Chora mentalność prawnicza

Obrazek użytkownika zetjot
Blog

Zycie spoleczne jest złożone, ponieważ sama jednostka jest istotą złożoną , która ponadto wchodzi w kontakty z innymi jednostkami, i ta złożoność objawia się rozmaitymi warstwami bytu, odrębnymi i cechującymi się własnymi prawidłowościami. Ale są ludzie, którzy tę złożoność ignorują, celowo bądź przez niewiedzę.

Chciałbym zwrócić tu uwagę na takie właśnie ignorowanie rozbieżności między warstwą żywiołu społecznego rozwijającego się spontanicznie na styku natury i cywilizacji a warstwą regulacji prawnych i, co gorsza, lekceważenie tej pierwszej sfery na rzecz przceceniania tej drugiej. Wydawałoby się rzeczą oczywistą, że rozwój społeczny rodzi się w tej pierwszej sferze, na styku materii, myśli i potrzeb ludzkich, ktore są autonomiczne, spontaniczne i niesterowalne, gdyż ludzie wchodząc w relacje ze światem materialnymi, światem natury muszą respektować jej prawa i to właśnie ta natura steruje tylko w sobie znany sposób, ewolucyjnie, naturą ludzką.

Jednak nie dla wszystkich wydaje się to tak oczywiste a dochodzi jeszcze do tego pycha i zarozumialstwo, które skłaniają wielu ludzi do odwracania kota ogonem. Bardzo podatni na takie złudzenia są szczególnie prawnicy, mniemający, iż rozwój postępuje jedynie dzięki ich aktywności i że bez formalnego prawa i regulacji cywilizacja ległaby w gruzach.

Nie można twierdzić, że prawo wywiera wpływ całkowicie negatywny, gdyż częściowo system prawny wspiera rozwój stablizując relacje społeczne, by potem częściowo pasożytować na tkance społecznej, petryfikując relacje w celu zachowania własnych korporacyjnych wpływów. Prawnicy zapominają, że ich kompetencje ograniczają się jedynie do relacji międzyludzkich i to jedynie ich części, gdyż większość relacji jest znakomicie regulowana przez moralność i obyczaj, które są autonomiczne i od prawnikow niezależne. A już w zakresie relacji w sferze materii, natury prawnicy żadych kompetencji nie mają a ich kompetencje w zakresie relacji czlowieka z naturą są bardzo ograniczone. W tych zakresach kompetencje leżą po stronie naukowców. Niestety naukowcy podatni są na pokusy wielkich korporacji i nadużywanie etyki i wiedzy w ich interesie, co z kolei daje prawnikom okazję do ingerencji w kwestie, od ktorych powinni się trzymać z daleka, takich jak in vitro, aborcja czy homoseksualizm.

Jako że człowiek jest częścią natury, to nie powinno zaskakiwać, że wiele relacji międzyludzkich wynika wprost z praw natury ludzkiej będących źródłem regulacji np. w rodzinie, określanych mianem prawa naturalnego, pierwotnego względem prawa stanowionego. A z czymś takim pycha prawników nie chce się liczyć, bo to narusza ich kastowe, egoistyczne interesy. Ponadto prawnicy padają ofiarą językowej naiwności i zawodowych przesądów, bo skoro są prawa natury, to wydaje się im, że prawa będące owocem ich spekulacji mają równie obiektywny charakter jak te, ktore odkrywają naukowcy. Tymczasem rzeczywistość, w której odkrywane są prawa natury, jest od nas zupełnie niezależna.

I w ten oto sposób prawnicy popadają w skłonność do jednopłaszczyznowego analizowania społecznej rzeczywistości, ograniczonego najczęściej do deklaracji politycznych, o czym przekonałem się czytając wywiad z prof. Adamem Strzemboszem w "Gościu Niedzielnym". Pan profesor redukuje swoją analizę zjawisk społeczno-politycznych wyłącznie do formalnego poziomu werbalnego komunikatów wysyłanych przez polityków, co najwyżej odnosząc je do Konstytucji a ta przecież też jest jedynie bytem werbalnym. Mentalność i wyobraźnia prawnicza widzi jedynie procesy biurokratyczne, utożsamiając życie społeczne z biurokratyczną legislacją,a zupełnie zapominając o żywiole materialnego aspektu życia i o poczuciu moralnym ustalającym reguły życia we wspólnocie, ktore dopiero potem przekładają się na drugorzędną w istocie sferę prawną. Pod natłokiem hałaśliwej parlamentarnej polityki i medialnej popkultury umyka uwadze realny byt społeczny i jego naturalne reguły. Prof. Strzemboszowi wydaje się więc, wbrew realiom, że życie w Polsce biegnie w myśl postanowień Konstytucji, bo taka jest moc przesądów prawniczych. Tymczasem kieruje nim nieformalna gra interesów establishmentu, o której ani be, ani me.

Nawet Janusz Korwin-Mikke, niby przeciwnik wszelkich nadregulacji, padł ofiarą tego syndromu, tyle że na odwyrtkę - bo uznał,że prawo jest tak ważne, że z chwilą usunięcia jego przerostu, w systemie społecznym zapanuje raj na ziemi.

Brak głosów

Komentarze

Na mój chłopski rozum,prawo powinno być dla człowieka,a nie człowiek dla prawa.

Prawo to narzędzie służące do wyeliminowania z życia społecznego elementów niszczących zdrową relację międzyludzką.

Prawo ma więc służyć człowiekowi,a nie niszczyć człowieka.
Jeśli bywa ciężarem,to jedynie dla tych,którzy próbują tą zdrową, międzyludzką relację zakłócić.

Prawo zawsze powinno być tworzone dla ogółu społeczności, więc zawsze winno być tworzone na prawie NATURALNYM.Inne kryteria,dopasowywane do konkretnych beneficjentów zawsze będą krzywdzące dla innych.

Próbuję wyobrazić sobie prawo jako świeżą,pachnącą choinkę,dopiero co przywiezioną z lasu i ustawioną w widocznym miejscu swojego pokoju.Jest niesamowicie piękna.
A kiedy spojrzę na nią,już po przybraniu jej różnymi świecidełkami,nijak nie mogę doszukać się pod tymi ozdóbkami choć odrobiny bożonarodzeniowego drzewka.

Myślę,że majstrowanie przez fachowców przy prawie często podobne jest do ubierania świątecznej choinki.
Porzygać się można od tych błyskotek.

A czasami wystarczy tylko kilka subtelnych dodatków.

Pozdrawiam.
dratwa3

Vote up!
0
Vote down!
0

Wolność słowa bez odpowiedzialności za słowo staje się słowną chuliganką.

#310164

Generalnie prawo polskie jest koszmarem intelektualnym, jest zbędne, wystarcza konstytucja.Ustawa, która liczy kilkaset stron to idiotyzm.

Vote up!
0
Vote down!
0
#310231