PiS, czyli grabiami po głowie

Obrazek użytkownika Rybitzky
Kraj

Politycy PiS przypominają człowieka, który beztrosko nadeptuje na leżące grabie i dostaje trzonkiem w głowę.

Na konstrukcję „grabi” składają się cztery podstawowe, ściśle ze sobą powiązane, elementy:

1. Wiara w niską frekwencję jako czynnik mogący przynieść w wyborczy sukces. – Tak było w 2007 roku, i tak było również teraz. Tymczasem wczorajsze wybory pokazały, że PiS nie radzi sobie nawet przy niskiej frekwencji. W ostatnich latach – to już można stwierdzić – nastąpiło odwrócenie trendów dotychczas obserwowanych w zachowaniach wyborców. Niegdyś (do 2005 roku) wysoka frekwencją charakteryzowały się wsie oraz małe miasteczka. To mieszkańcy prowincji dali swego czasu zwycięstwo PiS oraz Lechowi Kaczyńskiemu. Lecz nagle nastąpiła zmiana – na wybory zaczęli chodzić obywatele z dużych miast. Symbolem przemian jest Warszawa, gdzie w 2007 oraz 2009 zanotowano najwyższą frekwencję.

2. Całkowite lekceważenie młodszej części wyborców (tych poniżej 30. roku życia). – Podkreślanie roli osób wywodzących się z pokolenia wyżu demograficznego lat 80. to motyw przewodni mojego bloga. Od 2006 roku podkreślam, iż ludzie w wieku 20-25 lat (a imię ich Legion, czyli ok. 3 mln) to główna siła, na której można oprzeć władzę w Polsce. Rola dwudziestolatków jest tym poważniejsza, iż, po pierwsze, z racji wieku mają znacznie więcej energii niż wymierający słuchacze Radia Maryja, a po drugie – to oni wchodzą coraz szerszym gronem w media, biznes oraz działalność społeczną. Można podkreślać ich polityczna naiwność i nazywać lemingami, ale nie zmienia to faktu, że to „lemingi” zaczynają rozdawać karty. PiS nawet nie próbuje ich do siebie przekonać, a przecież jeszcze w 2005 roku różnice w poparciu dla PiS oraz PO wśród młodych Polaków nie były takie duże. Kiedy Jarosław Kaczyński opowiadał o „porno i piwie”, Platforma budowała dla siebie stałą, gigantyczną bazę poparcia.

3. Uwiąd struktur terenowych. – To akurat zjawisko występujące w obu największych partiach (jak z innymi – nie wiem, ale zapewne też nie najlepiej). Jednakże PiS, bazujący na elektoracie z prowincji i nie posiadający poparcia mediów tym bardziej powinien rozwijać działania na poziomie każdej gminy. Już nie mówię o zakładaniu wszędzie Komorek partyjnych, ale chociaż o pracy z ludźmi – nie tylko w czasie kampanii wyborczej, ale bez przerwy. Niestety, politycy PiS wydają się tak zaaferowani walką o każdą sekundę w tych znienawidzonych mediach, że zapominają, iż na wsiach nikt nie ogląda TVN24.

4. Brak skutecznej strategii PR. – Oczywiście, powodzenie działań piarowskich zależy w znacznym stopniu od postawy mediów. Jednakże istnieje szereg sposobów, by odpowiednio wpłynąć nawet na jawnie wrogie media, a czasem po prostu je ominąć ze swym przekazem. Jest przecież chociażby Internet, ostatnio przez PiS niemal całkowicie ignorowany. W 2005 roku to znakomity marketing dał PiS zwycięstwo, lecz w międzyczasie zaszła a tej sferze działania partii zmiana podobna do uwiądu struktur terenowych. Najlepsi ludzie odeszli z niezwykle profesjonalnego Biura Organizacyjnego i nagle partyjny PR stał się domeną wąskiej grupy osób, w dodatku skłóconej. O tym, że jest bardzo źle świadczą chociażby dzisiejsze ostre słowa Zbigniewa Ziobry wzywającego do czystek w pr-owskich kadrach.

Opisane przez mnie wyżej niebezpieczne zjawiska w funkcjonowaniu PiS nie pojawiły się wczoraj. „Grabie” leżą w tym samym miejscu już od kilku lat i najwyraźniej nikt nie ma siły, ani ochoty, by je podnieść.

Rzecz jasna, można mówić, iż nastąpiła stabilizacja, a PiS ma silna pozycję na scenie politycznej. Bez wątpienia tak właśnie jest. Tyle tylko, że partii tej nie powinno przecież zależeć wyłącznie na trwaniu. Ale może politycy PiS przyzwyczaili się już do guzów na czole?

Brak głosów

Komentarze

bardzo trafne spostrzeżenie :)

Vote up!
0
Vote down!
0
#22200

Zapytam tylko czy Twoja ocena zabiegów propagandowych PiSu podczas tej kampanii opiera się jedynie na informacjach z mediów, czy może na jakichś konkretach. Dzięki za mobilizację do napisania kontrnotki.

Vote up!
0
Vote down!
0
#22210

oszołom z Ciemnogrodu
Z pewnością wyniki ojrowyborów powinny dawać do myślenia i pewne wnioski Rybitzkyego są cenne. Ale już na początku popełnia podstawowy błąd w rozumowaniu pisząc, ze PiS uważał, zeniska frekwencja mu sprzyja podczas, gdy wyniki ojrowyborów tego nie potwierdziły. Otóż wyniki wyborów niczemu nie zapzreczyły, ani niczego nie potwierdziłe, bo nie można ich porównywać do wyborów do Sejmu. Frekwencja byłą dużo niższa w środowiskach, gdzie duże poparcie ma PiS. Elektorat PiS-u to jednak ludzie bardziej myślący samodzielnie i mniej podatni na propagandę medialną. Dużej części wyborców prawicowych nie udało się pzrekonać, by wzięli udział w głosowaniu do ojroparlamentu. Bo oni wiedzą, że to instytucja całkowicie fasadowa. Nie da się im wmówić, że od udziału w tym głosowaniu cokolwiek zależy. Tak więc nie da się z tych wyników wyciągać wniosków co do przyszłych prawdziwych wyborów, czyli wyborów do Sejmu. Natomaist młodym, wykształconym z wielkich miast mogą w telewizorze wmówić, ze trezeba iść na te wybory, boi się "skompromitujemy przed Europą" itp. itd.
Jak tych lemingów pobudzić do choć odrobinę samodzielnego myślenia - oto jest pytanie. Na chłopski rozum róznica między ojrowyborami a wyborami do Sejmu jest taka jak między wyborami na wójta i sołtysa. Wójt ma realną władzę w gminie, sołtys jest tylko organem doradczym. I w wyborach na wójta frekwencja jest około 50%, wybory sołtysa odbywają sie przy obecności od kilkudziesieciu do kilkuset osób. Ludzie swój rozum mają i wiedzą, które wybory są ważne - w przeciwieństwie do lemingów.

Vote up!
0
Vote down!
0

oszołom z Ciemnogrodu

#22304

Pełna zgoda.

Vote up!
0
Vote down!
0
#22328