CREDO IGNORANTA
Wszystkim nam zależy, by nasz kraj był coraz piękniejszy. By był kierowany przez ludzi mądrych, a nie przemądrzałych. Wrażliwych, lecz nie – przewrażliwionych. Wierzę, że ludzi skromnych, uczciwych, niezłomnych w konsekwentnym zmierzaniu do celu, znalazłoby się trochę. Dlaczego ich więc nie widzę wśród posłów? Dlaczego rządzi nami prywata, zawiść, egoizm, a naszym postępowaniem dyryguje czubek własnego nosa?
Mam dosyć mętnych obietnic bez pokrycia w rzeczywistości. Dożywotnich karierowiczów. Ckliwych wizjonerów nieokreślonego jutra. Politycznych zawirowań. Nierozsądnych postanowień. Karuzeli stanowisk. Prawa oznaczającego bezprawie. Chcę znaleźć potrafiących sprawić, by żyło się sensowniej, a każdy z nas mógł wreszcie powiedzieć, że jest u siebie. Chcę potwierdzenia faktu, że naprawdę walczymy z biedą, jesteśmy bezpieczni na ulicach i w domu, nie martwimy się o pracę, mamy czas na wychowywanie dzieci, zlikwidowaliśmy biurokratyczną głupotę.
Odczuwam brak poważnych dyskusji o tym, co należałoby poprawić. Celowo mówię „poprawić” a nie – zburzyć, zniszczyć, rozpocząć jeszcze raz, czyli nie zamieniać siekierki na kijek i wuja na stryja. Nie domagam się ponownego odkrywania Ameryki, czy konstruowania bardziej okrągłego koła.
Przejawiamy alergiczną skłonność do likwidowania dobrego w imię lepszego. Mamy groteskową tendencję do wiecznego udoskonalania tego, co już jest sprawdzane i przynosi efekty. Specjalizujemy się w cyklicznych zmianach koncepcji, szumnych zapowiedziach i marnych efektach, czyli w otwieraniu dawno otwartych drzwi i mnożeniu planów. Przeważnie chcemy zdyskwalifikować wszystko, co było stare i rozpocząć od nowa. Jednak niektóre poprzednie i dobre, wypróbowane w praktyce rozwiązania należałoby zachować. Słowem, brakuje nam ducha kontynuacji, a cierpimy na nadmiar domorosłych uzdrowicieli.
Poniosły mnie marzenia i znów miałem atak infantylizmu;Jeżeli te moje przywary dowodzą nienormalności, to proszę o skierowanie do czubków. Chociaż nie sądzę, bym dożył takiego zaszczytu, bo dobry rząd zadbał, bym prędzej trafił na cmentarz, niżli do lekarza.
Pracuję, nie odkładam i stale oszczędzam. Przez ten czas dorobiłem się plam wątrobowych, wklęsłych bicepsów, bujnej łysiny i ostrej sklerozy. Za trzydzieści lat stuknie mi setka i przejdę na wcześniejszą emeryturę. Niekiedy mogę nawet stwierdzić, że mam powody do zadowolenia. Nie narzekam wówczas; czuję się dobrze i wiedzie mi się wedle rangi.
Ale czasem trafia mnie szlag. Pomstuję wtedy na wszystko, co się rusza i już nie jestem takie wyłupione oczko misia; zaczyna do mnie docierać, że choć robię co mogę, by postępować w myśl instrukcji, czyli: wstaję na długo przed kurami, trzymam na złotym łańcuchu oswojoną gęś i postępuję noga w nogę z przepisami, choć zachowuję się zgodnie z rozporządzeniami, to coraz trudniej przychodzi mi zaciskanie pasa i czekanie na cud.
Ps. mam niepokojące wrażenie, iż uczciwość jest dla dzisiejszych polityków czymś w rodzaju towaru ostatniej potrzeby, a mówienie prawdy – zdradzieckim wygłupem dziwaka, gdyż znowu zbliża się czas bezpardonowych zadym, pojedynków na inwektywy, potyczek na haki, ściemy i przecieki, następny okres huraganowej bijatyki o pietruszkę. Na nowozacznie się podłe traktowanie politycznych przeciwników. W ramach wyciągania rąk do kompromisu i fikcyjnego porozumienia zwaśnionychopcji, nastąpi kolejny etap: urządzanie zabawy w puszczanie złotoustych bąków z trybuny sejmowej i powrócą zajadłe kłótnie o to, kto na lepszą łopatkę, większe wiaderko i bardziej ciasne poglądy.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1711 odsłon