Powtórka z historii przy okazji "koko, spoko"

Obrazek użytkownika zetjot
Blog

Scenariusz wydarzeń wokół "koko, spoko" daje nam najbardziej klarowny obraz tych warstw społecznych, ktore stanowią zaplecze polityczne dla obecnie rządzących. Zablokowanie "koko, spoko" zdemaskowało ich jakość i stosunek do demokracji wyrażający się w preferencji pewnych motywów popkulturowych opartych na opozycji cool:obciach.

Wyszła na jaw wykorzeniona wiocha, ktora tkwi w tym środowisku. Otóż "koko, spoko" jest piosenką opartą na motywach kultury ludowej, a kultura ludowa jest nie do pogodzenia z popkulturą, bo kultura ludowa jest zakorzeniona a popkultura wykorzeniona. Kultura ludowa ściąga z przebierańców maskę popkulturową i jednoznacznie przypomina buractwu jego korzenie, które kojarzą mu się z obciachem, bo taki ma ubogi zestaw wartości i ocen. Tu warto przypomnieć jak Węgrzy radzili sobie z traumą po Powstaniu 1956 r.i z komunistyczną propagandą tworząc niezależne od władzy Domy Tańca, w ktorych pielęgnowali tradycyjną węgierską kulturę ludową. Teraz każdy Węgier potrafi zatańczyć, zagrać i zaśpiewać, czego nie da się powiedzieć o polskim buractwie, polactwie.

Historia dokładnie się powtarza, co powninno stanowić nauczkę dla ludzi wątpiących w sensowność nauki historii. Bez znajomośći historii ludzie skazani są na kołowrót błędów. Powtarza się, choć w nieco innych dekoracjach i odtwarza się stary podział. Jak wiadomo, po r.1945, gdy komuniści opanowali Polskę, z powodu niechęci narodu musieli oprzeć aparat na czystej żulii, ludziach z marginesu społecznego. Stąd przecież wzięło się słynne przeciwstawienie "Chamy kontra Żydy", obrazujące wewnętrzne tarcia w aparacie partyjnym.

Teraz mamy dalszy ciąg - korzenie peerelowskie wyszły na wierzch w postaci Ruchu Palikota. Zaszła też, jak wcześniej, konieczność poszerzenia bazy społecznej dla sił proestablishmentowych i skaptowania buractwa, co się powiodło w r.2007. Ruch Palikota stał się ośrodkiem krystalizacji tego procesu.

Żeby było śmieszniej, "Chamy i Żydy" pogodziły się w nowej odsłonie tej tragifarsy i ponownie współpracują, choć dadzą się zauważyć zgrzyty, jak w przypadku zmian w tygodniku "Newsweek".

Ale wróćmy do "koko, spoko", którego nie słyszę w przestrzeni publicznej, w ktorej przecież aż huczy od euroemocji.
"Koko, spoko" zostało zastąpione przez fatalną przyśpiewkę "Polska, biało-czerwoni", pozbawioną i rymu i rytmu. Tu popkultura poniosła kompletną klapę. Obok niej pojawia się czasami anglojęzyczna przyśpiewka "We won the cup, we won the cup" mająca tę zaletę,że jest rytmiczna.Tak czy inaczej, okazuje się,że rządzi buractwo.

Jak można wnioskować z powyższych uwag, błędne jest stwierdzenie o "wojnie polsko-polskiej". Faktycznie mamy do czynienia z wojną między kulturą a popkulturą.

Brak głosów