o naprawie "Niepoprawnych"
Tradycją tego portalu stały się okolicznościowe eksplozje, towarzyszące ważnym momentom historii.
To, co wybuchało - zardzewiały niewypał, nowiutka mina przeciwpiechotna, czy fajerwerk - wykonywane było, instalowane i detonowane niewidzialną na ogół ręką - a właściwie paluszkiem, połączonym z jakąś konkretną choć zwykle zamaskowaną główką.
Takich i innych główek, w różnym stanie, było i jest w cyberprzestrzeni wiele, choć oczywiście mniej niż rąk - nie mówiąc o paluszkach, więc nie dziw, że okolicznościowe eksplozje wyglądają czasem na reakcje łańcuchowe, a czasem nimi są.
Internet używany bywa do różnych, nie zawsze pięknych i szlachetnych celów. Spotykają się tutaj ludzie, a ludzie są, jak wiadomo, różni.
Jedni cenią ciszę i spokój, inni wolą hałas, a są i tacy, którzy lubią drzeć mordę po próżnicy albo wyć do księżyca.
W Internecie każdy z nich może wyrazić to, co myśli albo czuje, używając swego paluszka - a także, ewentualnie, główki - stosownie możliwości i potrzeb; może, na przykład, walczyć,
***
Uważam tę formę walki politycznej za element cywilizacyjnego postępu (bez którego świat byłby lepszy i piękniejszy, ale najwyraźniej nie chce) , wymagający - jak to się dziś mówi - zagospodarowania, ponieważ pozostawienie go w nieodpowiednich rękach, zwłaszcza połączonych z niewłaściwymi główkami, stanowi realne zagrożenie dla cywilizacji do której jestem przyzwyczajony.
W przekonaniu że nie jestem jedynym użytkownikiem Internetu lękającym się agresji barbarzyńców i degeneratów uznałem ongiś za stosowne dołączyć do miłej gromadki podzielających najwyraźniej te moje lęki internautów, gdyż sądziłem, że w takiej - patriotycznej - wspólnocie łatwiej i skuteczniej można się przeciwstawiać barbaryzacji i degeneracji niektórych elementów polskiej rzeczywistości, na przykład języka czy obyczajów, niekoniecznie ograniczając się do działań stricte obronnych.
Obawiam się, że popełniłem straszny błąd : zmarnowałem półtora tysiąca dni mojego dobiegającego końca życia (nie spodziewałem się, że potrwa tak długo..) na zbędne, jałowe, bezproduktywne wysiłki, których mogłem sobie oszczędzić, rezygnując z uzywania zreumatyzowaneg palca - i idąc po rozum do trzęsącej się głowy, póki coś w niej dałoby się jeszcze znaleźć.
Rejestr moich porażek i klęsk jest równie długi jak wykaz poniesionych strat, ale nie zamierzam ich tutaj prezentować, bo nie przyszedłem do "Niepoprawnych" po sukcesy i apanaże, czy też w celach matrymonialnych, ale do roboty, którą starałem się wykonywać dobrze, bo wydawała mi się sensowna i potrzebna. Czasem jeszcze mi się wydaje, ale.. nieczęsto.
Nie zamierzam niczego doradzać Gospodarzom, którym szczerze życzę zdrowia, sił i sukcesów.
To nie Ich wina, że moje felietony okazały się narzędziem nieprzydatnym do skutecznej walki z chamstwem i głupotą - i że małostkowość, pycha a czasem zła wola poniektórych ich czytelników wydają się - także dziś - dominować nad zdolnością do refleksji i szacunkiem dla elementarnych niedawno norm, nie mówiąc o umiejętności czytania ze zrozumieniem.
Takie czasy, że lepiej czy gorzej czytać umieją prawie wszyscy, a wielu potrafi także pisać, tak im się przynajmniej wydaje, i - niestety - próbują.
Sądzę, że to i mnie poniekąd tłumaczy.
