ars scribendi
Pokusa naprawiania świata przy pomocy stukania w klawisze jest równie naturalna jak sztuczny jest ów, konsekwentnie wirtualizowany, świat. Ofiar tej pokusy są już miliony.
Wprawdzie w roku szopenowskim mogły pojawić się w Polsce - a być może także w Chinach, gdzie fortepianów nie rąbie się już i nie pali w miejscach publicznych, lecz je produkuje - archaiczne pokusy alternatywne, ale dzięki czujności naszego ministra kultury oraz "mediów" nic takiego nie nastąpiło. Klawisze nadal kojarzyć się zatem będą przede wszystkim z reedukacją i resocjalizacją, zwłaszcza że ani w Kaliszu, ani w Legnicy nie wytwarza się instrumentów, mogących zagrozić postępowi cywilizacyjnemu, bo służyć mających anachronicznemu "łagodzeniu obyczajów" (wbrew rosnącym potrzebom milionów zwykłych Polaków) a rok szopenowski, na szczęście, dobiegł wreszcie końca, nie powodując uszczerbku w dochodach producentów i rozmaitych deal- przepraszam, dystrybutorów łomotu oraz kakofonii.
Dzięki połączonym wysiłkom kilku innych ministrów, których
ze względów estetycznych nie wymieniam, nadal nie grozi Polsce pojawienie się alternatywy ekstremalnie radykalnej, pozwalającej świat naprawić tak absolutnie i ostatecznie, że - za naciśnięciem właściwego klawisza - zniknie zeń wszelkie zło, niestety - prawdopodobnie razem z nim.
My takiego klawisza nie potrzebujemy; nie mamy funduszy (bo jest kryzys światowy), nie mamy mocy przerobowych (bo przez tych cholernych emerytów sprywatyzowaliśmy naszą zbrojeniówkę),zgody sojuszników (nie po to zawierali z nami sojusz) oraz koalicjantów (wolą żywić, niż bronić) nie mamy zatem woli politycznej (rozum wystarczy).
A tak w ogóle i tak naprawdę to wcale nie chodzi o żaden klawisz, tylko o guzik. A guzik, akurat - mamy.
Szaremu - z różnych powodów - obywatelowi pozostaje więc naprawianie świata przy użyciu klawiatury komputera, póki paluszki trafiają mniej więcej tam, gdzie należy (jeśli nie ma komputera, musi trochę pokombinować, ale nie jest pozbawiony szansy na sukces).
Na razie efekty straszliwego trudu i mozołu wielu milionów Ziemian, borykających się dzielnie z ortografią i składnią rozmaitych języków, by zakomunikować ludzkości, co sądzą o tym lub owym, i co - ich zdaniem - z tego wynika, nie są specjalnie budujące. Jeśli idzie o nasz nieszczęsny kraj,
słynący z umiłowania wolności oraz bohaterskich porywów wybitnych jednostek, daje się tu zauważyć wzmożony wpływ grawitacji : im większy jest ciężar gatunkowy wrzuconego w dowolny kanał informacyjny problemu, pytania czy też pomysłu, tym szybciej idzie on na dno. Co tu robić ?
Pisał natchniony wieszcz : "Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi !". Ładnie napisał..
Jeśli chodzi o plwanie, mogę spróbować.
Na szambonurka już się nie nadaję.
Zbyt długo się tym zajmowałem.
Warto by może coś zrobić, trochę o czymś pomyśleć, ale na razie - postukam sobie trochę. A co ?!!
Analfabetyzm zlikwidowano.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 627 odsłon
Komentarze
Analfabetyzm
29 Grudnia, 2010 - 15:02
Owszem, potrafimy rozróżniać poszczególne znaki czy to z alfabetu łacińskiego, czy tez z cyrylicy, ale...
Właśnie, to "ale" polega na tym, iż jesteśmy analfabetami moralnymi.
Nie ma już żadnych wartości i niebawem wszyscy będą pisać jedynie o własnej głupocie, a nawet już wielu tak robi.
Tradycja, patriotyzm?
Posłużę się tu takim przykładem może banalnym, a może nie.
Brytyjczycy jak wiemy nie przyjęli waluty euro.
Owa waluta dla przeciętnego Brytyjczyka to jedynie środek płatniczy podczas jego wakacyjnego pobytu w jakimś europejskim kurorcie, a funt to jest pieniądz i do tego pieniądza Brytyjczyk jest przywiązany, bo na funcie moi państwo widnieje wizerunek królowej i to jest powód dla którego UK nigdy nie wstąpi do strefy euro.
Teraz to już i tak za późno o tym gadać kiedy eurokołchoz się sypie.
A my, Polacy?
Dla nas obojętne jest jaka płacimy walutą, a jeszcze mniej ważny jest wizerunek na banknocie, czy też monecie. Dla nas najważniejsze jest, ażeby za tą walutę jak najbardziej zapełnić koszyk w Tesco.
Ktoś powie, że oczywiście, bo pieniądz do tego służy i pewnie będzie miał rację, ale może choć jeden z potencjalnych czytelników zrozumie o co mi chodzi.
Zwróćmy uwagę, że na polskich banknotach nie drukuje się np. wizerunku Piłsudskiego, a jeśli już to tylko na kolekcjonerskich.
Idee przyświecające IIRP do dzisiaj są tematem tabu.
O fortepianach i pianinach z polskich firm produkujących te instrumenty, to powiem, że być może przyczyną zaniechania ich produkcji jest brak w Polsce pianistów.
"Pianiści" dzisiaj używają innych klawiatur jak to zauważasz i niestety, ale rezonans wydobywający się z nich, to bardzo często kakofonia drażniąca i uszy i oczy i...mózgi!
Pozdrawiam!
Re: Analfabetyzm
29 Grudnia, 2010 - 15:23
:)
Andrzej Tatkowski
analfabetyzm zlikwidowano????
29 Grudnia, 2010 - 19:48
Poczytaj sobie forum onetu! :):):)
Podobno Dan Quayle nie potrafił równocześnie iść i żuć gumy, co i tak o niebo przewyższało umiejętności PRL-owskich milicjantów (w patrolu jeden umiał czytać, a drugi pisać), nic to jednak wobec panującej powszechnie palikotyzacji.
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"