Ostatnie tango z brzytwą w ręku

Obrazek użytkownika Obserwator
Kraj

Po to się opisuje różne scenariusze, żeby później nie było, że to "full spontan" ani że ktoś nie uprzedzał. Niemniej mam gorącą nadzieję że co do KRS i SN się nie ziszczą, bo jak na razie to jestem pełen (i to uzasadnionych) obaw, że naturalna i podświadoma wiara w resztki ludzkiej przyzwoitości weźmie górę nad chłodnym pragmatyzmem, a skutki będą fatalne.

Weźmy pod uwagę, że "nadzwyczajna kasta" ma świadomość gry o wszystko, podobnie jak jej mocodawcy. To nie jest kwestia utarczek słownych czy gierek ambicjonalnych, tylko autentycznie gra o wszystko. Tak więc liczenie na to, że będą "grali fair" albo że jakiekolwiek instynkty państwowotwórcze będą miały wpływ na ludzi którzy przez całe życie zawodowe zajmowali się tym, czym się zajmowali i w sposób jaki to robili, jest - excusez le moi - czymś w rodzaju naiwności. Zwłaszcza w sytuacji, gdy rzutem na taśmę mogą zapewnić sobie całkowitą bezkarność, choć kosztem naszego Państwa i jego zdolności do dalszego funkcjonowania.

Tak, to prawda, jest to mentalność żula na etapie "wynalazków", kradnącego styczniki z systemów automatyki bezpieczeństwa linii kolejowej w celu nabycia "flakonu", ale czego się spodziewacie od tych ludzi, jeżeli ich mocodawcy funkcjonują dokładnie w ten sam sposób, więc choćby dla lepszej kontroli musieli dobrać sobie takich, którzy (z ich punktu widzenia) są przewidywalni i łatwo sterowalni - zresztą trudno się dziwić, bo jak inaczej zapewniliby sobie wieloletnie bezpieczeństwo?

Możemy więc między bajki włożyć scenariusze zakładające "honorowe" rozwiązania (z powodów w/w oraz innych, oczywistych) i w związku z tym pobabrać się w "żywym mięsie" cynicznych zagrywek zawodowych cwaniaków dla których pojęcie "Ojczyzna" wiąże się z płatnikiem sutych pensji i emerytur, a nie jakimś abstrakcyjnym "dobrem wspólnym", z którego nie można w żaden sposób wyciągnąć doraźnych korzyści.

Wyobraźmy więc sobie następujący, nie wiem czy najgorszy, ale zdecydowanie nieoptymistyczny scenariusz zdarzeń pomiędzy dzisiejszym pierwszym dniem wiosny a pierwszym dniem roboczym Tygodnia Miłosierdzia, czyli wtorku 3 kwietnia.

Otóż Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego ogłasza wszem i wobec, że zgłoszone przez niego "zapytanie" do Marszałka Sejmu jest bez sensu, bo chociaż kandydatów do KRS mogą Sejmowi wskazywać tylko kluby poselskie a nie kluby parlamentarne (rozumiane w sposób ścisły, tj. przez pryzmat odmiennych przepisów), to choć kandydatów zgłosił "Klub Parlamentarny Prawa i Sprawiedliwości", to jest to tylko nazwa własna, gdyż w rzeczywistości jest to klub poselski. Co jest "oczywistą oczywistością" i świętą prawdą zresztą.

A w takim razie jako Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego zwołuje pierwsze posiedzenie Rady KRS na któryś tam dzień PRZED ŚWIĘTAMI (!!!), no bo dziś zarządziła Zgromadzenie Ogólne SN na dzień 3 kwietnia, wspominając coś o "nowym składzie", więc KRS musi się zgromadzić wcześniej żeby wybrać sędziów do SN. Podkreślam, zwołuje posiedzenie jako Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego, jako że (co prawda za pośrednictwem złotoustego sędziego Żurka) zrezygnowała z przewodnictwa Radzie KRS ze względu na wątpliwości co do konstytucyjności nowelizacji Ustawy o KRS.

Podkreślam jeszcze raz: decyzję o rezygnacji podjęła pod wpływem wątpliwości co do konstytucyjności Ustawy o KRS, o czym poinformowała poprzez rzecznika KRS (!!!), to bardzo ważne.

Wszyscy bardzo się cieszą i w ogóle, dzięki czemu święta Wielkanocne upływają na trawieniu i cieszeniu się wiosenną pogodą (tak przynajmniej mówią prognozy), po czym przychodzi dzień 3 kwietnia i pierwszego Zgromadzenia Ogólnego SN.

