Renate Kim & comp i Kulturkampf czyli komu jurgielt nie śmierdzi

Hitlerowski stosunek do Polaków nie był czymś oryginalnym i pierwotnym. Był tylko nieco bardziej ekstermalną wesją prusackiego zestawu haseł propagandowych i stereotypów służących zachowaniu zaborów, które kształtowały niemiecką mentalność w XIX w. Kulturkampf to był przecież pomysł kanclerza Bismarcka.

“Polscy nacjonaliści” zagrażali pokojowi i ładowi politycznemu dziewiętnastowiecznej Europy, wspierając Napoleona, wywołując powstania w 1830, 1848 i 1863 r. a uczestnicząc w rozmaitych ruchach rewolucyjnych i spiskach szerzyli zamęt w Europie. Tak trąbiła prusacka propaganda.

Dzisiaj niemieckie prusactwo zapomniało o II WŚ i zaczyna wchodzić w te same stare buty,a tubą prusackiej propagandy jest pani Renate Kim i jej koledzy z pracy. Warto więc im przypominać, w czym biorą udział.

Trzeba bronić Europy przed polskim nacjonalizmem i ksenofobią i takie zlecenie dostali pani Kim z koleżeństwem. Jurgielt im nie śmierdzi.

Nic dziwnego, że młody i niedoświadczony ks. Międlar słysząc takie bezczelne hasła sam pojechał nieco po bandzie. Zawinił szewc, kowala powiesili. Właśnie dlatego tubę Hitlerjugend trzeba zamknąć, bo, tracąc oparcie w oficjalnych strukturach politycznych, znowu, w desperacji, wezwie na pomoc bojówkarzy z Antify.