Polska S.A.

Obrazek użytkownika Romek M
Kraj

Wyobraźmy sobie przez chwilę, że Polska nie jest państwem. Załóżmy, że jest koncernem. W dobie globalizacji myślenie, sądzę, jak najbardziej poprawne. Puśćmy zatem wodze fantazji i zobaczmy dokąd nas ona zaprowadzi.

Otóż gdyby Polska była koncernem, to musiałaby mieć przede wszystkim bardzo kompetentny zarząd, który pracowałby tak, aby osiągnąć jak najwyższe zyski. Zyski jak najbardziej możliwe do uzyskania w tak świetnie położonym i mającym tak wielki potencjał i zaplecze przedsiębiorstwie. Zarząd, który bardzo dbałby o wszystkich swoich ludzi, umacniałby ich samopoczucie i dumę z tego, że są pracownikami i właścicielami tak wspaniałej firmy (no bo są oni wszyscy przecież równocześnie jej akcjonariuszami). Działałby oczywiście całkowicie transparentnie. I rzecz jasna wymagał w pierwszym rzędzie od siebie, ciężko pracując dniem i nocą nie tylko nad wypracowaniem zysku dla spółki-matki, ale również nad dobrym imieniem przedsiębiorstwa. Nic w tym dziwnego. Tak to przecież we wszystkich spółkach akcyjnych bywa.

