Goliszewski: pusta głowa Tuska
Marek Goliszewski z Business Center Club, znany z pragmatyzmu, w opublikwanym w dzisiejszej "Rzeczpospolitej" artykule stawia diagnozę stanu państwa i surową ocenę rządu Donalda Tuska.
Po pierwsze sytuacja jest krytyczna: międzynarodowa pozycja inwestycyjna netto Polski jet ujemna, wiarygodność kredytowa oceniana przez agencję Mooddy's niższa niż Hiszpoanii, wzrost gospodarczy opiera się głównie na zakupach konsumpcyjnych, a Goldman Sachs prognozuje tylko 2-proc. wzrost PKB w 2012 r. (podczas gdy rząd zaklada bardziej optymistycznie 2,5-proc. wzrost PKB).
Goliszewski mówi, że prawda o Unii Europejskiej jest taka, że jest ona bez wizji i planu na następne 20 lat, skostniała, łamiąca twłasne traktaty, z rozrosłą pasożytniczą biurokracją, tolerująca egoizmy niketórych członków, strarzejąca się i impotentna. Ale rząd Tuska właśnie ślepo popiera kolejne wymysły takiej Unii.
Jednocześnie Goliszewski zarzuca rządowi,że lekceważy on zasadne pytania opozycji. Według niego pytania np. czy zgoda Tuska na wprowadzenie forsowanej przez Merkel unii fiskalnej nie zniszczy polskich przedsiębiorców, powinny znaleźć poważną odpowiedź. Tymczasem Tusk unika otwartej debaty , pomija w decyzjach samych Polaków. Nie liczy się z naszym zdaniem.
Goliszewski robi rządowi również zarzut, że nie rozmawia z ze związkami i pracodawcami o recepcie na kryzys. Niewątpliwie jest w tych środowiskach cenna wiedza, bez politycznego lukru i iluzji.
Pomimo tej jasnej diagnozy i oceny, Goliszewski jednak nie wyprowadza dobrych zaleceń. Skoro zaleca on jako "szansę dla Polski" utrzymywanie dyscypliny budżetowej, przyciągnięcie inwestycji i odblokowanie przedsiębiorczości, to czarno to widzę. Coś, co kulało pod kolejnymi rządami przez tyle lat, a pod rządem PO stało się dramatem, inwalidztwem? Nie, nie pod tym rządem, którego znakiem firmowym jest "piramida" budżetowa i rolownaie wydatków, nadużycie władzy i manipulacja prawa oraz afera, zamieciona pod dywan. Jaka dyscyplina, gdy minister finansów pierwszy tworzy wirtulane budżety? Wolne żarty!
Konkluzji też nie ma dobrych. Z jednej strony upatruje on w wejściu do strefy euro jakiejś gwarancji bezpieczeństwa, a z drugiej zauważa, że tzw. rynki finasowe rozpanoszyły się ponad wszelką miarę, są niekontrolowalne. Nadto wskazuje on, że Niemcom i Francji bardziej zależy na państwach o większym potencjale gospodarczym, że prędzej angażują się w ratowanie Włoch, niżby chciały angażować się w pomoc dla jakiegoś biedniejszego kraju. To banalna prawda, ale warto ją przypominać, gdy rząd Tuska znowu obiecuje w naszym imieniu wyłożyć nie wiadomo ile milionów w postaci gwarancji dla zagrożonych banków strefy euro.
Podzielam realizm Goliszewskiego, że to, że strefa euro czy w ogóle Unia się rozpadnie, to są przysłowiowe strachy na Lachy. Liderzy unijni nie są samobójcami. Tylko dlaczego my mamy nimi być, albo skazać się na nędzę i dziadostwo? Bo Tusk ma pusto w głowie? I w spodniach?
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 738 odsłon