Gry i zabawy symetrystów
Do obiegu medialnego weszło nowe pojęcie - “symetrysta”. Dobrze to świadczy o opinii publicznej, która zaczyna sobie zdawać sprawę z metod manipulacji i propagandy.
Co głosi sekta symetrystów ?
Trudno się w tym poplątanym świecie połapać, więc symetrysta ma problem, Bo jedni głoszą, że Pana Boga nie ma, ale diabeł jak najbardziej i trzeba uroki zamawiać. Drudzy zaś twierdzą, że Pan Bóg jest, ale diabła nie ma. A jak diabła nie ma, to i piekła nie ma, więc hulaj dusza.
Więc nie ma symetrysta lekko, ma dylemat jak osiołek przy złobie. Na wszelki wypadek kłania się na obie strony. Ofiaruje Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek. Pan Bóg daleko, do tego sprawiedliwy, ale nierychliwy, a tu diabeł blisko, nigdy nie wiadomo, co mu przyjdzie do głowy, czym podkusi, więc trzeba obie strony jakoś zadowolić. Na wszelki zatem wypadek, obu trzeba złożyć dary.
No, ale problem nie jest taki prosty jakby się wydawało. Bo to i Pan Bóg ma swoich zwolenników i diabeł też. I ich też trzeba mieć na uwadze. Głowa od tego może rozboleć, ale się nie dajmy. Trzymajmy się od jednych i drugich z daleka.
Po czym poznać symetrystę ?
Najpowszechniejszym znakiem jakim operuje symetrysta jest sentencja “Prawda leży po środku”. Symetrysta nie będzie marnował czasu na poszukiwnie prawdy, która leży tam gdzie leży, on posłuży się takim gotowcem. Może też się posłużyć innymi zwrotami, które wyrażają ten sam jednak stosunek do omawianych kwestii np. “ Oni wszyscy tacy sami”, “Wszyscy politycy to kłamcy, oszuści”, “Wszyscy faceci to świnie”.
Pojęcie "symetrysta" nie pojawiło się tak samo z siebie, ni z tego ni z owego. Pojawiło się, co lubię powtarzać, w kontekście, określonym kontekście politycznym. Jest ono reakcją na próby traktowania opcji postkomunistycznej jako normalnej, demokratycznej siły politycznej symetrycznej więc wobec innych sił.
A tak nie jest, środowiska postkomunistyczne bowiem wytworzyły uklad postkomunistyczny po to tylko by zawłaszczyć cała sferę instytucjonalną państwa polskiego, by zepchnąć inne siły do niebytu i bezkarnie drenować portfele obywateli. Tak więc rzekome partie postkomunistyczne nie są żadnymi partiami są raczej związkami zawodowymi układu postkomunistycznego, lub, z perpspektywy partyjnej, wydmuszkami marketingowymi. Jak widać taki uklad nie mógł długo funkcjonować, bo to zawłaszczanie skończyło się rozpadem aparatu państwa - państwo teoretyczne - i poniósł klęskę.
Ostatnio perspektywę symetrystów spróbowali przejąć stronnicy postkomuny przyrównując akt samopodpalenia Piotra S. do samopodpalenia Siwca i Palacha w r.1968. Zapomnieli jednak, że tamte podpalenia były protestem przeciwko swieckiej interwencji i tłumieniu demokracji w Pradze, podczas gdy Piotr S., odwrotnie, dał się wrobić w poparcie totalniaków domagających się interwencji Brukseli w proces demokratyzacji Polski. Wyszła z tego hucpa.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1058 odsłon