***.
Na zakończenie uprzejmie informuję, że nie mogę się w żaden sposób przyczynić do naprawy "Niepoprawnych", ponieważ nie mam pojęcia co to jest drupal (nie wiem nawet, do czego służą te klawisze, na których jest więcej niż jedna litera), nie wiem, kto się kryje za jakim nickiem, skąd się tutaj wziął i którędy, a nawet co i kiedy napisał (choćby o mnie i na moim blogu; było tego za dużo, żebym mógł zapamiętać), a co najważniejsze, nie wiem co właściwie zostało zepsute i przez kogo, bo opinie w tej sprawie wydają się być podzielone - zresztą sam jestem na liście podejrzanych, gdyż przedstawiano mi rozmaite zarzuty, udzielano pouczeń i wymierzano - na szczęście łagodne - kary, a opinię mam prostu fatalną - co łatwo sprawdzić, bo są dowody na piśmie.
Wydaje mi się, że najgorszą opinię mają na mój temat koledzy (?), których - stwierdziwszy u nich jakiś defekt - próbowałem naprawiać na własną rękę, czego efekt był z reguły odwrotny. Nie brak ochoty, ale roztropność po szkodzie każe mi więc powstrzymać się od jakichkolwiek eksperymentów terapeutycznych na takich Niepoprawnych, którzy są zarazem - z mojego punktu widzenia - nieuleczalni.
Może ktoś sprawi taki cud, że będziemy się wzajem miłowali, na mnie proszę jednak nie liczyć.
W rachubę może ewentualnie wchodzić miłosiedzie - ludzkie, więc nie bezgraniczne, a ja baardzo nie lubię, kiedy się granice przekracza - czy machając sztandarem, czy w przebraniu. I - tyle.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3812 odsłon
Komentarze
Może zacznijmy poprostu od lubienia się....
23 Maja, 2014 - 21:34
jeżeli tak trudno się miłować.Parę osób ja tu naprawdę lubię,Pana też:-)
Pozdrawiam
Verita
Kij
23 Maja, 2014 - 22:12
Przyłączam się :) Ja też Tatkowskiego Andrzeja trochę lubię, mimo to, że czasami taki trochę strachliwy jest i na wskroś pacyfistyczny.
Może nadal wierzy, że świat można zaczarować słowem i nie potrzeba posiąść umiejetności posługiwania sie kijem bejsbolowym. Idealista.
Zresztą to chyba oczywiste. Gdybym Go nie lubił, nie uczyłbym Go życia :))
NIEPOPRAWNY INACZEJ
:)
24 Maja, 2014 - 13:52
Bóg zapłać za dobre słowo. Jestem nieco zażenowany i nie bardzo wiem jak odpowiedzieć; spróbuję więc sprawę zagadać, udając, że ją wyjaśniam.
Jak wynika z mojego tekstu, nie zaczynam, lecz kończę; zdaniem niektórych moich Czytelników trwa o wiele za długo.
Podzielam ich pogląd; cóż z tego, kiedy nawet z poglądów własnych rzadko udaje mi się wyciągać wnioski praktyczne (o realizacji wolę nie wspominać), bo jestem człowiekiem zbyt uczuciowym, wrażliwym i delikatnym - no po prostu mimoza - a przy tym potwornie leniwym i tak już zniedołężniałym, że nie zdołałbym udźwignąć nie tylko kija do bejsbola, ale nawet szpicruty.
Miłowanie bliźnich nie sprawia mi trudności, bo większości z nich nie znam osobiście, a skromna reszta - właściwie resztka - nie oczekuje ode mnie czynnego manifestowania uczuć, kontentując się deklaracjami, co wydaje się rozwiązaniem komfortowym, a na przykład w przypadku miłości ojcowskiej wręcz superkomfortowym dla obu stron.
Moje życie uczuciowe nie byłoby może komfortowe, ale bliższe standardów spokojnej starości, gdyby nie ingerowali w nie tacy współużytkownicy tego portalu jak widoczni poniżej, którzy na ciężkie próby wystawiają moją ewangeliczną dobroć, starając się - jeden ze wszystkich sił, drugi na różne sposoby, stosownie do kompetencji - zakłócić moje myśli, zepsuć humor, a może nawet - o bezczelności ! - skłonić mnie do jakiegoś działania ( "w obronie koniecznej" ?).
Mówi się trudno. Nigdzie nie było powiedziane, że starość będę miał spokojną, a moja miłość będzie odwzajemniana przez bliźnich najbardziej jej potrzebujących, których miłować jest najtrudniej.
