Spotkałem wczoraj, późnym wieczorem, dawno nie widzianego znajomego. Włos nieco zmierzwiony, teczka niedopięta, spodnie utytłane jakimś smarem, ale wyprane. Na początku zrobił ruch jakby mnie nie poznał i chciał uciekać, ale jeden przystanek, dookoła rozkopy...
Poznał mnie łaskawie, rękę podał. Usiadł a ławeczce, gapi się tępym wzrokiem przed siebie i milczy. Próbowałem zagadnąć. O żonę, o pracę...