Szok

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Babcia Łukaszka wróciła z miasta i była zszokowana. Zaczęła opowiadać, że szła sobie spokojnie ulicą, gdy po raz trzeci w tym tygodniu wpadła na grupę Młodych Elokwentnych Nadziei Dziennikarstwa.
- Znowu zmusili wszystkich by ustawili się wkoło i oddali hołd ofiarom katastrofy - narzekała babcia pijąc wodę ze swojej antycznej, ukochanej musztardówki.
- Teraz taki lans - tłumaczyła jej siostra Łukaszka. - Ja na portalu spółkowym...
- Społecznościowym - poprawił ją szybko tata Łukaszka.
- ...tak, na tym, mam najwięcej Kachów-Leczyńskich wśród moich znajomych ze wszystkich moich znajomych!
- Jeszcze raz - poprosili Hiobowscy. Siostra wyjaśniła, że właśnie wczoraj dodała do znajomych Kacha-Leczyńskiego.
- Przecież on od pięciu lat nie żyje! - krzyknęli zszokowani Hiobowscy. Siostra wyjaśniła, że owszem, nie żyje, ale nadal ludzie zakładają za niego konta. I ona wśród wszystkich swoich znajomych ma uzbierane najwięcej takich kont z Kachem-Leczyńskim.
- Szok!! - babcia wyraziła uczucia zgromadzonych. - Ale to nic, słuchajcie dalej. No więc ci młodzi zatrzymali mnie i grupę przechodniów i wszyscy razem mieliśmy zrobić "spojrzonko do nieba" jako wyraz uczczenia pamięci poległych w katastrofie smoleńskiej... Stanęliśmy wszyscy, wzięliśmy się za ręce i spojrzeliśmy w górę... I wtedy poczułam, że ktoś pcha mi łapę do kieszeni!!!
- Gwałciciel! - pisnęła siostra Łukaszka.
- Żaden gwałciciel! - zdenerwowała się mama. - Gwałciciele nie sięgają do kieszeni tylko... Gdzie indziej...
- Okraść mnie chciał! - wyjaśniła babcia siostrze Łukaszka.
- Trzeba nosić takie szorty jak ja - powiedziała zadowolona siostra. - Są tak ciasne, ze nie da się wsadzić ręki do kieszeni!
- Weźcie ją stąd, bo ją chyba uderzę - zdenerwowała się babcia.
- Złapała go babcia? - zapytał tata Łukaszka.
- Jak miałam go złapać, kiedy trzymałam się za ręce z innymi?! I jeszcze patrzyłam w górę w ramach szacunku i żałoby! Nawet nie wiem, kto to był!
- A... pieniądze?
- Pieniądze na szczęście schowałam w wewnętrznej kieszeni płaszcza...
- To niesłychane - odezwał się dziadek, zszokowany. - Czytam i oczom nie wierzę. Wiecie, że chcą pomnik Jana Pawła Drugiego przerobić na pomnik Kacha-Leczyńskiego?! To świętokradztwo!!
- To był oryginalnie pomnik generała Waltera Świerczewskiego - rzekła z dumą babcia. - Przerobienie go na pomnik papieża, to było świętokradztwo!
- Idź, ty bolszewio... - zdenerwował się dziadek, ale uciszyła go mama Łukaszka mówiąc:
- Znowu zmieniają nazwy ulic...
- A, tak, prawda - babcia była w wyjątkowo zgryźliwym nastroju. - Kiedyś była ulica Bieruta, potem Wolności, potem Jana Pawła Drugiego, teraz Kacha-Leczyńskiego... A ja wam mówię, że ta ulica jeszcze znowu będzie ulicą Bieruta!
Dziadek postukał się wymownie palcem w czoło, a mama Łukaszka zajrzała do nieodłącznego "Wiodącego Tytułu Prasowego" i rzekła zaszokowana:
- Nie, tym razem będzie coś innego... Będzie plac Płaczu Reporterskiego. Taką małą uliczkę koło wysypiska śmieci nazwą Ulicą Rzetelności Dziennikarskiej... Acha, i kawałek ulicy Strońskiego nazwą ulicą Sprawiedliwości Medialnej... Dziwne te nazwy... Nie pasują do mediów...
- To jeszcze nic - zszokowany tata otworzył swoją gazetę. - Pamiętacie, jak rok temu premier Schegorz-Grzetyna oświadczył, że przenosi Wawel do Warszawy? Nekropolię?
- Oczywiści, że pamiętamy - mama Łukaszka przytuliła do siebie "Wiodący Tytuł Prasowy". - Sondaże... To znaczy: cały naród tak chciał!
- Ta gazeta to nie jest cały naród! - zaoponowała babcia.
- No to się wkopaliśmy - rzekł ponuro tata Łukaszka. - Komisja Unii Europejskiej do spraw sanitarno-epidemiologicznych nałożyła na Polskę karę zyliona euro. Zarazki, groźba epidemii, i tak dalej.
- Niemcy i Francja tak zrobiły i nikt się ich czepiał! - zagrzmiał dziadek. - Ale jak Polska, to my oczywiście musimy płacić jakieś durne kary. Zawsze tak jest...
Trzasnęły drzwi.
- Łukasz! - krzyknęła mama. - Ile razy ci mówiłam! W końcu rozwalisz te drzwi!
To był rzeczywiście Łukaszek. Zajrzał nadąsany do pokoju.
- Czego? - warknął.
- Jak ty się zachowujesz? Co było w szkole?
- Cały dzień były apele - westchnął Łukaszek, przeszedł przez pokój porzucając po drodze plecak i zwalił się na fotel. - No, ku czci tych co zginęli z samolocie. Odgrywaliśmy scenki z ich życia, a potem recytowaliśmy okolicznościowe wiersze. A na jutro mam się nauczyć życiorysu Kacha-Leczyńskiego na pamięć! - i zszokowany westchnął.
- Też mi coś - wydęła śliczne usteczka siostra Łukaszka. - Data, że urodził się, co robi...
- Robił - poprawił ją Łukaszek. - Przecież on nie żyje! I dochodzi jeszcze jedna data, śmierci!
- Czy ty na pewno wiesz o kim mówimy? - spytali siostrę Hiobowscy.
- Oczywiście! - oburzyła się siostra. - Przecież go świetnie pamiętam! Z telewizji! - przygarbiła się w fotelu i modulowanym, niskim głosem zadeklamowała:
- A tam była cukiernia... Po maturze chodziliśmy na kremówki...

Brak głosów

Komentarze

Z musztardówek to się piło wódkę, a nie wodę. No chyba, że Babci Łukaszka lekarze zabronili ze względu na wiek.
Andrzej.A

Vote up!
0
Vote down!
0

Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A

#55178