Szukanie przyczyn - szukanie recepty

Obrazek użytkownika Obserwator
Idee

Skrótowo rzecz ujmując, można wykazać, że absolutnie kluczową przyczyną obecnego całkowitego pomieszania z poplątaniem, a w konsekwencji postępującej degeneracji Polaków, jest odmienny stosunek do tak podstawowego pojęcia jak "prawda", z tym że w ujęciu ścisłym (filozoficznym) a nie potocznym - no i tu jest problem, bo niby każdy wie co to znaczy "prawda", a jak poskrobać, to rozumienia różne i w efekcie wychodzi trzeci rodzaj prawdy ks. Tischnera, czyli (cytując Boy-Żeleńskiego) "każdy pieprzy o czym innym, jak zwykle w życiu rodzinnym"

A jeżeli w tej, tak fundamentalnej kwestii, już istnieją (zresztą zazwyczaj nieuświadamiane) różnice, no to nic dziwnego że i analizy przyczyn i recepty mogą być i są od Sasa do Lasa. A dla wszystkich TW i trolli tylko w to graj.

 

Tak więc po pierwsze primo (teraz, niestety, będzie skondensowane, później mogę rozwinąć):są dwa podstawowe rozumienia pojęcia prawdy:

a) prawda jest to zgodność sądu o przedmiocie z tym przedmiotem (to rzeczywistość jest pierwotna i jest źródłem prawdy o sobie, takie podejście wymaga pokory - czyli gotowości do widzenia siebie i innych w prawdzie - wobec rzeczywistości, a więc gotowości do zmiany dowolnego własnego sądu, jeżeli będzie on z rzeczywistością sprzeczny);

b) prawda jest to zgodność przedmiotu z sądem o nim (tu sąd jest pierwotny - "rudzi są fałszywi", "blondynki to kretynki" etc. - najwyżej rzeczywistość jest z nim niezgodna, ale to jej problem).

Różnica kolosalna, to właśnie tu następuje rozbrat pomiędzy dwoma głównymi nurtami filozofii, czyli realizmem (definicja a) oraz idealizmem (definicja b).

Trzeba trafu, że to na realizmie, na wynikającym z niego (po wsparciu etyką chrześcijańską) personalizmie, powstała unikalna struktura relacji międzyludzkich, zdiagnozowana i określona przez prof. Konecznego mianem "Cywilizacji Łacińskiej". I jest to jedyna cywilizacja bazująca na realizmie.

A jak już wspominałem wcześniej, to ta właśnie cywilizacja jest środowiskiem powstania i rozwoju Narodu Polskiego (z dużych liter, bo tu jest to nazwa własna). NIE DA SIĘ utrzymać Cywilizacji Łacińskiej, jeżeli ludzie ją tworzący zaczną zmieniać kryterium prawdy, przenosić jego źródło z rzeczywistości na osąd, a z kolei tak jest człowiek skonstruowany, że łatwiej mu wystawić osąd niż go potem zmieniać, szczególnie jeżeli o powyższym nie ma pojęcia (a skąd ma mieć, jak tego już nie uczą w szkołach). Od tego zaczyna się w najlepszym wypadku bizantynizacja (vide Anglia za Henryka VIII i przez następne sto lat), a poźniej turanizacja (Bawaria i katolicka część Niemiec po zjednoczeniu przez Bismarcka).

I teraz można brać się za analizę tego, co się dookoła dzieje...

 

A dzieje się parszywie. Tworzenie "maskonów" w merdiach głównego ścieku jest oczywiście fałszowaniem rzeczywistości, ale większość lemingów biorących w tym udział taki właśnie ma osąd rzeczywistości i jest głęboko przekonana, że to ten właśnie ich osąd jest ważniejszy - czysty Hegel, jeżeli fakty są niezgodne z teorią, tym gorzej dla faktów.

Tylko problemem jest to, że zdolność do weryfikacji swoich sądów musi być wypracowana, to są lata wychowywania, odpowiedniego kształtowania takiej sprawności woli jak "roztropność" (konkretnie: "roztropność" w tzw. aspekcie wolitywnym, czyli takiego treningu woli, aby w swych decyzjach kierowała się wskazaniami intelektu a nie emocji). A gdzie tu o tym mówić, jak dookoła pół świata chrzani tylko o emocjach, cwelebryci, politycy, Misie-Rysie, Donaldiny itd., dzielą się poprzez merdia swoimi, uważacie, emocjami - tak jakby kogokolwiek rozsądnego mogło to cokolwiek obchodzić na forum publicznym. Przynajmniej w Cywilizacji Łacińskiej.

 

Po drugie primo: w Cywilizacji Łacińskiej stosunek prawa do etyki jest taki, że to etyka kształtuje prawo (dokładnie: prawo tworzą skodyfikowane wskutek potrzeby normy etyczne), w innych cywilizacjach jest inaczej, zwykle zresztą odwrotnie - to prawo mówi co jest etyczne (w turańskiej prawem jest aktualna wola władcy). Stąd np. w Bizantyńskiej nieprawdopodobny rozrost prawa stanowionego, a to ze względu na omnipotencję legislatury (to znaczy, że rząd chce uregulować wszystko, nawet długość kawałków papieru toaletowego na rolce) i monizm prawny (czyli przekonanie, że istnieje jeden rodzaj prawa stosowany w każdej dziedzinie życia - w Łacińskiej istnieje prawo publiczne, prywatne, karne etc., mające inną logikę i obejmujące odmienne obszary relacji międzyludzkich).

Ale również stosunek prawa do etyki wynika ze stosunku do prawdy: czy prawdę USTANAWIAMY (stąd bizantyńskie zapędy do superregulacji oraz przekonanie o prawie stanowionym jako źródle etyki - no bo skoro Państwu przypisuje się cechy realnie istniejącego bytu, na dodatek nadrzędnego, to ono będzie decydowało co jest prawdą - ten mechanizm wykorzystał Hitler, po prostu ustawami norymberskimi wyłączył Żydów z kategorii ludzi), czy też prawdę ROZPOZNAJEMY w otaczającej nas rzeczywistości.

No i już robi się jaśniej, dlaczego Bul-"Żyrandol" otacza się takimi superlegalistami, skąd się tacy biorą i dlaczego nic nie rozumieją. Bo niby po co mają coś rozumieć, jeżeli oni WIEDZĄ. A w dodatku mają na to papiery. I to państwowe.

