PDT schrzanił wszystko, do czego sie dotknął

Obrazek użytkownika Janusz 40
Kraj

       Tak pisałem w 2010 r.:                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                       Premier rządu wybrał gorącą przyjaźń z Putinem zamiast budowy tarczy antyrakietowej w Polsce. Była ona realna w czasie prezydentury G.W. Bush'a i w początkowym okresie Obamy. Wg Wiceministra Obrony Narodowej Rosji - Riabkina , instalacje tarczy wraz z radiolokatorem usytuowanym w Czechach sprowadziłyby pozycję Rosji, jako mocarstwa rakietowo-nuklearnego do zera. Oczywiście, to nie jest wypowiedź oficjalna i nie ma całkowitego uzasadnienia z punktu widzenia rzeczywistej analizy stanu, rozmieszczenia, siły broni rakietowo-jądrowej, a przede wszystkim jej odporności na unicestwienie czy przechwycenie, ale jednak... Tusk chciał wytargować więcej baterii patriot, na korzystniejszych warunkach, co samo w sobie nie było rzeczą złą. Np. całe terytorium Niemiec chronione jest m.in. przez antyrakiety Patriot.

          Były jednak pewne względy, które uszły uwadze Tuska - po pierwsze, czas; na tym szczeblu nie wolno nie przewidywać ewentualnej zmiany koncepcji wraz ze zmianą prezydenta USA (chcąc zbyt dużo zyskać - można wszystko stracić), po drugie - gdyby nawet Stany Zjednoczone nic nie oferowały za możliwość instalacji tarczy na terenie Polski, gdyby nawet owe antyrakiety miały zadanie chronić wyłącznie terytorium amerykańskie - to i tak w ramach wkładu w neutralizację "imperium zła" - Polska powinna udostępnić swoje terytorium dla tarczy. Tarcza była w założeniu pewnym elementem ogólnego systemu antyrakietowego, który obejmował i miał zadanie neutralizować cały potencjał rakietowo-jądrowy Rosji. Oficjalna etykietka, iż było to skierowane przeciw państwom hultajskim (w tym wypadku - przeciw Iranowi) - to tylko kamuflaż i oczywiście rosyjscy analitycy natychmiast to rozszyfrowali. Zmiana decyzji w sprawie tarczy (w sytuacji, gdy jej budowa nie była rozpoczęta) - była rzeczywiście podyktowana rozwojem i doskonaleniem amerykańskiej techniki rakietowej i stratedzy doszli do wniosku, że lepszy efekt przy użyciu tych samych, lub mniejszych środków można uzyskać opierając się na mobilnej technice antyrakietowej - głównie na podwodnych okrętach atomowych. Ponadto, przy całej retoryce pokojowej - cały czas prowadzona jest symulacja wojny jądrowej w dwóch wariantach (niespodziewany atak jądrowy z jednej, bądź z drugiej strony). Na podstawie dostępnych źródeł można wywnioskować, że Rosja nie byłaby w stanie skutecznie się obronić, ani skutecznie wygrać konflikt, ale posiadając trudne do wykrycia pociski jądrowe na swoich okrętach podwodnych, mogłaby je odpalić - a zatem - mamy do czynienia ciągle jeszcze z równowagą strachu...                                                                                                                                                                                                                                                              Na tym tle targowanie się Tuska wygląda żenująco - po prostu wstyd.  

 

          Gorąca przyjaźń Donalda z Władymirem (miłość prawie) wydaje teraz owoce: instalowanie rakiet operacyjno-taktycznych, wyposażonych w głowice jądrowe w okręgu kaliningradzkim. Zasięg obejmujący prawie całe terytorium Polski. Wprawdzie dwa lata temu minister Ławrow zapewniał, że rakiety Iskander będą instalowane tylko w przypadku fizycznego powstania tarczy antyrakietowej, później podobnie mówił prezydent Miedwiediew, ale dawać wiarę takim - święta naiwności.

 

           Z Rosjanami można rozmawiać tylko z pozycji siły, wiedział już o tym nawet August II Mocny skutecznie pacyfikując Piotra I. Z kolei Chruszczow potrafił wyczuwać pewne słabości Kennedy'ego i grać mu trochę na nosie. Niezwykle skuteczny był Reagan, jego "gwiezdne wojny", to był kapitalny bluff; wyścig zbrojeń na tym poziomie doprowadził do gospodarczej zapaści Związek Sowiecki; w tym kierunku idzie w dalszym ciągu Ameryka. Zbyt intensywne "głaskanie" i poklepywanie po plecach niedźwiedzia, opóźnia proces ostatecznego zneutralizowania i ucywilizowania tego największego w świecie troglodytę. W "reset" Obamy wierzy jeszcze chyba tylko Sikorski i Tusk - sam Obama - już chyba nie, pozostała tylko retoryka.

 

Brak głosów