Agencja nietowarzyska
Wszędzie na osiedlu szalała wiosna. Zieleń eksplodowała i pokryła drzewa, krzewy, trawniki. Zakryła tym samym różne nieprzyjemne rzeczy, które wymagałyby sprzątnięcia lub interwencji dozorcy. Ale pod blokiem Hiobowskich zieleń jakby kiepsko zakryła.
- Taki brud pod naszym blokiem, czemu dozorczyni nic nie robi? – dziwili się wszyscy lokatorzy. Aż babcia Łukaszka nie wytrzymała i wysłała dziadka Łukaszka, żeby zrobił awanturę. Dziadek nie bardzo chciał iść, ale został przez babcię bardzo mocno zmotywowany. Poszedł więc na piętro na którym mieszkali państwo Sitko i zadzwonił do drzwi. Otworzył mu pan Sitko. Zmęczony, zaniedbany, zmięty i zarośnięty.
- Żony nie ma – wyjaśnił na wstępie i zaprosił dziadka Łukaszka do środka. Środek mieszkania wyglądał mniej więcej tak jak pan Sitko.
- Widzę – odparł dziadek. – A kiedy wróci?
- Jak ją wypuszczą ze szpitala.
- Jest w szpitalu??? A co się stało???
- Nic. Trzy lata temu zapisała się do laryngologa i teraz przyszedł czas na wizytę...
- To dlaczego leży w szpitalu???
- Bo po pierwsze boi się, żeby jej kolejka nie przepadła, a po drugie minister wprowadził zakaz stania w kolejkach. Więc pacjenci leżą. Tak co kwadrans przechodzi z łóżka na łóżko i dziś rano była już dwie sale od gabinetu.
Dziadek rozejrzał się po mieszkaniu.
- Pewno panu ciężko, co?
- Bardzo – szepnął smutno pan Sitko i usiadł ciężko przy stole. – Schowała mi otwieracz do butelek...
Ktoś zadzwonił do drzwi. Dziadek poszedł otworzyć. Na progu stała jakaś pani w średnim wieku o rubensowskich kształtach, ubrana w płaszcz i z walizką w ręku.
- Pan Sitko? – spytała energicznie.
- Jest w środku – i dziadek przepuścił ją do wnętrza. Pani weszła do pokoju, stanęła przed panem Sitko i oświadczyła energicznie:
- Ja z agencji.
Dziadek Łukaszka spojrzał w osłupieniu na pana Sitko.
- Czy pan oszalał? Kobietę pan do domu sprasza?
- Dom bez kobiecej ręki to nie dom – rzekł sentencjonalnie pan Sitko.
- Ale kobieta z agencji towarzyskiej?!
- Chwileczkę – przerwała energicznie pani. – Ja nie jestem z agencji towarzyskiej. Jestem z agencji nietowarzyskiej.
- A co to za różnica?
- Zaraz panu pokażę – i pani energicznie rozpięła płaszcz. Dziadek profilaktycznie zasłonił się oczy, ale okazało się, że pani nie ma pod nim negliżu, odważnej bielizny czy też wyzywającego wdzianka z lateksu lecz fartuch kuchenny. Zdumienie dziadka wzrosło jeszcze bardziej. Pani energicznie otworzyła walizkę, wyjęła z niej utensylia do sprzątania i huknęła na pana Sitko:
- A ty, stary, co tak siedzisz?! Ruszże się wreszcie! Nie będę ci wszystkiego pod dziób podtykać, jak ten dom wygląda?! Jak ty wyglądasz?! Jazda mi się umyć i ogolić, a potem bierzesz się za mycie naczyń! Ja w tym czasie zrobię obiad. Ruchy, ruchy!!
I pani gderając poszła energicznie do kuchni.
- Tak jak panu mówiłem – uśmiechnięty pan Sitko wstał od stołu. - Dom bez kobiecej ręki to nie dom.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1169 odsłon