 

Śledziłem wyjątkowo brutalny spór "Trybeusa" z "Triariusem" nt. PiSu w komentarzach pod http://niepoprawni.pl/blog/triarius/takie-tam-rozne. Panowie, obydwaj macie merytorycznie rację !!!. Tyle że "Triarius" pisze o MODELU działania PiS jako partii opozycyjnej choć systemowej (miała program, wyborcy zagłosowali, jest w mniejszości, nic zrobić w Sejmie nie może, ale może reprezentować tych, którzy jej program swoim głosem wsparli - w tym sensie jest adwokatem tychże ludzi), zaś "Trybeus" mówi o SPOSOBIE FUNKCJONOWANIA LUDZI w ramach PiS (miała program, wyborcy zagłosowali, jest w mniejszości, nic zrobić w Sejmie nie może i w ogóle g... robi).

Oczywiście ujęcie modelowe jest tylko pewnym odwzorowaniem rzeczywistości w jakimś tam aspekcie, ale błędem zaczyna być dopiero wtedy (przynajmniej w świetle Cywilizacji Łacińskiej), kiedy temu myślnemu modelowi zaczynamy przypisywać mimowolnie cechy realnie istniejącego bytu (np. stwierdzając, że PiS coś chciał - a niby czym ma cokolwiek chcieć, prawda?). Ale trudno "Triariusowi" coś takiego zarzucić.

Tak więc bez ustalenia płaszczyzny porozumienia (stopnia abstrahowania), będziemy podobne pojęcia rozumieli inaczej - już to na jakimś stopniu modelowania, już to do bólu konkretnie, w efekcie nie ma jak znaleźć konsensusu, szczególnie jeżeli "od pierwszego kopa" nawyzywa się sobie nawzajem (i tu bez cytatów)...

 

Uff, zapraszam i czekam...

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.8 (16 głosów)

Komentarze

Nie wolno zapominać o odpowiedzialności tej realnej nie partyjnej.

Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0

"Ar­mia ba­ranów, której prze­wodzi lew, jest sil­niej­sza od ar­mii lwów pro­wadzo­nej przez barana."

#1452411

Masz rację, ale obecny system parlamentarny zdecydowanie nie jest rodem z cywilizacji łacińskiej - najlepszy dowód, że dowolny poseł bardziej się boi lidera niż wyborców, bo to lider decyduje o miejscu na liście (a w konsekwencji mandacie), a nie jakiś tam anonimowy wyborca.

Tak więc realna odpowiedzialność przeradza się w tym systemie w odpowiedzialność zbiorową (głosujemy albo nie głosujemy na daną listę), indywidualna jest mocno iluzoryczna.

I tu jest pole do popisu dla liderów, bo nikt im nie broni robić prawyborów okręgowych przy okazji zbierania podpisów i na tej podstawie układać listy wyborcze (a przy okazji zobaczyć jaki jest potencjał wyborczy danego okręgu). Ale widać nie chcą

Vote up!
0
Vote down!
0

Obserwator

#1452417

doceniam Twoją wolę i Twoją wiedzę.Konecznego przeczytałam w całości.Kocham Polskę rozumem (emocjonalnie Polacy doprowadzają mnie czasem do szału,więc tym się nie kieruję). Po wczorajszych ekscesach pod PKW dochodzę do wniosku,że Polska, jako suwerenne państwo nie może zaistnieć ,bo mało komu na tym zależy.Garstka patriotów-Polaków nic nie wskóra.Nie ma sensu się oszukiwać.Pozdrawiam

Vote up!
4
Vote down!
-3

Verita

#1452418

Chyba powinienem zaproponować wprowadzenie ścisłego rozróżnienia: RP (czy też III RP), jako rodzaj administracji zarządzającej danym terenem (zdaje się że opolszczyznę i część zachodniopomorskiego od strony faktycznej właśnie traci), popularnie nazywaną "Polską", oraz "Polska" jako Ojczyzna Polaków.

Jeżeli chodzi o RP - w pełni się zgadzam (choć może jest to nadinterpretacja Twoich słów), że nie jest to suwerenne państwo (szczególnie po Lisbonie), w dodatku zadłużone po uszy i rozgrabione, ale też szkoda tej garstki patriotów-Polaków do ratowania tej przeżartej korupcją, indolencją i skrępowanej regulacjami struktury.

Ratunek - moim zdaniem - w czymś zupełnie innym: ukonstytuowanie (bo trudno mówić o restauracji) Królestwa Polskiego (na razie tylko wirtualnego, ale mocno osadzonego w rzeczywistości). Ostatecznie Polska to Polacy, zawsze tak było. Tylko wtedy nie było internetu...

Vote up!
6
Vote down!
0

Obserwator

#1452425

oprocz nazwy nic z II RP wspolnego nie ma: ani terytorium ani ustroju, ani nawet godła. Z II RP większa część zniknęła w Sowietach i postsowietach, do reszty dołożono tymczasowo administrowane "ziemie odzyskane".

Dla mnie jest to PRL-bis, państwo chyba mniej nawet stabilne niz PRL, bo tego tworu pojałtańskiego strzegła Armia Czerwona i podległe jej Ludowe Wojsko Polskie, a teraz... Nato nie ma broni.

Krolestwa Polskiego broniłby Putin?

 

Vote up!
2
Vote down!
0

cui bono

#1452446

Nie widzę sporu co do istoty zagadnienia, nazwa tej struktury administracyjnej jest mi głęboko obojętna.

A możesz przybliżyć jak rozumiesz obronę wirtualnego Królestwa (oprócz ochrony przed cyberatakiem, oczywiście)? I skąd tu nagle Putin?

Vote up!
0
Vote down!
0

Obserwator

#1452449

czyli Kraj Priwislanski.

Vote up!
1
Vote down!
0

cui bono

#1452453

?????????????????????????

 

Vote up!
1
Vote down!
-1

Obserwator

#1452455

Braun czy Wipler?

Vote up!
3
Vote down!
-3

Verita

#1452448

Osobiście widzę tylko jednego kandydata, reprezentowanego następnie przez Regentów (czy też inaczej określanych, to nie ma w tej chwili znaczenia) wybieralnych głosami Obywateli Królestwa (dość specyficzne pojęcie, może kiedy indziej).

Zresztą On już jest królem, a nawet Królem. Oczekuje od Polaków intronizacji, mówił o tym wielokrotnie. Stabilny, niezmienny fundament Królestwa, nadzieja i wzorzec, Ostateczny Sędzia Sądu Ostatecznego, mój Król, zawsze wierny, sprawiedliwy ale pełen miłosierdzia, mój przyjaciel, kochający nas po śmierć na krzyżu. Mój Bóg.