Napisane zostało natomiast, że niniejszy serwis (w zapisanych gdzie indziej, zbożnych celach) tworzą "zaprzyjaźnieni blogerzy i komentatorzy", więc ktoś, kto przez parę lat brał w tym czynny udział, może zadawać sobie od czasu do czasu pytanie, jak długo jeszcze to tworzenie (albo zaprzyjaźnianie) ma trwać - i zastanawiać się nad wyborem postawy wobec takich, co ani rusz zaprzyjaźnić się nie chcą, owszem - zajmują wobec niego stanowisko wysoce nieprzyjazne, ilekroć jest okazja, a także wtedy, kiedy jej nie ma.
Pani propozycja wydaje mi się bardzo racjonalna; dziękuję za nią, bo przypomniała mi sentencję jednego ze słynnych monologów Leona Wyrwicza : "Jedyny sposób na pluskwy - polubić !"
Nie wiem czy potrafię, ale może spróbuję.
Perskiego proszku nigdzie teraz nie sprzedają; nikt nie wie, co to takiego.
Lączę ukłony - AT
Andrzej Tatkowski
Źle oceniony komentarz
Komentarz użytkownika Jinks nie został doceniony przez społeczność niepoprawnych.. Odsuwamy go troszkę na dalszy plan.
Przyjaźń25 Maja, 2014 - 00:14
Przyjaźń, Panie Andrzeju, istnieje jedynie w książkach Karola Maya np., a u Harrego Pottera jej Pan znajdzie...podejrzewam (nie czytałem). To zjawisko dzisiaj zupełnie obce w polskim społeczeństwie. Nie jesteśmy zdolni do normalnej konwersacji pomiędzy "zaprzyjaźnionymi blogerami", a co dopiero mówić o przyjaźni. Przyjaźń to uczucie wyższe, a do takich Polacy już nie są zdolni, poza nielicznymi wyjątkami.
Ładnie pańskich absztyfikantów określił Włodzimierz Wysocki w jednej ze swoich pieśni.
Osobiście lubię bardzo ten utwór w oryginalnej wersji językowej, ale z uwagi na grasujących tu idiotów w skórach wilków i takich tam, zamieszczam tę pieśń w polskiej wersji językowej, tym bardziej, że wielu tutejszych "patryjotów" nie zna języka polskiego, więc ich nie podejrzewam o znajoność języków obcych.
Pozdrawiam Pana serdecznie i w iście przyjacielskim geście dedykuję ten wspaniały song!
:)
25 Maja, 2014 - 11:48
Dziękuję. AT
Andrzej Tatkowski
Uderz w stol, a zaraz jakis czerwony sukinkot sie odezwie
25 Maja, 2014 - 17:22
i bedzie sie wypowiadal autorytatywnie na tema ze przyjazn jest obca polskiemu spoleczenstwu.
Otoz przyjazn jest obca kacapom i tym co tym co tak mysla czyli pacholkom kacapskim, a nie Polakom.
Za czasow PRLu i po zamachu smolenskim Polakom na sile wciskano przyjazn z kacapmi, czyli najwiekszymi mordercami Polakow i najwiekszym wrogiem Polski na dzien dzisiejszy.
Ba nawet jeden z kacapskich pacholkow, a naczelny Polski wystawil pomnik w Osowie bolszewickim bandytom co napadli nas we wlasnym kraju nie wspomne o obronie pomnikow ku czci okupanta sowieckiego ,ktore to znienawidzone przez Poalkow pomniki juz dawno powinny zostac przetopione w hutach , znie dalej pluja nam w twarz ze swoich cokolow .
Norma jest u czerwonych ze kazdy sukinkot lize dupe innemu sukinkotowi , a wszytko w gescie wytresowanej za czasow komuny przyjazni.
W kacpii pojecie druzby bylo wyciete w pien wraz z elita w latach rewolucji i pozniej,zostal tylko strach,rozkaz i nakazy, oczywiscie najwaznieszy to nakaz milosci do wielkich wodziow.
