Migawki z wakacji, część 1

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Łukaszek i Gruby Maciek wpadli w odwiedziny do swojego kolegi z klasy. Okularnik z trzeciej klasy promieniał szczęściem i opalenizną. Niestety, jego mama popsuła mu początek.
- To twoi koledzy z klasy? Ale to chyba nie te dwa gnojki, które cię ciągle biją i dokuczają? I wyzywają od nędznej fiuciny?
- Oczywiście, że nie - odparł wściekle okularnik, a Gruby Maciek oblał się rumieńcem. Okularnik poprowadził kolegów do swojego pokoju.
- Ty kablarzu - rzekł z pogardą Łukaszek.
- Przecież muszę coś opowiadać co się dzieje w szkole - syknął okularnik. Włączył komputer. Na monitorze pojawiła się tapeta - zdjęcie pani pedagog. Okularnik zrobił je komórką pewnego dnia w szkole. Łukaszek zagryzł wargi i mrugał szybko oczami. Gruby Maciek zatykał sobie usta pięściami. Ale nie wybuchnęli śmiechem. Okularnik zagroził im brutalną i powolną śmiercią, gdyby się roześmiali.
- No więc na wakacjach byliśmy w górach - okularnik włączył pokaz zdjęć.
- To chyba jakiś ogródek piwny...
- Nie, w górach wszyscy chodzą z piwem. Tu szlak na Nosal. Fajne to jest. Wszyscy się witają na szlaku trącając kubki i życząc na zdrowie.
- Wszyscy?
- No! Nawet jak się kogoś nie zna. To cyk i na zdrowie. Mi jeszcze nie dali piwa i musiałem się cykać colą - rzekł z pewnym żalem okularnik. - Ale za to nie musiałem potem sikać na skałach. Faceci jeszcze nie mają tak źle, ale laski...
- A to co? - zapytał Gruby Maciek. - Co to za kolejka?
- Pewno do kolejki linowej - wtrącił Łukaszek. - Tam jest tak kolejka i ludzie dwa dni muszą stać, żeby się nią przejechać.
- Nie, my weszliśmy pieszo - wyjaśnił okularnik. - To już jest w górach. Kolejka na Giewont. Staliśmy sześć godzin. Żeby wejść. A to morskie oko.
- Czym jedziecie?
- To takie wozy, elektryczne. Kiedyś były na konie, ale niedawno połowa zdechła i nakazali żeby były elektryczne. Ale były drogie i nikt nie chciał nimi jeździć. To zakazali ruchu pieszego i teraz do Morskiego Oka trzeba jechać. Ale to nawet lepiej, bo można wziąć więcej bagażu.
- I w góry? - spytał Gruby Maciek.
- Nie... Wszyscy się rozkładają wokół Morskiego Oka i grilują. Fajnie było w górach. A wy jedziecie gdzieś?
- Ja w tym roku mam znowu jechać na kolonie - powiedział Gruby Maciek. - Też mnie chcieli wysłać w góry, ale udało mi się starych przekonać, że nie chcę.
- My jedziemy gdzieś w Polskę, nie pamiętam nazwy - oznajmił.
- Ej, a co to jest? - spytał nagle Gruby Maciek patrząc na ekran. Była tam fotografia okularnika przed punktem gastronomicznym. - Co tam jest za napis? Powiększ.
- Szaszłyki ze świśniny - odczytał z trudem Łukaszek pikselową papkę.
- To ze świniaka - wyjaśnił okularnik.
- Że świniaka jest świnina - uświadomił go Gruby Maciek. - A to jest świśnina...
Spojrzał na Łukaszka, Łukaszek na niego i nagle zakrzyknęli obaj razem jak jeden mąż:
- Świstaki jedli!!!

Brak głosów