Sensacyjny wywiad z sobowtórem Lecha Wałęsy!

Obrazek użytkownika Kapitan Nemo
Blog

Sobowtór Lecha Wałęsy - słynny TW Bolek, zgodził się w przededniu kolejnej rocznicy ogłoszenia stanu wojennego na wywiad z wolnym, internetowym radiem IMBECYBEL. A oto zapis tego wywiadu:

- Jest pan wskazywanym często przez Lecha Wałęsę jego sobowtórem, ale jak do tej pory nie udało się nikomu przeprowadzić z panem wywiadu. Jak to możliwe ?
- Zacznijmy od tego, że to ja mam swojego sobowtóra, więc dotarcie do mnie wcale nie było takie trudne - chociaż mój sobowtór robi co może, abym nadal był w jego cieniu, a nie na odwrót…
- To właściwie od kiedy stał się pan znany tak samo, jak pana sobowtór, albo na odwrót ?
- Wszystko zaczęło się od tego, jak przeskoczyłem przez płot…
- Czy ma pan na myśli płot stoczni gdańskiej w tamte pamiętne sierpniowe dni ?
- Ależ skąd, panie redaktorze ! To się zaczęło zaraz po stanie wojennym, w Marynarce Wojennej, gdy z kumplami zabradziażyliśmy na przepustce, a potem trzeba było jakoś się do jednostki dostać. Wtedy kumple z mojej kompanii wymyślili, żeby przeskoczyć przez płot. Ale jak przeskoczyć dwu i półmetrowy płot jednostki wojskowej, gdy marynarz jest po ośmiu piwach i w dodatku po randce ? Z tego wyszła niezła draka, bo chłopaki próbowali jednak ten płot sforsować. Pokaleczyli się, porwali mundury. Tylko ja, elegancko – bez zadraśnięcia znalazłem się w jednostce. I wtedy zostałem bohaterem…
- Ale, jak się pan do jednostki dostał, bez żadnego szwanku na ciele i mundurze ?
- A, to proste, panie redaktorze ! Spotykałem się wtedy na przepustkach z taką Czesią, córką kapitana Marynarki Wojennej. Ona powiedziała staremu, żeby mnie podrzucił do jednostki motorówką. Tak też się stało, chociaż wszyscy byli przekonani, że bez zadraśnięcia przeskoczyłem dwu i pół metrowy płot. Ale ta legenda żyje do dzisiaj w Marynarce Wojennej, a nawet poza nią…
- A czy to prawda, że miał pan z Czesią nieślubne dziecko ?
- Bzdury, panie redaktorze ! Bo wtedy, gdy ja przepustki nie dostałem, Czesia spotykała się z innymi marynarzami, którzy akurat przepustkę dostali. Można więc powiedzieć, że dziecko Czesi było dzieckiem całej Marynarki Wojennej…

- No dobrze…Powróćmy zatem do tych sierpniowych dni, gdy znalazł się pan nagle w samym centrum strajku, choć nie pracował pan wtedy w stoczni. Jak się pan do stoczni dostał ? O ile mi wiadomo, wielokrotnie mówił pan, że przeskoczył pan przez mur stoczniowy…
- Tak samo mówiłem wtedy w Marynarce Wojennej, gdy zostałem bohaterem, który przeskoczył dwu i pół metrowy płot koszar, panie redaktorze…
- Zatem to prawda, że jednak został pan przywieziony motorówką ? Czy znowu skorzystał pan z usług kapitana - ojca pani Czesi - z którą spotykał się pan na przepustkach ?
- Wie pan, prawda jest bardziej złożona, gdyż oficjalnie mur w stoczni przeskoczyłem i to powinno zostać w podręcznikach, żeby młodzież miała jakiś wzór, którego nie da się nawet naśladować…
- No tak, do dnia dzisiejszego nie ma takiego herosa, który by przeskoczył dwu i półmetrowy mur….
- A więc trzymajmy się tego muru, panie redaktorze ! Ale nieoficjalnie – poszłem pod znany mi adres kapitana, czyli tam, gdzie mieszkała Czesia…
- I co, zastał pan tam swoją dawną sympatię z przepustek ? A może ściślej powiem: czy zastał tam pan sympatię Marynarki Wojennej ?
- Nie zastałem, gdyż już tam mieszkał inny kapitan, zaś Czesia z rodzicami przeniosła się do większego mieszkania, jak mnie poinformowała żona tego kapitana. Dowiedziałem się, że w międzyczasie ojciec Czesi został komandorem, a Czesia została z dzieckiem Marynarki Wojennej i z rodzicami… Kupiłem więc w kwiaciarni trzy goździki i poszłem pod wskazany mi przez żonę kapitana adres….

