KOŃ TROJAŃSKI ISLAMU
Po wiadomości o rozbijaniu bezcennych rzeźb w Iraku, zalała mnie krew, a zalała, bo nie był to pierwszy przypadek takiego wandalizmu. Historia notuje ich wiele i nie w tym rzecz, iż mamy na pęczki głupków z kilofami, ale w tym, iż nasze reakcje są nieodpowiednie: zamiast zadeptać pożar w zarodku, gasimy ogień benzyną.
Stało się nieszczęście: likwidujemy rządy kacyków i zbieramy tego owoce. Całe naręcza problemów na własne życzenie. Wcześniej mieliśmy bałkańską przygrywkę. Mogliśmy wtedy przekonać się, czym kończy się narzucanie ładu w kraju, który nie jest gotowy na jego przyjęcie.
Po śmierci J.B. Tito (1980), odżyły antagonizmy narodowościowe. Tłumione wcześniej dyktatorską formą sprawowania królowania, odżyły; dokąd był u władzy, trzymał warchołów za pysk i żadne nacjonalizmy nie miały szans wyjść z nor. Lecz na miejsce jednego dzierżymordy wskoczyło wielu pretendentów do watażkowania i rozpoczął się rzeźnicki bal; czystki etniczne, ucinanie łbów, rywalizacja, dominacja jednych nacji nad drugimi, zemsta, odwet i religijny rasizm: prawosławny rżnął muzułmanina, muzułmanin szlachtował prawosławnego.
Narzucanie innym krajom własnego modelu demokracji weszło nam w krew i z Europy przenieśliśmy się do Iraku, bo tam w kolejce czekał na obalenie Saddam Hussein, krwiożerczy satrapa. Kiedy go utłukliśmy, rozpętała się burza z lokalnymi ochotnikami do sprawowania władzy. Ci zaś zaczęli poczynać sobie podobnie jak w byłej Jugosławii: rżniętki odchodziły, że hej.
Wchodząc na jego teren, nie liczyliśmy się z uczuciami autochtonów. Stale podkreślaliśmy, że nad nimi górujemy, jesteśmy od nich pod każdym względem lepsi, mądrzejsi, mamy sprawiedliwsze prawa, u nas istnieje wolność i demokracja, której tu brak. Na każdym kroku krytykowaliśmy ich obyczaje, twierdziliśmy, że są obskurantami. I to był nasz drugi błąd, za który płacimy upadkiem obecnej Europy. Pierwszy polegał na wojskowym wkroczeniu do nich z karną wizytą.
Po Iraku przyszedł czas na Afganistan. Wynik znany: żadnej stabilizacji, a zamiast niej - totalna rozpierducha i Talibowie nadal przygrywający nam na nosach. Po Afganistanie – Afryka i kraje arabskie. Tam również wepchnęliśmy się ze swoimi receptami na społeczny spokój, wolność i krzewienie demokracji w stylu Dzikiego Zachodu; strąciliśmy Kadafiego, rozjuszyliśmy Syrię Assada i mamy nowy pakiet zmartwień: Państwo Islamskie.
Państwo Islamskie zatacza coraz szersze kręgi. Jego racją istnienia jest islamizacja świata poprzez narzucenie go siłą: terrorem, sianiem powszechnego zamętu, zaprowadzaniem swoich zwyczajów. Norm zawężonych do nieścisłej interpretacji koranicznych przypowieści i podporządkowania ich muzułmańskim kodeksom w formie okrutnych dyktatów.
Na razie zagraża tylko Europie. Lecz wkrótce zawładnie pozostałymi kontynentami. Dość spojrzeć na globus, by uzmysłowić sobie, że jego macki sięgają coraz dalej i osaczają nas ze wszystkich stron.
Jakikolwiek dialog z nim jest niemożliwy i byłby czas, byśmy to sobie uświadomili. Patrząc jednak na nieporadne i ociężałe posunięcia UE, można wątpić, czy dojdzie do takiego uświadomienia: Europa straciła samozachowawczy instynkt. Zapomniała o powinnościach ciążących wobec swoich krajów i choć nie jest w stanie uporać się z problemami własnych obywateli, to, jakby jej było za mało zmartwień, dokłada sobie nowych, strzela sobie samobójczą bramkę i zabiera się za pomaganie ludziom, którzy nie powinni do niej trafić. Zapomniała, że przez podpisanie cyrografu z Schengen przyjmując jednego uchodźcę, zobowiązuje się do ściągnięcia na swoje terytorium jego całej rodziny. Siedziby ma dwie. W Brukseli, stolicy Belgii oraz w Strasburgu, na południu Francji, tuż przy niemieckiej granicy. Skoro ją stać na tak duży i kosztowny rozrost biurokracji, to może zrezygnowałaby z jednej i w ramach współczucia dla stonki zafundowałaby jej humanitarny obóz przejściowy?
