Hołota & Elita Inc.
Wiosna jest, jak wiadomo, radosna - a w maju powodów do takiej czy innej radości jest doprawdy mnóstwo, bo to i Pierwszy Maja świętem ludzi pracy i Wiwat Maj, Trzeci Maj, dla Polaków błogi raj a w międzyczasie Dzień Flagi, wkrótce potem Dzień czy dwa Zwycięstwa a w perspektywie Święto Matki i Święto Ludowe, że nie wspomnę o Wniebowstąpieniu Pańskim czy Zesłaniu Ducha Świętego, by nie dotknąć tych obywateli, co to "uniwersalne wartości wywodzą z innych źródeł" .
Nie będę też wymieniał Światowego Dnia Ptaków Wędrownych, Światowego Dnia Żółwia czy Światowego Dnia Różnorodności Kulturowej w Trosce o Dialog i Rozwój ,ani nawet Dnia Strażaka czy Dnia Praw Zwierząt, żeby się przypadkiem nie zdenerwować tak, jak onegdaj pan poseł Franciszek Stefaniuk czy pan poseł Ryszard Terlecki na wspomnienie zamachu majowego - akurat w jego rocznicę.
Mam i ja swoje rocznice, których nie celebruję; ot, wczoraj nie poszedłem świętować sześćdziesięciolecia matury, żeby nie oglądać tego, co się porobiło z kolegami z licealnej ławy w ciągu owej kopy lat (i uchronić własny wizerunek przed szyderstwami czy wyrazami współczucia), ale także
ze względu na żywą niechęć do karczemnych awantur, które
towarzyszą tego rodzaju spotkaniom ilekroć ktoś próbuje ustalić, z kim i w której ławce siedział nieżyjący od dawna kolega X.
Skoro pan prezydent nie musiał w tym roku jechać do Moskwy a nasi dzielni żołnierze defilować tam, czy gdziekolwiek indziej, z okazji rocznicy zakończenia II światowej, skoro odwołano Drugą Konferencję Jałtańską, mogłem i ja zająć się czymś innym niż celebracja, np. rozmyślaniami o polityce.
Na "kierunku wschodnim" politykę mamy coraz stabilniejszą, ta na zachodnim lepsza być nie może, uwagę przyciąga więc głównie polityka wewnętrzna, ale nie na moją ona głowę; mam od tego ministra Cichockiego, a myśleć wolę o czym innym.
Choćby o tym, gdzie są te miliony zwykłych ludzi, o których pan premier wspominać zwykł z najwyższą troską; w telewizji ich jakoś nie widać, gdyż albo pokazuje się tam obywateli należących do jakiejś elity, albo jakowąś hołotę.
Nie zawsze daje się je na pierwszy rzut oka odróżnić, choć ułatwia takie odróżnienie reguła pragmatyczna telewizji : przedstawiciele hołoty SĄ pokazywani, nie bez komentarzy, natomiast przedstawiciele elit pokazują SIĘ i komentują; "miliony zwykłych ludzi" znajdują się prawdopodobnie po drugiej stronie ekranu, a niektórzy nawet płacą abonament.
Ponieważ hołota i elity w demokratycznym państwie prawnym mają absolutnie takie same prawa jak wspomniane już miliony zwykłych obywateli, największe szanse zobaczenia zwykłego człowieka daje telewidzowi oglądanie transmisji obrad parlamentu, który jest reprezentacją caluśkiego suwerena, może się więc tam znaleźć ktoś nie należący ani do elity, ani do hołoty, ergo (jak mawia poseł Kalisz) "zwyczajny".
Obrady sejmu są wedle Konstytucji jawne, więc jeśli dana stacja telewizyjna nie ma akurat innych pilniejszych zadań bywają we fragmentach transmitowane "na żywo", a następnie w tzw. programach informacyjnych najsmakowitsze, starannie dobrane epizody powtarza się wielokrotnie celem utrwalenia w pamięci telewidzów tego, co tam powinno pozostać.
Niestety, rzadko bywa to opinia "zwykłego człowieka", gdyż
opinie ludzi niezwykłych są atrakcyjniejsze i korzystnie wpływają na oglądalność.
Kierownictwa anten wiedzą dobrze, że czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal; pokazywać wszystkiego nie mogą, muszą bowiem mieć czas na emisję reklam, z których się utrzymują, zatem dokonują takiej selekcji materiału, iżby nie dawać powodów do żalu ani nieszczęsnej hołocie, ani szacownej a przy tym zaprzyjaźnionej elicie.
To działa, a raczej działało, ale chyba przestaje; już nie hołota i nie elita są tej wiosny najważniejsze; zaczyna być coraz wyraźniej słyszalny inny, mocny i zdecydowany głos, który obywa się bez "środków przekazu": sam jest przekazem.
Poszukiwanie zwykłego człowieka staje się coraz łatwiejsze; wystarczy wyjść na ulicę, by się przekonać, że istnieje w tysiącach czy dziesiątkach tysięcy dorodnych egzemplarzy, wystarczy się rozejrzeć, by dostrzec, że mu na imię milion albo dwa miliony i że przemawia jednym głosem, kiedy - "pomny gorzkich doświadczeń z czasów, gdy podstawowe wolności i prawa człowieka były w naszej Ojczyźnie łamane, (...) pragnie działaniu instytucji publicznych zapewnić rzetelność i sprawność".
***
Pamiętam, jak elity i hołota zamieniały się pozycjami w strukturze społecznej - niekoniecznie za obopólną zgodą, ale pamiętam też, że hołota niejedno miewała imię, różne rodowody i rozmaicie ograniczone możliwości dokonywania wyboru drogi życiowej
Dziś do rangi elity elit aspiruje hołota nowego typu; nie ma wśród niej analfabetów, nędzarzy, wsiowych przygłupów, sierot, inwalidów i wygnańców, kryminalistów i psychopatów, są ludzie wykształceni, zamożni, zdrowi i - wolni.
Przypuszczam, że dźwigają brzemię dziedzicznego obciążenia konsekwencjami jakiegoś zła : ciemnoty, biedy, nienawiści i zbrodni, że są ofiarami krzywd, obecnych także w niedawnej naszej historii, ale spostrzegam z przerażeniem że stanowią zupełnie nowy fenomen : są hołotą z własnego wyboru.
Obserwowałem przemiany społeczeństwa polskiego, liczyłem kolejne, marnowane szanse odrodzenia wielkości narodu i ciosy, zadawane mojej dumie z faktu, że do niego należę.
Nie spodziewałem się na starość śmietanki do porannej kawy, ale też nie przypuszczałem, że zalewać będą wolną Polskę fekalia, szumowiny i męty tak obfite, że zdolne zatopić tysiącletnie europejskie państwo wraz z dumnym narodem.
Mam nadzieję, że to przed jakąś wiosenną burzą "wybijają" kanały, stąd ten piekielny smród.
Tfu, psiakrew..
Na szczęście kwitną pięknie jak co roku bzy, a niebawem rozkwitną jaśminy; ten pod moim oknem też, niech no tylko minie zimna Zośka.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1303 odsłony