Przyszedł Kain do Abla
W przeważającej większości przypisani zostaliśmy do "rezerwatu" lub getta. Jesteśmy w nich niewolnikami lub zakładnikami
Są rzeczy ważne i ważniejsze, pilne i te najpilniejsze – a spośród nich, są rzeczy pierwsze. Prawda, która podlega głosowaniu przestaje być prawdą.
Często zajmujemy się czymś, co na pierwszy rzut oka wydaje się nam naprawdę ważne, ulegamy impulsowi i działamy mechanicznie na zasadzie: akcja – reakcja. Działamy impulsywnie ulegając emocjom.
Po jakimś czasie okazuje się, że nasza reakcja na zaistniała akcję była zupełnie zbyteczna, niczego nie udowodniła prócz tego, że była to zwyczajna strata czasu, a dyskusja nad tematem okazała się być miałka i jałowa, jak porzucony lichy skrawek nieurodzajnej ziemi.
Każdy z nas jest inny – jak każdy z nas ma swoje DNA i linie papilarne, tak niemalże każdy został wyposażony w coś, co stanowi nasze osobiste centrum dowodzenia – rozum.
To on (rozum) decyduje, czy mamy postąpić tak, czy inaczej, czy mamy wybrać tę, czy inną drogę, takie, a nie inne postępowanie.
Nie oznacza to, że jest nieomylny: ma trudne zadanie zwłaszcza, kiedy jesteśmy bardzo emocjonalni, labilni, podatni na impulsy zewnętrze.
Trudno powiedzieć jak wiele spraw nas łączy, łatwiej stwierdzić, że większość spraw nas dzieli. Tym, co bez wątpienia nas łączy, jest smutek – żałoba. W jej trakcie potrafimy się zjednoczyć w bólu, solidaryzować z tymi, których bezpośrednio strata dotknęła.
To jak głęboko potrafimy wejść w pokłady współczucia, to też osobista predyspozycja, a raczej wrażliwość, każdego z nas. Jedni odczuwają bardziej, inni mniej. Jedni przeżywają głęboko doświadczenie związane z rozstaniem, inni przechodzą tę fazę powierzchownie – a jeszcze inni, ale to zaledwie ułamek, wcale.
Spoglądam na świat zadając sobie pytanie, kim są ci wszyscy ludzie na szczytach władzy, kim są ci ludzie, i czy na pewno na miano <<człowieka>> zasługują wszyscy ci, którym w głowie jedno: przemoc i wojna.
Kim są ci wszyscy uzurpujący sobie prawo do tworzenia podziałów na strefy biedy i bogactwa?
Sięgam pamięcią do podręczników opisujących powstanie cywilizacji i dostrzegam, że oprócz geniuszu, jaki pozwolił na powolny rozwój, towarzyszyły ludzkości instynkty pierwotne – przemoc, która pchała do zbrodni i pozwalała grabić, aby wzbogacić się czyimś kosztem.
Nie mogę zrozumieć, dlaczego taka wielka masa ludzi – ogół społeczeństw – pozwala sobie narzucić jarzmo niewolnictwa. Nie mogę pojąć skąd w nas tak wielkie pokłady strachu, zależności i współzależności. Skąd w nas tyle uległości i zarazem wiary, że ci na górze mają rację, że są nieomylni. Potrafimy zawierzyć garstce ludzi kierującym milionami i w tym samym czasie wątpić w nieomylność Stwórcy.
Skoro jesteśmy tak różni, i tak nas wielu, to dlaczego dobrowolnie poddaliśmy się doktrynerstwu, dajemy się wozić za nos, pozwalamy sobą manipulować na wszystkie możliwe sposoby na wszystkich dostępnych poziomach.
Jest w nas jakaś ułomność, słabość a wręcz chciwość na pochlebstwa i niezłomna wiara w wielkość i mądrość jednostki. Jakiś prymitywny mit kultu jakiemu bezkrytycznie ulegamy.
Nie rozumiem skąd w nas tyle słabości, nie pojmuję jak ludzie dobrze wyposażeni w mądry rozum potrafią bezkrytycznie przyjąć za własny czyjś populizm.
