Miałem sen, czwarta rano właśnie, się obudziłem, przypomniałem sobie..., jaki wspaniały powrót do dzieciństwa. Leżę sobie w łóżeczku, coś tam wrzeszczę i ile sił walę nóżkami w jego ścianki. Powoli robi się smutno, dochodzi do mojej świadomości, że rodziców już niema, nie przyjdą. Wujek Donek nie przyjedzie, daleko w Brukseli, Ale co tam! Kochani te protesty nigdy się nie skończą, jak deszcz...