Medialne robótki ręczne w Gdańsku
Do pewnego czasu, gdy obowiązywały jeszcze w miarę precyzyjne porządne kryteria, obecnie rozmywane przez lew-lib i politpoprawność , na straży ładu w państwie stały, z jednej strony, sądy, a z drugiej, dziennikarze. Teraz układ się zmienił i pojawił się problem nowy - kto pilnuje strażników ?
Co się dzieje w systemie bezmiaru niesprawiedliwości to wszyscy dobrze wiemy. Ale porządku tam nie będzie, dopóki dziennikarze, zajęci innymi zabawami, takimi jak ganianie króliczka, nie zaczną urzędnikom państwowym patrzeć na ręce. Wychodzi więc na to, że to my, obywatele, komentatorzy i blogerzy musimy patrzeć dziennikarzom na ręce.Innego wyjścia na razie nie ma.
Staram się każdego ranka słuchać Trójki oraz Radia Gdańsk, by zorientować się co dzieje się we Froncie Jedności Przekazu i zaczynam dostrzegać interesujące rozbieżności między tym, co mówią rozmaici dziennikarze z głównych mediów a co mówią ci z trójmiejskich mediów lokalnych, którzy spotykają się w RG by komentować najnowsze wieści.
Pisałem już kiedyś o kurewstwie w Radio Gdańsk, ale sądzę,ze tu chyba bardziej chodzi o durnotę. Zastanawiam się więc czy oni mają aż tak porąbane we łbach, czy też to skutek strachu o robotę, czy też odruch warunkowy wytworzony przez lata tresury w peerelu i postpeerelu.
Rozmaici satyrycy wielokrotnie obśmiewali zachowania ludzi poddanych praniu mózgów, teraz wydają się zbędni, bo ludzi sami, z własnej woli, realizują scenariusze obśmiewane przez satyryków. Wartoby więc na uczelniach powołać katedry mniemanologii stosowanej, które by badały te szerzącą się w mediach zarazę.
W Radio Gdańsk trendy nie jest np. pani poseł Pawłowicz, powtarzająca proste, stare, a więc i nudne, prawdy bo to he, he, he, "stara panna", za to bardzo trendy jest Pan/pani Grodzki/Grodzka.
W Radio Gdańsk można dowiedzieć się, że Polacy na razie jeszcze nie dorośli do proponowanych przez lew-lib związków, może za 20, 30 at dojrzeją. A ja ze 100% pewnością twierdzę, że prędzej nie dożyją, bo patologie, nieleczone, szczególnie w skali społecznej, prowadzą do przyspieszonego zejścia.
Zebrani w RG komentatorzy uważają, że posłom, politykom nie potrzebne są sumienia. No to ja mam pytanie - jaki jest w takim razie racjonalny algorytm podejmowania decyzji bez sumienia ?
Dziennikarze z innych mediów już połapali się, co jest grane i dyskutują o najrozmaitszych przekłamaniach filmu National Geographic. Dziennikarze występujący w RG jeszcze nie załapali się na nową linię i trzymają się starej narracji o "naciskach" i o tym, że "piloci próbowali lądować w tak trudnych warunkach", albo wręcz stwierdzają, że "tematyka smoleńska nas nudzi".
Wyczuwalne jest także i to, że w tej głupocie sami siebie nakręcają i balon durnoty nadyma się aż wreszcie wybuchnie.
Od czasu do czasu czytuję lokalny "Dziennik Bałtycki", w ktorym moją uwagę przyciąga dziennikarskie rzemiosło pani red. Barbary Szczepuły. Znając lokalne układy polityczne od r.1980, nie mogę się oprzeć wrażeniu, iż pani red.BSz zatrzymała się w swojej percepcji zjawisk politycznych na poziomie lat 1980-89.
Poniżej podaję przykład robótek dziennikarskich pani redaktor z dnia 1 lutego, poświęconych kwestii dwóch filmów dotyczących kwestii smoleńskiej - temu zrobionemu przez National Geographic i temu nakręconemu przez Anitę Gargas. Proszę porównać sposób potraktowania danych dotyczących dwóch elementów - faktów i osób. Cytuję:
Najpierw opis filmu NG:
" Ale film wskazał kluczowe problemy: fatalne, wykluczające lądowanie warunki pogodowe na lotnisku,presję psychiczną pod jaką była załoga,zamieszanie w kabinie pilotów, nadmierne obciążenie kapitana obowiązkami podczas lądowania, kiepską współpracę między załogą a wieżą, błędy w wyszkoleniu, niezachowanie procedur."
A teraz przyjrzyjmy się, jak skomentowany został film AG:
"Autorka filmu "Anatomia upadku" wie natomiast, że w Smoleńsku miał miejsce zamach. Nie zajmuje się pytaniem, dlaczego prezydencki tupolew znalazł się we mgle tuż nad ziemią, nie próbuje przedstawić odmiennej od ustaleń komisji Millera wersji lądowania, ale zbiera oszlaki potwierdzające spiskową tezę.
Realcje rosyjskich świadków(jeden był w chwili katastrofy w garażu, drugi prowadził autobus) sąsiadują z wywodami profesora Biniendy i innych ekspertów. Pojawia się hipoteza, że samolot zestrzelono z ziemi.Całość kończy się widokiem unurzanej w błocie polskiej flagi."
