Balik i Bolek
Łukaszek wraz mamą i babcią stali pod osiedlowym domem kultury i czytały program spotkań z ciekawymi gośćmi.
- Poszlibyśmy na coś, ale nie ma na co - medytowała mama Łukaszka.
- Ech... - westchnęła babcia Łukaszka. - Kiedyś to byli prelegenci... Albo czołgista albo kombajnista... A teraz co...
- A teraz kultura umiera - stwierdziła posępnie mama. - Patriotyzm i nacjonalizm brutalnie wtargnęły na obszary zarezerwowane do tej pory dla łagodnej profanacji. Żadnego ciekawego rozmówcy nie uświadczysz...
- Przepraszam... - odezwał się z tyłu łagodny, żeński głos. Za nimi stała jakaś młoda kobieta, w okularach, długich włosach i sympatycznie się uśmiechała.
- Przepraszam, ale chciałam tylko powiedzieć, że jeśli chodzi o kulturę, to nie ma sensu czekać, aż ktoś ją nam poda. Kulturę trzeba wyrabiać sobie samej, organizować, zapraszać, wychodzić z inicjatywą. Tak, proszę państwa, naprawdę można spotkać ciekawe osoby.
- A gdzie? - nie wytrzymała mama.
- U nas, w przedszkolu, do którego chodzi mój synek, Wiktymiusz - pochwaliła się młoda kobieta. - Nie chwaląc się dodam, że jestem w grupowej dziesiątce rodziców i nasza dziesiątka właśnie zaprasza coraz to innego ciekawego gościa. Ostatnio był u nas kombajnista.
- Prawdziwy??? - ożywiła się babcia Łukaszka.
- Oczywiście. Ma kombajn i wszystko.
- Taki duży, do zboża?
- Nie, mały, do rzodkiewek.
Babcia się obraziła.
- A kogo zapraszacie teraz? - zainteresowała się mama.
- Teraz... - zastanowiła się mama Wiktymiusza. - Teraz będzie u nas, ten, no... Balik.
- Balin - poprawił się Łukaszek. - To taki krasnolud. Z Tolkiena. Ale jest problem, to postać fikcyjna.
- Balik. Taka impreza dla dzieci - mama Wiktymiusza spojrzała na niego surowo zza okularów. - I na tym baliku będzie Bolek.
- Ho, ho! - zawołała mama Łukaszka. - Postać z górnej półki, naprawdę! Jak wam się udało go ściągnąć z zagranicy? Wiecie - zwróciła się do rodziny - Michel Bolecq to francuski pisarz. Egzystencjonalista. Opisuje nędzną egzystencję krajów, które odmówiły przyjęcia uchodźców.
- A o Trybunale nic nie pisuje? - spytała zgryźliwie babcia. - Sądzę raczej, że chodzi o byłego prezydenta.
Mama poczerwieniała.
- To nieprawda! To kłamstwo! Wach-Lełęsa nie był agentem!
- Wszyscy twierdzą, że był - rzekła babcia z cynicznym uśmiechem.
- Ale on twierdzi, że nie był - odcięła się mama. - I co?
- Czy był, czy nie był, jedno jest pewne: będzie - wtrąciła się mama Wiktymiusza. - Będzie u nas gościem. Czy państwo przyjda?
- E, też mi atrakcja - wzruszył ramionami Łukaszek. - Już go widzieliśmy. W wakacje był na otwarciu klubu kitesurfingowego w naszym mieście. Nawet opowiadał, że klub na pewno się zainspirował historią jego życia...
- No, no! - strofowała go mama. - A to można tak sobie przyjść do przedszkola? To nie jest impreza zamknięta?
- Nie - odparła dumnie mama Wiktymiusza. - My nie zamykamy kultury, tylko udostępniamy ją Polakom. Wszystkim. Każdy może przyjść. Za darmo.
- Piękne! - zachwyciła się mama.
- A wejść? -spytał nieufnie Łukaszek.
- Coś, ty, przecież pani mówiła, że za darmo!
- Ale przyjść, a wejść?
- No... - powiedziała przeciągle mama Wiktymiusza patrząc na Łukaszka. - No wstęp, owszem kosztuje...
