Poszedł dla kasy i chciałby, by go za to szanowano

Obrazek użytkownika Janusz 40
Kraj

          Tusk - odmawiając przyjazdu jako były premier - chciał wmówić Polakom (także innym byłym premierom i prezydentom), że piastuje teraz jakieś większe stanowisko i należu mu się specjalne zaproszenie. Tymczasem - pomijając kwestię adresu pod którym zgłasza swoje żale Tusk (ma pretensję do prezydenta Dudy, a nie do marszałka sejmu) - stanowisko przewodniczacego Rady Europejskiej jest znakomicie niższe od stanowiska premiera - to urzędnik (spiker), który prowadzi posiedzenia rady, ale już prawa głosu nie posiada.

          Nota bene Tusk męczy się niesamowicie pełniąc tę funkcję - dziennikarze już się śmieją - nie przyswoił sobie tej biegłości w jezyku angielskim, która pozwalałaby na swobodę w prowadzeniu dyskusji, na prowadzeniu konferencji prasowej. Zajomość jezyka pozwalająca na dokonanie zakupów, czy zapytaniu o drogę, to jednak zbyt mało. Ponadto okazał się mierną osobistością. W kraju, w którym posiadał pełnię władzy (ugruntowaną często przy pomocy dyktatorskich metod) - mógł się wydawać kims ważnym, mocnym; w międzynarodowych strukturach już nie korzysta z medialnego parasola, przychylności sądów i nie jest otoczony chmarą potakiewiczów - teraz o jego znaczeniu i powadze decydują wyłącznie cechy osobowościowe. Oczywiście - szybko okazało się, iż to jest człowieczek przewidywalny (czyli posłuszny) w stosunku do kogo, to wszyscy wiedzą i tylko dlatego postawiono go na to stanowisko. Tam nikt go już nie pyta o zdanie, gdyż byłoby to zdanie z drugiej ręki.

          Ot - śmieszna figura, o czym wielu z nas wiedziało już wówczas, kiedy rządził w kraju...

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (6 głosów)