Obowiązek palenia w szkole dla piętnastolatków
Zaczęło się tak, że w klasie drugiej a trwała akurat lekcja fizyki, gdy ktoś zastukał do drzwi. Weszła pani pedagog.
- Przyniosłam petycję do podpisu.
- Znowu? - skrzywiła się pani od fizyki. - Co ty razem? Co to jest? Petycja o zakup do szkolnej biblioteki książki "I jeszcze jeszcze jedno pięćdziesiąt twarzy Greya". Hmmm... Czy to aby dla dzieci?
- To oczywiście trafiłoby do działu "nie dla uczniów" - zastrzegła pospiesznie pani pedagog. - Zresztą, sprawa jest już nieaktualna.
- Tak?
- Tak. Pani bibliotekarka podarowała swój egzemplarz.
- To która petycja jest aktualna? - i pani od fizyki stwierdziła, że klasa się nudzi. - Hiobowski! Weź, przeczytaj pierwsze zadanie z podręcznika.
- Nauczyciele żądają prawa do noszenia i używania broni w szkole - oznajmiła pani pedagog.
- Nigdy! - krzyknęła dziewczynka, która zawsze odzywała się jako pierwsza.
- Was nikt nie pyta - pani pedagog położyła petycję na stole, spojrzała na klasę drugą a i zamarła w trudnej i niewygodnej pozycji.
- Doprawdy... - zaczęła pani od fizyki, spojrzała na panią pedagog, potem spojrzała w kierunku, w którym ona patrzył, po czym zamarła i ona.
Łukaszek siedział na swoim miejscu w ławce i mamrotał cicho treść zadania. Głowę miał nakrytą jakąś ciemną tkaniną, która opadała do przodu przesłaniając mu twarz.
- Hiobowski - powiedziała pani od fizyki strasznym głosem. - Przestań natychmiast!
- Tak? - Łukaszek podniósł tkaninę i spojrzał na panią od fizyki.
- Co ty wyprawiasz?! Co to ma być?!
- To moja koszulka od wuefu pełniąca obowiązki ręcznika.
- Czy pani coś z tego rozumie?! - pani od fizyki zapytała rozpaczliwym tonem panią pedagog. - Ja pracuję w szkole, a nie w wariatkowie! Płacą mi grosze, a muszę się zajmować... Jaka koszulka??? Jaki ręcznik??? Hiobowski!
- Sama pani mi kazała - bronił się Łukaszek. - Powiedziała pani: "przeczytaj pierwsze zadanie spod ręcznika"! A że nie mam ręcznika to...
Część drugiej a poparła go spontanicznie.
- Widzi pani? - triumfował Łukaszek. - Większe pół jest za mną!
- Nie ma czegoś takiego jak większe pół - warknęła pani od fizyki.
- Ależ jest, na tym się zasadza istota demokracji - poprawiła ją z uśmiechem pani pedagog. - Że jest to, co chce większe pół.
- Chyba, że są to geje - wtrącił się okularnik z trzeciej ławki.
- Chyba, że ma to być referendum - odezwał się jednocześnie z nim Gruby Maciek, po czym spojrzeli z okularnikiem na siebie i się pobili.
Pani od fizyki wzięła długopis i zamaszyście podpisała się na petycji.
- A teraz Hiobowski idziemy do dyrektora!
Mówiąc w skrócie: nie doszli. Pani od fizyki i Łukaszek utknęli na korytarzu pod gabinetem pana dyrektora. Powodem utknięcia był gęsty tłum osób dorosłych płci wszelakiej. A wśród tych osób sterczał pan dyrektor i usiłował coś powiedzieć.
- Panie dyrektorze! - pani od fizyki udało się przebić akustycznie do pana dyrektora. - Prowadzę do pana ucznia! Zachował się skandalicznie!
- Proszę państwa! - zawołał uszczęśliwiony pan dyrektor. - Muszę porozmawiać z ty oto młodym elementem, jeśli nie będę interweniował, to stoczy się na samo dno bandytyzmu i upadku i co z ciebie wyrośnie, chłopcze?
- Dyrektor szkoły - odparł gromko Łukaszek i został zagłuszony przez jeszcze bardziej gromkie brawa. Pan dyrektor przestał się uśmiechać, chwycił Łukaszka boleśnie za ucho i holując za sobą panią od fizyki zniknął w swoim gabinecie. Były już tam: panie wicedyrektor, pani pedagog oraz kilka osób z grona pedagogicznego.
