POWRÓT ŚWINI - opowiadanie
Senator B. obudził się z gigantycznym kacem. Leżał na łóżku z zamkniętymi oczami w obawie przed zabójczymi promieniami słońca, które rozświetliły pokój. Czuł jednak, że jego ciało wiruje, niczym na karuzeli, podnosząc żołądek do gardła a przed zamkniętymi oczami przesuwały się fragmenty jakiś obrazów z wczorajszego party u senatora P. Śmiech i głośne toasty przebijały mu uszy, a zamazane twarze uczestników spotkania drążyły obolały mózg. Postanowił wreszcie wstać…
Z na wpół przymkniętymi oczami, opierając się jak ślepiec o ściany, powlókł się do łazienki. Oparł się o umywalkę i wtedy dopiero otworzył oczy. Spojrzał w lustro i oniemiał. Z lustra spoglądał na niego jakiś nieznany facet, z obrzmiałą gębą, zwisającymi policzkami, worami pod oczami i z mętnym spojrzeniem. – Kto to może być, do cholery ?!!! – zaczął intensywnie myśleć, wpatrując się w obrzydliwą facjatę i resztę widocznego w lustrze ciała. Gruba, świńska szyja i wydatny brzuch uzupełniały widok nieznanego mu osobnika. Nieznanego???
Senator B. im dłużej przyglądał się nieznajomemu z lustra, tym bardziej zaczął sobie przypominać, że jednak gdzieś już tego faceta widział. Trzymając się za umywalkę i chwiejąc po wczorajszym kacu, nagle odzyskał jasność myślenia: - Tak, to przecież jest sekretarz Komitetu Centralnego, z którym negocjowałem ponad 20 lat temu ! Tak, to przecież sekretarz K., odpowiedzialny ze strony partii za sprawy społeczne! – pomyślał senator B.
Zaczął przypominać sobie negocjacje w Magdalence z sekretarzem K. i wieczorne popijawy, dzięki którym dobito targu z komunistami. Wtedy B., kierował podstolikiem do spraw społecznych ze strony opozycji, spotykając się codziennie z sekretarzem K. Mimo, że K. starał się być ugodowy, a nawet miły dla B., to codzienny widok tego starego komucha z wydatnym brzuszyskiem, przyprawiał B. o mdłości. Ale to było ponad 20 lat temu. Teraz, zdawałoby się, zapomniany sekretarz KC znów stał przed B. w lustrze jego łazienki, w wynajętej willi, gdzie mieszkał na czas kadencji…
Senator B. podniósł prawą rękę. W tej samej chwili, sekretarz K. uczynił to samo, podnosząc do góry jednak rękę lewą ! – Ki, diabeł ?! - pomyślał B., wywalając język do osobnika z lustra. Ten, także wywalił język… - Nic z tego nie rozumiem – pomyślał B., drapiąc się po głowie. Sekretarz z lustra zrobił dokładnie to samo…
Gdy B. patrzył tak na obrzydliwego osobnika w lustrze, nadal nie wierząc w to, co widzi – nagle zadzwonił telefon. Na przejmujący dźwięk, dobiegający z sypialni, B. odwrócił się od lustra i zrobił krok w kierunku sypialni. Wychodząc z łazienki, odwrócił się jednak ponownie, spoglądając na lustro: sekretarz K. zniknął ! B. podniósł ostrożnie słuchawkę i przystawił ją do ucha.
- Halo, dzień dobry! Mówi S… Czy to pan senator B.? – usłyszał w słuchawce. – Ireneusz S. ???? – pomyślał B. – Przecież S. już dawno temu popełnił niby-to samobójstwo, strzelając sobie trzy razy w brzuch, raz nie trafiając… - pomyślał B. w panice… B. znał doskonale Ireneusza S., popierając nawet jego kandydaturę na stanowisko w urzędzie państwowym. - Czyżby S. nadal żył ??? – nerwowo pomyślał B., trzymając nadal słuchawkę przy uchu.
- Halo, czy pan mnie słyszy, senatorze ? – usłyszał ponownie głos w słuchawce.
- Czy to ty Irek??? – drżącym głosem zapytał B.
- Tak, to ja – Mirek ! – usłyszał radosny głos rozmówcy.
- Acha…- nadal niepewnie odpowiedział B.
- Ale, czy ja panu senatorowi nie przeszkadzam ? – znowu odezwał się interlokutor.
- Nie, nie…- bez przekonania odpowiedział B.
- Wiem, że może być pan zmęczony senatorze, po wczorajszym party u senatora P. Ja też tam miałem być, ale musiałem przygotować ważny dokument… Chciałbym poprosić pana senatora o usprawiedliwienie, a z drugiej strony pogratulować ! – usłyszał B. w słuchawce.
- Pogratulować czego? – słabym głosem zapytał B.
- Pan senator jest niezwykle skromny. Ale nieodebranie senatorowi P. immunitetu to był majstersztyk! Oczywiście, nie byłoby to możliwe bez pana senatora! – usłyszał radosny głos w słuchawce.
- No tak, pewnie tak… - bez przekonania odpowiedział B.
- No więc proszę o usprawiedliwienie mojej nieobecności u senatora P., ale za to mam dla pana, senatorze bardzo pomyślną wiadomość – powtórzył radosny głos w słuchawce.
- Jaką wiadomość??? – z niepokojem zapytał B.
- Proszę się nie martwić, panie senatorze! Zawsze możecie liczyć na posła Mirosława S.! Właśnie przygotowałem dokumenty w sprawie zamknięcia postępowania komisji hazardowej! Utrzemy nosa wrogom naszej partii! – z emfazą podkreślił rozmówca.
- To dobrze, no to dobrze.. – słabo odpowiedział B.
- Ja już nie będę przeszkadzać panu senatorowi, bo idę na spotkanie z panem premierem. Proszę jeszcze raz przyjąć moje gratulacje i oczywiście – proszę dobrze wypocząć, senatorze ! – zakończył rozmówca.
- Dziękuje wam… - odpowiedział B. i usiadł na skraju łóżka.
- Do zobaczenia w sejmie, senatorze! – jeszcze raz usłyszał głos w słuchawce.
- Do zobaczenia.. – powtórzył, jak słabe echo B. i odłożył słuchawkę… Siedząc nadal na łóżku, senator B. złapał się za głowę. Pod palcami wyczuł jakiś dziwny, obcy zarost: ostre, kłujące wyrostki, przypominające szczecinę…
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2904 odsłony
Komentarze
Dobre. Ciąg dalszy
1 Października, 2010 - 13:48
Dobre.
Ciąg dalszy planowany może? :)
Do Maxa: Za tydzień będzie kolejne opowiadanie
1 Października, 2010 - 14:04
Właśnie je piszę…
Pozdrawiam