Ciężki żywot nieinteresującego się, część 6
Zastępca kierownika rejonu do spraw eksploatacji mediów ciekłych siedział w swoim pokoju w spółdzielni mieszkaniowej i przygotowywał sobie drugie śniadanie. A było ono pyszne. Chleb wiejski z marketu, wędlina z dyskontu i ekologiczna zupa w proszku w kubku. Właśnie miał odgryźć pierwszy kęs, kiedy poczuł, ze strop pod nim wpada w jakieś dziwne drgania.
- No tak! - powiedział przestraszony. - Robi się u nas tak jak w USA! Najpierw trąby powietrzne, teraz trzęsienia ziemi!
Ale dziwnym drganiom towarzyszyły jakieś okrzyki na korytarzu. Normalnie zastępca kierownika zignorowałby je, ale nie dziś. Wyjrzał na korytarz i oniemiał. Wszyscy petenci podrygiwali rytmicznie, jedni lepiej, drudzy gorzej. Renciści walili przy tym kulami w podłogę, a emeryci markowali tylko podskoki kiwając się rytmicznie na boki. Epicentrum tego ruchu był młody, dynamiczny przedstawiciel handlowy, który nadawał ton krzycząc:
- Kto nie skacze, ten za zimną! Kto nie skacze ten za zimną!
Zastępca kierownika nie na darmo zajmował te stanowisko. Lata pracy w spółdzielczości wyrobiły w nim siły, instynkt oraz inicjatywę. Zakrzyknął zatem do młodego:
- Proszę pana do gabinetu! Teraz!
- Pękają, widzicie?! - triumfował młody. - Skaczcie dalej!
Wszedł do gabinetu zastępcy kierownika. Strop jeszcze trochę się pohuśtał i przestał, za to na korytarzu rozległy się prośby o nitroglicerynę.
- Co to miało znaczyć, to przed chwilą? - spytał nachmurzony zastępca kierownika chowając śniadanie do dziewiczo pustej szuflady.
- Nie mam ciepłej wody - rzekł z pretensją młody dynamiczny. - A sam pan mi obiecywał...
- I nadal tą obietnicę podtrzymuję - odparł z godnością zastępca kierownika. - Ale momencik, bo pewnej rzeczy nie rozumiem... Podpisał pan umowę, prawda? Tak... Cóż... A może pan nie zapłacił?
Młody dynamiczny się zaczerwienił i zastępca kierownika wiedział już, że strzał był celny. Młody dynamiczny zaczął coś krzyczeć o absurdalnie wielkich opłatach...
- Proszę o spokój - przerwał mu zastępca. - Po pierwsze: podpisał pan przecież dobrowolnie umowę. Nikt pana do niczego nie zmuszał. A chyba nie jest pan idiotą i rozumie pan co pan czyta...
Młody dynamiczny bąknął, że no właśnie - nie przeczytał...
- Ale mówił pan, że wszyscy podpisują!
- Bo podpisują. Ale też i płacą. Co, a może marzy się panu gorąca woda za darmo?
- No, nie...
- Po drugie: ceny. Przecież żyje pan tu i teraz. Czy ceny stoją w miejscu? Chleba? Masła? Benzyny?
- No nie...
- Właśnie! Na tym polega wolny rynek! To rynek dyktuje ceny! Na tym polega kapitalizm! Co, może kapitalizm się panu nie podoba?
- Ależ skąd!
- Bo już myślałem, że nie odpowiada panu obecny ład społeczny.
- Bardzo mi odpowiada, ale... Wie pan... Zależy mi na tej ciepłej wodzie...
- Wie pan, ja mogę namawiać kolegów, aby panu włączyli, ale musi pan zapłacić. Takie przepisy.
- Ale ta cena...
- Proszę pana... - zastępca kierownika rzucił okiem na "Wiodący Tytuł Prasowy" rozłożony na dziewiczo czystym biurku. - Czy pan ma pojęcie ile poszła w górę cena na rynkach światowych za baryłkę ciepłej wody?
- N... Nie.
- No widzi pan! I to się przekłada na ceny u nas.
- Chciałbym wiedzieć komu to zawdzięczam - rzekł z nienawiścią młody dynamiczny wstając. Zastanawiał się skąd weźmie pieniądze.
- Ale ja to panu bardzo chętnie wyjaśnię - i zastępca kierownika wyjął jakieś zdjęcie.
- Opozycja parlamentarna! - zawołał ze zdumieniem młody dynamiczny,
- Ta, to oni. Wtedy, kiedy mieli to nieszczęście rządzić... Niech pan sobie wyobrazi: mieli większość w Sejmie, w Senacie i swojego prezydenta, Po prostu kpina, nie demokracja. Na szczęście teraz jest inaczej. Co to ja...? Acha, podpisali taką ustawę, że teraz trzeba tyle płacić.