 

Vote up!
6
Vote down!
-1

Obserwator

#1452451

intronizacji w swoich sercach zapewne niektórzy Polacy dokonali.W narodzie..jakoś się hierarchia do tego nie pali (oprócz ks.Natanka).Uważają ,że już mamy Królową Polski.Ale cóż.nawet .śluby Jasnogórskie nie zostały dotrzymane.Jakże więc będziemy służyć Twojemu i mojemu Królowi, nawet jeśli nastąpi intronizacja ?

Vote up!
4
Vote down!
-3

Verita

#1452457

Należy rozróżnić między strukturą Państwa w ujęciu Cywilizacji Łacińskiej (w tym momencie Królestwa) a ujęciami religijnymi i strukturami kościelnymi (hierarchicznymi), no i wyciągać wnioski z historii.

Ogromnym problemem zawsze była i jest nadal zmienność zasad podstawowych, będących fundamentem danego porządku prawnego. Szczególnie widoczne jest to dziś, chyba nie muszę się wgłębiać, przykładów dookoła cała masa, chyba że sprawa dotyczy cywilizacji o charakterze sakralnym - ale skoro znasz Konecznego, to wiesz jakim skostnieniem to grozi.

Stąd w krajach cywilizacji łacińskiej rozdział władzy duchowej i świeckiej, ale z kolei (jakie to ludzkie) różne były relacje między nimi, nie w każdym kraju i nie w każdym czasie można było liczyć na usłyszenie od władcy słów Zygmunta II Augusta: "Nie jestem panem sumień moich poddanych", no i oczywiście w drugą stronę też były przebicia.

Chciałem zwrócić Twoją uwagę, że w krajach cywilizacji łacińskiej król był pełnomocnikiem Chrystusa d/s świeckich (jak byśmy to dziś powiedzieli), to Chrystus był źródłem władzy (stąd ceremoniał koronacyjny) i zadaniem Kościoła była pewna forma kontroli zachowań króla odnośnie postępowania zgodnie z Jego nauką (stąd np. detronizacja przez papieża).

Natomiast intronizacja Chrystusa na króla kończy problem ostatecznie - On nie zmieni zasad, a Regent (czy jakkolwiek go zwał) jest od administrowania zgodnie z Konstytucją Królestwa, której rdzeniem, fundamentem, powinny być niezmienne zasady etyczne.

Od razu uprzedzę spory - jestem przeciwnikiem monizmu prawnego, uważam że (tak jak było w I Rzeczpospolitej czy innych krajach cywilizacji łacińskiej), wszelkie mniejszości, nawet ci genderowi nieszczęśnicy, mogą w ramach swoich grup stosować własne prawa, byle nie narzucali ich innym. Natomiast w relacjach wychodzących poza grupę - albo prawo surowsze albo królewskie.

Rozumiem dylemat, ale jest on - jakby tu ująć - nie a propos. 

Vote up!
5
Vote down!
-1

Obserwator

#1452465

do ram swoich grup ale one nie zgodzą się aby król narzucił im swoje  zasady moralne ,obowiązujące wszystkich , a zatem ich również.Myślę , że tak doszło do rewolucji francuskiej ,bolszewickiej i pośrednio do stanu wojennego:-).

Vote up!
3
Vote down!
-3

Verita

#1452476

Odnoszę wrażenie że utożsamiasz zasady moralne z prawem Królestwa, a to zdecydowanie nie to samo.

Przykład:

Zasada moralna: nie cudołóż

Zasada prawa Królestwa: Małżeństwo oraz umowy małżeńskie podlegają ochronie według zasad porządku prawnego w którym były zawarte

Skutek: małżeństwo zawarte w ramach szariatu podlega ochronie wg. zasad szariatu (łącznie z penalizacją cudzołóstwa - czym grozi uwiedzenie czyjejś żony wg. szariatu, łatwo można sprawdzić), umowa małżeńska zawarta wg. zasad świeckich jest umową cywilną i podlega ochronie wg. zasad prawa cywilnego, nie jest to małżeństwo sakramentalne czy religijne, więc uwiedzenie drugiej strony umowy nie podlega penalizacji, itd.

Ogólnie rzecz biorąc, nie jest to specjalnie skomplikowane, ale wymaga dość precyzyjnych rozróżnień, a już na pewno odróżniania zasad moralnych czy religijnych od przepisów prawa Królestwa.

 

Wiesz że we Lwowie w XVII w. obowiązywało siedem różnych porządków prawnych? I nieźle to działało, bo trudno było wymagać od Ormian czy Żydów żeby nie chcieli żyć po swojemu.

Zresztą teraz w Anglii sędziowie zaczynają odmawiać rozstrzygania sporów wśród np. Sikhów, a to z tej prostej przyczyny że w ramach brytyjskiego porządku prawnego w ogóle taki spór by nie powstał. 

Vote up!
4
Vote down!
-1

Obserwator

#1452487

... ale jest powiązanie. 

Prawo jest tworzone z potrzeb sprawiedliwości i innych ludzkich wartości wyższego rzędu  W TYM MORALNOŚCI i im ma służyć. 

Tak więc jest określona jako wiodąca moralność narodowa Królestwa, czyli moralność narodu gospodarzy i założycieli państwa - z niej wynika i jej ma służyć jego prawo.

To moralność wyrażająca ład społeczny, którego elementem jest respektowanie praw mniejszości religijnych wynikających z ich moralności (ich sposobu dążenia do dobra).

Takie respektowanie bezpośrednie to ma sens w stosunku do relacji wewnątrzmniejszościowych. Natomiast w relacji do narodu wiodącego już musi ona ustępować.

To, że na codzień posługujemy się prawem, w sensie jego litery nie znaczy, że nie musimy odwoływać się do moralności, która tu gra rolę ducha prawa.

Pozdrawiam

miarka

Vote up!
0
Vote down!
-1
#1452593

Kto Króem? Sprawa oczywista - Komorowski :)

Vote up!
3
Vote down!
0
#1452456

dobre

Vote up!
3
Vote down!
-2

Verita

#1452458

Najlepiej świadczą o nas nie efekty naszych działań, ale nasze wybory...

Obserwowałem Twoje komentarze w innych artykułach i całkowicie mnie zaskoczyłeś.

Chyba że to takie poczucie humoru, ale proponując umieszczenie tego artykułu (http://niepoprawni.pl/blog/jazgdyni/kundelek-rasy-polskiej) prosiłem o merytoryczne argumenty...