Kobiety mialy byc wspolne, jak zreszta wszytko inne ,dzieci mialy byc odbierane i wychowywane na kacapskich janczarow bez milosci i przyjazni w domach dziecka, co sie tez odbywalo w wiekszosci przypadkow,a ci co mieli swoje domy to poza szkola czas spedzali w czerwonych organizacjach czy to pionierskich czy konsomolskich, gdzie zamiast przyjazni uczono ich donoszenia jako normy obcowania jeden z drugim.Do tego doszlo ze sami na siebie donosili.
Ale przyroda nie znosi prozni nawet u kacapow zaczelo sie szukanie czegos calkiem im obcego jak przyjazn,zaczeli w ZSRR pojawiac sie propagandysci oczywiscie oplacani przez politbiuro (bo w tych czasach bez rozkazu z gory nikt tam nawet pierdnac nie smial) w postaci poetow czy piosenakrzy,zaczeto na sile tym razem wprowadzac watek przyjazni.
Ale kto zna kacapow z nimi nie ma przyjazni moga spiewac sobie lirtyczne piesni i tak do nich nic nie trafia sa wyjalowieni trzeba wielu pokolen, a przedewszytkim zmiany mentalnosci ,
aby homosowietikusy stali sie ludzmi zdolnymi do prawdziwej przyjazni ,a nie tylko deklarowanej kiedy interes na to sprzyja.
Kocie serenady i panowie w żałobie ?
25 Maja, 2014 - 21:28
Czyżby wyleniałemu sierciuchowi po śmierci Jaruzela zabrakło pana, któremu mógłby wylizać drżącą łapę i z tęsknoty łazi się teraz do A.T. podsyłając mu "sągi" ?
To może wspólnie ułożycie jakieś treny lub epitafia na okoliczność zejścia tego kacapskiego truchła ?
Powodzenia.
NIEPOPRAWNY INACZEJ
Sukces
23 Maja, 2014 - 22:14
Mam odmienne zdanie. Uważam, że nie popełnił Pan żadnego błędu i niczego nie zmarnował. Wręcz przeciwnie, ten portal wiele Pana nauczył a nawet zmienił, ba stworzył od nowa.
Proszę spojrzeć wstecz, kiedy zaczynał Pan tu pisać. Bawił Pan się słowem a czytelnika specyficznym humorem i beztroskimi anegdotami, próbując zaklinać rzeczywistość skrajnym pacyfizmem. Myślał Pan zapewne, że czyni dobrze faworyzując demokratyczne przejęcie władzy w Polsce, wzbraniał Pan się przed gniewem ludu i siłą ulicy ( jakbym słyszał Ziemkiewicza).
A co dzisiaj Panie Tatkowski ? Nadal pokojowe metody ? Nadal wiara w Dudę ? Nadal zasłoniłby Pan własną piersią szmaciarza od grubej kreski lub żdzirę Wisię ?
Jeśli tak, to faktycznie stracił Pan trochę swojego czasu.
Jeżeli jednak Pański dawny fałszywy (w obecnych wojennych warunkach) światopogląd uległ choćby małej zmianie, to osiagnął Pan spory osobisty sukces.
Co natomiast ja mam z Pańskiej obecności tutaj (na ten przykład) ?
Kopalnię wiedzy, dobrego obyczaju i ostoję polskości..............pomieszaną niestety "frazeologicznie" z frazesami pacyfistyczno - demokratycznymi niegodnymi Polaka patrioty - realisty.
NIEPOPRAWNY INACZEJ
Ja tez uwazam ze Tatkowski nie zmarnowa swojego czasu
24 Maja, 2014 - 06:45
bo np. przez swoja prowokacje typowa dla PObolszewi sprowokowal ze ludzie wysuneli przeciwko tatkowskiemu mysleniu odpowiednie argumenty ktore te jego myslenie
spuscily do klozetu i dzieki temu kto tu wchodzil i czytal komentarze po tekscie Tatkowskiego przezjrzal na oczy ze swiat jest jednak inny jak w Wilkowyji, gdzie sie odbywa akcja ulubionege serialu Tatkowskiego.