- A nie można tego jakoś odkręcić? - spytał błagalnie młody dynamiczny.
- Niestety... - zastępca kierownika pokręcił smutno głową i wskazał zdjęcie. - Przeszkadzają!
Młody dynamiczny zaciął się, oznajmił, że jedzie gromadzić środki finansowe i oczywiście założy akcję na Fejsie przeciwko opozycji. Po czym pożegnał się i wyszedł.
Zadowolony zastępca kierownika wyjął śniadanie.
Rozległo się pukanie do drzwi. Uchyliły się, do środka zajrzał jakiś emeryt. Za nim widać było nieprzebrany tłum.
- Czy można...?
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo jem.
- A jak pan skończy?
- Też nie.
- A czemu? - zapytał żałośnie któryś z tyłu.
- A dlatego, ze za to podskakiwanie... - uśmiechnął się złośliwie zastępca kierownika - ...zrobimy dzień bez petenta!
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1281 odsłon
Komentarze
serio
21 Lipca, 2012 - 01:20
czekam kiedy się skończy zabawa w takie zabawne teksty, kto z kogo tu się czasami śmieje?
Re: serio
21 Lipca, 2012 - 09:27
Serio to mozna sobie teksty w GW poczytac (hi, hi. ), tu trzeba sie posmiac. A z kogo? Wolny wybor! Kazdemu wedlug jego zaslug.
@hdlk
22 Lipca, 2012 - 10:15
Interpretacja dowolna :)
Marcinie! Jak zwykle 10 z okladem.
21 Lipca, 2012 - 09:11
A wszystko przez tego kaczora,który wklada w szprychy...
Nie dziwie sie okrzykowi w pewnym gabinecie na wieść,że
ten nie poleciał.
"O żesz k**** mać! A był na liście!!!"
W którym gabinecie? Nie żartuj...
@Marcin B. Brixen
21 Lipca, 2012 - 12:55
Opisał Pan prezesa naszej sp-ni mieszkaniowej, którego na szczęście, udało się wykurzyć parę lat temu. Myślałam że siedzi w więzieniu , a tymczasem znowu wygrzewa tyłek :))
10.
Pozdrawiam.
mukuzani
@mukuzani
22 Lipca, 2012 - 10:20
Jest kilka takich skansenów. Spółdzielnie mieszkaniowe. działkowcy...
buahahahaha!
21 Lipca, 2012 - 18:39
dzień baz petenta istnieje już. I ma się dobrze.
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/dzien-bez-petenta-to-bardzo-dobry-pomysl,252512.html
"Dwie podwrocławskie gminy, Długołęka i Czernica, praktykują piątkowy "dzień bez petenta". Urzędy nie są zamknięte, ale interesanci niczego nie załatwią. Urzędnicy przekonują, że to dobre rozwiązanie."
___________________________
spodziewaj się wszystkiego.
@Shork
22 Lipca, 2012 - 10:22
O "dniu bez petenta" faktycznie już słyszałem. Niemniej, w niektórych urzędach istnieje bardziej złagodzona forma - godziny przyjęć. Np. od 11-tej do 14-tej.
mwzm
22 Lipca, 2012 - 17:16
Jak zwykle próbuje Pan poruszyć nasze zwoje mózgowe, 'dzień bez petenta' to po co urzędnicy?
Pozdrawiam
Do mwzm: dzień bez petenta - jako urzędnik jestem za!
22 Lipca, 2012 - 21:07
Oby jeszcze wtedy nikt nie dzwonił...
Marzenie - naprawdę! Bo akurat w mojej instytucji praktykuje się formułę "frontem do klienta". Więc nawet o Wigilii bez interesantów nie można nawet pomarzyć...
Do Autora:
Część 6 jeszcze nie ostatnia?
Aż się boję myśleć jak to się skończy!
Ale rozumowanie słuszne - wszystko przez te KACZORY!!!
A na poważnie - jak to jest, że po tylu latach miłościwego panowania jaśnie peło wszyscy nadal wskazują tylko na "błędy" raptem dwóch lat rządów PiS?
kasianna
@kasianna
22 Lipca, 2012 - 21:33
Nie, to jeszcze nie koniec tego minicyklu. A co do tłumaczenia wszystkiego rządami Kaczora - przecież to działa do dziś...
@mwzm
22 Lipca, 2012 - 21:31
Po co są urzędnicy. Są po to, aby - jak za PRL - ukryć bezrobocie. Z tego co słyszę od osób pracujących w urzędach - często wprowadzenie jakiegoś dokumentu lub scedowanie jakiejś czynności na urząd pociąga za sobą konieczność zatrudnienia kolejnej osoby...
Niedługo cała Polska będzie pracować albo w Biedronce albo w urzędzie.