POEZJA KRESOWIAN [22]

Obrazek użytkownika Sławomir Tomasz Roch
Kultura

Do Ziemi Wołyńskiej

 

Ziemio Wołyńska, Tyś treścią duszy,

która się z łona Twego zrodziła

Ty jesteś cząstką Ojczyzny mojej

Gdzie mnie pacierza matka uczyła.

Twe imię dziwną moc kryje w sobie

wonią pól żyznych wabisz z daleka,

tęsknisz żywiołem dębowych borów

i szlachetniejszym czynisz człowieka.

Rosą okryta w pamięci stoisz,

kłosów pszenicznych złotem się chwalisz

i wianki z chabrów kładziesz na skronie

jak zalotnica z oddali wabisz.

 

Słowików lubą, miłosną pieśnią

rozrzewniasz duszy wrzenia serdeczne

tak jak kochanka lubego wołasz,

szepcząc mu cicho przsięgi wieczne.

Wstęgą strumyków wiążesz wspomnienia

Dziecięcych marzeń skowronków głosem

Twych niezabudek bukiecik mały,

idąc przez życie w mym sercu niosę.

.......

Siłą przemocy ci odebrana

idę przez życia mego koleje

pół wieku mija, tęsknię za tobą

lecz znicz miłości w sercu mym tleje

.

Często gdy w nocy tu zadumana

do ciebie lecę myślą zza morza

tak dreszczem szczęścia znów jestem z tobą

gdy patrzę w stronę gdzie świeci zorza....

 

Wiem, że w promieniach słońca tak chodzisz

z włosem rozwianym po łąkach bosa

wiem, że dla ciebie skowronek śpiewa

i że dla ciebie srebrzy się rosa.

 

Lecz wtedy cicha łza mi po twarzy

spływa jak wtedy gdy odchodziłam

bo wiem, że czekasz, że myślisz o mnie

jam twoje dziecię, tyś mnie zrodziła.

 

Często wieczorem w półmroku siedzę.

Myślami ścigam przeżyte chwile

widzę ciernistą wędrówki drogę

obraz twój blednie w przeszłości pyle.

 

Jakaś tęsknota i żal się budzi

Linia Curzona staje przede mną

ukrzyżowaną widzę cię w dali

i obce niebo wisi nade mną.

........

A czas przemija i tyle krzyży

przydrożnych za mną w tyle zostało

tych co nie wrócą nigdy do ciebie,

tych co powrócić tak bardzo chciało.

 

Irena Lamprycht, kwiecień 1989

(z tomika pt. „Wołyńskie Niezapominajki”, Wrocław 1999, s. 22-24)

 

Poetka kresowa Irena Lamprycht ur. się w osadzie wojskowej w Milanowiczach, pow. Kowel. W lutym 1940 r. razem z rodzicami wywieziona została na „nieludzką ziemię” – do posiołka Joźma w rejonie Piniga k. Archangielska. Potem z formującą się Armią Polską gen. Władysława Andersa trafiła na południe ZSRR, gdzie k. Taszkientu zmarł jej ojciec. Komunistyczny „raj na ziemi” opuściła z matką jednym z ostatnich już transportów do Iranu. Później, poprzez Indie, Wschodnią Afrykę i Anglię, w roku 1952 dotarła do Kanady.

Tam żyła i pracowała przez ponad pół wieku, żona i matka dwojga dzieci. Nigdy nie zatraciła uczuć głębokiego patriotyzmu, aktywnie dzałała w Związku Ziem Wschodnich RP, utrzymywała kontakt z Zarządem Stowarzyszenia i Redakcją Kresowych Stanic. W międzyczasie aktywnie rozwijała swój poetycki talent oraz twórczość, o której mówiła: „Dla Ciebie Ojczyzno daleka pisałam łzami tęsknoty, z myślą także o tych, którzy przyjdą po nas.” Na wieczną wartę odeszła w grudniu 2002 roku w Toronto, Kanada

 

Umrzyj raczej córko moja nim skalasz imię swoje hańbą zdrady

 

