Teatrzyk "Zielony Gej" przedstawia: "Srebrne krzesło"

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Pani pedagog, pomimo natłoku zajęć szkolnych, znalazła trochę czasu i wraz z teatrzykiem składającym się z uczniów klasy szóstej a przygotowała kolejną premierę teatralną. Tym razem repertuar wybrała bez problemu, próby również przebiegły w miarę sprawnie (nie licząc typowych bójek i awantur). Problem pojawił się przy wybraniu daty premiery. Otóż większość rodziców stanowczo odmówiła przybycia do szkoły w dzień powszedni.
- Ludzie pracują! - informowali sarkastycznie panią pedagog przez telefon. - Dość już nabiegaliśmy się ostatnio do szkoły z powodu różnych bójek i wypadków!
I po tak zwanych konsultacjach społecznych pani pedagog ustaliła termin premiery. W niedzielę. Zeszły się tłumy rodziców, zasiadły w auli. Za kulisami czuwali pani pedagog i pan woźny. Na scenie poniosła się kotara i ruszyła sztuka.
- Srebrne krzesło - zaanonsował Sajmon, uczeń na wózku, pełniący rolę narratora. Z widowni poleciały złośliwe chichoty o sponsoringu firmy meblowej.
Pani pedagog dość mocno obcięła fabułę sztuki, ale jej najważniejszy fragment pozostał. Oto trójka śmiałków, Julia (grana przez przewodniczącą klasy, Melissę), Eustachy (w tej roli Łukaszek) i Błotosmętek (kreowany przez Grubego Maćka) zapuściła się głąb krainy Ziemistych, aby ratować królewicza Riliana. Dotarli do wielkiej pieczary, w której spotkali Złą Czarownicę (w tej roli dziewczynka, która prawie zawsze odzywała się jako pierwsza).
- Nigdy stąd nie wyjdziecie, umrzecie tu i wasze kości nigdy nie ujrzą światła dziennego - oznajmiła zadowolona dziewczynka. Szósta a nie trzymała się dokładnie tekstu, twórczo go modyfikując.
- Przyszliśmy po królewicza, zabieramy go i wracamy - odparł stanowczo Łukaszek. - Wiemy, ze go tu więzisz...
- Muahaha! - zaśmiała się demonicznie dziewczyna, a niejeden rodzic wzdrygnął się i spojrzał odruchowo na siedzącą obok małżonkę. - Muahaha! On tu jest dobrowolnie! Nigdzie z wami nie pójdzie! Zobaczcie sami!
- Pójdę, jak powiecie do mnie "Wasza Wysokość" - zażyczył sobie okularnik.
- Ja mam do tego głąba...? - zaczął Gruby Maciek, ale Łukaszek i Melissa go zakneblowali i zaczęli mu coś tłumaczyć. Następnie we trójkę wystosowali apel o opuszczenie tego miejsca.
- Nigdzie nie idę - odparł stanowczo okularnik. - Tu mi dobrze. Mam co jeść, mam gdzie spać. Mam ciepła wodę w kranie. Czego mi więcej do szczęścia potrzeba?
- Masz swoje królestwo! Masz swoje obowiązki! - wołała trójka ratowników.
- Nie pamiętam... - okularnik zmarszczył czoło.
- Niczego nie pamiętasz? - nalegał Łukaszek. - Jak chodziłeś do szkoły? Jak grałeś w nogę? Przecież to się zawsze pamięta!
- Nie. Zresztą po co mi to? Po co mi pamięć kim byłem, co robiłem? Kim ja jestem? Nie wiem, no i co z tego? Dobrze mi z tym. Interesuje mnie tylko to, co tu i teraz. Wybrałem przyszłość! Za kilka godzin dadzą mi śniadanie. Dobre śniadanie. Co, mam to wszystko rzucić i iść gdzieś, gdzie nie wiadomo czy mi dadzą śniadanie? Nie idę. Może chcecie zostać? Zostańcie! Tu jest dobrze, tu jest fajnie.
- Tylko najlepsi mogą tu zostać - przyłączyła się dziewczynka, która prawie zawsze odzywała się jako pierwsza. - A tu jest tak dobrze! Gdzie może być lepiej?
- Na powierzchni... - powoli odpowiadali ratownicy, jakby czymś otumanieni.
- A co takiego jest na tej powierzchni?
- Trawa... Łąki... Niebo... Morza... Zielone wyspy...
- I to niby ma być lepsze? Na powierzchnie jest źle, tak źle, że to my jesteśmy zieloną wyspą w porównaniu do nich. Zresztą co ja mówię! Nie ma żadnej powierzchni! Nie macie żadnego wyboru! Są tylko jaskinie i tylko Ziemiści!
- Ale my nie chcemy...
- Zgódźcie się! Jak macie jakieś wątpliwości, to pogadamy potem, ale najpierw zgódźcie się tu zostać! - nalegała dziewczynka, po czym nagle wyprostowała się, złapała za nos i jęknęła:
- Boże, co za smród!
- Błotosmętek wsunął stopę do kominka i ją przypiekł, by odegnać zły czar - przeczytał z przejęciem narrator Sajmon.