- I co - i co było dalej ?
- No, nie powiem, komandor nawet się ucieszył, jak przyszłem. Biedak sądził, że chciałem się Czesi oświadczyć ! Ale mu wyjaśniłem, że dzieją się w kraju ważniejsze rzeczy i muszę się w te rzeczy zaangażować, jako agent SB. Powiedziałem komandorowi, że jak mi pomoże, to drugi raz zostanę bohaterem – tym razem w stoczni Lenina. A jak się wszystko uda, to komandora awansuję na admirała!
- I co ? Komandor w te bajki uwierzył ?
- Każdy by uwierzył w bajki, że będzie mu się żyło jeszcze lepiej. Ale to bajki wcale nie były !
- Zatem to ojciec Czesi – już komandor – zawiózł pana motorówką pod nabrzeże stoczni im. Lenina ?
- Nie sam, panie redaktorze ! Tam była pełna gala: podwieźli mnie Wołgą pod nabrzeże, na motorówce marynarze w białych mundurach, kapitan przy sterze, biało-czerwona flaga łopoce a komandor jako dowódca – ze mną w kabinie !

- I co było dalej ?
- Dalej, to już pan wie. To ja, skromny agent Bolek obaliłem komunę ! Potem z komandora zrobiłem admirała, ale Nagrodę Nobla, to już mi mój sobowtór podwędził!
- W jaki sposób ?
- Ten spryciarz podesłał tam swoją żonę i w ten sposób nagroda przeleciała mi koło nosa, no i milion dolarów !
- Zaraz, zaraz…bo nic nie rozumiem… Kto zatem w TVN zamieścił przeproszenie za agenta Bolka ?
- No, chyba nie ja ?! Ja przecież jestem byłym agentem Bolkiem i się tego nie wypieram ! Dlaczego więc miałbym siebie przepraszać za agenta Bolka ?
- Czyli to oświadczenie zamieścił w TVN….
- Mój sobowtór. To mój sobowtór – sobowtór agenta Bolka domaga się teraz od pana Wyszkowskiego zapłaty 25 tysięcy złotych za to, że powiedział prawdę….
- Zaraz, zaraz… Bo znów nic nie rozumiem… Kto zatem obalił komunę ? Pan, czy pana sobowtór ?
- Oczywiście, że ja – agent Bolek. Mój sobowtór teraz sobie wszystko przypisuje, zbiera nagrody, wygłasza jakieś bzdurne przemówienia i jeszcze gnębi uczciwych ludzi… Dlatego zdecydowałem się udzielić panu wywiadu z zastrzeżeniem, że nie ujawni pan miejsca mojego aktualnego pobytu…

- Czyżby obawiał się pan swojego sobowtóra ?
- Najmniej właśnie jego. Bo bez agenta Bolka mój sobowtór nie mógłby istnieć. Ja jestem jego cieniem. Mój sobowtór nie miałby na kogo zwalić wszystkich swoich kłamstw, oraz opowiadać, jak wykiwał całą służbę bezpieczeństwa…
- A pan ją wykiwał, panie Bolku ?
- Chyba pan redaktor żartuje ! Wszystkie te przemiany dokonała służba bezpieczeństwa przy mojej pomocy - agenta Bolka. Dlatego ja – agent Bolek - nadal jestem pod jej ochroną. I dlatego też jestem w tym kraju nietykalny….
- No dobrze… A z czego pan żyje ?
- Mam niezłą emeryturę, czasami w telewizji wystąpię, albo nawet dam jakiś wykład zagraniczny…
- A co na to pana sobowtór ?
- On nic na to nie może, gdyż jesteśmy związani ze sobą do końca życia…

- To na koniec zapytam pana o internowanie w Arłamowie. Czy to prawda, że Lech Wałęsa wypił tam morze wódki ?
- To wierutne kłamstwo ! To ja wypiłem z esbekami morze wódki ! Wałęsa tylko nalewał…
- Dziękuję panu za rozmowę…
- Nie ma za co, panie redaktorze….

Brak głosów

Komentarze

"- To na koniec zapytam pana o internowanie w Arłamowie. Czy to prawda, że Lech Wałęsa wypił tam morze wódki ?
- To wierutne kłamstwo ! To ja wypiłem z esbekami morze wódki ! Wałęsa tylko nalewał…"

Kapitanie, dzięki za bardzo pouczający wywiad z Agentem Bolkiem... ;)

"...tylko nalewał..." (Bolkowi)...

Pzdr, Hun, stały słuchacz Imbecybela :)

Vote up!
0
Vote down!
0
#313812

Tak bez uprzedzenia?!
Przeczytałam tytuł... i się zakrztusiłam. ;D

Vote up!
0
Vote down!
0
#313823

ten wywiad?
Odnoszę wrażenie, że chyba obaj!
Dwa w jednym, jak kiedyś nazwała L.Wałęsę TW Bolek niejaka, znaczy się raczej bardziej nijak Barbara Labuda.
pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#313826