Bohaterski agent Bąk

Michał nudził się tego ranka niemiłosiernie. Cała, zaplanowana na tydzień robota z przenoszeniem tabelek, zajęła mu w excelu jedynie trzy dni.
Kurs, w który zainwestował zwrócił się już wielokrotnie, ale norma to norma. Zrobiłby za dużo to w przyszłym tygodniu dostałby dwa razy więcej.

Śledził wzrokiem ospałą muchę. Owada przyciągał wyraźnie stosik Gazety Wyborczej, którą firma Michała miała obowiązek prenumerować. Mucha podlatywała do gazet, po to by nagle zatrzymać się w powietrzu, jakby nie znalazła tego, co się spodziewała.
Czyżby umiała czytać?
Zdumiony Michał rzucił okiem na pierwszą stronę ozdobioną reklamą firmy OTL. Coś śmierdziało!
Ciąg skojarzeń przemknął mu pod odziedziczonym po przodkach wysokim czołem.
Przypomniał sobie jak w dzieciństwie składał samoloty ze słabo ocenionych kartkówek.
Już wiedział co będzie robił!
Wyręczy zapracowane ABW i rozpracuje szajkę związaną z Amber Gold i OTL.

Podniósł słuchawkę, wystukał numer, przedstawił się i po chwili uzyskał połączenie z prezesem.
- Dzień dobry, nazywam się Józef Bąk i pod takim nazwiskiem będę rozmawiał, chciałbym dostać u was jakieś zlecenie, jestem świetny w Excelu.
Osoba po drugiej stronie słuchawki zmieszała się na chwilę. Bo przecież rozmówca, sekretarce przedstawił się całkiem innym imieniem a już zupełnie innym, otwierającym połączenia, o drzwiach nie wspominając, nazwiskiem.
Ale wyrobiony na wielu procesach refleks nie zawiódł i tym razem. Prezes przytaknął, wymienili adresy e-mailowe i ustalili stawkę.

Tak zaczęła się pierwsza przygoda agenta Bąka.

A teraz lemingi, zamknijcie grzecznie oczka i niech wam się Zielona Wyspa przyśni.