Tak musiałoby być. Bo proszę sobie wyobrazić inną sytuację. Taki koncern, w którym zarząd dba wyłącznie o własne, prywatne interesy. Źle się wyraża o własnym przedsiębiorstwie, prowadzi kreatywną księgowość, kombinuje jak by tu odebrać zatrudnionym jak najwięcej z ich wypłaty, a lekką ręką wydaje tylko te pieniądze, które są przeznaczone na reklamę i poprawę własnego wizerunku . Rzecz jasna w takim wypadku, w każdym normalnym koncernie udziałowcy zwołaliby natychmiast walne zgromadzenie i wylaliby taki zarząd na pysk.
Zwłaszcza gdyby na własne oczy widzieli idiotyczne (oby nie dywersyjne) posunięcia szefa ochrony, który w przeciągu czterech lat zdążył całkowicie zlikwidować, (za zgodą prezesa bo jakże by inaczej), wszystkie zabezpieczenia w firmie. Wyobraźmy sobie, że po piętrach biurowców latają przebrani za pracowników agenci nasłani przez konkurencję i przemeblowują przedsiębiorstwo, korumpują jego urzędników i robią (jak to obcy agenci) co się tylko da, aby sparaliżować lub przejąć firmę, a przynajmniej ten jej kąsek, na który ich mocodawcy mają największą chrapkę. W tym samym czasie dyrekcja chwali za przedsiębiorczość tych podwładnych, którzy przechodzą pracować do rywali. Zakrawa przy tym na absurd, że szkoli się tu nadal nowych pracowników, i to za pieniądze koncernu. No może nie do końca jest to pozbawione logiki, bo kształcenie to za swój priorytet przyjmuje dwie zasady - aby nie znali oni ani prawdziwej historii firmy, oraz by postrzegali przedsiębiorstwo jako rzecz w sumie niewiele wartą. Szkoleniowców w tym dziele wspomaga zakładowa gazetka i firmowy radiowęzeł nadające przez cały czas relacje o iluzorycznych sukcesach zarządu, lub oskarżające związki zawodowe o defetyzm, nieróbstwo i oszołomstwo.
Gdyby zaś ktoś uważnie przyjrzał się działalności naczalstwa, to ze zdziwieniem odkryłby, że nie działa ono wcale tak, jak gdyby było zarządem firmy, ale jakby przeprowadzało jej likwidację. Ta grupa traktuje bowiem majątek spółki, nie tak jakby to był majątek, ale masa upadłościowa. Aktywa firmy rozparcelowywane są jednak w dziwny sposób. Z pominięciem akcjonariuszy. Otóż przejmującymi go są głównie małe spółki pracownicze, których właścicielami okazują się, nie wiedzieć czemu, albo członkowie zarządu, albo ich rodziny, lub dobrzy znajomi królika. Zresztą, co ja opowiadam. Zaraz tam się znów majątek firmy wyprzedaje. Najczęściej po prostu oddaje się go w zamian za jakąś usługę, powiedzmy - wywozu śmieci, które wprawdzie nie są śmieciami, tylko archiwami firmy, ale kto by się przejmował takimi drobiazgami. Najważniejsze, że przy okazji opróżnia się pomieszczenia, które można zaadoptować na nowe biura. A i jeszcze jedno ! Zarząd korporacji nie ma zwyczaju ogłaszać sprawozdań ze swojej działalności. Zaprowadził taki zwyczaj, że ogłasza tylko to co mu się podoba i kiedy mu się to podoba. Zaś byłego prezesa zarządu, który ma czelność wskazywać nieprawidłowości (nazywane urzędowo psychozami lub urojeniami), pomawia się o zawiść, chęć odwetu, i oczywiście, co jest tego konsekwencją sugeruje się, że jest szalony. Przypadkiem zapewne też, ktoś podpuszczony przez zakładowe media, wpada do jego mieszkania, chcąc go zabić, a gdy go nie zastaje – morduje członka jego rodziny. Po tym incydencie natychmiast budzi się na zakładzie jakiegoś pierdzącego w stołek portiera, który stwierdza, że to on miał być ofiarą zamachu, a zamachowiec po prostu pomylił prywatne mieszkanie byłego prezesa z jego stróżówką.
Niezwykłe jest również to, że kiedy giną udający się na sesję wyjazdową wszyscy członkowie rady nadzorczej, razem z jej przewodniczącym, to zarząd postanawia nie zawiadamiać o tym policji. Zleca natomiast (twierdząc, że to w ramach outsorsingu) prowadzenie śledztwa sitwie, na której terenie wydarzenie to miało nastąpić. Szajka prowadząca to quasi-dochodzenie, w dziwny sposób przy tym jest powiązana z konkurencją, która w przeszłości niejednokrotnie próbowała dokonać wrogiego przejęcia naszego koncernu, lub nasyłała fałszywych komorników aby dokonywali z niego egzekucji.
Ale i nie to zdumiewa najbardziej. Najdziwniejsza ze wszystkiego jest jednak reakcja akcjonariuszy i zarazem pracowników naszego kondominium, to jest przepraszam, chciałem napisać - konsorcjum. Otóż, mimo tych wszystkich poczynań zarządu, w swej większości popierają oni jego działania. Może dlatego, że dyrekcja wciąż bredzi o jakichś wczasach na zielonych wyspach, które każdemu lojalnemu pracownikowi należą się z funduszu pracowniczego jak chłopu ziemia. A może dlatego, że boją się utraty pracy, lub też mają nadzieję na jakiś rzucany im czasem jak ochłap, kupon na imprezę zakładową? Co rusz bowiem w firmie organizuje się wesołe fety, na które sprasza się wypromowanych w radiowęźle kabareciarzy, piosenkarzy i wodzirejów, którzy pod niebiosa wychwalają zarządzających spółką. A może większość z akcjonariuszy liczy, że uda im się kiedyś, w przyszłości dorwać do żłobu i sami coś sobie z niego urwą? Jaka jest właściwa odpowiedź na to pytanie nie wiem. Ponoć brzmi ona – ludzie chcą tylko chleba, igrzysk i niczego poza tym. Tak przynajmniej ma wynikać z badań zleconych przez wierchuszkę.
W każdym razie jeżeli czasem zdarzy się taki cud, że ktoś zgani zarząd, jest to zwykle tylko nagana za to, że ten jest zbyt pobłażliwy i tolerancyjny dla szaleńców, czyli tych którzy nie myślą jak ludzie o ostatecznym podziale masy upadłości, a zajmują się jakimiś mrzonkami i gadają o zaprowadzeniu w firmie porządku. Przecież wiadomo, że firma nie krowa, jak się nie daje jej doić, trzeba ją dobić. Wszystkim zaś powszechnie wiadomym powinno być, że przedsiębiorstwo nigdy tak dobrze finansowo jak obecnie nie stało i jeszcze nigdy w historii rynek nie wyceniał go tak wysoko jak za obecnego zarządu. Publicznie nie mają prawa być głoszone inne niż ta opinie. Poza jedną - ojca założyciela przedsiębiorstwa o nierozliczonej, kryminalnej przeszłości, który miał powiedzieć kiedyś, że firma nadmiernie się zadłuża i że to jest niebezpieczne. Zresztą zadłuża się w byłych bankach konsorcjum, które ten sam ojciec chrzestny ongiś posprzedawał w nieznanych zresztą bliżej okolicznościach. Nikt go zresztą nie słucha. Pracownicy, czyli udziałowcy firmy zachowują się tak, jakby nie wiedzieli, że jeśli majątek spółki nie wystarczy na zaciągnięte długi, to będą one ściągnięte od nich i ich potomków. Ale czy to ważne? Przecież najważniejszy jest spokój.