Tak ze dzieki Tatkowskiemu NP odniesli wlasnie sukces bo wytlumaczono wszytkim co tu zajrzeli i trafili wlasnie na tekst Tatkowskiego ze ulubienica Wisia to zydokomunistyczna zdzira nagrodzona przez zydowska organizacje noblowska dzialajaca na szkode Polakow.Wprawdzie nerwy starszemu panu puscily i wyszla sloma z gumofilcow,ale zaraz zostal postawiony przez administracje do pionu.Tu taj nie ma zmiluj sie, to tylko Jaruzelski sie moze swoim wiekiem od 20 lat zaslaniac ze za stary na sparwiedliwosc w postPRLowskich sadach tu sad jest sprawiediwszy gawrionowski.
Dodam ze pisanie na klawiaturze jest tez dobrym treningiem zdrowotnym w starszym wieku nie tylko chodzi o ruszanie palcami ,ale o sprawnosc umyslow.
Ten kto w wieku 90 lat dalej obsluguje chociazby poczte i gry,skype i moze jeszcze jakies programy ten dalej jest wstanie myslec logicznie i byc traktowany jako pelnowartosciowy czlowiek w sensie waznych dyskusji nie zas jak stara skleroza nakrecona jak kataryna w stylu gownianego profesora Bydloszewskiego.
Wąż
24 Maja, 2014 - 11:37
Zgadzam się. Pan Tatkowski niezamierzenie przysłużył się portalowi NP i ludziom tu zagladającym. Tzn. chciał przysłużyć się zamierzenie drenując mózgi czytelników i aplikując im swoją humanistyczno - pacyfistyczno - idealistyczną wizję świata, opierającą się na podstawach cywilizacji łacińskiej ( grecka filozofia, prawo rzymskie, etyka chrześcijańska). Niestety, lub na szczęście dla czytelnika, brak elastyczności w poglądach Tatkowskiego Andrzeja , forsowanie antycznych zakłamanych sentencji , chętnie przysposobionych i lansowanych również przez komunę :
- sprawiedliwość oddajmy w ręce Boga i historii -
- o umarłych tylko dobrze, albo wcale -
otrzeźwiły portalowego czytelnika, który wyczuł fałszywą nutę, obnażając zakłamanie zawarte w/w " humanistycznych" przekazach.
A więc reasumując.
Choć niezamierzenie, a z pewnością nie w sposób w jaki sobie wyobrażał, Tatkowski Andrzej pozytywnie wpłynął na przemiany światopoglądowe społeczności portalowej, choć sam przy tym poniósł porażkę.
Można powiedzieć górnolotnie, że rewolucja zjadła własne dziecko (a nawet ojca i dziadka), lub biologicznie : waż zjadł własny ogon..........i niestety się zaksztusił.
Pozdrawiam
NIEPOPRAWNY INACZEJ
Miło się Was czyta.....
24 Maja, 2014 - 16:30
bo zarówno wpisy jak i komentarze są logiczne i na temat i to bez względu na zgodność poglądów.
Szkoda ,że was jest tak mało.
Pozdrawiam
Verita
@verita Mozna by powiedziec ze Verita prawde ci powie :)
24 Maja, 2014 - 17:17
Ale Verito ty tez sie do nas zaliczasz bo piszesz i myslisz logicznie.