- Wiedziałem!
- To oszustwo! - zapieniła się babcia Łukaszka.
- Żadne oszustwo. Powiedziałam prawdę. Przyjść może każdy za darmo. Niestety, opłata jest tylko za wejście. Ale to dlatego, że sprowadzenia gościa nas niestety też kosztuje.
- Dużo? - podpytywała babcia.
- W porównaniu w innymi niedużo. Ale za to zażyczył sobie wypłaty w dolarach.
- A czemu tak?
- Podobno dzięki temu ma większy szacunek na dzielnicy i w warzywniaku go obsługują bez kolejki.
- Acha... A kiedy będzie u nas?
- Jutro. Zapraszam w imieniu własnym i Wiktymka!
Po długich naradach Hiobowscy stwierdzili, że jednak idą.
W przedszkolu był spory tłum. Rodzice stali pod ścianami, dzieci przebrane za postaci z bajek siedziały na wielkim dywanie, a na wielkim krześle pod oknem siedział gość. Wach-Lełęsa.
- ...y wtedy obalyłem komunizm, sam, tymi ręcami, no, żona trochę pomagała...
- Wiemy, wiemy, znamy - powtarzały apatycznie przedszkolaki.
Gościa trochę to ubodło. Ożywił się i dał upust swej elokwencji.
- ...y ja mu mówie, Karol, ja żem wszedł w politykie i bendem szedł na najwyższe stanowisko, ty powinieneś zrobić to samo, idź na papieża...
- ...y ja mu mówie, idź pan po nobla, to sie pisze deoksyrybonukleinowy, ja może też po tego noble siem zgłoszem...
- ...y ja mu mówie, co będziesz robił jako dekarz, skocz lepiej po narty, tak skoczył raz i drugi i mu siem spodobało...
- ...y ja mu mówie, krótko, bo kupony do totka piszem, ale mówie mu tak, panie Ronald, co pan będziesz do śmierci w kinie robił, ja chcem iść na prezydenta, może pan też spróbujesz...
Wszyscy słuchali i szczęki im opadały coraz niżej. Gościowi się to spodobało. Rozparł się na krześle, podkręcił wąsa i zadał cios ostateczny.
- Ale! Mówiłem wam, że obalyłem komunizm. Ba! Ale to nie wszystko! Ja go nie tylko obalyłem! Ja go też wymyślyłem!
--------------
http://www.wydawnictwo-lena.pl/brixen3.html - blog w formie książki
https://twitter.com/MarcinBrixen
https://pl-pl.facebook.com/marcin.brixen
http://kaktus-i-kamien.blogspot.com
http://grunt-rola.blogspot.com
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3452 odsłony
Komentarze
@ Marcin B. Brixen
17 Listopada, 2016 - 10:49
Jak se czlowiek wymyśli planetę - to se może ją unicestwić. To się nazywa fantastyka naukowa.
Jak se Bolek wymyśli "komune" - to se ją obalać może, byle podparł lewą nogę tej prawdziwej - coby i jej nie obalił !
@cyborg
13 Grudnia, 2016 - 22:49
I tak by to było
podobno ...
17 Listopada, 2016 - 18:50
Wach Lełęsa chciał się wybrać do swojej szkoly na zjazd absolwentów ...
Ale zapomniał adresu ...
Zgubił notatki ...
... to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...
złośliwy chochlik netu
17 Listopada, 2016 - 18:53
złośliwy chochlik netu zdublował mój wpis ...
łaskawie proszę Admina o usunięcie :-)
... to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...
Panie profesorze, Wałęsa
17 Listopada, 2016 - 21:50
Panie profesorze, Wałęsa zasugerował żeby pan jeszcze raz sprawdził te swoje równanie bo mu się te emce jakoś nie zgadza
... yy ja mu mówię, Wołodia,
18 Listopada, 2016 - 01:43
... yy ja mu mówię, Wołodia, obalyłem komunizm no to możesz zostać prezydentem, byle była demokracja a nie że każdy sobie będzie myślał, co chce
„Od rewolucji światowej dzieli nas tylko Chrystus” J. Stalin