Nie czuję się niegodziwcem i samolubem plującym na operetkowy system: na państwo skazujące mnie na bycie niedojdą. Odwrotnie: to państwo traktuje mnie jak wroga, ciągle mi wmawia, że to, co mam na twarzy, nazywa się DESZCZ.
Niby jestem u siebie, w swoim niepodległym kraju, ale w rzeczywistości pętam się po fabryce psychicznych odpadów, po zakładzie utylizacji logiki, po miejscu, w którym...