Pro forma
24 Maja, 2014 - 20:13
Czyli wspólnie razem i pospołu z autorem tworzymy miłujący się kwartet i to fcale nie pro forma :))
NIEPOPRAWNY INACZEJ
dopiszcie mnie i bedzie
24 Maja, 2014 - 20:28
dopiszcie mnie i bedzie quintello i bedzie to ...wcale nie pro forma
Quintusie
24 Maja, 2014 - 20:55
Ja rozumiem Józefie Quintusie z Londynu, że podobnie jak my, chcesz zostać otoczony przez A.T. ewangeliczną miłością bez granic , ale czy nie boisz się Józefie Quintusie , że staniesz się piątym kołem u woza ? :))
Nie, no żartowałem oczywiście, zapasowe koło gospodarz z pewnością chętnie przyjmie :))
TzW
NIEPOPRAWNY INACZEJ
Piate kolo
24 Maja, 2014 - 21:12
Piąte koło u wozu
24 Maja, 2014 - 21:13
Poloniści powiedzą o tym fachowo: związek frazeologiczny. Pojawia się w rozmowie, gdy próbujemy wykazać zbędność jakiejś osoby czy rzeczy /coś bez wartości/. Okazuje się jednak, że w życiu takie piąte koło może się bardzo przydać. Doświadczyłem tego nie raz. Ostatnio kilka miesięcy temu, kiedy złapałem w trasie gumę. Przyznam, że w tym aucie /jeżdżę od pięciu lat/ wiedziałem gdzie jest koło zapasowe. Nie zaglądałem jednak do niego, bo i nie było potrzeby. A i miejsce niewygodne, sposób wyciągania trochę skomplikowany. Jednak będąc daleko od domu i ewentualnych stacji napraw, to zapasowe koło uratowało mi życie /dokładnie: pozwoliło kontynuować jazdę/. Było na swoim miejscu i czekało – by trochę uwznioślić jego rolę – by mi posłużyć. Słyszałem, że nieraz, chcąc zrobić sobie więcej miejsca w bagażniku /bywa, by zamontować np. butlę z gazem, bo auto jest nim zasilane/ ludzie pozbywają się tych zapasowych kół. Na przyczepce do przewozu koni, którą posiadamy, to koło wygląda raczej jak ozdobny element. Ale wiem, że może się przydać, kiedy pojawi się problem z tymi czterema, które zazwyczaj wystarczają. W życiu nie tylko w autach mamy jakieś zapasowe koła. Nieraz wydają zbędne, bo człowiek młody, sprawny i… niedojrzały /w tym miejscu nie myślę o liczbie przeżytych lat/. Zdarza się, że jesteśmy w stanie uwierzyć w naszą silę i samowystarczalność. Zwykle do czasu. Kiedy przychodzi kłopot, problem, kryzys, okazuje się, że bardzo potrzebujemy pomocy. I nieraz ten ktoś taki zbędny w naszym życiu /tak sobie dotąd myśleliśmy/ ratuje nas z opresji. Tym Kimś bywa też Bóg /przyznam, że w opisywanym kontekście trochę mnie to razi/ i nie piszę tego, bo muszę z racji tego kim jestem.
Można by pewnie, pisząc o potrzebie piątego koła, rozwinąć temat ubezpieczenia. A dziś według firm zajmujących się tym zagadnieniem można ubezpieczyć wszystko. Choć myślę, że raczej /nie zamierzam tutaj nikogo obrażać/ jest to składanie obietnic i wiara, że nie trzeba będzie wypłacać odszkodowań /płacenie składek jest pewniejsze niż śmierć/. A jak się ubezpieczyć na życie wieczne? Odpowiedź w Biblii.
Tylko jedna gwiazda więcej
24 Maja, 2014 - 21:16
Tylko jedna gwiazda więcej
, a już mamy piąte koło u Wielkiego Wozu.
Nie narzekac
24 Maja, 2014 - 21:18
Zamiast narzekać na bycie piątym kołem u wozu zadajcie sobie pytanie, które koło będzie najważniejsze gdy się złapie gumę?
Czasami czujemy się jak
24 Maja, 2014 - 21:19
Czasami czujemy się jak piąte koło u wozu. potrzebni tylko w sytuacji awaryjnej.
dobierzemy jeszcze jedna
24 Maja, 2014 - 21:24
dobierzemy jeszcze jedna osobe (musi byc ona) i ......
stworzymy Seks(tet)
Trójkaciki
24 Maja, 2014 - 21:56
Generalnie jestem za, być może Panie również. :)) Jednak w trosce o zdrowie autora proponowałbym zaniechać tworzenia wszelkich Triangulum.
Autor zapewniał wszak o potrzebie miłości, ale o ile mogę się domyśleć, miał na myśli wyłacznie miłość platoniczną a nie "trójkaciki".
NIEPOPRAWNY INACZEJ
Spowiedz
24 Maja, 2014 - 20:31
• Czy oszukiwałem innych w Internecie, chcąc przedstawić siebie w lepszym świetle?
• Czy umyślnie kreowałem siebie na lepszego, zdolniejszego, bogatszego, przystojniejszego?
• Czy wywyższałem się prowadząc internetowe rozmowy?
• Czy korzystając z list dyskusyjnych, forum, czatów celowo występowałem przeciw innym ludziom, aby dać upust swojej fałszywej, jedynie internetowej elokwencji?
