Wrocławscy hunwejbini z "Wyborczej"

Obrazek użytkownika Rybitzky
Kraj

Wrocławska „Gazeta Wyborcza” od kilku tygodni zajmuje się lansowaniem Jerzego Roberta Nowaka. Przy okazji tej akcji promocyjnej możemy obserwować, jak łatwo media niszczą ludziom kariery.
Nie wszyscy muszą wiedzieć w czym rzecz, więc na wstępie naszkicuję sytuację. Otóż, naukowcy z wrocławskiego Instytut Studiów Międzynarodowych zaprosili na konferencję naukową Jerzego Roberta Nowaka. Konferencja nie miała dotyczyć polskiej polityki, tylko kwestii międzynarodowych. Nowak miał się wypowiedzieć bodajże o polityce Rosji. Sam jednak pomysł zaproszenia „ideologa Radia Maryja” wywołał dziką wściekłość „GW”. W końcu konferencję odwołano, ale to był dopiero początek „sprawy Nowaka”.

Ostatnio nie ma dnia bez Nowaka na pierwszej stronie lokalnego wydania „GW”. Marginalne zjawisko, jakim jest działalność związanego z Radiem Maryja publicysty, na łamach „Gazety” zamienia się w główny problem miasta. Nowak zrobił to, Nowak powiedział tamto – zapewne jest on zachwycony poświęcaną mu uwagą. W końcu opinie redaktorów „GW” ma gdzieś, a zamieszanie medialne zawsze się przydaje. Stara zasada: nieważne czy mówią dobrze, czy źle – ważne, że mówią.

A poza tym niechęć ze strony „GW” to przecież dla zwolenników Nowaka najlepszy dowód słuszności jego poglądów. Zresztą, wiem to na własnym przykładzie. Kiedy półtora roku temu zorganizowałem akcję przeciwko Michnikowi we Wrocławiu, to późniejsza krytyka na łamach „Gazety” była dla mnie bardzo miłym wydarzeniem. Niech się wściekają.

Nie zgadzam się tym samym z Krzysztofem Kłopotowskim, który właśnie Nowaka przedstawia jako „ofiarę” dziennikarzy. Nie, on sobie poradzi. To inni stali się prawdziwymi ofiarami.

Nie wszyscy są bowiem w tak komfortowej sytuacji, by nie przejmować się naciskami ze strony wszechpotężnej (we Wrocławiu) „Wyborczej”. Na Uniwersytecie kolejne artykuły redaktorów z Placu Solnego wywołały spore zamieszanie. Najpierw zmuszono do ustąpienia dyrektora Instytut Studiów Międzynarodowych profesora Tadeusza Marczaka, który nie zamierzał się kajać z powodu zaproszenia Nowaka. Teraz do dymisji podał się jego następca, dr Krzysztof Szewior. ISM oraz cały Wydział Nauk Społecznych pogrążył się w sporach frakcyjnych – a przynajmniej tak to wygląda na łamach „Gazety”.

Dziennikarze niemal codziennie biegają na Uniwersytet i przepytują naukowców. Równocześnie zdają się zupełnie nie dostrzegać, jakie niepotrzebne spory wywołują. Oto fragment najnowszego artykułu „GW”:

„Prof. Jerzy Juchnowski, dziekan Wydziału Nauk Społecznych, w skład którego wchodzi ISM. - Ludzie są podzieleni. Rozwiązaniu konfliktu nie służą z pewnością publikacje prasowe poświęcone sytuacji w instytucie.
Chodzi o krytykę Uniwersytetu Wrocławskiego na łamach związanego z rozgłośnią ojca Tadeusza Rydzyka "Naszego Dziennika". Pismo poświęciło odwołaniu wykładu Jerzego Roberta Nowaka już kilka tekstów.”

Bardzo interesujący przykład hipokryzji. „Wyborcza”, jak wiemy, nie pisze o niczym innym, niż o Nowaku na Uniwersytecie. I to do niej słowa prof. Juchnowskiego są skierowane zapewne w przynajmniej tym samym stopniu, co do „Naszego Dziennika”. Tymczasem Jacek Harłukiewicz z „GW” bez zmrużenia oka interpretuje słowa naukowca jako krytykę „Naszego Dziennika”!

Mamy więc dymisje, spory i mnóstwo stron zapisanego papieru. A tymczasem wszystkiego tego mogłoby nie być, gdyby „Wyborcza” nie wepchnęła się w wewnętrzne sprawy Uniwersytetu Wrocławskiego.

Brak głosów

Komentarze

Ależ GW wciska się wszędzie jak koszula w d...Byle tylko namieszać,skłócić,nakłamać,opluć i nie tylko we Wrocławiu.
Oni to robią wszędzie i w każdej dziedzinie żeby zrobić jak największy bałagan.Kłócą się u siebie to i próbują skłócić
polski naród.To już taka nacja.Nie potrafi żyć spokojnie.A że
prof.Nowak ma odwagę krytykować żydostwo(nie mylić z Żydami)to
zagięli sobie na niego parol.Ot i cała tajemnica.

Vote up!
0
Vote down!
0
#13868