WOŁANIE NA PUSZCZY

Obrazek użytkownika Marek Jastrząb
Blog

Gdy obserwuję wielką i skrzętną żwawość przyrody, jej
nieprzytomnie instynktowną i zapobiegliwą krzątaninę, rośnie mi serce
uwijające się po wzruszeniach i gdy tu przystanę, tam przysiądę, by
pomedytować krzynę i ujędrnić swoje myśli, zaraz jest mi weselej, i ani
się obejrzę, a już mi lżej.

Ani się obejrzę, a już widzę, że społeczeństwo strajkuje. To i mnie się
zebrało na bunt. Z tym, że ja protestuję serio: sprzeciwiam się temu,
co jest powszechnie uważane za normalne. A więc: głupocie rozumianej
jako mądrość.

Polityczne elity, polityczne frakcje zajęte opędzaniem się przed
kłopotliwymi, dziennikarskimi pytaniami o prawość, uczciwość, o
sumienie, o ideowy program, o to, dlaczego nie potrafimy przestać być
szubrawcami, są przyczyną mojej determinacji, mojego zniechęcenia i
zniecierpliwienia ...

Myślę tu o naszym areopagu rządowych mędrców, o wysypisku miernot, o
doktorach z dyplomami nadawanymi ZA NAJMNIEJSZE IQ W KRAJU, ZA
WYTRWAŁE NIEUŻYWANIE ROZUMU.

I myślę o lekarzach. Mówię o PRAWDZIWYCH LEKARZACH. Nie o konsyliarzach
po podstawówce, po wielu lufach ze znajomości deontologii, o konowałach
z wykształceniem makabrycznie żadnym, o kpach z edukacją pochodzącą z
dolnej półki, o medykach przyznających sobie wysokie premie za
przekroczenie granic przyzwoitości i skretynienia.

A równocześnie myślę o obecnych Konfucjuszach od rozwalania
transplantologii, o populistach i demagogach psujących prawo do życia,
o fabrykantach medycznych orzeczeń ZUS, o beztroskich miglancach
stawiających precyzyjne diagnozy np. pacjent chory na brzuch, pacjent
po lobotomii i amputacji kończyn, czyli - w pełni sprawny inwalida...

Brak głosów