Wbrew pozorom pan dyrektor nie zajął się Łukaszkiem. Zaczął nerwowo chodzić po gabinecie i rzekł:
- No wymyślcie coś! Przecież podobno macie wyższe wykształcenie. Ja muszę, podkreślam, muszę, wyjść do toalety. Ale oni mi nie pozwalają! Co się dzieje? Czego oni chcą?
- Oni przyszli w sprawie obowiązku palenia w szkole dla piętnastolatków - oświadczyła ponuro pani pedagog. - To znaczy, że ustawowo przesunięto wiek, od kiedy można palić na piętnaście lat. I można to robić na terenie szkoły, a szkoła musi zapewnić miejsce i środki...
- Że co proszę??? - spytał zaskoczony pan dyrektor.
- Widać, że nie czyta pan "Wiodącego Tytułu Prasowego" - wtrącił się Łukaszek. - Moja mam czyta i wszystko mi wytłumaczyła!
Pan dyrektor przerwał swój nerwowy spacer.
- To mów Hiobowski o co tu chodzi.
- Chyba nie będzie pan pytał ucznia! - obruszyła się pani wicedyrektor. - Chodzi o to, że powinniśmy zapewnić obowiązek palenia piętnastolatkom.
- Jak to??? My??? Tutaj??? - zdumienie pana dyrektora nie miało granic.
- No jak to, nic pan nie wie? Przecież niedawno wszyscy o tym mówili. że miało być referendum...
- A.... coś sobie przypominam... Zebrali pięć milionów podpisów ale i tak nie przeszło...
- Nie przeszło, bo na partię rządzącą głosowało pięć milionów i jeden - odezwała się pani wicedyrektor. – Więc oni mają rację.
- Przecież zawsze było, że nie wolno palić poniżej osiemnastu lat! - nie ustępował pan dyrektor.
- Panie dyrektorze... - pani pedagog miała na ustach uśmiech zrozumienia. - Przecież i pan wie, i ja wiem, że młodociani palili wcześniej.
- Moja mama powiedziała, że jedna znana aktorka powiedziała... - przypomniał o sobie Łukaszek. - Powiedziała, że niektóre dzieci w tym wieku mają silnie rozwinięte potrzeby nikotynowe i aby je zaspokoić potrafią pchać się kioskarzowi do kiosku. To jest decyzja dziecka!
- A jaka jest twoja decyzja Hiobowski? - zapytał zmęczonym głosem pan dyrektor. - Też chcesz palić?
- Ależ skąd! - i Łukaszek zaczął wyliczać na palcach:
- Są niezdrowe, są drogie, śmierdzą i można się nimi poparzyć, a nawet spowodować pożar...
- To nieistotne - przerwała mu pani wicedyrektor. - Premier oświadczył, że rodzice mają pełne prawo oczekiwać od placówek oświatowych, że zapewnią ich dzieciom pełen dostęp do palenia!
- Za tym kraje się jakiś interes - pan dyrektor na nowo podjął swój nerwowy spacer. - Czemu rządowi zależy tak na tym, aby młodzież lat piętnaście do osiemnaście paliła? Przecież oni nie głosują...
- Mój tata mówi, że spadła kasa z akcyzy do budżetu... - bąknął Łukaszek.
- My tu gadu gadu, a ja naprawdę muszę wyjść - zezłościł się pan dyrektor.
- Ja mam sposób! - oświadczyła uroczyście pani wicedyrektor spoglądając na leżące na biurku gazety.
- No to proszę - pan dyrektor uchylił drzwi i pani wicedyrektor wyszła odważnie na korytarz.
- Proszę państwa! Halo, proszę państwa! - zakrzyknęła. Tłum rodziców stopniowo umilkł. - Stało się coś strasznego!
- Pewno przyjechał Sanepid i chce zamknąć tę budę - mruknął ktoś.
- Wiadomość z ostatniej chwili - zawołała pani wicedyrektor. - Liczba zabitych osób w serialu "Ojciec Mateusz" przekroczyła ilość mieszkańców Sandomierza! Włącznie z dziećmi i martwymi duszami w lokalnych strukturach partyjnych! Zgroza!! Ubili całe miasto!!!
I wszyscy zaczęli narzekać na telewizję, gazety, internet, pornografię, pedofili, opozycję, rząd, kościół i ceny.
Pan dyrektor wyszedł z gabinetu nie zatrzymywany przez nikogo.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2009 odsłon