POEZJA NARODOWA [2]
Tryptyk: Polskie Dzieci Wojny
I
To były polskie dzieci, ufne, radosne, spokojne,
a wróg w dziecięcym ich życiu, rozpętał okrutną wojnę.
Pojawił się głód i nędza, patrzyły jak matka wciąż płacze.
Ojciec z frontu nie wrócił i życie stało się tułacze.
Trafiały do niewoli, pracowały ponad dziecięce siły.
Widziały, jak ludzi wrzucano do wielkiej, zbiorowej mogiły.
Zupełnie nagie trupy nie miały żadnego odzienia,
a każdy na twarzy wyryty, miał znak:wielkiego cierpienia.
Błądziły przerażonym wzrokiem, płakały dziecięce oczy.
Gdy bagnet przeszył ciało i krew na ziemię się broczy.
Szereg opalonych trupów z dymiących zgliszczy wystaje.
Czy siostra, brat, czy matka? Tego już nikt nie poznaje.
Jęczy kobieta zraniona, cała we krwi unurzana.
A obok niej ktoś kona, bo wielka jest jego rana.
Dzieci nie zrozumiały, tej okrutnej podłości człowieka.
Zadawały sobie pytanie, lecz odpowiedzi nikt nie czekał.
Dziś gdy już wiekiem znużony, ciało do snu swe ułoży,
w snach wracają wspomnienia, koszmar od nowa się tworzy.
Zaledwie skończyła się wojna, w czterdziestym piątym roku,
to w odbudowie ojczyzny, raźnie dotrzymywaliśmy kroku.
Wcielani do „Służby Polsce”, dzielni i młodzi Junacy.
Za darmo byli zmuszani, do „ochotniczej pracy”.
Na bardzo wielkich przestrzeniach, rosły ogromne budowy.
Powstaje Nowa Huta, Huta Bieruta koło Częstochowy;
Inni drążyli węgiel, w tych słynnych „Hufcach Pracy”.
Dźwigali z ruin Warszawę. Tak pracowali Junacy.
Nie było żadnej dziedziny, bez młodych naszego pokolenia,
Polska bardzo potrzebowała, młodego prężnego ramienia.
Wpajano nam piękne hasła, o sile pracujących ludzi.
Wierzyliśmy w to bezkrytycznie i patriotyzm się budził.
Czuliśmy radość wielką, że wolną jest Polska ziemia!
A Tych co odkrywali prawdę, pełno było w więzieniach.
UB i cała bezpieka, rządzona była przez wroga.
By wolną wrócił nam Polskę, znów prosiliśmy Boga!
I wreszcie tak się stało, Polska wolnością się cieszy.
Lecz do sprawiedliwych rządów, na razie nikt się nie śpieszy!
Dziś jesteśmy sędziwi, nie każdy z nas budzi się rano,
a o tym co daliśmy Polsce! Po prostu już zapomniano.
Emerytury nasze i renty o pomstę wołają do nieba!
Panowie prominenci! Tym wreszcie zająć się trzeba!
Cierpliwość nasza się kończy, bo nędza zagląda nam w oczy!
A władza niech zapamięta – niedola Polaków jednoczy.
Możemy wyjść na ulicę, biedni i zrozpaczeni.
I trwać w proteście tak długo, aż los nam na lepszy się zmieni.
To nie jest szantaż ni groźba, lecz proste ludzkie wołanie.
Niech krzywda nasza i bieda zauważonym zostanie!
Mam apel do Dzieci Wojny, dziś już bardzo sędziwych.
Opiszcie swoje wspomnienia, póki jesteście wśród żywych.
Bo kiedyś świadków zabraknie, gdyż dotrą na kraniec swej drogi.
Niech prawda dla ludzi przetrwa, choćby dla zwykłej przestrogi
By Polska Ojczyzną nam była
II
Jesteśmy Polskie Dzieci Wojny, dla wielu z nas dokucza głód.
Nie nastał dla nas czas spokojny, za naszą pracę za nasz trud,
rzucają nam żebraczy ochłap, jak tym, których nie trzeba już.
W dzieciństwie, strach i widmo śmierci, okrutny los wojennych burz.