[dwa cytaty z wypowiedzi przywódców Państwa Islamskiego (z 19 lutego, jeszcze za życia Kaddafiego) : „Wyślemy 500 tys. nielegalnych imigrantów na łodziach na stary kontynent. Wśród nich ukryjemy terrorystów” „To my rządzimy teraz w Libii. Jeśli spróbujecie nas stamtąd przegonić, zamienimy Morze Śródziemne w morze chaosu. I nic nam nie zrobicie, bo naszym sprzymierzeńcem są wasze prawa człowieka”]
*
Zaprowadzanie demokracji XXI wieku w państwach tkwiących w epoce feudalizmu jest za dużym cywilizacyjnym przeskokiem. Demokracja, w kręgu której obracamy się od starożytności, podlegała ciągłej ewolucji, podczas gdy muzułmańskie systemy sprawowania rządów pozostały na tym samym, średniowiecznym etapie, etapie stagnacji czy zastoju intelektualnego. A zwłaszcza – manifestowanej niechęci do dokonywania zmian w owych systemach.
Weszliśmy do państw, których mieszkańcy nie rozumieli, co im przynosimy na bagnetach. Nie rozumieli, co to demokracja i na czym polega wolność. Wiedzieli za to, że chcemy im coś zabrać, pozbawić tego, co mają, w czym żyli od wieków. Że pragniemy odebrać im stare, a więc znane i zmusić do przestrzegania nowych, a więc nieznanych zasad. Obcych, a przez to gorszych. Zakazać od pokoleń stosowanych sposobów plemiennego życia i zakorzenionego w tradycji rozwiązywania konfliktów. Stąd ich rozbudzone, a nierealne oczekiwania związane z imigracją do krajów stawianych za wzór.
Przyznać trzeba, żeśmy chwackie prymusy w rozpoczynaniu i niekończeniu roboty.
*
Bronimy się przed falą współczesnych uchodźców lansując obłudny pogląd, żeśmy finansowe cienkie Bolki, na nic nas nie stać, a zwłaszcza nie stać nas na przyjmowanie potencjalnych azylantów. Boimy się zalewu bisurmanów, islamskiego szwargotu na polskich ulicach, terrorystycznej inwazji kulturowo nietutejszych mrówek faraona. I przyznajmy: obawiamy się słusznie.
Nim zaczniemy rozrzewniać się nad sytuacją biednych przybyszów, oddzielmy zwyczajnych emigrantów wędrujących do Europy w celach zarobkowych, od rzeczywistych uciekinierów z terenu objętego działaniami wojennymi. Pierwsi chcą sobie poprawić los i korzystać z udogodnień socjalnych, drudzy ratują się przed śmiercią. Pcha ich do tego determinacja nazywana strachem przed wyrzynaniem w pień całych rodzin, brak perspektyw, niepewność jutra.
Wobec tak wielomilionowego exodusu nie pomoże nam żadna obawa, żadne stawianie zasieków, murów, płotów, szlabanów, pól minowych i nie powstrzymamy paniki zdesperowanej armii przybyszów. Nie przezwyciężymy tłumu hałaśliwych zwyrodnialców atakujących np. węgierski dworzec, np. opluwających tameczną policję, np. ostentacyjnie wyrzucających ofiarowaną im żywność. Nie zapobiegniemy szarańczy, nie unikniemy napływom przyjaciół rabacji i reflektantów bijatyk, wandali dewastujących co popadnie, w tym rozprawiających się z wyposażeniem pociągu i robiących z jego przedziałów publicznych toalet. Owszem, teoretycznie można założyć, że nie wszyscy z migrujących są bandytami nastawionymi na tego rodzaju popisy, że część z nich, to ludzie solidni, chcący pracować, są inżynierami lub właścicielami zbombardowanych firm, lecz jest ich garstka. Niewielka grupka w spiętrzeniu anarchii.
