Tydzień z Wałęsą
Co nowego ostatnie dni mówią nam o Lechu Wałęsie? Najpierw dowiedzieliśmy się, że SB-ek, który miał Wałęsę zwerbować, a który w książce IPN-owskich historyków o Wałęsie figuruje jako zmarły, żyje i ma się dobrze. Instytut Lecha Wałęsy zareagował szybko oświadczeniem, wg którego autorzy Graczyka "uśmiercili", ten zaś "postanowił się ujawnić i jest gotów zeznawać, aby pokazać całą prawdę". Zwolennicy teorii o niewinności Wałęsy rzecz natychmiast podchwycili jako dowód na brak profesjonalizmu historyków i niestety, jest w tym zarzucie trochę racji. W następnej kolejności dowiedzieliśmy się jednak, że autorzy, kwestionujący wyrok sadu lustracyjnego, pisząc o esbeku opierali się na orzeczeniu tegoż sądu, wg którego kapitan Graczyk, najważniejszy świadek w sprawie, nie żyje.
Ten aspekt przeciwnicy historyków pomijają, jako dość niewygodny, a pokazuje on ile wart był cały proces lustracyjny byłego prezydenta, który zakończył się uznaniem go za pokrzywdzonego i na który tak często lubią się jego zwolennicy powoływać. Czy wiarygodny jest bowiem wyrok sądu, który nie zadaje sobie nawet trudu odnalezienia najważniejszej dla sprawy osoby i stwierdza, wbrew faktom, że osoba ta nie żyje. Pojawia się pytanie, na jakiej podstawie? W to, że ktokolwiek za to karygodne niedopatrzenie odpowie, nie wierzę. Swoje zadanie sąd wykonał przecież dobrze.
Tymczasem zarówno kapitan Graczyk, jak i Wałęsa dostarczyli nam ciekawych wypowiedzi. Graczyk poinformował bowiem, że Wałęsy wcale nie zwerbował, a przekazywane przez niego informacje nikomu nie szkodziły. Po pierwsze, każdy kto choć trochę orientuje się w działaniu SB wie, że nie było informacji nikomu nie szkodzących; po drugie - słyszymy to samo za każdym razem, gdy dokumenty nie pozwalają już zakwestionować faktu współpracy. Ponieważ zaś współpraca Wałęsy z SB dla wielu ludzi pozostaje sprawą dyskusyjną, można uznać, że oficer trochę się pospieszył. Ta deklaracja na pewno jeszcze wypłynie, zajmijmy się więc samym Wałęsą. Wałęsa jak wiadomo lubi sobie czasem coś chlapnąć i właśnie tak sobie chlapnął (podczas procesu z reżyserem "Plusów dodatnich, plusów ujemnych", Grzegorzem Braunem), mówiąc że SB nie mogła podrzucić go do stoczni motorówką, bo przecież by go zdekonspirowali. Jeśli ktoś ma ochote na myślenie, te słowa do myślenia na pewno dają. Warto też na chwilę wrócić do sprawy powrotu Graczyka z zaświatów. Graczyka odnaleźli historycy pionu śledczego IPN, prowadzący śledztwo w sprawie domniemanej prowokacji SB, mającej zapobiec przyznaniu Lechowi Wałęsie pokojowego Nobla. Zapytany o zeznania esbeka Wałęsa (jeszcze przez oświadczeniem Instytutu w sprawie Cenckiewicza, Gontarczyka i cudownego odnalezienia Graczyka) powiedział dziennikarzom "Rzeczpospolitej": "Bądź pan poważny. Pan z trupami rozmawia? Takich ludzi jest siedmiu. Sprawdzono mi to."