Vote up!
3
Vote down!
-2

Obserwator

#1452459

Tak, to był humor. proszę wybaczyć odpisywałem wyłącznie Vericie, na proste pytanie. Pozdrawiam 

Vote up!
3
Vote down!
-1
#1452462

:)

Vote up!
3
Vote down!
-1

Obserwator

#1452466

prawda

 

prawda się doprawdy

aż tak bardzo nie rozsierdzi

gdy otwarcie przyznasz

że własny gnój nie śmierdzi

 

PS Dedykuję "prawdziwym" zwycięzcom wyborów, czyli psy-lowcom!

Vote up!
2
Vote down!
0

jan patmo

#1452528

Witam

 

Zostawiłem sobie na deser i z przyjemnością wlepiłem piątkę.

 

jeżeli chodzi o sens prawdy poleciłbym tuta świetne rozważania świętych doktorów kościoła - Augustyna i Tomasza o bytach. To powinno sprecyzować pełen obiektywizm.

Natomiast PiSu nie powinno się rozpatrywać wyłącznie, albo jako modelu, albo jako zbioru jego członków.

Jest to byt dynamiczny, wybitnie nieliniowy (chaos) o dużym stopniu komplikacji. Do tego proste pojęcia liniowe i klasycznej logiki, nie zawsze mają pełne zastosowanie (Np. tak samo, jak w stosunku do pogody, czy giełdy).

W takiej dyskusji, jej uczestnicy powinni wstępnie ustalić wartości brzegowe i metodologię analizy.

 

Pozdrawiam

Vote up!
1
Vote down!
-1

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1452565

Dzięki że się włączyłeś.

Jeżeli określamy PiS (czy jakąkolwiek partię) jako "byt" (np. dynamiczny), to możemy pojęcie "byt" rozumieć dwojako: albo jako realnie istniejący byt (czyli że istnieje takie coś jak "PiS" bez względu na to czy ktokolwiek o nim wie, nie mówiąc już o byciu jego członkiem), albo jako tzw. "byt myślny", czyli właśnie jakiś tam model, a z kontekstu wnioskujemy o jaki aspekt modelowania chodzi: organizacyjny, programowy, funkcjonalny czy jakikolwiek inny.

Jeżeli mówimy "PiS powinien zainicjować zbieranie podpisów pod wnioskiem o referendum", to w pierwszym wypadku oczekujemy aby tenże "PiS" pogonił swoich do roboty, zaś w drugim - żeby konkretni ludzie się do niej wzięli.

Akurat PiS jest partią lidera, więc często uosabia się ją z Kaczyńskim i w tym znaczeniu używa się określeń, że PiS coś powinien, więc mamy jeszcze trzeci rodzaj podejścia do zagadnienia.

A każde z tych podejść jest rodem z innego obszaru cywilizacyjnego:

1) PiS jako wspólnota członków, zjednoczonych wobec ..... (wspólnych wartości, osoby lidera, programu - niepotrzebne skreślić) - ujęcie w duchu realizmu, specyficzne dla Cywilizacji Łacińskiej, 

2) PiS jako samodzielny, realnie istniejący byt - ujęcie w duchu idealizmu ("skrajny realizm pojęciowy"), specyficzne dla Cywilizacji Bizantyńskiej

3) PiS jako emanacja lidera - ujęcie w duchu idealizmu, specyficzne dla Cywlilizacji Turańskiej.

Przy czym warto podkreślić, że ujęcie 1 zawiera możliwość operowania modelami w postaci ujęć 2 i 3, dla ujęcia 2 - możliwość operowania modelami rodem z ujęcia 3, "pod górę" się nie da. 

Cały problem polega na tym, że płaszczyzna porozumienia musi być dostosowana do ujęcia, czyli jeżeli w danym momencie traktujemy PiS jako byt samodzielny, to właściwą płaszczyzną porozumienia będą rozumienia rodem z Cywilizacji Bizantyńskiej, z możliwością traktowania PiS jako emanacji lidera, ale co wtedy mają do gadania członkowie i po co o nich rozmawiać?

To tak z grubsza...

 

Pozdrawiam

 

Vote up!
4
Vote down!
-1

Obserwator

#1452575

Jeżeli tak do tego podejdziemy, to obawiam się, że najbliższe prawdy jest zastosowanie cywilizacji turańskiej, bo PIS to partia wodzowska, czyli, jak piszesz: PiS jako emanacja lidera - ujęcie w duchu idealizmu, specyficzne dla Cywlilizacji Turańskiej.

Pzdr

Vote up!
2
Vote down!
0

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1452579

Bingo!!! Zresztą odwoływanie się do Piłsudskiego i Jego koncepcji Państwa, dość wyraźnie o tym świadczy. Nie mówiąc o strukturze PiS - to nie jest kwestia mojej opinii, tylko odgłosów na jego temat: wycinanie ludzi niezależnych i samodzielnych, "dwór" etc.

Niemniej w moim tekście chodzi mi nie o to jaki jest PiS, ale że do dyskusji trzeba ustalić płaszczyznę porozumienia, czyli wybrać obszar pojęciowy, którym będziemy się posługiwali, inaczej przypomina to grę na szachownicy pomiędzy dwoma osobami, z których jedna gra w szachy a druga w warcaby. Jak gęś z prosięciem...

Dla osób mentalnie turańskich, wszelka argumentacja rodem z Cywilizacji Bizantyńskiej (o Łacińskiej nie mówiąc) to jakiś język frajerów, jakie wartości, jakie reguły, konkret się liczy, a kto wygrywa ten ma rację.

Co gorsza każda cywilizacja stawia specyficzny zestaw wymagań odnośnie zachowań. No i tu kolejny problem, że człowiek (pisałem to do @zetjot na Twoim "Kundelek rasy polskiej") jest wielowymiarowy: w grę wchodzi wymiar intelektualny (chodzi tu o intelekt i wolę jako dwie władze intelektu) oraz wymiar zmysłowy (emocjonalny).

A jak są trzy czynniki, to mogą występować teoretycznie w sześciu kombinacjach hierarchii zależności (w praktyce cztery):

a) dominują emocje (intelekt i wola pełnią rolę służebną, wola jest tak zdominowana przez uczucia, że to one de facto podejmują decyzje)

b) dominuje wola (intelekt odpowiada jej na pytanie "JAK coś zrobić" a nie "CZY coś zrobić)

c) dominuje wymiar intelektualny, będąc w opozycji do wymiaru emocjonalnego

d) każda władza pełni to, do czego jest: zmysły dostarczają aetycznych (nie podlegających osądowi moralnemu) informacji o rzeczywistości, wola podejmuje decyzję i realizuje postanowienie, ale po "konsultacji" z intelektem (przedstawienia mu danej informacji zmysłowej pod osąd).

