Wypad w góry, część 2
Rodzina Hiobowskich musiała przez chwilę dojść do siebie kiedy zrozumieli, że ich kwatera nie leży w centrum wsi lecz jakieś pięć kilometrów w poziomie i pół kilometra w pionie dalej. Co prawda dysponowali samochodem, ale czy jest sens podjeżdżać na przystanek autobusu albo jechać do sklepu po masło?
- Nieźle się ten urlop zaczyna - mruknął tata Łukaszka i chcąc wypakować bagaże zawrócił do auta. Wpadł przy tym na dziadka, który stał jak wryty z szeroko otwartymi ustami.
- Co ojciec tak inhaluje? - zapytał tata Łukaszka. - To nie morze, tu nie ma jodu.
Dziadek Łukaszka wyciągnął rękę i drżącym palcem wskazał przed siebie. Wszyscy spojrzeli we wskazanym kierunku i zamarli ze zgrozy (wszyscy, oprócz Łukaszka, który otrzaskany dzięki grom komputerowy nie stresował się łatwo rzeczywistością).
Przedmiotem owej zgrozy był dom państwa Hytroków. Na deskach kreślarskich (bo dom był zbudowany gdzieś tak w latach siedemdziesiątych) był to zapewne ładny, parterowy domek z poddaszem. W trakcie realizacji ktoś jednak w jakiś sposób zrobił "copy" i "paste" i tak z domku powstała kilkupiętrowa kamienica. Parę nielicznych domów w okolicy również nosiło ślady podobnego zabiegu.
Domostwo państwa Hytroków zostało wzniesione z szarych, betonowych bloczków i nie znało ani ocieplenia ani tynku. Kryte było blachą, z której całymi płatami złaziła farba.
- Ekologia - pochwalił się pan Hytrok i szerokim gestem wskazał zardzewiałą siatkę, przez którą przelewały się fale pokrzyw.
- Gdzie mogę zaparkować samochód? - spytał wstrząśnięty tata Łukaszka.
- Tam - pan Hytrok pokazał zatoczkę koło płotu sąsiada zajętą prawie w całości przez wielką koparkę. - Ino koło szóstej trza auto cofnąć, bo Józek maszyną nie wyjedzie.
Potem gospodarz w otoczeniu woni piwa "Baca" i rodziny Hiobowskich pokazał im dom. Na dole mieszkanie gospodarzy i pokoik z komputerem podpiętym do internetu. Wyżej pokoje dla gości.
- To dla was - rzekł pan Hytrok otwierając drzwi.
W niewielkim, ciemnym, dusznym pokoju stało sześć tapczanów, stół, jedno krzesło. Stały na szafce archaiczne radio i telewizor. W narożniku pokoju stała kabina prysznicowa.
- Co to jest??? - spytała zdumiona do granic możliwości babcia Łukaszka.
- Pokój z łazienką. Pokój - pan Hytrok ogarnął gestem pomieszczenie - i łazienka - wycelował palec w kabinę.
- Tylko jedno krzesło - zauważyła słabym głosem mama Łukaszka.
- A co, chcecie państwo jednocześnie siedzieć wszyscy przy stole? - zdumiał się pan Hytrok i czknął.
Wieczorem rodzina Hiobowskich próbowała się odstresować. Siedli i próbowali czytać książki - wszyscy za wyjątkiem Łukaszka (wymknął się na internet) i siostry Łukaszka (malowała paznokcie u nóg słuchając muzyki z odtwarzacza mp5). Pomimo tego, że miała słuchawki na uszach wszyscy doskonale słyszeli słowa najnowszego przeboju weteranów polskiej sceny muzycznej, zespołu Feel.
To jest dobry dzień
To dzień dobry jest
Jest to dobry dzień
Dobry dzień jest to
no no no
no no no
hej
Kiedy osiemnasty raz zespół Feel zaśpiewał o dobrym dniu tata Łukaszka wstał, zdjął siostrze Łukaszka słuchawki z głowy, połamał je i cisnął za okno. Wybuchła straszna, acz krótka awantura, która zakończyła się tym, że tata Łukaszka obiecał kupić nowe słuchawki i włączył radio.
- Tu radio najpiękniejsze polskie przeboje - oznajmił radosny, żeński głos. - Słuchaliśmy Bajmu, Kombi i Krzysztofa Krawczyka, a przed nami Bajm, Kombi i Krzysztof Krawczyk.
Tata Łukaszka zmienił stację.
- Tu radio najbardziej polskie przeboje - oznajmił radosny, męski głos. - Słuchaliśmy Krzysztofa Krawczyka, Bajmu i Kombi, a przed nami Krzysztof Krawczyk, Bajm i Kombi.
Tata Łukaszka ponownie zmienił stację.
- Tu radio najnowsze polskie przeboje - oznajmił seksowny, żeński głos. - A teraz posłuchamy najnowszego przeboju grupy Feel pod tytułem "To jest dobry dzień"...
Tata Łukaszka wyłączył radio i włączył telewizor. Akurat leciały wiadomości. Obchodzono 35 rocznicę założenia WZZ. W wielu miejscach. W pierwszym Lech Wałęsa, który nie zaprosił Anny Walentynowicz. W drugim Anna Walentynowicz, która nie zaprosiła Lecha Wałęsy. W trzecim małżeństwo Gwiazdów, które nie zaprosiło nikogo. W czwartym bracia Kaczyńscy, którzy zaprosili wielu, ale nikt nie przyjechał. W piątym Jan Olszewski. W szóstym...
- Wyłącz no tę politykę, jesteśmy na urlopie - powiedziała mama Łukaszka. Tata Łukaszka przełączył kanał, akurat pokazywano powtórkę z ostatniej edycji programu "To, co potrafię". Po chwili cała rodzina zgodnie oglądała występy mistrzyń i mistrzów z różnych krajów. Amerykanka potrafiła śpiewać w pięciu ktawach. Anglik potrafił się precyzyjnie rzucać nożami za pomocą stóp wisząc na trapezie. Polak potrafił sikać do wiadra ustawionego w odległości osiemnastu metrów.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 869 odsłon