Trup tymczasem przyznał, że przekazał Wałęsie 1500 zł (wówczas dość spore pieniądze, znaczący procent ówczesnej miesięcznej pensji), co znów każe się zastanowić, jak to było z tym nieszkodzeniem. Oczywiście możemy wierzyć w to, że SB była instytucją charytatywną, zajmującą się głównie wspieraniem polskiej nauki, kultury i Kościoła, a czasem również młodych robotników; gdyby jednak tak było fakt współpracy z tą służbą nie byłby niczym kompromitującym, więc jednak pieniędzy, zwłaszcza sporych, za darmo raczej esbecy nie rozdawali. Może dlatego ludzie z otoczenia Wałęsy tracą czasem nerwy, co przytrafiło się na wspominanym już procesie panu Piotrowi Gulczyńskiemu z Instytutu LW, który zaatakował filmującego rozprawę kamerzystę. Jedynym pocieszeniem jest fakt, że całkowita bierność policji obserwującej zajście, a także stosunek sędziny w tej sprawie (na nagraniu możemy usłyszeć jej prywatne wypowiedzi o Wałęsie, które świadczą o uwielbieniu dla tej postaci, tak typowym dla osób zapatrzonych w rozmaite celebrities) do Wałęsy, pokazują, że Lechowi włos z głowy nie spadnie, niezależnie od tego, jakie jeszcze zobaczymy dokumenty i usłyszymy zeznania, nikomu bowiem z osób mających wpływ na naszą rzeczywistość na tym w tej chwili niezależy. Żyjemy w kraju, w którym prawda ma w zwyczaju ukazywać się ludziom tylko w wtedy, gdy elity polityczne popadają w konflikt, a ta może posłużyć jednej frakcji do walki z drugą. Tak było w przypadku afery Rywina, podobnie najprawdopodobniej nawet przy okazji filmu "Trzech kumpli" (ITI przeciw Agorze), tak więc tak samo może być z Wałęsa. Jeśli poczuje się on na tyle silny, by popaść w konflikt czy to z Tuskiem, czy to ze środowiskiem Adama Michnika, nagle możemy zacząć czytać, że Wałęsa był TW Bolkiem w tych samych gazetach, które dziś potępiają wszelkie próby dojścia do prawdy. Może zdarzyć się, że obejrzymy spektakularną egzekucję bohatera w "Teraz My". Może nawet nagle zmienią się wyroki, wiatr wieje przecież tam, gdzie chce, a ludzie w Polsce wyćwiczyli się całkiem nieźle w odgadywaniu jego aktualnego kierunku. Nawet jeśli siedzą w czterech ścianach redakcji, czy sal sądowych.
"Żyje oficer TW "Bolka"
"IPN uśmiercił głównego świadka w sprawie Wałęsy"
dźwiękowy zapis rozprawy Braun vs Wałęsa
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 917 odsłon
Komentarze
Ostatni paragraf.
29 Listopada, 2008 - 12:28
Jest szczególnie zastanawiający, bo mówi o tym, że - niestety! - o pluraliźmie możemy spokojnie zapomnieć, to wciąż jest jak odpryski z walk frakcyjnych w ramach jednego bloku...
cham i głupek...
29 Listopada, 2008 - 14:55
...wyniesiony na wyżyny nie tyle przez Historię, co przez "kombinację operacyjną".
Bydlak przynosi wstyd i kompromituje "Solidarność", dzięki której dostał Nobla, czyli uczciwych, narażających się na szykany opozycjonistów, którzy nie utyli w "internacie". Dewaluuje cały ruch sprzeciwu.
Chciałbym przypomnieć, że wiał w podskokach po tym, jak jego człowiek uderzył kamerzystę po procesie z Braunem. Policja tez wiała. Mamy, miedzy innymi dzięki Wałęsie i jego pupilkom, demokracvję i prawo jak cholera!
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Budyn78
29 Listopada, 2008 - 15:34
Bardzo dobry tekst. Gratuluje.
PS Kiedys chodzila wersja, ze L.W. jako nastolatek okradal groby i zostal zlapany. Od tamtego czasu mieli na niego "haka".
tej wersji nie znam
29 Listopada, 2008 - 19:18
natomiast tą z kradzieżą części traktora wydaje mi się akurat na tym poziomie, który Lechu prezentuje
dziękuję za komentarze, pozdrawiam