Powiatowy i Kształtny

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Blog

Zapanowała moda w radiach na prowadzenie poranków we dwie osoby. Zazwyczaj byli to pani i pan, wiekowi (w rozumieniu Łukaszka i Grubego Maćka) czyli koło czterdziestki, którzy mówili dźwięcznymi głosami nastolatków i cieszyli się. Cieszyli się na ogół ze wszystkiego. Jeśli długo nie było deszczu - cieszyli się, że jest słońce i można się opalać. Jeśli popadało - cieszyli się, że pada i roślinki będą rosnąć. Jeśli długo padało - cieszyli się, że nie ma tak wielkiej powodzi jak w latach poprzednich. Generalnie można było cieszyć się ze wszystkiego, nawet z tego, że dochodzi jedenasta. A przy podawaniu wiadomości o katastrofach można było się cieszyć, że tak mało osób zginęło.
Łukaszek i Gruby Maciek nie mieli rzecz jasna o tym wszystkim pojęcia, ale wiedzieli jedno. Pomimo dużej ilości stacji radiowych w radioodbiorniku (kilka ogólnopolskich, kilkanaście lokalnych) wszystkie były takie same. W każdej stacji poranek prowadziła pani i pan, w każdej stacji się cieszyli, w każdej stacji podawali prawie te same wiadomości, w każdej stacji była taka sama muzyka. Jakby się wszyscy zmówili i działali według jakiegoś tajemniczego szablonu. Dlatego Łukaszek i Gruby Maciek jak chcieli posłuchać jakiejś fajnej muzyki to uciekali się do internetu, do stacji radiowych lub youtube. Ostatnio oglądali z zapartym tchem - Łukaszek filmiki o kręceniu pałeczkami perkusyjnymi w palcach, a Gruby Maciek filmy typu "top 10 bassists in the world" i odkrył Johna Entwistle.
I tak świat się toczył naprzód utartymi koleinami aż zaszedł wypadek, który zmienił (troszeczkę, ale zawsze) życie ich osiedla, nagłówki gazet, klimat w pewnej stacji radiowej i zamieszał lekko wśród polskich celebrities (ludzi znanych z tego, że są spokrewnieni, albo że są idiotami, albo że po prostu są znani). A wszystko zaczęło się od tego, że Gruby Maciek nie mógł zainstalować jakiejś gry i wezwał na pomoc Łukaszka. I w związku z tym, że komputer odmawiał współpracy, wieszał się i trzeba go było resetować - nie było muzyki. W końcu jednak Gruby Maciek przełamał się, podszedł do wieży i nacisnął zakurzony guziczek z napisem "radio".
I tak się złożyło, że trafili na audycję pod tytułem "PiK". Jedna z rozgłośni radiowych poszła po rozum do głowy i w odróżnieniu od tych wszystkich szczebioczących infantylnie żeńsko-męskich (bo wtedy rośnie słuchalność!) duetów zatrudniła duet męsko-męski. Nie była to rozgłośnia kościelna, wręcz przeciwnie. Duet - to było to dwóch znanych prezenterów, którzy pracowali i w radiu i w telewizji a i w filmie udało im się zaistnieć, aczkolwiek na tym polu publiczność ich nie doceniła. Program radiowy nazwano "PiK" - to od nazwisk: Powiatowy i Kształtny. Formuła programu też odbiegała od standardu: nie było radosnych chichotów, tylko dworowanie sobie ze wszystkiego. W teorii. W praktyce sprowadzało się to do nabijania się i obrażania innych celebrities (ale nie za bardzo, bo to i znajomi byli, i spotykać się często z nimi można było na różnych bankietach). Potem na celownik wzięła audycja PiK polityków, urzędy i dostojników państwowych (możliwość spotkania spadała do zera) i tu duet mógł rozwinąć skrzydła. I rozwinął.
Ale i ta formuła szybko się znudziła, ludzie jednak woleli radosne szczebioty. Wobec tego wymyślono, w celu przyciągnięcia słuchaczy i wciągnięcia ich w tworzenie audycji - przyśpiewkę dnia. Zazwyczaj były to wulgarne i chamskie rymowanki, proponowane przez telefonujących słuchaczy. Jeżeli były nie dość wulgarne i chamskie, prowadzący proponowali własne.
No i kiedy Gruby Maciek włączył radio to trafił właśnie na audycję "PiK", a w niej na ów przyśpiewkowy konkurs.
- Co to za syf? - zapytał Gruby Maciek i chciał przełączyć. Ale Łukaszek poprosił go, żeby zostawił, bo jego siostra słucha "PiK", uważa, że Powiatowy i Kształtny są szałowi, że audycja jest mega odlotowa i tak dalej.
- Jak twoja siostra tak uważa, to znaczy, że jest na odwrót - powiedział Gruby Maciek i zastrzegł, że nie chce obrazić ani Łukaszka ani jego siostry, tylko mówi jak jest. Łukaszek się nie obraził, bo o siostrze miał identyczne zdanie. Niemniej zostawili włączoną audycję, ot tak z ciekawości.
Konkurs szedł kiepsko. Słuchacze nie bardzo się starali, a czarę goryczy przelał jakiś wannabe-raper akurat z ich osiedla, którego przyśpiewka była wyjątkowo niskich lotów.
- Ja mam propozycję - rzucił nagle w eter Kształtny. I zaśpiewał:

Hej, wasze osiedle
Jest tak k***a biedne
Że nikt się nie myje
I wam śmierdzą ryje!