- Przecież tu nie ma żadnego kominka! - warknęła wściekle dziewczynka. - On puścił bąka!
- Niczego nie słyszeliśmy - bronili kolegi Łukaszek i Melissa również zatykając nosy.
- Bo to był cichacz jadowity! Przecież ja zaraz umrę! Muszę wyjść! - i dziewczynka wybiegła za kulisy.
- Dobra nasza, poszła sobie, wiejemy! - Łukaszek zaczął szarpać okularnika.
- Puszczaj! Nigdzie nie idę! - wołał gniewnie okularnik. - Tu jest lepiej niż na powierzchni! Nie ma zresztą żadnej powierzchni!
- Jak jej nie ma, to nie może być gorsza – zauważyła trafnie Melissa.
- O! Zbliża się ta godzina! - zawołał okularnik spojrzawszy na zegarek. - Mam do was prośbę!
- Wal!
- Ja o tej porze zawsze dostaję szału. Na godzinę. Mógłbym was wszystkich strasznie pobić i to jedną ręką!
- Weź nie pier... - zaczął Gruby Maciek i urwał, bo dłoń Melissy zatkała mu usta.
- Musicie mnie przywiązać do krzesła! - zażyczył sobie okularnik i zaklaskał w dłonie. Dwaj Ziemiści wtargali na scenę krzesło. Było to wiekowe, rozklekotane krzesło z magazynu, wypożyczone od pana woźnego i pomalowane na biało. Królewicz, czyli okularnik, został dokładnie przywiązany do mebla.
- Ała! Boli! - darł się wiązany. - Nie tak mocno!
- Jak wiązać to porządnie! - Gruby Maciek dokładał węzełków.
Wreszcie dzieło było skończone. A okularnik dostał zapowiadanego ataku.
- Rozwiążcie mnie!! - darł się bujając niebezpiecznie krzesłem. - Jam królewicz Rilian! Ratujcie mnie! To krzesło jest zaczarowane! Jak na nim posiedzę przez godzinę, to odbiera mi pamięć na cały dzień! Ej, no dalej, ratujcie mnie! I rozwiążcie! Przecież ta gruba świnia tak mocno mi związała rękę, że boli jak cholera!
- Niech sobie krzyczy, on nas pewno próbuje nabrać - odrzekł zimno Gruby Maciek. - Pamiętajcie, że on jest groźny. Może nas zabić jedną ręką, nie? Sam tak mówił. Ja bym go tak szybko nie rozwiązywał.
- Boli! Ratujcie! Rozwiążcie! Jak królewicz Rilian! - wył okularnik. Bezskutecznie. Aż wreszcie zakrzyknął:
- Wzywam was w imię Aslana!
- Trzeba było tak od razu - i ratownicy ruszyli go odwiązać, chociaż Gruby Maciek ostrzegał, że to zbyt pochopne.
- Giń, przeklęty meblu! - okularnik zrzucił więzy, zerwał się na równe nogi, złapał miecz i dźgnął nim srebrne krzesło. Plastikowy oręż wygiął się i pękł z głośnym trzaskiem, a krzesło ani drgnęło.
- O kurna, i co teraz? - spytał zaskoczony okularnik.
- Chińska tandeta - pokiwał głową Gruby Maciek.
I kto wie jak by to się skończyło, gdyby nie Łukaszek. Przypomniał sobie internet, filmy na youtube, koncerty. Po czym złapał krzesło za nogę, uniósł do góry i z przejmującym okrzykiem "Niszcz system!!!" rozwalił je o deski sceny. Zapadła cisza, a potem rozległy się brawa. Nie klaskał tylko pan woźny patrzący wściekłym wzrokiem na Łukaszka i resztki krzesła. Sztuka potem ruszyła dalej i dobiegła do końca.
Rodzice wychodzili z sali rozmawiając o bieżących sprawach. Że ma być lepiej, że ma być taniej, że ma być szybciej... Ale coraz częściej padały repliki "pan chyba siedzisz na srebrnym krześle".
Widowisko oczywiście się podobało, a najbardziej rozwałka krzesła. Sztuka odniosła sukces. Sukces miał oczywiście swoją cenę. W tym przypadku cenę jednego krzesła. Zapłacił ją tata Łukaszka. Popatrzył na rozentuzjazmowany tłum, na rozradowane dzieciaki i westchnął:
- W sumie... Warto było. Ile pan chce za to krzesło?
- Długo to nie potrwa, ta euforia - wzruszył ramionami pan woźny. - Wie pan co? Schowaj pan tą forsę, to w sumie stare krzesło było. I tak miało iść do wyrzucenia...

Brak głosów

Komentarze

Po głębokiej analizie tytułu doszedłem do wniosku, że zielonemu gejowi zawsze się przyda zielony balonik ;-)

Reszta na zwykłym (wysokim) poziomie.

Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0
#220340

Albo Zielony Kapturek :)

Vote up!
0
Vote down!
0
#220688

Marcinie!
Mam w nosie ACTA i inne zapisy autorskie!!!
Ten KULTOWY juz od tej chwili cytat,postaram sie puścic
w świat!
I CO MI ZROBISZ? :-))

Vote up!
0
Vote down!
0
#220461

Kultowy? Dzięki :)
Ależ proszę kolportować, linkować, ja nie mam nic przeciwko temu :)

Vote up!
0
Vote down!
0
#220691