Oczywiście los takiej firmy, gdyby istniała, byłby z góry przesądzony. Na szczęście to wszystko jest tylko jakimś koszmarem, wyśnionym przeze mnie nad ranem, po długiej, bezsennej nocy . Uspokajam więc wszystkich, bo wiadomo, że najważniejszy jest święty spokój - sytuacja, którą opisałem jest z oczywistych powodów zupełnie niemożliwa do zaistnienia w spółce akcyjnej.

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (1 głos)

Komentarze

Obowiązkowy spokój.
Przerabiany tak wiele razy, jak wielka była liczba przedsiębiorstw, doprowadzonych do upadku.
Przez nomenklaturę zarządów.
Sprawdziło się na poziomie zakładów.
Teraz przerabiamy wersję makro.
Bo dyrekcja ma więcej, gdy doprowadzi do upadłości.
Więcej pod stołem.
Od konkurencji.
Pozdrawiam

"My nie milczymy, my rośniemy,zmieniamy w siłę gorzki gniew- I płynie w żyłach moc tej ziemi, jak sok w konarach starych drzew" Yuhma

Vote up!
0
Vote down!
0
#193923

Przetrenowane już od Hr. Potiomkina. Teraz tylko doskonalone.

Vote up!
0
Vote down!
0
#193954

podobieństwo opisywanej sytuacji do prawdziwych zdarzeń i osób jest przypadkowe i niezamierzone :)

Vote up!
0
Vote down!
0
#193942

Całkowicie

Vote up!
0
Vote down!
0
#193953

Tekst nadający się na scenariusz filmowy. Zawiera wszystko by po nakręceniu otrzymać "Oscara".

ALE CO Z POLSKĄ  ?

_______________________________________________________________ Sukces nigdy nie jest ostateczny,porażka nigdy nie jest totalna.Liczy się tylko odwaga.   /Churchil/

Vote up!
0
Vote down!
0
#193943

Nie wiem co z Polską. Może by przekształcić ją w spółkę jednak?

Vote up!
0
Vote down!
0
#193952

gość z drogi

właśnie dzisiaj zwołala Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie,na ktorym TRZECH

strategicznych akcjonariuszy "debatuje"mała spółka córka czyli Polska

powoli podąża tropem Grecji

a Strategiczni akcjonariusze w oparach dymu z drogich cygar i trunków,zastanawiają sie w podstolikach,jak ugrać dla siebie najwięcej,w sytucji raczej mocno kiepskiej

dycha

pozdrawiam

ps

kiepski los spółki córki Polska,znany nam z autopsji,kapitał wyprowadzony,teraz biorą się za tzw kapitał ludzki i zasoby 

 

Vote up!
0
Vote down!
0

gość z drogi

#193957