Na to nakładają się jeszcze rozmaite kombinacje rozumień podstawowych elementów celów i ideałów człowieka (daleko pojętego szczęścia), np.prawdy, dobra, dobrobytu, zdrowia i piękna (quincunx prof. Konecznego). Konkretny stosunek do tych pojęć (czy wartości) tworzy odmienne wzorce relacji społecznych.

Każda cywilizacja odwołuje się do innego zestawu, co sprowadza się do innych wymagań odnośnie hierarchii zależności pomiędzy władzami. I tak turańska odwołuje się do prostej dychotomii "dobre dla mnie - złe dla mnie", bazując głównie na emocjach. Intelekt w tej cywilizacji pomaga się maskować, bo wola "władcy" (partii, dyktatora, plenum etc.) zmienną być potrafi bardzo, a wtedy opowiedzenie się za stałymi systemami wartości tylko utrudnia osiąganie należytej elastyczności kręgosłupa.

Bizantyńska dla odmiany odwołuje się do woli (a więc kombinacja b) i cały proces wychowywania oraz edukacji jest ustawiony pod tym kątem, aby uzyskać karność (czyli zdolność posłuszeństwa wobec prawa stanowionego) i dyscyplinę (zdolność do poświęcenia swoich potrzeb ze względu na coś tam).

 

Tak więc znalezienie wspólnej platformy dla dyskusji nie jest proste...

 

 

Vote up!
3
Vote down!
-1

Obserwator

#1452585

"Bizantyńska dla odmiany odwołuje się do woli... i cały proces wychowywania oraz edukacji jest ustawiony pod tym kątem, aby uzyskać karność (czyli zdolność posłuszeństwa wobec prawa stanowionego) i dyscyplinę (zdolność do poświęcenia swoich potrzeb ze względu na coś tam)".

To by jeszcze nie było złe, a nawet dobre, gdyby to prawo miało oparcie w moralności, a poświęcenie było świadome i dobrowolne.

Problem, że ta bizantyjska dyscyplina istnieje poza moralnością, a nawet ponad wszelkimi ludzkimi wartościami wyższego rzędu, nie opiera się na prawdzie, nie służy wzrostowi w dobru, że chce przerabiać ludzi na maszyny do zabijania i w ogóle ślepego wykonywania rozkazów jakie by nie były.

Pozdrawiam

miarka

 

Vote up!
0
Vote down!
-1
#1452635

Genetycznie rzecz ujmując, nazwa "cywilizacja bizantyńska" została nadana przez prof. Konecznego tej specyficznej formie życia społecznego, która powstała w Bizancjum, zaś proces jej rozwoju został zapoczątkowany de facto od połączenia w osobie władcy (cesarza wschodniego Cesarstwa Rzymskiego) dwóch funkcji: władcy świeckiego i głowy kościoła - stąd spór o biskupa Rzymu etc.

Dopóki cesarz jako głowa kościoła był w jakiś sposób związany nakazami moralnymi, jakoś to szło, przynajmniej w polityce wewnętrznej przepisy uwzględniały nakazy moralne, ale też to władca decydował o tym co jest moralne. Takie sprzężenie zwrotne, niestety, w skutkach negatywne - zamiast podnosić jakość prawa, łatwiej i praktyczniej było zaniżać wymagania moralne.

Kiedy w europejskich państwach ukształtowanych na modłę Cywilizacji Bizantyńskiej (część Niemiec, część Szwajcarii, ogólnie tam, gdzie wygrała Reformacja) zaczęto odchodzić od religijności, władza państwowa straciła jakikolwiek zmysł moralny no i w konsekwencji mamy co mamy. Na tym modelu pozornie bazuje Unia Europejska.

Problemem jest to, że funkcjonalnie Cywilizacja Bizantyńska od Turańskiej (dokładnie od turańsko-moskiewskiej, takie specialite de cette maison du tolerance, z którym borykamy się od Piotra Wielkiego) różni się już na pierwszy rzut oka m.in. tym, że w Biznatyńskiej władza podlega przepisom, które sama stanowi, w Turańskiej nie.

I teraz najistotniejsze - zerwanie przez Bizantyńską więzi religijnych, powoduje powstanie tendencji do przekształacania się jej w Turańską. Tak więc czarno widzę przyszłość Unii (a może, co gorsza, brunatno...).  

 

Vote up!
3
Vote down!
-1

Obserwator

#1452729

... ten mechanizm przekształcania się Cywilizacji Bizantyńskiej w Turańską.

Też widzę brunatnienie UE. Ono się wprost bierze z odchodzenia od demokracji jako sprawiedliwości wspólnotowej i sprowadzania jej do rangi sprawiedliwości społecznej – o nieokreślonej definicji, czy powiązaniach praw i obowiązków wzajemnych, nastawionej na egoizm, na branie; opartej o autorytarnie rozdawane przywileje zwane prawami. Dla Polaków to jest nie do przyjęcia, bo mamy inne jak na zachodzie Europy tradycyjne relacje własnościowe. Tam arystokracja nie dzieliła się własnością ze swoimi narodami – w Polsce Naród miał udział w dobru wspólnym. To sięga czasów sarmackich, ale i w średniowieczu rycerze w czasach pokoju np chłopieli.  To, co wprowadza Unia jest nastawione na grabież dóbr wspólnych Narodu na rzecz „uwłaszczania” osób prywatnych, a zniewalania ogółu społeczności, zwłaszcza krzywdzące dla Narodu, którego Państwo i inne dobra wspólne są własnością.

W ten sposób zamiast sprawiedliwości zaczyna w UE funkcjonować prawo. Zamiast o sprawiedliwości mówi się o praworządności, a ze sprawiedliwości zostaje tylko jej "wymierzanie".

To, co istotne dla naszej tu dyskusji, w wyniku tego manewru usuwana jest z przestrzeni publicznej prawda. A to dlatego, że stanowi ona fundament sprawiedliwości - jej pierwszą, podstawową cnotę (nadto cnotę fundamentalną dla każdego z aspektów naszego człowieczeństwa, dla każdej z ludzkich wartości wyższego rzędu). Kiedy staje się niepotrzebna sprawiedliwość, to i prawda niepotrzebna. Sądy oparte o dopuszczone prawem dowody mogą już w ten sposób "orzekać o prawdzie".

To wprost wynika z filozofii protestantyzmu opracowanej przez Kanta.