Po wojnie wzięto nas w obręcze, komuna - mózgi nasze prała.
W UB-ckie sieci swe pajęcze, ze wszystkich stron nas oplatała.
To myśmy przeciw nim powstali! Za naszą sprawą, poszli precz!
Następni znów nas oszukali, ponownie dobyć trzeba miecz.
We władzach dalej zasiadali ci - co z komuny się wywodzą,
na szkodę Polski wciąż działali, w układy z mafią świata wchodzą.
Więc póki Brać jest jeszcze żywa, niech serca nasze tchną potęgą.
By Polska była sprawiedliwa. Biało-Czerwona prowadź wstęgo!
Już na początku była zdrada. Zniszczyli: przemysł, handel stocznie.
Do obcych trafiała nasza Ziemia. Tworzyli wrogą nam wyrocznię.
W Europę Polskę chcą przemienić. Od tyłu daty - piszą nam.
Tak po hebrajsku, czy z niemiecka. Zakrada się do Polskich bram
podstępna siła i zdradziecka. Odkryjmy młodym straszną treść.
Jesteście dziś, jako żebracy! Do władzy Wam nie dają wejść.
W Polsce nie było dla Was pracy. Europa sumień nie oczyści.
Od wieków zawiść do nas mają. Wszystko nam czynią z nienawiści.
Majątek Polski rozkradają!
Polacy!
Obudź się Polski Narodzie!
Złączmy swe siły w zgodzie.
W jedności mądrość i siła.
Polska wreszcie - Ojczyzną nam była.
Wszystkim wybaczam
III
Podli wrogowie wciąż nas atakują.
Fakty historii beszczelnie fałszują.
My nic nie możemy w odwecie dla drani,
bo już się stajemy ksenofobami.
Nazywają Polaka faszystą-rasistą,
gdy w dłoni trzyma flagę ojczystą.
A wróćmy do wojny, tak przecież było.
Polacy ratujący innych; a wielu swe życie traciło.
Ci co przed śmiercią kogoś ochraniali,
życie swoje i rodziny na śmierć narażali.
A tacy dziś razem z byłymi gestapowcami,
zowią Polaków faszystami, nacjonalistami.
Właśnie z tymi, co w ogromnej skali,
wielu niewinnych ludzi wymordowali.
Niech wrogom powiedzą babcie, dziadkowie.
Być może niejedną prawdę im powie;
Kto był faszystą i czy to byli Polacy?
I co właściwie takie słowo znaczy?
Przecież to nie Polacy tworzyli kapo!
W gettach, obozach, niczym gestapo.
A niejedni z nich licząc, że wojnę przetrwają,
swych własnych braci na śmierć wydają.
Czemu akurat o tym nie mówicie
i czym było kapo, tym się nie chlubicie?
Dziś bandyci z Ukrainy, spod znaku Bandery
otrzymują pomniki, gloryfikacje, ordery.
Prawdziwy Polak nikomu się nie poddawał,
w obronie ludności wielokrotnie stawał.
Walczył o wolność w Europie i na świecie,
A dziś ta Europa, Polaków znów gniecie.
Bywa, że wrogowie swe poglądy zmieniają,
z zajadłych wrogów, czasem przejaciół udają.
Tak się zachowują, niby dobrzy przyjaciele,
jednak tylko po to, by osiągnąć swoje niecne cele.
Dlatego wrogowie nie są godni, na żadne zaufanie,
gdyż zawsze byli podli i fałszywi dranie!
To jest cała prawda, przemyślć to należy,
szczególnie ją polecam wrogiej nam młodzieży.
Kończąc jednak powiem wrogom prawdę taką,
że wielu z Was dziś żyje tylko dzięki Polakom.
Choć bywa mi przykro, mimo to zaznaczam,
że mam taką naturę, iż wszystkim wybaczam.
