Uchwała na 17-ego września

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Czwarta a pilnie uczyła się polskiego, kiedy do drzwi klasy ktoś zapukał i weszła pani pedagog niosąc jakieś papiery. Dzielnie zignorowała okrzyki uczniów "Nożycoręka!" i podeszła do młodej pani od polskiego.
- Co to za papiery? - zapytała młoda pani umęczonym głosem.
- To uchwała naszej rady pedagogicznej w sprawie rocznicy siedemnastego września - wyjaśniła pani pedagog. - Pan dyrektor zapowiadał już, że pod koniec dnia odbędzie się uroczysta akademia i pan dyrektor odczyta naszą uchwałę wszystkim uczniom!
Młoda pani od polskiego opuściła głowę, aż głucho stuknęła czaszką o blat.
- No, no, moja droga - powiedziała łagodnie pani pedagog. - Zostawiam pani te papiery. niech je pani przejrzy i dopisze coś od siebie. To nasz obowiązek - wymówiła ostatnie słowo z naciskiem. - Przyjdę za dwadzieścia minut.
I wyszła.
- Czy wy w ogóle wiecie co to za rocznica, siedemnasty września? - zapytała młoda pani.
- Rok temu, siedemnastego września, dostałam swoją pierwszą najlepszą oceną w tamtym roku szkolnym - powiedziała dumnie dziewczynka, która zawsze odzywała się jako pierwsza.
- Chodzi o Sowietów, ty nędzna fiucino! - krzyknął okularnik, zadowolony z tego, że zazwyczaj sam słyszał ten epitet pod swoim adresem, a tym razem mógł go sam wykrzyczeć.
- Do laski nie mówi się "fiucina" ty fiucino - zmiażdżył go Gruby Maciek. Okularnik odpowiedział mu czymś o jego matce i się pobili. Łukaszek dzielił się wiedzą nabytą od swojego dziadka tłumacząc reszcie klasy co to są Sowiety. Młoda pani od polskiego nie reagowała na to, co się działo w klasie i pisała jak wściekła na papierach zostawionych przez panią pedagog.
Reszta dnia minęła bez zakłóceń. Po lekcjach wszyscy uczniowie zgromadzili się w auli. Sala była już stosownie udekorowana, a na scenie zgromadzili się nauczyciele.
- Witam wszystkich - podszedł do mikrofonu pan dyrektor. - Nasze grono pedagogiczne postanowiło uczcić rocznicę podstępnego ataku Związku Sowieckiego na Polskę we wrześniu tysiąc dziewięćset trzydziestego dziewiątego roku specjalną uchwałą. Uchwała ta została opracowana demokratycznie przez całe grono i odzwierciedla poglądy każdego z nas! - pan dyrektor odchrząknął i zaczął czytać z namaszczeniem:
- My, nauczyciele i inny personel o którym się zawsze zapomina, a bez woźnego to byście se rady nie dali, wierzący w Boga, w Mahometa, jak i ci, którzy uważają Boga i Mahometa za totalne bzdury oraz mniejszości seksualne... - pan dyrektor przerwał, zrobił okrągłe oczy i obejrzał się do tyłu. Z tyłu stało grono pedagogiczne, w którym zapanowała lekka konsternacja.
- Chcielibyśmy potępić napad Związku Radzieckiego - czytał dalej dyrektor, ale już bez poprzedniego uniesienia. - Prowadził do ludobójstwa, które właściwie nie można nazwać ludobójstwem, bo co prawda wyczerpuje prawie wszystkie znamiona tego czynu, ale tego nie można tak nazwać, bo to było podczas wojny, nasze relacje zawsze były trudne, Rosja może mieć obecnie do nas o to pretensje, choć należy podkreślić, że zginęli tam Polacy i nie tylko Polacy, i oficerowie, i Afroamerykanie, o kobietach oczywiście nikt nie pamięta do dziś oraz o mniejszościach seksualnych. Niemniej jednak aczkolwiek ponieważ bynajmniej zważywszy co więcej...
- Przepraszam, ale my nic nie rozumiemy - któryś z uczniów odważył się przerwać panu dyrektorowi. - Czy nie można po polsku?
Panu dyrektorowi zaczęła drgać trzymana w ręku kartka.
- Kto mi kurwa dał brudnopis! - eksplodował wreszcie. - Przecież tego bełkotu nie da się czytać!
Wystraszona pani wicedyrektor podbiegła, spojrzała na kartkę i powiedziała teatralnym szeptem:
- Panie dyrektorze... To jest czystopis...

Brak głosów