Kupcie te cholerne samoloty!

Prestiż państwa to rzecz, którą trudno przeliczyć na pieniądze. Z pewnością jednak jest on wart więcej niż 200 milionów dolarów za które można by kupić dwa nowe samoloty dla polskich władz.

Airbus A320 kosztuje ok. 90 mln dolarów. Nie jest to wielki samolot, lecz i tak dużo lepszy od używanych obecnie przez rząd Tu-154 (o Jak-40 nie wspominając). Czy naprawdę tak trudno zastąpić sowieckie rzęchy czymś, co może nie rozpadnie się w najbliższym czasie?

Można sobie żartować, ale to przecież poważny problem. Niektórzy politycy i dziennikarze opowiadają jaką grozą napełniały ich podróże Tupolewem. Nie bez powodu, gdyż Tu-154 należy obecnie do jednych z najczęściej rozbijających się typów odrzutowców. Tylko od 2001 roku ten typ samolotów miał 7 katastrof.

Często źle wyrażamy się o polskich politykach, lecz popatrzmy - jacy to są odważni ludzie! Ja bym nawet nigdy nie wsiadł do czegoś takiego, a oni się kłócą o możliwość kolejnego lotu tym złomem.

Prezydent i premier będą ryzykować dalej, ponieważ nasi politycy już od dawna tkwią w pułapce populizmu. Nie zreformują KRUS i ZUS, które przecież marnotrawią miliardy złotych. Nie zreformują podatków lub np. służby zdrowia. Ale do ostatniej kropli krwi będą walczyć o to, by nikt nie pomyślał, że chcą „zmarnować" pieniądze wydając je na nowe samoloty dla rządu.

Ubocznym skutkiem takiej sytuacji jest oczywiście także to, co obserwujemy obecnie. Najważniejsze osoby w państwie kłócą się o ostatni działający odrzutowiec. Rzecz jasna, w końcu premier ulegnie, bo co mu innego pozostanie, gdy prezydent nie ustąpi?

Ale to w tej chwili nie jest ważne. Ważne jest to, iż spory kraj w środku Europy nie potrafi zagwarantować transportu własnym przedstawicielom. A w dodatku naraża ich na całkiem spore ryzyko podróży eksponatami z muzeum techniki. Kiedy skończy się ten latający cyrk?