Romuald Drohomirecki
Olsztyn 2000, 2020
Autor powyższego Tryptyka (dzieło literackie składające się z trzech części) liczy sobie obecnie 88 lat i mieszka w Olsztynie na Warmii. Napisał własne wspomnienia, które ukazały się w czerwcu 2013 r. w formie książki pt. „Losy”, a tak pisze o tej pięknej pracy swojego życia: „Wspomnienia te spisuję, aby uczcić pamięć ukochanego ojca, uprowadzonego z domu w nocy z 22 na 23 lutego 1943 roku i zamordowanego przez ukraińskich bandytów w miejscowości Derażne na Wołyniu, oraz najukochańszej mamusi, która 22 grudnia 1978 roku odeszła z tego świata w Olsztynie, gdzie po wyzwoleniu z hitlerowskiego obozu niewolniczego w Soldau (dzisiejszym Działdowie), po wojnie, zamieszkaliśmy na stałe. Nasza mama do końca swych dni miała nadzieję, że jej mąż, a nasz tata, mimo tortur, jakie na naszych oczach zadawała mu zgraja rozjuszonych Ukraińców, jakimś cudem przeżył i kiedyś do nas wróci. Dlatego odrzucała wszelkie późniejsze propozycje matrymonialne, chociaż była jeszcze młoda i urodziwa. W czasie świąt i uroczystości rodzinnych zawsze na stole przygotowane było nakrycie dla ojca. Wielka miłość, jaka panowała w naszej rodzinie, trwa do dziś. Jesteśmy za to wdzięczni rodzicom. Oni wciąż żyją w naszej pamięci! To, co było dobre w naszym życiu, zawdzięczamy przede wszystkim Bogu oraz naszej ukochanej mamusi. Pomimo wielu wręcz tragicznych sytuacji i zdarzeń, które spotykały całą rodzinę w okresie drugiej wojny światowej i po jej zakończeniu, mama potrafiła uchronić siebie i troje dzieci przed niebezpieczeństwem i złem, jakie nam zagrażało. Dlatego wszystkich, którzy przeczytają nawet najmniejszy fragment mych wspomnień, gorąco proszę, aby w intencji moich rodziców ofiarowali Bogu choćby najkrótszą modlitwę lub westchnienie - bez względu na to, w jaki sposób wyznają swoją wiarę. W ciągu mojego dotychczasowego życia Pan Bóg wielokrotnie obdarzał mnie łaską, otaczał opieką i chronił przed nieszczęściem. W każdej wielkiej potrzebie jest mi zawsze łaskaw. Bóg jest światłością, dobrocią i miłością, tolerancją i szczęściem, nadzieją i przebaczeniem, hojnością i zbawieniem. Jest cierpliwy, sprawiedliwy i zawsze miłosierny. Boże łaskawy i miłosierny, chciałbym do końca zostać Ci wierny.”.
Romuald Drohomirecki w liście z 6 stycznia 2021 r. napisał mi: „Witam. Szanowny Panie Sławomirrze publikuje Pan bardzo tragiczne, historyczne wydarzenia i za to należy się pochwała. Trzeba o takich spawach mówić, aby młode pokolenia znały tragiczne losy Polaków. Ja w 2013 r. wydałem książkę pt. ‘LOSY Małego Wołyniaka’, w której częściowo opisałem własne, zapamiętane przeżycia tego okresu. Wspominam w niej wiele miejscowości, w których wymordowano Polaków. Gdyby Pan wyraził zgodę i podał adres to wysłał bym Panu tę książkę. Ja ukończyłem już 88 lat i nie potrafię opublikować w internecie fragmentów swoich wspomnień. Pozdrawiam Romuald Drohomirecki.”
Dodając mi w załącznikach właśnie powższy Tryptyk literacki. A ja czytając to dzieło, tak b. cierpiącego serca kresowego, u schyłku tak mocno doświadzonego przez los, niełatwego życia naszego rodaka, uznałem za swój obowiązek opracować i opublicznić jego poezję, spisane w tych wierszach przeżycia, odczucia, żal, wezwania i napomnienia, ku pamięci i przestrodze nam wszystkim i potomnym. S. T. Roch
Gorąco polecam też ten dokument filmowy: „Mój Wołyń”, w którym Romuald Drohomirecki wspomina dzieciństwo spędzone w Deraźnem na Wołyniu. Opublikowany 6 lipca 2018 r. przez Ku Prawdzie:
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 15 odsłon