Titina na Titanicu
Nie wiem, bo i skąd, z jakiego to powodu najbardziej misyjne z "mediów" poświęciły ostatnio uwagę katastrofie "Titanica", ale musiał być w tym jakiś cel.
Działalność misyjna charakteryzuje się tym właśnie, że jest celowa i dalekosiężna (nikt chyba nie sądzi, że "Wiktory" są przyznawane za krótkowzroczność i bezcelowość ?), ale o jaki konkretnie idzie cel danemu misjonarzowi w danej chwili nie zawsze potrafimy sprecyzować.
Pomocą służą w takich przypadkach eksperci i komentatorzy, wyjaśniający rzecz autorytatywnie, a niekiedy przejmujący
na własne barki misjonarskie brzemię.
Bez pomocy Kuczyńskiego nie dowiedzielibyśmy się co myśli i dokąd zmierza Jarosław Kaczyński, bez Marcinkiewicza nie udałoby się nam dostrzec takich zagrożeń dla demokracji ze strony PiS, które uszły jakoś uwadze Kalisza, a bez pana profesora Niesiołowskiego nigdy nie zdołalibyśmy dotrzeć na owo dno moralnej nędzy, gdzie z odrażających kaczych jaj, zatrutych wściekłą nienawiścią, legną się ohydne kalumnie - no i tak dalej.
Skoro mowa o głębi, warto zauważyć że najgłębsze obecnie misjonarskie dzieło realizowane jest synchronicznie, ale nie harmonijnie - może dlatego, że specyficzny timbre głosu solistki Senyszyn niełatwo zestroić z mieszanym chórkiem biłgorajskim, może dlatego, że bas-baryton Miller występuje ostatnio w innym repertuarze, ale może też z powodu nieco odmiennego lokalizowania wspomnianej głębi - przez jednych w probówce, przez innych w macicy, a przez jeszcze innych przeciwnie.
***
W demokratycznym, prawnym państwie prawa, realizującym zasady sprawiedliwości społecznej, potrzebny jest ktoś pełniący rolę kapitana (niekoniecznie "Titanica", ale o "Concordii", którą dowodził kapitan Schettino, na razie wolę nie wspominać), czyli "pierwszego po Bogu" - a dla agnostyków, pamiętających czasy "pierwszych sekretarzy", "Pierwszego Obywatela".
Do kierowania nawą państwową wystarczy oczywiście sternik, ale kiedy ona zatonie czy osiądzie na mieliźnie potrzebny staje się winowajca indywidualny.
Niekoniecznie wszechwładny jak Hitler czy Stalin (o ileż trudniejsze bez potępienia tych zbrodniarzy byłoby zbliżenie niewinnych narodów niemieckiego i rosyjskiego, zdziesiątkowanych przez straszliwą Drugą Wojnę !), powinien być niezrównoważony psychicznie, niczym Anders Breikiavik, albo "pozostający pod wpływem stresu" czy "znajdujący się pod psychiczną presją" jak dowódcy pewnego nieistniejącego już wojskowego odrzutowca marki Tupolew.
Czekam, kiedy wykona ekspertyzę urodziwa pani psycholog, od dwóch lat gotowa dokonać pośmiertnego pomiaru poziomu stresu naszych pilotów, których genealogia zainteresowała ostatnio ekspertów właściwych terenowo, jest zatem szansa na rychłe ostateczne rozwianie niepotrzebnych wątpliwości, i uniknięcie skutków zderzenia naszej nawy państwowej z górą lodową, do którego prą i dążą "niektórzy" (którzy, proszę spytać tego, kto to wie - i chyba wie, co mówi).
***
W tym kontekście (jak lubią mawiać co bardziej wykształceni parlamentarzyści) trochę niefortunne, bo przedwczesne wydaje się solowe wystąpienie prezesa Rady Ministrów oraz przewodniczącego Platformy Obywatelskiej w jednej schludnie odzianej osobie, który w piątek, w trzynastym dniu miesiąca pamięci narodowej, oficjalnie potwierdził istnienie granicy przebiegającej wzdłuż tak zwanej Linii Rymkiewicza, oddzielającej polskich patriotów od zdrajców spod znaku Targowicy.
Nie jest istotne, co Donald Tusk widzi po jednej, a co po drugiej stronie, bo jakkolwiek cienka byłaby owa linia, będzie na niej teraz musiał zatańczyć razem z nieco mniej gibkim panem prezydentem Komorowskim, a rozciągnięta jest ona trochę wyżej, niż gruba linia Tadeusza Mazowieckiego i nie bardzo wiadomo, kto trzyma jej końce.
Co będzie grała orkiestra pokładowa nie wiem, ale nie sądzę, żeby był to "Marsz Gladiatorów".
Słyszę inną melodię - i przypominają mi się słowa :
"Nazywam się Titine,
Titine, ach, Titine,
Kto poznał tę dziewczynę
Pokochać musi ją .."
Straszna ramota, ale na pokładzie "Titanica" czy innej "Concordii" (po polsku : "Zgoda") trudno się spodziewać czegoś nowszego, zwłaszcza w takim stylu, jak "Urodziłem się w Polsce" Andrzeja Nowaka.
To nie Opole, przed zarejestrowaniem RAŚ nazywane stolicą polskiej piosenki.
***
Na razie każdy może sobie nucić sam, co chce i potrafi; ja akurat miałbym ochotę na niecenzurowane wersje Titiny :
"Titine za wychodkiem
zabija szczury młotkiem.."
albo :
"Marzenie ma jedyne
Titine, uś, Titine,
wyjść za mąż odrobinę
za Salomona Blum !",
ale przypominam sobie już tylko fragmenty.
Nie szkodzi.
W razie potrzeby piszę sobie własne tekściki.
Marzeniom o rozejmie
Tusk kres położył w Sejmie
Niebawem brzemię zdejmie
Bo nieść go nie ma sił
Lecz partia rusko-pruska
Następcę w mig wyłuska
Nowego znajdzie Tuska
Gdziekolwiek by on był
trallalallalalla la
trallalallalalla
la !
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1050 odsłon