Niestety, tuż przed terminem Zgromadzenia, Sąd Najwyższy w pełnym składzie orzeka, że wakat na stanowisku Przewodniczącego Rady KRS nie nastąpił, ze względu na formę oświadczenia woli obarczona nieusuwalną wadą prawną, polegającą na tym, że nie zostało ono złożone osobiście, a w takim razie p. Gersdorf w dalszym ciągu piastuje funkcję Przewodniczącego Rady KRS.

Oczywiście powoduje to, że ogłoszenie o zwołaniu pierwszego posiedzenia Rady KRS przez Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego jest nieważne, gdyż nie zaistniała przesłanka umożliwiająca zwołanie posiedzenia w tym trybie, gdyż przesłanką tą jest wakat na stanowisku Przewodniczącego Rady, a w takim razie zarówno posiedzenie jak i wszelkie jego następstwa muszą być uznane za niebyłe i nie pociągające za sobą skutków prawnych. P. Gersdorf niezwłocznie "naprawia błąd", składając oświadczenie w poprawnej formie, oczywiście z powołaniem się na znaną już argumentację na wątpliwości co do konstytucyjności Ustawy o KRS. To jest nitka pierwsza.

Ale - trochę znając sposób myślenia "nadzwyczajnej kasty" - warto jest zabezpieczyć się na wszelki wypadek, gdyby przypadkiem Trybunał Konstytucyjny orzekł przed Świętami o zgodności Ustawy o KRS z Konstytucją. A działanie jest wtedy jeszcze prostsze (choć mniej eleganckie, bo trzeba samemu wyciągnąć ziemniaki z ogniska, gdyż nie trzeba będzie do niczego angażować pełnego składu Sądu Najwyższego), wystarczy złożyć 3 kwietnia na Zgromadzeniu Ogólnym SM oświadczenie woli o działaniu pod wpływem błędu, co unieważnia poprzednie o ustąpieniu, a w takim razie nie było wakatu itd. I to jest nitka druga.

No i teraz, bez względu na poprzednie, tak czy owak dalsze działania prowadzi Zgromadzenie Ogólne Sądu Najwyższego w starym składzie "samych dobrych znajomych", którzy teraz po kolei, jeden po drugim, składają na ręce Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego oświadczenia dla Prezydenta o natychmiastowym przejściu w stan spoczynku zgodnie z art. 111 par. 2 Ustawy o Sądzie Najwyższym.

Jako ostatni oświadczenie składa Prezydentowi Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego za swoim własnym pośrednictwem (już mniejsza o kombinacje dat, ustąpień etc.), po czym zostajemy bez Sądu Najwyższego (bo wszyscy przeszli w stan spoczynku), bez KRS (bo nie ma kto zwołać pierwszego posiedzenia, skoro nie ma Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego który jest członkiem Rady z racji stanowiska i do tej pory pełnił funkcję Przewodniczącego Rady), bez możliwości powołania przez Prezydenta osoby spośród sędziów SN do kierowania Sądem Najwyższym w sytuacji braku Pierwszego Prezesa w trybie art. 111 par. 4 (a to z braku sędziów SN) i bez JAKICHKOLWIEK SZANS na zgodną z prawem zmianę tego stanu rzeczy, gdyż do przeprowadzenia niezbędnej nowelizacji Ustawy o KRS KONIECZNA jest opinia Sądu Najwyższego, którego organem jest Pierwszy Prezes, zresztą ustawowo reprezentuje SN na komisjach parlamentarnych.

Klincz totalny?

Nie jest istotne czy ktokolwiek uważa powyższy scenariusz za realny, ważne jest tylko to, czy jest to scenariusz MOŻLIWY do przeprowadzenia, bo jeżeli tak, to elementarna roztropność nakazuje zapobieżenie jego realizacji.

Inaczej składamy przyszłość naszej Ojczyzny w ręce, z których od 30 lat próbujemy ją wyrwać.

Istnieje jeszcze (z każdą godziną coraz mniejsza) szansa na zapobieżenie temu zagrożeniu, proste i eleganckie, póki jeszcze trwa sesja Sejmu i Senatu. Ale co z tego, jeżeli zadziałanie wymaga pokonania potwornej bariery oporu, pod hasłem "przecież to kompletnie nierealne".

Nierealne? A wyjazdy do Brukseli i ganianie ze świeczkami to się w swoim czasie mieściło w głowach? Istotne jest tylko to, czy taki scenariusz jest MOŻLIWY ze względów prawnych, bo jeżeli jest, to o jego realność troszczyć się będą ci, którym bez problemu mieścił się w głowie Smoleńsk...

 I oczywiście zapraszam "do siebie" na ]]>www.obserwator.info]]>

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (3 głosy)