Rewolucja wydawnicza w Internecie

Obrazek użytkownika Marek Jastrząb
Kultura

O popularności literatury pomagającej żyć, decyduje Święty Zysk. Żenująco kulawy kolportaż, brak omówień, właściwej reklamy, te tak dotkliwie drażniące czynniki, plus trudności wydawnicze wynikające z obciążenia autora kosztami wydania jego książki. Dodać do tego należy nieistniejący zawód księgarza – profesjonalisty. Współczesny zawód sprzedawcy pracującego w księgarni został wypaczony i zredukowany do roli podawacza artykułów książko podobnych i niczym się nie różni od handlarza mydłem.

Jan Kochanowski pisał:
„Teraz jak w pieniądzach ludzie smak poczuli
Cnota i przystojeństwo do kąta się tuli”

A w jednym ze swoich wywiadów Stanisław Lem powiedział, dokąd prowadzi nadprodukcja i pogoń za Zyskiem:
„Kiedy ostatnio we Frankfurcie odbywały się targi książki i sześćdziesiąt cztery tysiące wydawców przedstawiło dwieście osiemdziesiąt osiem tysięcy nowych tytułów, ktoś obliczył, że gdyby przez cały czas trwania wielodniowej wystawy chcieć zajrzeć do każdej książki, to wystarczyłoby na każdą książkę tylko cztery dziesiąte sekundy. O przeczytaniu tego w trakcie jednego życia ludzkiego nie ma nawet co marzyć.” I dodał, że w tym gąszczu anonimowości zdarzają się niezauważone perełki: „proliferacja utworów we wszystkich dziedzinach literatury, muzyki i plastyki jest czynnikiem niszczącym, gdyż jeśli mamy tysiące Szekspirów, to nikt nie jest Szekspirem. Twierdzenie to spotkało się z surową oceną Leszka Kołakowskiego. Dzisiaj jednak widzę, że miałem sporo racji.”

Na wydawniczym targowisku nie toleruje się stylistycznych eksperymentów: tekst nietypowy jest ryzykownym interesem dla niezdrowo myślącego mecenasa. Twórczość, jeżeli wiąże się z wysiłkiem i wymaga przygotowania do jej odbioru, jest traktowana teraz jako nudziarstwo, a treść utworu, wykraczająca poza rachowanie na palcach, uważana jest za treść nieomal awangardową. Stąd lansowany jest pisarz marny, ale gwarantujący szybką sprzedaż książki do czytania w kolejce po rozum.

Stąd w odpowiedzi na to toporne, merkantylne zamówienie ciekawych czasów, stara się być twórcą kultowym, ociekającym wartką i zaskakującą akcją. Pragnie wiedzieć tyle jedynie, ile i czego chce się dowiedzieć z utworu ten, co mu płaci. Chce mieć wyłącznie taką wyobraźnię, jakiej od niego oczekuje mocodawca.

Mamy zatem wiele wydawnictw produkujących dzieła różnego kalibru. Lecz wartościowe, przytłoczone są tandetnymi i rzeczywiście trudno wyłowić je z masy. Ale w Internecie znalazłem inne, według mnie – najlepsze z dotychczasowych: http://www.rw2010.pl/go.live.php Polecam, a nawet zachęcam, bo jest wydawnictwem rzeczywiście rewolucyjnym, w którym autor nie musi ponosić tak horrendalnych kosztów PRZED.

Pomysł jest prosty i aż dziw, że nikt wcześniej na niego nie wpadł. Skoro pisać może każdy i wszyscy – z niewielkimi wyjątkami – pragną wydawać, publikować, ZARABIAĆ, to niech o tym zdecyduje KUPUJĄCY. W myśl zasady: jak napiszesz, tak zarobisz. A ilość sprzedanych egzemplarzy wyda opinię o jakości dzieła.

Brak głosów