Dziwne, że jeszcze się nazywa protestantyzm religią chrześcijańską. Jezus wyraźnie mówił, że prawo jest dla człowieka, a nie człowiek dla prawa (najdobitniej w słowach: „To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu”.

Protestantyzm swoim stawianiem prawa nad człowiekiem staje się w ten sposób filozofią rasizmu, bo tylko tych, „dla których jest prawo, którym służy prawo pozwala nazywać ludźmi”. Prosto stąd wynika skrajnie faszystowska filozofia człowieka, którym jest już tylko ktoś uprzywilejowywany przez prawo które stanowią – i jest to nie tylko oparte o kodeksy, ale i uznaniowe w gestii sędziów, przez co i prawa mogą być niejawne, nie publikowane.

A kwestia brunatności UE, czyli jej faszyzmu to jest mi jasna od dawna i wielokrotnie o tym pisałem. Według definicji Mussoliniego faszyzm, to związek korporacji prywatnych i państwa. Komisje Europejska czyli rząd jest nie tylko powoływana niedemokratyczne, ale i sterowana przez tajne związki – zwłaszcza przez „lobbystów” korporacji prywatnych.

Widać też inne jak ma władza wpływy na tworzenie prawa. Jest tworzone w samym kręgu „polityki” - to zwłaszcza ekonomia i gospodarka, ale też i państwowe struktury przymusu (wojskowe i policyjne) i struktury ideologiczne (specyficzne dla tego systemu, bo w demokracji to miejsce zajmują struktury ideowe – inteligenckie, elity admisistracyjne i to pod nadzorem społeczeństwa obywatelskiego). One mają w UE charakter typowy częściej dla cywilizacji  turańskiej, jak bizantyńskiej. Np. „ministera” od oświaty nakazuje nauczycielkom zostawiać moralność w domu.

Widać też że i Kościół poddawany jest ogromnej presji na protestantyzację. Nie tylko odgórnie. Było np. w lipcu spotkanie na Stadionie Narodowym z księdzem Bashoborą – ok 60 tysięcy wiernych – pozornie katolickie, ale w duchowości protestanckiej.

W sumie to jest już bardzo źle choćby z racji demoralizacji, ale tym bardziej jest nam potrzebne wsparcie duchowe Kościoła – w tym, że go zdołamy obronić nasza nadzieja na przetrwanie.

Pozdrawiam

miarka

Vote up!
0
Vote down!
0
#1452748

Zaprawdę "warto podkreślić, że ujęcie 1 zawiera możliwość operowania modelami w postaci ujęć 2 i 3, dla ujęcia w - możliwość operowania modelami rodem z ujęcia 3, "pod górę" się nie da". 

To w ogóle wyklucza tworzenie tworów państwowych międzycywilizacyjnych poza jedną możliwością - że panującą będzie Cywilizacja Łacińska.

Mało tego - że będzie według standardów moralnych religii katolickiej. Rzecz w tym, że prawo protestanckie jest już podobne do bizantyjskiego i turańskiego (patrz mój wpis Odrzucić w zupełności).

Oczywiście już Koneczny zauważył, że nie ma mowy o równouprawnieniu cywilizacji  - Łacińska musi być wiodącą.

Pozdrawiam

miarka

Vote up!
1
Vote down!
-2
#1452591

Moje serdeczne gratulacje, absolutnie świetna konkluzja - rzeczywiście, jedynie organizm państwowy bazujący w swojej istocie na Cywilizacji Łacińskiej, umożliwia twórcze współistnienie grup o odmiennym statusie cywilizacyjnym.

Np. jeżeli w państwie Cywilizacji Bizantyńskiej będzie funkcjonowała społeczność o charakterze turańskim, to spokojnie przejmie rządy wprowadzając turańszczyznę przy wykorzystaniu sprawności biznatyńskiego aparatu władzy - choćby Hitler. Dlatego w takich państwach tak dużą wagę przywiązuje się do edukacji państwowej już od najmłodszych lat, przy czym kompetencje merytoryczne są wtórne wobec społecznych, a konkretnie karności i dyscypliny. Kiedy system edukacji łagodnieje pod tym względem, w ciągu dwóch - trzech pokoleń będziemy mieli turańszczyznę.

Stąd czarne chmury nad Unią Europejską oraz (niestety) nad Niemcami. Nie mówiąc o III RP...

 

Bardzo dziękuję, że poruszyłeś temat protestantyzmu: "jazgdyni" wspomniał powyżej o św. Augustynie i św. Tomaszu - nie chciałem komplikować wprowadzeniem jeszcze jednej zmiennej, ale tu już trzeba.

Otóż św. Augustyn (IV - V w) to idealizm, tak więc ponad wszelką wątpliwość jego rozumienie pojęcia "prawdy" jest właściwe dla idealizmu (chodzi o iluminację). Natomiast św. Tomasz (siedemstet lat później, XIII w.) to już realizm.

Kiedy wprowadzono filozofię św. Tomasza jako oficjalną część nauki Kościoła, CAŁY KOŚCIÓŁ był mocno idealistyczny. Zaś Reformacja była wynikiem (nieświadomego zresztą całkowicie) buntu idealizującej części Kościoła przeciwko realizmowi. Dlaczego? No bo ludzie chcą mieć pewność zbawienia (mogę się na ten temat rozpisać, ale może nie w tym miejscu).

Natomiast Cywilizacja Bizantyńska ponad wszelką wątpliwość jest niezwykle skuteczna i uporządkowana, przynajmniej w tych obszarach, które są objęte procedurami...

 

Vote up!
4
Vote down!
-1

Obserwator

#1452598

Witaj

 

Wracając do naszej konkluzji (bingo!), że PiS wywodzi się z cywilizacji turańskiej, muszę dodać, że teraz nic już nie jest takie proste i oczywiste.

Na przykład to, że Prezes, niewątpliwy wódz, jest przesiąknięty bizantyjskim legalizmem i biurokracją. Stąd nie ma u niego prostego dążenia do celu i występują wątpliwości, czy aby jego działanie mieści się w ramach istniejącego systemu.

Byłoby znacznie lepiej dla nas i dla Polski, gdyby JK, szedł jak Dżyngis Chan, nie zważając na skostniałe struktury, tylko je łamiąc pro publico bono.

To jest na tą chwilę zasadniczy problem - my teraz potrzebujemy wodza, twardego i zdolnego w parciu do przodu, nie liczyć sie z systemowymi ograniczeniami.

