie, dodawałoby zmyślane na poczekaniu walory, przypisywało rozum, uczciwość, pragnienie czynienia dobra, niezmierną oczywiście miłość ojczyzny oraz wzorową moralność. Natomiast ludziom rzeczywiście szacownym, prawdziwie zasługującym na uznanie, świnia wszystko by umniejszała i sprytnie malowała im gęby błotem wymieszanym ze śmierdzącym własnym kałem, którego chlewne zapasy miałaby zawsze w zanadrzu, bo wynosiłaby z chlewa wrodzonej podłości.  Taki wieprz, pamiętajmy, że tylko go sobie wyobrażamy, zrobiłby karierę nawet na salonach europejskich. A teraz wróćmy do naszych baranów, jak mawiał mistrz Pathelin, mając na myśli powrót do tematu. Czyli znaczy do krowo-świni, a raczej do świni, gdyż krowa nie zmienia poglądów. Nasz zaś wieprzek żyłby z tego. Świnia, o której tak sobie rozważamy, uczyniłaby pełną wielkich profitów profesję właśnie z częstej zmiany poglądów. (Pojęcia profesja używam tu w znaczeniu uprawianej przez zapomnianą dziś panią Warren, bohaterkę komedii zapomnianego również Bernarda Shaw'a. Paniusia ta była mianowicie kurwą.) Wieprz uzależniałby aktualne poglądy, szczególnie polityczne, od wyczucia panującej koniunktury. Porzucałby z wdziękiem świni, inaczej się nie da, niekorzystne dla swej pozycji oraz przede wszystkim zarobków, a przyjmowałby, naturalnie z gracją miłego wieprzka, urządzające go w bankach, także europejskich, i na salonach sfer rządzących.

 — Ja, świnia - mówiłby ten przebiegły ryj — świnię was, a wy mnie za to podziwiacie, wybieracie, szanujecie i kochacie! Ja was więc, narodzie kopernikowy, kościuszkowy, szopenowy i curio-skłodowskowy, czniam!

„Dzyndzylyndzy czyli postmortuizm to powiastka filozoficzna, taki nowoczesny Kandyd czyli optymizm, podobnie jak Kandyd… wyszydzająca pomysł, że żyjemy na „najlepszym z możliwych światów”. Tylko że Wolter miał jeszcze nadzieję, że tę filozoficzną głupotę można zastąpić jakąś mądrością. Ulman nie ma już złudzeń. Ludzkość to chaos, bagno, kłębiące się robactwo, sześć miliardów mięsożernych...”

„Dzyndzylyndzy czyli postmortuizm”.

~Anatol Ulman

Vote up!
7
Vote down!
-5

casium

#1507528

Ciekawy komentarz...
I w sumie masz rację. .. a faktycznie dla niektórych świnie są nieczyste.
Pozdrawiam

Vote up!
5
Vote down!
0

krzysztofjaw

#1507537

Dziękuję.

Ta moja racja jest bardzo bolesna.

 

 

Vote up!
5
Vote down!
-3

casium

#1507557