I jeszcze odrobina głębi poruszających przemyśleń Autorki wiersza, zamieszconych w przedmowie tomiku „Wołyńskie Niezapominajki”: „Kilka tylko słów, które mi serce dyktuje, dołączam do wierszy, zanim je prześlę zza morza, dokąd wichry wojny mnie zagnały, aby się zatraciła dla naszej Ojczyzny, którą będąc dzieckiem pożegnałam łzami, dlatego tylko, że byłam Polką, że kochałam słońce i kwiaty, za to, że Polska pozwoliła mi wdychać wonie jej pól zielonych usianych kwiatami i zbożem. Przetrwałam tylko dlatego, że żyłam wspomnieniem nieba ojczystego wierząc, że przyjdzie godzina, która pozwoli mi powrócić z wygnania, bym ucałować mogła stary próg chaty.

Kim jestem? Mój Boże – chyba tylko westchnieniem Ziemi Kresowej, tej na wschód od Bugu, gdzie Pan Bóg obdarzył mnie życiem i skąd wyrwała mnie dłoń wroga dlatego tylko, że byłam córką tego, który walczył o Jej wolność i był ranny bolszewicką kulą wtedy, gdy stał się Cud nad Wisłą w 1920 r. Ojciec mój był Legionistą, z czego dumna zawsze byłam i co poniekąd też sprawiło, że już w dzieciństwie zamiast bajek o krasnoludkach słuchałam opowieści Ojca mego o umiłowaniu Ziemi Ojczystej.

Miałam dwanaście lat wtedy, gdy mijaliśmy granicę pomiędzy moim i wrogim światem, który porwał mnie z ramion mej Ziemi Ojczystej, pragnąc przywłaszczyć sobie. Bóg jednak czuwał i przyszła chwila, o której mi śp. Ojciec powiedział właśnie wtedy, gdy towarowy pociąg, który wiózł nas na wschód, mijał Sarny śniegiem obsypane i granicę, gdzie ujrzałam przewrócony słup graniczny i strażnicę KOP-u. Ojciec powiedział: ‘Zapamiętaj ten widok dziecko moje i nigdy nie zapomnij tej chwili, którą teraz przeżywamy. Za tym słupem została nasza Ojczyzna, do której wrócimy. Może nie wszyscy, ale wrócimy na pewno, bo Bóg jest miłosierny. Nigdy nie zapomnij, że jesteś Polką, nawet wtedy, gdyby cię bito abyś się Polski wyrzekła i nawet wtedy, gdyby ci wróg jej góry złote obiecywał. Nie zapomnij córko moja i umrzyj raczej, nim skalasz imię swoje hańbą zdrady.’

Nigdy nie zapomniałam słów Ojca mego. Wrosły we mnie jak pamięć Milanowicz, tych na Wołyniu, gdzie przyszłam na świat. Widziałam łzy w oczach Ojca, gdy to mówił. Te łzy i słowa poszły za mną przez życie. Wiersze, które przesyłam do wydawnictwa, są łzami pisane aby dać świadectwo prawdzie, która kształtowała ducha mego tam wśród Zórz Polarnych pod niebem wrogim i tak bardzo, bardzo mi obcym.

Nie jest łatwo dzielić się łzami, którymi piszę wiersze moje, ale chcę, by ślady stóp na drodze, którą szłam przez życie pozostawić dla tych, którzy nigdy nie słyszeli nie tylko o mnie, ale i o tych Rodakach naszych, z którymi tak jak oni, nie z własnej woli przemierzyłam świat. [...]

Śląc ducha swego, serce i tęskonotę za Ojczyzną ukrytą w wierszach, dzielę się z czytelnikiem tym, co mi najmilsze pamięcią dzieciństwa zgwałconego przed laty, które odzywa się w snach moich i zmusza zapisywać wspomnienia z drogi krzyżowej, którą szedł nasz naród – nie tylko ja, która nikim jestem a może tylko westchnieniem skaleczonego ptaka, który do gniazda zgubił drogę....

Może Czytelnik zrozumie, dlaczego w wierszach moich są łzy, skarga i dlaczego myślę, że liściem jestem, porwanym przez dziejową burzę i porzuconym, ale nie zatraconym jednak na dalekiej od Polski obczyźnie.”

Irena Lamprycht Toronto, 2 marca 1999 r.

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (1 głos)