*
Zamiast wyraźnie, otwartym tekstem powiedzieć, dlaczego nie chcemy napływu obiboków i roszczeniowców, powtarzamy, jak za panią matką, bzdurne mantry o argumentach ekonomicznych. Licytujemy się, kalkulujemy, dywagujemy, który kraj ile i za ile powinien przyjąć, ugościć, dać im po ludzku żyć (no właśnie: co to znaczy po ludzku żyć? Po naszemu, czyli przestrzegając europejskich standardów zachowań, porządku, pracowitości, wyznaniowej tolerancji, a może po islamsku, z czołobitnym respektowaniem ich jurysprudencji i pokornym zgadzaniem się na lekceważenie naszej, z przymykaniem oczu na to, że nie chcą się asymilować, że kobieta nie ma żadnych praw, natomiast mężczyzna jest jej panem i absolutnym władcą i choćby był z niego intelektualny ignorant, to w jej sprawach ma decydujący głos?).
Na marginesie: Australia znalazła dobry sposób na niepożądanych gości: od chwili, gdy jej rząd nie pozwolił im na wtargnięcie na wyspę, skończyły się wędrówki.
*
Jesteśmy świadkami zderzenia się dwóch krańcowo różnych kultur. Jesteśmy mimowolnymi uczestnikami bezwzględnej konfrontacji kultury wywodzącej się ze średniowiecza z kulturą istniejącą w naszych obszarach. Jedna, reprezentowana przez zniewieściałą i groteskowo nadwrażliwą Europę, usiłuje przeciwstawić się drugiej, islamskiej, obskuranckiemu kalifatowi walczącemu poprzez szerzenie strachu, publiczne egzekucje i nawracanie niewiernych Allachowi za pomocą ich fizycznej likwidacji. Jedna szanuje kulturowe dziedzictwo i uznaje pokoleniowy dorobek całej ludzkości, druga go nienawidzi, niszczy, spektakularnie, na oczach bezradnego świata rozwala świątynie, pomniki, grabi muzea (nie od dziś wiadomo, że IS handluje dziełami sztuki, a handel ten jest jednym z głównych źródeł przychodów tej organizacji terrorystycznej).
Walka jest jeszcze od nas odległa, lecz już dotyczy Niemiec. Jeśli tempo narastania emigracyjnej fali utrzyma się na dotychczasowym poziomie, niebawem znajdziemy się w jej centrum i zaczniemy się z nią borykać. Brać się za bary z problemem zaopiekowania współczesnych Hunów. A zaopiekowanie, to żądania, a nie prośby o pracę, przyodziewek, żarcie, mieszkanie, finansową zapomogę na dzień dobry. Poza tym spodziewają się meczetów w każdym domu i podwójnego socjalu na pysk. Praca, to ma być nie byle ochłap z pańskiego stołu: żadna ściera, łopata czy zmywak, bo taka robota jest dla muzułmanina obrazą godności. Najlepsza dla niego jest wysokopłatna, niemęcząca harówka bezrobotnego. A kasa ma być w niemieckich dolarach nazywanych euro.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 5311 odsłon
Komentarze
MARZENIA O ŁATWYM ŻYCIU.
9 Września, 2015 - 16:18
Znamy getta islamskie z przedmieść Paryża.
Muzułmańskie osiedla, ogniska niepokojów
społecznych. Zarzewie buntu obcej kultury,
silne przyczółki - wojującego Islamu. Nasz
kraj w nieodległym czasie - czeka to samo!.
Z doświadczeń Francji wynika - że im się
nie chce pracować, ani pomnażać dorobku
gościnnego kraju. Oni chcą żyć wygodnie
na „socjalu”,. Zbijać bąki i wysiłku unikać.
Żerować na koszt francuskiego podatnika.
Marku! - Każdy ogień powstaje od iskry
12 Września, 2015 - 06:52
Jeśli dopuścimy muzułmańską swołocz w wieku poborowym (w większości mężczyźni) w nasze granice, oni zaczną sprowadzać swoje rodziny. Przecież nie wszyscy będą emigrować za Odrę. Część z nich będzie miało za zadanie prowadzić islamizację nad Wisłą. Potem dojdzie do sytuacji, którą trudno będzie opanować pokojowymi sposobami.
Pozdrawiam,
___________________________
"Pisz, co uważasz, ale uważaj, co piszesz".
© Satyr