Nie wiem również i tego, co nami powoduje, że w obliczu zagrożenia potrafimy się zjednoczyć, aby już za chwilę stanąć przeciw sobie. Wiem natomiast, że człowiek łamie wszystkie spisane normy Dziesięciu przykazań.
Zabija brat brata, mąż żonę i dzieci swoje, bliźniego, i czyni to w czasie pokoju. A zatem co potrafi z nas uczynić czas wojny?
Nie wiem jak to się dzieje, że tak łatwo ulegamy i stajemy się wierną armią gotową zabić.
Pytam – w imię czego?
Zgoda. Wojna obronna tak. Obrona konieczna – jak najbardziej. A wszystko inne, co poza tym – nie.
Spoglądam na kary historii, czytam o bohaterach i wielkich bitwach. Widzę jak upadają potęgi i rodzą się nowe. Czytam: „Zwycięzców się nie ocenia”.
Czy, aby na pewno?
Wokół wciąż mówi się o demokracji, że lepszego systemu dotąd nikt nie wymyślił. No tak, nigdy by do tego nie doszło, gdyby nie to, że rodzimych Amerykanów napadli Indianie. Czy coś pomyliłem?
Nie sądzę. Wszak w ironii zawarta może zostać dowolna szydera.
Gdyby to dziś prawowici właściciele ziem - obecnie USA - zechcieli się bronić przed zgrają grabieżców, z miejsca zostaliby okrzyknięci terrorystami i byłoby po temacie. Dziś zapewne nie mieliby nawet rezerwatu.
I tu jest pewien łącznik, taki niewidoczny jeszcze, znak równości – współczesna cywilizacja rozwiniętego systemu światowej finansjery dokonała klasyfikacji, i w przeważającej większości przypisani zostaliśmy do rezerwatu lub getta. W nich jesteśmy, albo niewolnikami, albo zakładnikami. Innej opcji nie ma.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 899 odsłon
Komentarze
@
30 Stycznia, 2013 - 01:24
Jak jest demokracja, to trzeba zwyciężyć w demokratycznych wyborach. A jak zwyciężyć jak nie ma kasy ? Wyborcy niezadowoleni - wybiorą konkurencję.
Trzeba kasę zdobyć - wywołując wojnę, konfiskując złoto, wywołując inflację, kupując tanio u Chińczyków. Ostatni pomysł to bańki finansowe (takie finansowe perpetum mobile).
Podczas wojny można z "honorem lec" za ojczyznę (rekompensata moralna). Złoto skonfiskowali, ale obiecali, że wszystko zanotują i oddadzą równoważność ... Podczas inflacji zwykle mamy troche wiecej pieniędzy na początku i jest ok. Chińczycy tanio sprzedają i jest super (do tego kupują obligacje, a więc faktycznie sprzedają jeszcze taniej). Bańka finansowa też jest super - pojawia się mnóstwo pieniędzy.
Po każdej z takich operacji (która moim zdaniem nie jest konspiracją ale chęcią utrzymania się na powierzchni w demokratycznym środowisku) trzeba posprzątać. Ludzie wypadają na margines, rodzą się teorie spiskowe. I w pewnym momencie mogą zostać przekroczone ramy systemowe właściwe dla demokracji.
Tak więc to "praktyka" i żelazne wymogi praktyki demokracji powodują u słabych moralnie indywiduów sięganie po takie szwindle.
Nie podejrzewam ich o jakieś spiskowe intencje, raczej o bezmyślność i chęć wygrania za wszelką cenę.
W praktyce jak się jest finansistą lub ma firmę, to nawet człowiek nie ma czasu na pogłębioną refleksję. W warunkach stresu i walki o przetrwanie jedynym hamulcem jest często więzienie za przewałki.
Fajnie słuchać demaskatorów i moralizatorów np. w filmie "Inside Job" . Podejrzewam jednak, że żadnemu z nich nie groziło wyeliminowanie z gry . A dla wyeliminowanych nie ma zmiłuj się ...
To jest ta prawda, której mi brakuje w takich, skad innąd dobrych filmach.
A teorie spiskowe ? ... zostawmy to. To przeważnie bzdury. Chyba, że dotyczą ostatniej fazy operacji, czyli konieczności posprzątania bałaganu.
Pozdrowienia
Dziekuję
30 Stycznia, 2013 - 09:24
za Twój komentarz.
Pozdrawiam.