 

Pozdrawiam

Vote up!
3
Vote down!
0

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1452620

Problemem jest to, że funkcjonalnie Cywilizacja Bizantyńska od Turańskiej (dokładnie od turańsko-moskiewskiej, takie specialite de cette maison du tolerance, z którym borykamy się od Piotra Wielkiego) różni się już na pierwszy rzut oka m.in. tym, że w Biznatyńskiej władza podlega przepisom, które sama stanowi, w Turańskiej nie.

O ile sam Kaczyński jest zapewne legalistą i państwowcem w sensie Bizantyńskiej, o tyle otoczenie już chyba niekoniecznie (vide "afera madrycka" - w Bizantyńskiej coś nie do pomyślenia, o Łacińskiej nie mówiąc).

Ale nec Hercules contra plures, nawet Pan Bóg kocha ludzi grzesznych, podłych, zdradziecki, samolubnych etc. dlatego, że innych nie ma...

Vote up!
1
Vote down!
-1

Obserwator

#1452733

... "niezwykle skuteczna i uporządkowana, przynajmniej w tych obszarach, które są objęte procedurami..." - niekończącymi się procedurami naury prawnej ale i opartymi o faktyczne bezprawie po faszystowskie "prawa kaduka".

 

Normalnie zaczyna się od prawdy. Od tego co już jest, a dąży do tego, co być powinno – do dojrzałości, doskonałości, idei. Najpierw jest Bóg – od Niego otrzymujemy wymagania dla naszego człowieczeństwa w jego dojrzałości i ku Niemu dążymy. Jest człowiek – człowieczeństwo dojrzałe określa wymagania dla naszej moralności w miarę jak ją poznajemy, aż do jej  pełni. Ale nie tylko, bo i pełni naszej prawości (w tym kryteria rozpoznawalności dobra i zła), i pełni sprawiedliwości (w tym kryteria rozpoznawalności prawdy i fałszu) i naszemu prawu stanowionemu, by najlepiej sprzyjało naszemu wzrostowi w dobru. To prawo jest dla człowieka – nie człowiek dla prawa.

W bizantynizmie odwrotnie – to człowieka usiłuje się wtłaczać w ramy prawa, systemu, ustroju, ideologii. Zaczyna się od wymyślenia sobie tego „jak być powinno”, a zaraz potem usiłuje się to realizować „za wszelką cenę”, zwłaszcza w oderwaniu od moralności. Z tego zawsze wychodzi przestępstwo i zbrodnia, bo nie ma do tego drogi, bo cel jest utopią, idealizmem.

Prawo w bizantyniźmie-protestantyźmie coraz bardziej potrzebuje regulować i ujednolicać, uniformizować wszystko – robi się totalitarne zniewolenie. A bez wolności nie ma sprawiedliwości, nie ma prawości, ani moralności, a wreszcie nie ma względu na człowieczeństwo. O Bogu to już nikt nie myśli. Wszystko więc traci sens.

Robi się totalitarne zniewolenie – dla realizacji choćby najgorszej bzdury, bo ludzkość zostaje pozbawiona własnej woli czyli podstawy dla mechanizmów samoregulacji, mechanizmów logicznych dla wycofywania się z błędów. Błędy rosną, robi się wewnętrzne skłócenie – „multi-kulti na każdym możliwym poziomie – a „nie ostoi się dom skłócony”. Musi na to wejść „policja polityczna” systematycznie, zbrodniczo „strzygąca społeczeństwo” z jego człowieczeństwa, rozumu, mądrości, wraźliwości, godności, wstydu i sumienia do wymiaru ramki ideologicznej, która służy włącznie „klasie politycznej”.

A wszystko przez brak szacunku dla prawdy. Bez tego wszystko staje się "filozoficzną odwrotką" (p. wątek z niedawnej dyskusji:  http://niepoprawni.pl/comment/1451334#comment-1451334).

Pozdrawiam

miarka

Vote up!
1
Vote down!
-2
#1452631

W pełni się zgadzam, dlatego podstawą jest jasne zdefiniowanie pojęcia prawdy, czyli relacji porządku między osądem a rzeczywistością.

 

Dziękuję

Vote up!
0
Vote down!
0

Obserwator

#1452736

Cały tekst bardzo mi sie podoba. Nie da sie w jednym poście odnieśc sie do wsystkich jego watków. Napiszę więc tylko o tym, co Autor podsunął mi do zauważenia pisząc o "prawdzie". W obecnej naszej sytuacji, gdzie poglady mylimy często z przekonaniami wydaje mi się, że na marginesie rozważań Autora warto powiedziec troche o pojęciu od którego swój wpis zaczął. Nie, żeby tekst uzupelniac, ale by zwrócić uwge na łatwośc z jaką rozmaite sytuacje/przedmioty czy  ludzi oceniamy.

Z tą prawdą, to same kłopoty. Największym jest to, że tak naprawdę, to jej NIE MA. Dokładniej nie da się zdefiniować czegoś takiego jak „prawda”. Arystoteles powiedział, że „wypowiedź jest prawdziwa, jeśli jest tak, jak ona orzeka”, czyli to co w tekście stoi na pierwszej pozycji i przypisywane jest (jak „cały” Arystoteles) cywilizacji łacińskiej. No i wszystko byłoby fajnie, gdyby nie pytanie o to jak ową „zgodność z rzeczywistością” sprawdzic i opisać. W 1933 roku, Alfred Tarski (wzorując się chyba na twierdzeniu Goedla sprzed dwóch lat) wykazał, że opisać/zdefiniować to się tego nie da. Informacje można łatwo wyguglować pisząc np. Tarski twierdzenie o niedefiniowalności prawdy Jak ktoś trochę lubi matematykę, to może zajrzec do pracy

https://www.mimuw.edu.pl/~amn/MaciejG%C5%82owacki.pdf

Jak matematyki nie lubi, to znajdzie też mnóstwo opracowań dla „antymatematyków”.

No, ale załóżmy, że nie będziemy wymagali żadnej uniwersalności i poprzestaniemy na zdroworozsądkowym sprawdzaniu prawdziwości wypowiedzi. No to co mamy do dyspozycji?

(1) nasze zmysły tj. wzrok, słuch, dotyk, węch i ich „przedłuzenia”, np. syperczułe mikrofony, mikroskopy (optyczne!), manipulatory (np. chorurgiczne) i podobne urządzenia

(2) rozmaite „źródła informacji”, znajomych (jedna pani powiediała), media (w tym „społecznościowe”) no i „źródła przypadkowe”, np. rozmowa zasłyszana w pociągu.