- Buahaha! - wybuchnął śmiechem Powiatowy. - Ale fantastyczna przyśpiewka! No jak nasi słuchacze będą się tak kiepsko starać jak do tej pory, to ty wygrasz dzisiejszą nagrodę! Zaśpiewaj jeszcze raz!
I Kształtny zaśpiewał.
- Ocho, mamy pierwszy telefon... - i w eterze rozbrzmiał głos słuchacza. Był oburzony, bo mieszka na tym osiedlu i nie życzy sobie, żeby go obrażali w radiu.
- Nas też obrażają - powiedział cicho Gruby Maciek. W radiu Kształtny znowu zaśpiewał przyśpiewkę a ludzie dzwonili jak wściekli, protestowali, żądali przeprosin.
- Nie rozumiem o co wam chodzi - tłumaczył rozbawiony Powiatowy. - My w trakcie audycji kilkanaście razy zwracamy się do siebie "śmierdziel" czy mówimy "ryj". Dla nas to puste słowo, nie traktujemy tego jako obelgi. Nie chcieliśmy nikogo obrazić.
- Pokazujemy tylko rozmiar zacofania polskiego społeczeństwa - wtrącił Kształtny. - To przerażające, jak ludzie nie mają u nas dystansu. Bo my z Powiatowym oczywiście dystans mamy!
- Ja tego nie zniosę - sapnął Łukaszek. Gruby Maciek sapnął, że on też nie.
- Dawaj no telefon do tych dwóch pajaców - zakomenderował Łukaszek. - Dzwonię.
I zadzwonił. O dziwo prawie od razu przebił się na antenę.
- Halo, witamy kolejnego słuchacza - rzekł Powiatowy. - Następny z pretensjami?
- Nie, chciałbym zaśpiewać przyśpiewkę - powiedział Łukaszek grubym głosem do swojej komórki a po chwili jego głos rozległ się z głośnika. Gruby Maciek siedział w kącie gryząc pięści z nerwów i szeptał, że są w radiu.
- Proszę bardzo! - ucieszył się Kształty. - Śpiewaj!
I Łukaszek zaśpiewał:

Hej, Powiatowy
Masz sracz zamiast głowy
A Kształtnego mama
Rucha się po bramach

Zapadła martwa cisza. W tle było słychać jak Gruby Maciek ryczy ze śmiechu.
- Co to miało być? - zapytał Powiatowy. - Co to za suchar?
Łukaszek zamiast odpowiedzi zaśpiewał przyśpiewkę jeszcze raz.
- Nie no, jacyś gówniarze robią sobie żarty - zdenerwował się Kształtny. - Wyłączamy tą rozmowę, przecież nie będziemy się obrażać, to jest w końcu radio, ludzie tego słuchają!
Łukaszek wyłączył telefon i kiwnął na Grubego Maćka:
- Teraz ty dzwoń.
Gruby Maciek błyskawicznie wybrał numer, przywitał się i już był w eterze.
- Ja też mam przyśpiewkę - powiedział i powtórzył produkcję Łukaszka.
- To nie jest śmieszne - warknął Kształtny w radiu.
- Dystansu do siebie nie macie - zmiażdżył ich Gruby Maciek i powtórzył piosenkę, ale po drugiej linijce ktoś z radia rozłączył połączenie.
- No! - powiedział z satysfakcją Łukaszek. - Niech się pajace nauczą.
I wrócili do instalowania gry. W radiu Powiatowy i Kształtny nadal pomstowali nad chamstwem szczeniaków, gdy zadzwonił kolejny słuchacz. Z piosenką. I obaj chłopcy aż zamarli przy komputerze bo oto z głośnika rozległo się zaśpiewane mściwym basem:

Hej, Powiatowy
Masz sracz zamiast głowy
A Kształtnego mama
Rucha się po bramach

- Pozdrowienia z osiedla dla was, pajace, co obrażacie jednych, a sami się nie pozwalacie - powiedział głos i się rozłączył. W radiu zapanowała konsternacja. Tym bardziej, że zaczęli dzwonić następni ludzie i śpiewali tą piosenkę co niezmiernie irytowało gwiazdorski duet. Płyty z grą poszły w kąt, obaj chłopcy siedzieli przy głośnikach i z dziką radością słuchali co się działo. Nie posłuchali długo, bo prowadzący przestali odbierać telefony. Ponarzekali jeszcze na dzieciaki, społeczeństwo, uprzedzenia, kołtunów, ogólne schamienie i skończyli audycję.
Chłopcy oczywiście się nie przedstawili w radiu, więc nikt nie wiedział kto był sprawcą tego zamieszania. Jednak tego dnia pół osiedla nuciło łukaszkową przyśpiewkę pod nosem (na przykład tata Łukaszka, nie wiedząc nawet, że jego własny syn jest autorem!) lub wywrzaskiwało ją wieczorem machając do taktu jabolem (oczywiście pan Sitko).
Cały incydent narobił trochę zamieszania w mediach. Portale informacyjne podały szczegółową relację jak to prezenterzy obrazili mieszkańców osiedla i krótko podały, że "padli ofiarą tego, co sami sprowokowali". Radio wystosowało komunikat przepraszający i na tym sprawa się oficjalnie zakończyła. Prezenterzy potwierdzili, że nie chcieli nikogo obrazić i prowadzili program dalej. Słupek słuchalności audycji "PiK" poszedł w górę, co dla prowadzących było miłe, natomiast mniej miłe było - jak donosiły serwisy plotkarskie - że inne celebrities nabijały się niemiłosierne z duetu gwiazd, że tak sobie dali pojechać dzieciakom. Przyśpiewka Łukaszka krążyła długo po osiedlu, trochę po internecie, a nawet jeszcze jakiś czas wśród celebrities - do czasu następnego wydarzenia, jakim było narodziny siedemnastego dziecka dziewiątej żony Michała Wiśniewskiego.

Brak głosów