• Ileż to razy zwabiony pozorną anonimowością w internecie poniżałem, oczerniałem, pogardliwie wypowiadałem się o innych?
• Czy podkreślałem własną osobę, lekceważąc słuchanie i czytanie wypowiedzi innych osób?
• Czy zdarzało mi się nie szanować czyjejś prywatności i przekonań?
• Czy zaślepiony swoją wyjątkowością ograniczałem swobodę publicznego wyznawania praktyk religijnych?
• Czy potrafiłem dzielić się z innymi przydatnymi i wartościowymi informacjami znalezionymi w sieci?
• Czy zazdroszcząc popularności w Internecie, celowo oczerniałem innych?
• Ileż razy zmieniałem zdanie, ukrywałem własne poglądy, aby zdobyć uznanie, szacunek, aprobatę?
• Czy przebywając pośród osób niewierzących wstydziłem się i ukrywałem swoją wiarę, tylko po to, aby nie zostać odrzucony?
• Czy pragnąłem zdobyć przyjaźnie innych za wszelką cenę, nie zważając tym samym na własną godność?
• Czy moje funkcjonowanie w wirtualnym świecie opierało się na permanentnych oczekiwaniu pochwał ze strony innych?
• Czy próbowałem wydobyć od innych informacje o nich, ich problemach, aby zaspokoić chęć posiadania?
• Czy dążyłem za wszelką cenę do wzrostu popularności mojego bloga, strony internetowej etc.?
• Czy okradałem innych ściągając nielegalnie z Internetu muzykę, filmy, programy?
• Czy używałem nielegalnego oprogramowania?
• Czy pragnąłem czatowej i forumowej popularności?
• Czy korzystając z Internetu zaglądałem na strony pornograficzne?
• Czy nie oszukiwałem współmałżonka/współmałżonki, dziewczyny/chłopaka szukając nieczystych wirtualnych znajomości?
• Czy nie używałem Internetu jako środka do rozładowywania napięć seksualnych?
• Czy cechowała mnie rozwiązłość w rozmowach z innymi internautami?
• Czy ograniczałem dzieciom dostęp do stron pornograficznych?
• Czy deprawowałem w sieci osoby nieletnie?
Poważnym grzechem, który tu pielęgnujemy jest lenistwo
24 Maja, 2014 - 20:34
• Czy zaniedbywałem swoje obowiązki, rodzinę, praktyki religijne kosztem wielogodzinnego przebywania w sieci?
• Czy racjonalnie wykorzystywałem swój wolny czas?
• Czy zastanawiałem się jak niezdrowe jest przesiadywanie przed komputerem?
• Czy nie zaniedbywałem snu kosztem przyjemności serfowania i czatowania?
• Czy stałem się niewolnikiem Internetu?
• Czy potrafiłem oddzielić rzeczy ważne od przyjemnych?
• Czy zaniedbywałem realne kontakty na rzecz wirtualnych znajomości?
• Ileż to razy zapominałem o modlitwach, ponieważ „zasiedziałem się” przy komputerze?
• Czy obwiniałem osoby przebywające w sieci, za własne niepowodzenia, porażki?
• Czy złapany w iluzję anonimowości przebywania w Internecie stawałem się wulgarny i opryskliwy?
• Czy zakładałem maskę w momencie włączenia komputera, gdyż w rzeczywistości nie miałem odwagi dać upustu swojej złości?
• Czy łatwiej mi przychodziło okazywanie gniewu za pomocą Internetu? Czy potrafiłem pohamować swoje emocje i słowa?
• Czy zaniedbywałem modlitwę po nocy spędzonej przy komputerze?
• Ile razy przywłaszczyłem sobie cudze prace, ponieważ to ograniczało mój własny wysiłek?
• Czy korzystanie z Internetu ograniczało później moje działanie w realnej rzeczywistości?
• Czy moja obecność w sieci ograniczała się jedynie do rozrywki?
Internet stał się miejscem gdzie winniśmy dawać chrześcijańskie świadectwo. Czy potrafimy temu sprostać? Chyba czas sobie na to pytanie odpowiedzieć.
Człowiek z adekwatną
24 Maja, 2014 - 20:47