Światowa kompromitacja Donalda po nokaucie MAK-u…

Nie, nie będę cytować tytułów prasy zagranicznej, po raporcie MAK-u, a w zasadzie:

po ciężkim nokaucie podwórkowego trampkarza, który robi za premiera Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Jest mi po prostu wstyd za Polskę. Wstyd, to nie wszystko: Konferencja prasowa Tuska na drugi dzień po publikacji raportu, potem kręcenie Radzia od polityki zagranicznej w „Kropce nad i” a na koniec wypowiedź (a może nawet i orędzie) sołtysa, który dzięki pijarowi objął urząd prezydenta, mogły każdego przyprawić o mdłości…

To niebywałe, że musieliśmy takiej sromoty, jako Naród doznać. Tusk bredził na konferencji, że „zwrócimy się do Rosji o rozmowy w sprawie wspólnej wersji raportu”, choć nie sprecyzował, o jaki raport mu chodzi. Zgodnie bowiem z załącznikiem 13 konwencji chicagowskiej - procedura w sprawie raportu końcowego MAK została już zakończona.  Wychodzi więc na to, że obecny premier III RP nie dość, że pokochał Putina i zaufał Rosji w sprawie śledztwa smoleńskiego, to teraz będzie jeszcze Rosję na klęczkach błagać, aby zechciała z nim rozmawiać w sprawie wspólnej wersji raportu !!! Bo Tusk, po ciosie od MAK-u jest już na deskach i tylko z pozycji klęczek może od Rosji coś uzyskać. Oczywiście – coś za coś.

Znokautowany Tusk, bredził na konferencji o przewadze konwencji chicagowskiej nad umową polsko-rosyjską z 1993 roku - dotyczącą wspólnego śledztwa w sprawie katastrof lotniczych: "Dzisiaj wyraźniej niż kiedykolwiek widać jak użyteczna była i będzie konwencja chicagowska, na podstawie której badane są przyczyny katastrofy smoleńskiej, ponieważ daje ona scenariusz dalszego postępowania i szukania szansy na wspólne stanowisko. Byłoby niestosowne, gdyby powstawały dwa niezależne raporty" - mówił bez żenady nasz ukochany premier…

Problem w tym, że Tusk i jego kolesie nie dysponują żadną umową, czy też podpisanym porozumieniem z Rosją, w sprawie prowadzenia tego śledztwa przez Rosję ! Wystarczy powrócić do niedawnego wywiadu DT (Dzielnego Trampkarza) z MO (M.Olejnik), z którego wynika, że nie wiadomo, kto i kiedy z polskiej strony zadecydował o przeprowadzeniu przez Rosję śledztwa w sprawie katastrofy samolotu wojskowego - na zasadzie konwencji chicagowskiej, dotyczącej lotów cywilnych:

MO: - Czy na posiedzeniu Rady Ministrów w kwietniu mówiono na temat tego, w jaki sposób prowadzone powinno być śledztwo?

DT: - Nie.

MO: - W ogóle państwo tego nie omawiali? A kto panu zaproponował Konwencję Chicagowską?

DT: - Ona była wynikiem... yyy...

MO: - Ale ktoś musiał panu powiedzieć fizycznie, że będzie śledztwo prowadzone tak a nie inaczej.

DT: - No, za całość tych spraw eksperckich odpowiada Komisja do Badania Wypadków Lotniczych...

MO: - No, ale jak pan rozmawiał z Miedwiediewem 10 kwietnia, z Putinem, to zaproponował...

DT: - Rozmawiałem z Miedwiediewem i z Putinem. Z Miedwiediewem telefonicznie, z Putinem i telefonicznie i później osobiście tam już po przylocie do Smoleńska i myśmy nie rozmawiali o szczegółach. Padła tylko w tej rozmowie taka...

MO: - Deklaracja...

DT: - Deklaracja, że istnieje Konwencja Chicagowska. No, obustronnie wiedzieliśmy, że póki co nie mamy innych przepisów prawa międzynarodowego, które mogłyby nam pomóc.

MO: - Prezydent Miedwiediew powiedział, że powinniśmy pracować wedle Konwencji Chicagowskiej?

DT: - Nie, w czasie spotkania w Smoleńsku i tych pierwszych dni ta decyzja nie miała charakteru ostatecznego i nie była wynikiem jakiejś oferty czy propozycji ze strony rosyjskiej. Edmund Klich, który jest szefem Komisji do Badania Wypadków Lotniczych nie miał też wątpliwości, że to jest optymalny wybór, jedyny możliwy.

MO: - Tak, ale czy któryś z liderów rosyjskich powiedział: dobrze – ta konwencja?

DT: - Yyy... była rozmowa, ale nie w charakterze ustalenia czy zobowiązania na gruncie jakiego prawa będziemy się poruszali. Ale trudno mi w tej chwili powiedzieć, czy w samym Smoleńsku, wtedy przy szczątkach samolotu czy ta rozmowa miała jakiś taki precyzyjny, konkretny charakter. Szczerze powiedziawszy, akurat w tych pierwszych czterech godzinach miałem co innego na głowie.

W czasie, gdy w otoczeniu dziennikarzy z całego świata Anodina odczytywała raport MAK-u, Tusk także miał co innego na głowie. On na głowie miał wełnianą czapeczkę, wygrzewając się w słońcu Dolomitów. Z kolei sołtys Bronek, z kompresem na głowie (aby „zachować maksymalnie wiele zimnej krwi”) - popijał grzańca zaszywszy się w zaciszu Belwederu. Gdy wybrzmiały już echa prasy światowej i komentarze na temat pijanego dowódcy polskiego lotnictwa, samobójców pilotów i wywierającego na wszystkich naciski Prezydenta – wtedy dopiero głos zabrał Donek, bredząc coś o wspólnym raporcie z Rosją i przewadze konwencji chicagowskiej. Wreszcie wtedy odezwał się rezydent Pałacu Namiestnikowskiego, w całości popierając głos swojego przedmówcy...

Oczywiście, rząd podwórkowego trampkarza upubliczni rozmowy kontrolerów z lotniska ze Smoleńska, które prowadzili z Moskwą, jak zapowiedział szef MSWiA Jerzy Miller. Problem tylko w tym, że Polska w ogóle nie dysponuje nagraniami tych rozmów. „Polska komisja występowała do strony rosyjskiej o kopie nagrań rozmów kontrolerów i do dziś ich nie otrzymała; dostaliśmy jedynie odpisy stenogramów” - wyjaśniła w rozmowie z PAP rzeczniczka MSWiA Małgorzata Woźniak...

Okazuje się, że ten hańbiący honor i elementarną inteligencję Polaków rząd, nie tylko nie wie co posiada, a jeśli nawet coś posiada to tylko to, co Moskwa mu łaskawie dała. I na takiej podstawie chłopcy z podwórka ruszają do boju z Rosją o wspólny raport…Śmiech, płacz, żenada i okropny wstyd...

Ale to Polacy zadecydowali, by Polską rządziła podwórkowa drużyna „postępowców” pod wodzą Geniusza Kaszub, którego Putin bez problemu sprowadził do parteru na oczach całego świata. Niestety, razem z Donkiem także i Polskę…