(3) wysoce specjalistyczne urządzenia pozwalajace „składać” potrzebna nam informację z rozmaitych niedostępnych naszym zmysłom informacji „częściowych”, np. rentgen/tomografy_komputerowe, rezonans magnetyczny ale również np. cyklotron.

(4) mamy też jakiś rodzaj wiedzy i prawdy w zasadzie niewerbalizowalnej; intuicję, „moralność wrodzoną” (to chyba nienajlepsza nazwa, ale teraz lepszej nie mam). Niektórzy, np. Sheldrake uważają, że taka wiedza/prawda może być transferowana poprzez tzw. pola morficzne.

No i podstawowe pytanie. Która z tych (rodzajów) prawd, do jakich celów i jak jest użyteczna? Wydaje się, że podstawowym warunkiem jest tu możliwość przetwarzania tej prawdy/wiedzy. Potrzebujemy więc pojęcia prawdy i systemu przetwarzania wyrażeń (logiki), których prawdziwośc sensownie możemy orzekać. Generalnie chodziłoby o dwie sprawy:

(t) transferowalność, tj. możliwość przekazania jej (wypowiedzi i jej oceny) innej osobie

oraz

(p) poprawność i pełność, tj. możliwość takiego wzbogacania naszej wiedzy poprzez wnioskowanie, by z wypowiedzi w jakims sensie „prawdziwych’ otrzymywać tylko wypowiedzi (w tym samym sensie) prawdziwe (to poprawność systemu wnioskowania) oraz możliwośc udowodnienia formalnego każdej wypowiedzi, która (w ustalonym sensie) jest prawdziwa (to pełność, nazywana też m.in. Zupełnością.)

No i tu pojawia się problem. Ani warunek (t) ani (p) nie jest spełniony w żadnym sensownym systemie. Jedyny, o którym potrafimy pokazać, że je spełnia, to tzw. klasyczny rachunek zdań, który prawdę traktuje jako abstrakcyjną „wartość logiczną”. Jest to obiekt absolutnie formalny, element (nosnika) jakiejś algebry (tzw. stała) i chwait. Tak rozumiana prawda jest jednak dla przecięnego zjadacza chleba całkowicie bezuzyteczna.

W tzw. naukach społecznych dysponujemy praktycznie tylko prawdami postaci (2) i (4). I nie mamy żadnego dobrego systemu by je przetwarzać, a w przypadku (4) nawet dostatecznie dokładnie artykułowac, o konieczniej do np. automatycznego przetwarzania formalizacji nie wspominając.

Gdybysmy jednak chcieli i do artykułowania i przetwarzania wiedzy stosować maksymę Wittgensteina

„Wszystko co się powiedziec da, da się powiedzieć jasno (precyzyjnie)”

to nie potraflibyśmy powiedzieć niczego. Podobnie stosując powiedzenie Thoma (tego od teorii katastrof)

„Ścisłość wyklucza znaczenie”

nie potrafilibyśmy niczego powiedziec sensownie (tak, bo można to było odnieść do jakiejś rzeczywistości).

I to są ograniczenia racjonalności każdego człowieka. Tym m.in. różnimy się od Boga, który ograniczeń nie ma (nie jestem pewien, ale chyba jeden z kantowskich dowodów istnienia Boga podążał tym tropem). Pamiętanie o naszych ograniczeniach przyjemne na pewno nie jest; pamiętanie o naszych „ograniczeniach czasowych” wyrażone stwierdzeniem memento mori nie jest nawet, choć 1 listopada blisko, powszechne. I te ograniczenia naszej racjonalności wyznaczaja również – nieostre! - granice między naszymi poglądami (które wypada jakos uzasadniać) i przekonaniami (gdzie uzasadnienie jest w zasadzie do pominięcia).

Generalnie bardzo podoba mi się sposób pisania Autora. Fajnie by było gdyby pisał więcej (najlepiej, oczywiscie, na mało poruszane tematy), bo takie jak ten teksty inspirują do przemyśleń. I dają – przynajmniej mnie – sporo zupelnie nowej wiedzy.

 

Dzięki za ciekawą lekturę.

Vote up!
1
Vote down!
0
#1633622

Cytat z tekstu:

Tak więc bez ustalenia płaszczyzny porozumienia (stopnia abstrahowania), będziemy podobne pojęcia rozumieli inaczej - już to na jakimś stopniu modelowania, już to do bólu konkretnie, w efekcie nie ma jak znaleźć konsensusu, szczególnie jeżeli "od pierwszego kopa" nawyzywa się sobie nawzajem (i tu bez cytatów)...

Moim zdaniem znakomita myśl. Ja pisałem o tym nawet trochę dłuższy tekst ("Zmień nienawiść na rachunki"), ale efektu nie było żadnego. W tym cytacie treść wyrażona jest zwięźle i - jeśli ktoś tekst przeczytał - lepiej niż ja to zrobiłem wyartykułowana. Najlepiej byłoby "opakowac ją" w coś ładnego i zaprezentować piszącym oraz politykom. Ciekawe czy ktoś to potrafi zrobić.

Vote up!
1
Vote down!
0
#1633635

Zgadzam się z Panem, że prawda, to relacja mięzy rzeczywistościa, a jej osądem. Nie wiem jednak czy dobrze zrozumiałem fragment :

"a) prawda jest to zgodność sądu o przedmiocie z tym przedmiotem (to rzeczywistość jest pierwotna i jest źródłem prawdy o sobie, takie podejście wymaga pokory - czyli gotowości do widzenia siebie i innych w prawdzie - wobec rzeczywistości, a więc gotowości do zmiany dowolnego własnego sądu, jeżeli będzie on z rzeczywistością sprzeczny);

b) prawda jest to zgodność przedmiotu z sądem o nim (tu sąd jest pierwotny - "rudzi są fałszywi", "blondynki to kretynki" etc. - najwyżej rzeczywistość jest z nim niezgodna, ale to jej problem).

Różnica kolosalna, to właśnie tu następuje rozbrat pomiędzy dwoma głównymi nurtami filozofii, czyli realizmem (definicja a) oraz idealizmem (definicja b)."

Różnica polega tu - formalnie mówiąc - na tym, że rozumiany jako wspomniana relacja idealizm byłby dokładnie  relacją odwrotną do realizmu. Byłoby to fajne, bo to i proste i "trafiające w punkt". Czy idealizm np. Kanta lub Hegla da się wcisnąć w takie rozumowanie? Myślę o takim bardziej "tradycyjnym" pojęciu idealizmu.

 

Vote up!
0
Vote down!
-1
#1633806