Baba w wojsku czyli zabójcza politpoprawność

Obrazek użytkownika zetjot
Blog

Widać z mediów coraz bardziej, jak politpoprawność przenika do popkultury i infekuje wyobraźnię. Mnożą się filmy, w których kobiety bawią się w rolę Amazonek i okazują się mistrzyniami sztuk walki, które poradzą sobie nawet z Claude van Dammem. Widać tu wyraźnie chęć wsparcia równościowych dążeń feministek, ale same dobre chęci popadają w konflikt z realiami biologii. Niektórzy reżyserzy posuwają się nawet do tego, że wrzucają biedne niewiasty do środowiska typowo maczystowskiego, jakim jest armia i następnie oburzają się na to, jak traktują je dowódcy i koledzy, których postaci sami wykreowali.

Jeśli kobieta chce zostać żołnierzem, to chcieć jej wolno, ale nie oznacza to, że należy jej to umożliwić. Istnieje wyraźny, gołym okiem widoczny wzorzec ewolucyjnie uwarunkowanych ról męskich i żeńskich, co się szczególnie uwidacznia w tzw.dymorfizmie płciowym - mężczyzna jest o jedną trzecią cięższy od kobiety, wyższy i bardziej agresywny, bo jest obrońcą jej, rodziny i grupy. Trzeba też pamiętać, że szkolenie wojskowe celowo wzmacnia męską agresywność i brutalność, potem niezbędną z kilku względów na polu walki.

Próba odwracania ewolucyjnie ukształtowanych tendencji i ról jest idiotyzmem, chociażby ze względów ekonomicznych. W pewnych rolach mężczyzna jest bardziej efektywny od kobiety i nie ma tu miejsca na żadne dyskusje równościowe. A przecież nie tylko motywacje ekonomiczne są tu ważne, są inne - kulturowe. Nie na darmo taką światową karierę zrobiło powiedzenie, że "mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus". I te odmienne uwarunkowania biologiczne sprawiają, że mężczyżni są efektywniejsi choćby o ułamek procenta w pewnych rolach, a kobiety w innych. I ten ułamek często decyduje o życiu i śmierci.

Oddział wojskowy złożony z mężczyzn ma swoją strukturę formalną, ale przede wszystkim i nieformalną strukturę lojalności i zaufania, z którymi trzeba się liczyć i które decydują na polu walki. Przekłada się to też na efektywność ekonomiczną takiego oddziału, a także na specyfikę behawioralną, którą udział kobiet automatycznie musi zaburzyć. Jeżeli włączymy do oddziału kobiety, musimy zmienić sposób zachowania, funkcjonowania i bytowania wszystkich członków oddziału, a to jest przedsięwzięcie niezwykle kosztowne i rujnujące dla morale.

Na tym się jednak nie kończy. Zmienione w ten sposob i nieuchronnie zakłócone zachowania wojskowych mężczyzn i kobiet przenoszone są do innych środowisk, z którymi stykają się żołnierze, bo wojska nie da się izolować od reszty społeczeństwa. Tworzy się łańcuch przyczynowo-skutkowy obniżający nie tylko efektywność armii ale także wpływający negatywnie na całość obyczajów. Pojawia się zabójcza entropia. Dodajmy do tego jeszcze problem dewiantów seksualnych w wojsku i mamy armię rozsadzoą od wewnątrz. Przeciwnik jest tu już zbyteczny.  

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (1 głos)