Głos Obywatela
Poniższy tekst będzie trochę abstrakcyjny, ukierunkowany na skojarzenia i myślenie.
Minęły czasy kolektywnej pracy i wykonywania na siłę kilkuletnich planów, które prowadziły do upadku PRL. Przyszły inne czasy, ale i w nich trudno znaleźć w Polsce potrzebę świadomej pracy na rzecz dobra wspólnego, są natomiast atmosfera konfliktu i atmosfera zabawy, które się wzajemnie nie równoważą… To drugie zdanie dla każdych władz powinno stanowić memento. Rzecz jednak w tym, że po upadku Polski kolektywnej zabrakło ciągłości myślenia i refleksji , ba, refleksja historyczna stała się niepoprawna politycznie, a wszystkie władze po 1989 r. uparły się, że będą budować Polskę od nowa, bez kontaktu z jej prawdziwą przeszłością. To oczywiście pomylenie pojęć, bo z poprzedniego systemu wyniesiono niezbitą prawdę, że jeszcze nikt uczciwą pracą się nie dorobił; bo wszyscy kombinują, a państwo płaci za złą pracę; bo powszechnie akceptujemy wzajemny szwindel, chociażby na poziomie recepturowania. Kto nie zna powiedzenia: „tylko jelenie pracują, mądrzy kombinują”. Obywatela pozbawiono więc łączności z jego tradycyjnym systemem wartości. I nic nie wskazuje na jakąkolwiek zmianę w tym względzie. Jak za panowania sowieckiego panował dyktat Moskwy, tak dziś panuje dyktat Waszyngtonu, Berlina i Brukseli.
W III RP nie nastąpił przełom w rozumieniu państwa i obywatelskich obowiązków. W takim stanie umysłu stwierdzenie, że „nie ma atmosfery pracy” trafia w próżnię. A gdy ktoś wspomni o „wspólnej pracy”, to sytuacja zaczyna komplikować się jeszcze bardziej. Wielu z nas powie: - jakiej wspólnej? Praca, to praca. Nie ma więc tej przedwojennej świadomości, że to cały naród i wszyscy obywatele budują państwo, które jest nasze i nam ma służyć. Zamiast poczucia wspólnoty włącza się kalka sowiecka, i wszystko sypie się w gruzy. Niestety, w wielu przypadkach tak samo jest na stołku majstra i na stołku ministra. Od 1989 r. żadna władza nie zdobyła się na wysiłek, aby zdefiniować czym jest obecna Polska, czym jest polska racja stanu i jakie państwo ma cele? Konstytucja odnosi się do innych czasów. Nie włączono tej wewnętrznej busoli i napędu, który prowadzi statek we właściwym kierunku. I co więcej, w tym stanie dezorientacji ogłasza się kolejne plany na przyszłość. Panowie, cos tu nie gra.
Mamy za to atmosferę konfliktu, słabe pastwo i rozgrzane umysły, na każdym poziomie. Rozgrzany umysł nie szuka prawdy, lecz sensacji, na której mógłby oprzeć krytykę lub obronę. Dziennikarze myślą, żyją i sr… sensacją. To wszystko udziela się obywatelowi. Gdy sensacji nie znajdzie, stwierdza, że nie ma konfliktu, a skoro nie ma konfliktu, to jest zabawa. Uspokaja się i zostaje bezbronny. A konflikt jest oczywisty, jak słońce i płynie przez świat, jak Amazonka w poprzek Ameryki Południowej.
Rzecz w tym, że społeczeństwo nie rozumie o co w tym konflikcie chodzi. Nie informuje go ani telewizja, ani radio, ani nie czynią tego gazety. Słabość państwa polega na tym, że nie potrafi odciąć zasilania ani swoim wrogom, ani podłączyć wspomagania przyjaciołom oraz tym, którzy państwo chcą budować. W ten sposób staje się krzywym drzewem, które ściąga na siebie wszystkie okoliczne kozy. I jak tu się nie śmiać? Jak tu się nie bawić? Hm… Jakże łatwo w takiej sytuacji konflikt przechodzi w zabawę, a zabawa w konflikt? Jakże łatwo zostać idiotą we własnym domu.
I na koniec… Wielu, po przeczytaniu powyższych czterech akapitów może zapytać, o co jemu chodzi, przecież Polacy najwięcej pracują? Chodzi o to, że w tym co robimy nie mamy poczucia własnego państwa, we własnym państwie nie czujemy się właścicielami i nie poczuwamy do odpowiedzialności za nie. Nie ma świadomości wspólnej pracy dla dobra nas wszystkich, takiej jaka była w II RP. Ba, nie ma nawet świadomości potrzeby takiej pracy.
***
Duży konflikt stosunkowo łatwo daję się rozwiązać, mały natomiast posiada tak niezliczoną ilość zapętleń i tyle samo wciąż żywych konfliktów, że nawet sam Pan Bóg rozkłada ręce. Obszar nierozwiązanego konfliktu, sam w sobie, wytwarza system, który swoją siłą wciąga całe społeczeństwo pod powierzchnię, a więc tam gdzie nie ma tlenu, i jak topielca, co jakiś czas wypuszczany jest na powierzchnię, by nie zdechł. Konflikt ma wyznaczyć granice i metody walki. Gdy nie wiemy o co walczymy, stajemy się bezbronną, nikomu nie potrzebną ciemną masą do wykorzystania. Jan Paweł II mówił, że każda praca musi mieć sens. Tylko zniewolone narody lub grupy etniczne, oferowały ciemiężcy swoją dobrą prace, jako ofertę na przeżycie. Ale bywały przypadki, że i ta oferta nie wystarczała. Na przykład na Syberii – tam była norma, knut i śmierć. Wielu z nich słyszało poczciwe słowa stupajki: nie przyjechaliście tu, aby żyć. Do Polski już nie wrócicie. Trzeba pracować… Wielu miłośników disco polo i podwyżki nie zdaje sobie sprawy, że do ich d… już dobiera się nowy totalitaryzm, tym razem lewacki. Jakże on kocha ich bierność i spolegliwość, jak podpisuje umowy i jakie roztacza perspektywy, bo przecież u siebie trzeba załatać pocovidowe dziury w budżecie, trzeba utrzymać dawny standard. I ktoś na to wszystko musi zapracować. Śpiący naród budzi demony innych.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 8 odsłon