Rzekome fakty z filmu NG traktowane są poważnie - lądowanie,presja psychiczna,zamieszanie w kabinie,nadmierne obciążenie kapitana obowiązkami, niezachowanie procedur.
W komentarzu dotyczących filmu AG nie zostają przytoczone żadne zarejestrowane przez AG relacje dotyczące faktów. Pani Szczepuła nie zajmuje się faktami, za to zajmuje się osobami interpretatorów wydarzeń: autorką filmu, świadkami, "wywodami" profesora Biniendy i innych ekspertów, oraz "hipotezą o zestrzeleniu samolotu z ziemi" w oczywistym celu ich dyskredytacji. Jak w "Trybunie Ludu".
Filmu NG nie oglądałem, ale jeszcze przed emisją wyraziłem swoją opinię n/t wiarygodności zachodnich ekspertów interpretujących problemy byłych demoludów w linkowanej notce:
http://zetjot.salon24.pl/481084,nie-wiazmy-przesadnych-nadziei-z-national-geographic
Film AG obejrzałem, ale nie będę udawał takiego eksperta jak pani red.Szczepuła. Nie znam się na wypadkach lotniczych, znam się natomiast na zależnościach między kontekstem a poszczególnymi elementami w tym kontekście występującymi, w tym na kontekście politycznym katastrofy oraz śledztwa w sprawie katastrofy. Każdy obraz oprawiony jest w pewne ramy i to dotyczy także wspomnianych filmów. Najpierw więc należy poddać interpretacji te ramy a dopiero potem obraz. Trójmiejscy dziennikarze pojęcia o tym nie mają czy są po prostu kłamczuszkami ?
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 879 odsłon
Komentarze
Też
2 Lutego, 2013 - 13:48
ale od jakiegoś czasu już tylko sporadycznie słucham radia Gdańsk. Podobnie jest z trójką. Przyczyną jest wymienione przez pana zakłamanie w tym radiu. Od jakiegoś czasu gdy usłyszałem te dyskusje przeraziłem sie wręcz i zastanowiałem nad zdrowiem psychicznym biorących udział. Dotyczy to zarówno prowadzących jak i i zaproszonych gości,najczęściej dziennikarzy pomorskich gazet. Popieram też pana opinię o pani Szczepule. Tego co pisze nie da się czytać bo podlane jest to wpływami z przeszłości tej gazety i rzucającą się w oczy sympatią do PO i Wałęsy.. Czasmi kupuję Dziennik Bałtycki bo opisane są tam wyniki pomorskich drużyn piłkarskich a jednej z nich sponsorem jest mój syn. Wprawdzie to tylko IV liga ale w D B tylko o sporcie można poczytać. Podobnie jest i z Gdańską TV. Odnoszę wrażenie,że przyczyną jest kadra ,która nie została zmieniona chyba od czasów komuny. Proszę mi wierzyć gdy przyjeżdżałem do Gdańska z pobytu poza Polską zawsze miałem wrażenie, że w Gdańsku czas zatrzymał się w miejscu. Wprawdzie dziś mamy pobudowane kilka km dróg wokół Gdańska to w samym Gdańsku nic sie nie zmieniło. Miasto wygląda brudne i zaniedbane a dziur w jezdni pomimo remontów ubywa w żółwim tempie.
lupo
Gdańskie Łże media
2 Lutego, 2013 - 15:34
Czytanie Dziennika Bałtyckiego skończyłem dwa lata temu, głównie przez takich doświadczonych redaktorów jak Szepuła, Chrzan, Dominiak... i im podobni. Nie sądzę, że ci twardogłowi POlszewicy i bolszewicy pisali tak jak piszą, ze względu na strach o możliwość utraty roboty, oni idą teraz już w zaparte, doskonale widząc, że opisywany przez nich latami obraz zielonej wyspy wali się jak domek z kart. Felietony Pani Wieczerskiej, to za mało, żeby kupować to badziewie.
Dodam kilka słów o piszącym w Dzienniku twardogłowym liberale prof. Dominiaku, który przez wiele lat bezkarnie krytykował polskie stocznie, górnictwo i hutnictwo. Zamknął w końcu gębę, jak prawie wszystko padło
Natomiast zgodzę się, że dziennikarze Radia Gdańsk, którego też już mam po dziurki w nosie, albo mają nieźle porąbane we łbach, albo jest to skutek strachu o robotę. Są to generalnie młodzi ludzie i raczej świadomie łżą, chcąc przypodobać się szefowi i nadążać za "postępową" linią rozgłośni.
Bogdan
POlszewicki dziennikarz
2 Lutego, 2013 - 15:41
Piotr Dominiak z Dziennika Bałtyckiego przez lata krytykował sens istnienia w Polsce stoczni, kopalń i hut. Klaskał w łapki, jak sprzedawano polskie huty, czy też likwidowano polskie stocznie, czy kopalnie. Dzisiaj widać, że upadek takich wiodących zakładów, ciągnących za sobą rzesze kooperantów, przyczynił się do gwałtownego wzrostu bezrobocia w Polsce
Nie jestem w stanie nzawać tej całej gdańskiej chałtury
2 Lutego, 2013 - 16:20
choćby "Gdańskimi Łże media".
Obibok na własny koszt
Obibok na własny koszt